sobota, 9 listopada 2013

Rozdział 9 - Wspomnienia

Ufff, wyszła mi bardzo długa notka. Mam nadzieję że nie jest jednak nudna. Miłego czytania! :)

***

Maj 2006
- A nie masz tu żadnej rodziny czy coś? – Próbowałem podpytać obecnego współlokatora. – Czy po prostu mieszkasz z tym całym Dannym?
- Mam rodzinę, tylko… mieszkają 70 km stąd. I w chwili obecnej jesteśmy potwornie skłóceni. – Młody owinął się moją bluzą. Była na niego o wiele za duża. – Gdy oznajmiłem rodzicom, ze wyprowadzam się  do mojego ukochanego, wybuchła straszna awantura.
- A ile się już znacie? – Młody spuścił wzrok.
- Cztery miesiące. – Mruknął.
- I od czterech miesięcy mieszkacie razem? – Powoli pokiwał głową. – Pff!
- Nie oceniaj mnie! – Niemalże krzyknął. – To moja pierwsza miłość!
- Spokojnie! To nie jest moja sprawa, tylko powiem ci szczerze że to trochę… no cóż… nie dziwię się że twoi rodzice tego nie poparli.
- Delikatnie powiedziane. Powiedzieli ze jestem nieodpowiedzialnym gówniarzem i że to będzie najgorsza decyzja w moim życiu. Teraz mi wstyd, bo wiem, że mieli rację. Mogłem poczekać.
- To twoja rodzina. Może i byli na ciebie źle, ale teraz na pewno umierają ze strachu. Powinieneś z nimi pogadać.
- A jeśli nie będą chcieli? – Spojrzał na mnie przerażony.
- Myślę że to niemożliwe. – Uśmiechnąłem się sympatycznie.
- Może… - Zastanowił się na chwilę. Nie to, żeby trzy tygodnie, które u mnie spędził były beznadziejne i chcę go wywalić na zbity pysk, jednak z młodym musiało się coś stać. A ja miałem zbyt małe mieszkanie żeby go gościć.
- Nie chcesz mnie tu, prawda? – Zapytał po chwili ciszy.
- Nie! To nie tak! – Próbowałem się tłumaczyć. – Mieszkaj ile chcesz, ale wiesz… Musisz sobie jakoś poukładać w życiu. Poza tym narzekasz , że bolą cię plecy od spania na tapczanie. Mam tutaj tylko jedno łóżko i ci go nie oddam.
- Rozumiem. W przyszłym tygodniu dostanę pieniądze za praktyki w restauracji, więc oddam ci część za jedzenie, wodę itp. Co prawda nie jest to dużo, ale zawsze coś!
- Zostaw je sobie, mnie nie są potrzebne. Rodzice płacą za moje mieszkanie, sam zarabiam na praktykach w firmie, więc spokojnie. Pieniądze bardziej przydadzą się tobie.
- Cały czas zastanawia mnie jedna rzecz… Czemu jesteś aż tak miły? Nie chciałeś się ze mną przespać, nie chcesz pieniędzy… Elix, dlaczego? Dlaczego jesteś aż tak pomocny?
-  Bo strasznie mi kogoś przypominasz…  - Odpowiedziałem po dłuższej chwili niezręcznej ciszy. – Ten ktoś również potrzebował pomocy, bo zawiódł się na kimś, kogo myślał że kocha. Czuję że jeśli pomogę tobie, pomogę w jakiś sposób również i jemu… - Antoine przyglądał mi się bardzo uważnie.
- Elix, kto cię aż tak bardzo skrzywdził? – Spytał bez ogródek.  Mrugnąłem, zaskoczony jego inteligencją.
- Opowiem ci kiedy indziej. To nie jest wesoła historia. Zresztą teraz nawet nie chcę ci jej opowiadać.
- Rozumiem. Poczekam na odpowiedni moment. Mamy czas. – Uśmiechnął się. – W ogóle rodzice nie są przeciwni temu że jesteś gejem?
- Nic nie wiedzą. Nie przyznałem się jeszcze. Moja rodzina jest bardzo religijna i nie popierają takich rzeczy jak homoseksualizm. Ale jeśli się zdarzy w życiu, że się z kimś zwiążę na serio, to wtedy się przyznam. Nie wstydzę się tego kim jestem, ale na razie nie chcę robić sobie kłopotów.
- Moja mama wie od dawna. – Antoine rozłożył się wygodnie na kanapie. – Od początku podobali mi się chłopcy i przyznałem się w wieku 13 la. Początkowo była przekonana że żartuję, ale potem przyprowadziłem do domu pierwszego chłopaka i już jakoś poszło… - Uśmiechnął się do siebie. – Zaakceptowała moją orientację i nawet sama przekonała ojca, że to nic złego. O braci i siostry się nie bałem. Byli otwarci na te sprawy. Masz rodzeństwo?
- Tak, mam starszego brata. A ty?- Mam dwie młodsze siostry, młodszego brata i trzy lata starsze bliźnięta – brata i siostrę. Brat wie?
- Nie. Ma wpojone wszystkie religijne pierdoły dotyczące homoseksualistów i nie wybaczyłby mi „takiego błędu”.
- Powinieneś się otworzyć przed nimi. To twoja rodzina. – Antoine zmrużył oczy. Wyglądał na zmęczonego. W końcu cały dzień pracował w restauracji. To dobry dzieciak. Trochę nieodpowiedzialny, lekkomyślny i przewrażliwiony na własnym punkcie, ale dobry.
- Chcesz spać dziś w moim łóżku? Chcę obejrzeć film, który trwa do trzeciej, a ty musisz się wyspać przed szkołą. – Skłamałem.
- Serio? Mogę?! – Ożywił się nagle. – Nie chcę ci robić kłopotów…
- Nie robisz. Jutro nie idę ani do firmy, ani na zajęcia…
Uśmiechnął się z wdzięcznością i poszedł do mojego pokoju. Miałem w głowie plan, który musiał się udać…

Antoine

Łożko było wielkie, ciepłe i tak wygodne, że to powinno być karalne. Cały pokój przesiąknięty był zapachem Elixa. Uspokajający, świeży zapach, który można  było wąchać godzinami. Mój współlokator jest cholernie zadbanym facetem.
Pomimo naszego niefortunnego początku znajomości, postanowił mi pomóc i tak wylądowałem w jego domu. Co dziwniejsze nie chciał nic w zamian. Było mi z tego powodu głupio. Chociaż gorzej czułem się z faktem że dałem omotać się komuś takiemu jak Danny. Poczucie upokorzenia przed sobą samym było nie do zniesienia. Czemu spotkało to właśnie mnie? Na początku wydawał się taki delikatny i czuły, mówił dużo o uczuciach i o tym jak bardzo chce się zakochać, jednak wszyscy wokół go tylko ranią. Jak mogłem mu uwierzyć? Co więcej, jak mogłem wytrzymać z nim więcej niż miesiąc? Powinienem uciec już po naszej pierwszej, wspólnej imprezie, kiedy po pijaku przespał się ze swoim byłym chłopakiem. Tłumaczył potem że był pijany, że tego nie chciał i tak naprawdę kocha tylko mnie. Jak mogłem być takim kretynem? Jakim cudem mu wierzyłem? Ach tak, to wszystko przez miłość. Tylko… czy to naprawdę jest miłość? Wtuliłem się w poduszkę, rozmyślając nad tą całą szaloną sytuacją. Nie ma tego złego, c o by na dobre nie wyszło, mówią. Tylko czy z tego wszystkiego może wyjść cokolwiek dobrego?
Nastawiłem budzik stojący na stoliku i owinąłem się szczelnie kołdrą. Po paru tygodniach niewygodnej kanapy, ta noc wydawała się idealna.

- Jestem! – Krzyknąłem, wchodząc do mieszkania. W holu stały dwie pary butów, nienależące do mojego współlokatora.
- Dobrze. Chodź tu. – Elix nagle wyrósł przede mną i pociągnął mnie w stronę kuchni. Przy stole siedziały dwie postacie – kobieta i mężczyzna. Poznałem je od razu.
- Mama? Tata? Co wy tu robicie? – Spytałem zaskoczony. W oczach mamy automatycznie pojawiły się łzy.
- Anuś! Skarbie! – Rzuciła się na mnie i bardzo mocno przytuliła. – Kochanie, tak bardzo ię o ciebie martwiłam! Mówiłam ci że to był zły pomysł… Mówiłam… - Rozpłakała się na dobre.
- Wiem mamo. Przepraszam że byłem takim osłem. Powinienem cię słuchać. – Spojrzałem na nią, czując że i mnie zbiera się na płacz. Ostatnio zbyt często płaczę.
- Miałeś szczęście że spotkałeś pana Elixa. – Ojciec wyrwał mnie z objęć mamy i uścisnął na krótką chwilę. – Zadzwonił do nas wczoraj w nocy i wytłumaczył co miedzy wami zaszło. Dziś rano wsiedliśmy w samochód i przyjechaliśmy do ciebie.
Spojrzałem ze zdziwieniem na Elixa. Wzruszył ramionami z uśmiechem.
- Zostawiłeś na blacie telefon, wiec znalazłem numer do domu i zadzwoniłem. – Wytłumaczył.
- Od dawna to planowałeś?
- Nie, ale… jak zacząłeś opowiadać mi o swojej rodzinie… Uznałem że powinienem coś zrobić. Ty zbyt mocno ich kochasz.. – Co za szalony facet!
- Takie przyjaciela nie znajdziesz wszędzie. – Mama zaśmiała się cicho. – Dbajcie o tę przyjaźń, chłopcy!
- Będziemy, mamo… - Przytuliłem się do niej ponownie. – Jeszcze raz przepraszam. Nie dość że zrobiłem wam awanturę, to jeszcze przestałem mieszkać z panią Green i teraz nie mam się gdzie podziać. Plus moje książki i ciuchy zostały u Dannego.
- To najmniejszy problem. Pojedziemy po nie i je weźmiemy. Zaufaj staremu ojcu.
- A co do mieszkania, nie martw się – wynajmiemy ci pokój w akademiku. Zawsze gdzieś znajdzie się miejsce. Ale zanim to załatwimy, minie ze dwa tygodnie. Panie Elixie…
- Jasne. Może zostać ile tylko chce. Zaproponowałbym mu mieszkanie ze mną, ale jak państwo widzą moje mieszkanie jest potwornie małe i nie mam miejsca żeby wstawić drugie łóżko. – Tłumaczył się.
- Panie Elixie, nie musi się pan nam tłumaczyć. I tak zrobił pan o wiele więcej niż powinien. Postaramy się jak najszybciej załatwić formalności.
- To jak synu, jedziemy po twoje rzeczy? – Ojciec klepnął mnie po ramieniu.
- Możemy. – Uśmiechnąłem się nieśmiało.
- Potrzebujecie pomocy? Mogę jechać z wami. – Elix wtrącił się w rozmowę.
- Moi chłopcy dadzą sobie radę. Ja bym chciała z panem porozmawiać. – Mama uśmiechnęła się szeroko. Znałem ten uśmiech. I nie wróżył on nic dobrego.

Elix

- Miło było cię gościć przez ten czas. – Uśmiechnąłem się do młodego. Wszystkie jego rzeczy zostały już wyniesione. Zostało nam już tylko się pożegnać.  – Dzięki za miłe towarzystwo i w ogóle.
- To ja dziękuję. – Spojrzał na mnie z wdzięcznością. Czułem niemiłe mrowienie w brzuchu. – Nie znajdę już chyba lepszego współlokatora.
- Żebyś się nie zdziwił. – Zaśmiałem się. – Ach, aż mi smutno na myśl ze będę musiał wrócić do jedzenia zupek w proszku i kanapek. Rozpieszczałeś mnie przez ten miesiąc.
- Musiałem ci się jakoś odwdzięczyć… - Powiedział bardzo cicho. – Chociaż tyle mogłem zrobić…
- Antoine! Jedziemy! – Krzyknął jego ojciec z korytarza. Spojrzał na mnie smutno.
- Jesteś u mnie zawsze mile widziany… - Zawahałem się. - …An.
- Myślisz że tak po prostu dam ci spokój?  – Zmarszczył brwi i wyciągnął obie ręce w moją stronę, chcąc mnie objąć. – Nie chcę mówić żegnaj, bo to źle brzmi. Więc… do zobaczenia Elix…
Jego ręce zacisnęły się wokół mojej talii, a głowa wylądowała mi na obojczyku. Zaskoczony aż taką bliskością, jedną rękę położyłem mu na plecach, a druga uspokajająco pogładziła go po głowie.
- Nie daj się skrzywdzić. – Powiedziałem cicho. – Nie pozwól nikomu by traktował cię tak jak on…
- Nie pozwolę. – Oderwał głowę i spojrzał mi w oczy. – Obiecuję.
- Do zobaczenia An.  – Nie każ mi długo czekać – przeleciało mi przez myśl.
- Paaa. – Uśmiechnął się, zamykając za sobą drzwi. Wtedy też zrobiło mi się cholernie smutno, coś mną wstrząsnęło. Próbowałem sobie tłumaczyć, że to przez to że się przyzwyczaiłem do niego , jednak nie mogłem oszukać samego siebie.

Lipiec 2007

Antoine stał się moim najbliższym przyjacielem. Spotykaliśmy się regularnie, czy to na imprezach, czy sami umawialiśmy się u mnie czy u niego w mieszkaniu. Powiem szczerze że już nie wyobrażałem sobie życia bez tego małolata.
Leżał sobie wygodnie na mojej kanapie, popijając piwo. Oglądaliśmy jakiś ważny mecz, jednak nie wiedzieć czemu nie interesował żadnego z nas.
- Dostałem propozycję od tej restauracji w której mam praktyki, żeby po skończeniu szkoły od razu zacząć u nich pracę. Twierdzą że jestem świetny, tylko jeszcze nie mam wprawy. I ma mnie szkolić ich najstarszy i najlepszy kucharz, żebym kiedyś przejął jego posadę. – Pochwalił się.
- Proszę, proszę. Ledwo skończyłeś 18 lat, a tu już kariera stoi przed tobą otworem. – Zaśmiałem się.
- Muszę ci jakoś imponować. Jesteś dopiero na trzecim roku studiów, a już dostałeś prac ę jako architekt. I to w takiej firmie, którą znam nawet ja. A wierz mi, nie interesuję się tymi sprawami.
- To dlatego że jestem po prostu dobry. – Przeczesałem włosy palcami. – Poza tym też nie robię niewiadomo czego, tylko na razie zajmuję się takimi pierdółkami jak remonty czy drobne poprawki budynków. Jestem na razie nikim.
- Na razie. – Komentator naglę zaczął krzyczeć, więc obaj skupiliśmy się na meczu. Chwilę później padł gol. Trybuny szalały, a komentator niemalże dostał zawału ze szczęścia. Na nas nie zrobiło to jednak żadnego wrażenia. Przez chwilę w zupełnej ciszy oglądaliśmy mecz.
- Znowu jestem z Dannym. – Oznajmił chwilę później An.
- Co? – Przez chwile nie wiedziałem co się dzieje. – Żartujesz sobie?
- Nie. Spotkałem go dwa tygodnie temu i postanowiłem z nim poważnie porozmawiać. Przez cały czas za mną tęsknił. Powiedział że zrobił mi taką scenę, ponieważ  bardzo mnie kocha i był o mnie zazdrosny.
- Czy fakt że podczas trwania waszego związku zdradzał cię z kim popadnie też wytłumaczył miłością do ciebie?
- Elix, nie mogę patrzeć na przeszłość. Obiecał poprawę. Wiem że on mnie kocha. – Przez całą tę rozmowę nie spojrzał na mnie ani razu. – Chcę być po prostu szczęśliwy.  I myślę że on mi może dać to szczęście.
- Żebyś się nie rozczarował. – Warknąłem.
- Co się tak zdenerwowałeś? To nie twoja sprawa z kim sypiam! – Krzyknął na mnie.
- No pewnie że nie. Ale jako twój przyjaciel mam prawo się martwić o twoje życie. Ostatnio prawie do ciebie strzelił. Zastanów się do czego może posunąć się teraz.
- Ludzie się zmieniają. A ja wierzę że on się zmienił. Z miłości ludzie potrafią wiele. Nie rozumiesz tego, bo nigdy nikogo nie kochałeś!
- Nigdy nikogo nie kochałem?! – Spojrzałem na niego z furią.
- Nigdy od ciebie nie słyszałem o tym żeby ktoś ci się podobał albo żebyś kiedykolwiek się zakochał. Spoko, masz prawo. Tylko nie sądź że reszta świata jest taka jak ty.
- Czyli według ciebie jestem pustą, bezuczuciową maszyną, która może tylko uprawiać seks? Dzieki, An. Wcale mnie tym nie zraniłeś.
- Jezu Elix… Nie o to mi chodzi….
-  Dobrze, jak chcesz. Tylko żebyś potem nie przychodził do mnie z płaczem że Danny znowu cię skrzywdził. Tym razem nie idziesz do niego z własnej niewiedzy, tylko z czystej głupoty. An, on jest starszy o 13 lat. Serio, to nie jest miłość. To pedofilia.
- Daj mi się przekonać Elix. Pozwól mi przeżyć życie tak jak chcę.
- Pozwalam. Tylko nie chcę żebyś cierpiał. – I nie chcę sam cierpieć.
- Jesteś moim prawdziwym przyjacielem. – Podszedł do mnie i przytulił mnie mocno. Niechętnie zauważyłem że urósł jakieś 5 cm. Fizycznie nie był dzieckiem. Jednak mentalnie…
- Co z tego, jak nawet nie chcesz mnie słuchać?
- Obiecuję że wszystko będzie w porządku. Uwierz mi. -  Uśmiechnął się dość smutno. –  To że będę w związku, nie znaczy że o tobie zapomnę. Będziemy się nadal widywać, tak jak do tej pory.
- Nie o to się martwię, An. Nadal tego nie rozumiesz. Tu nie chodzi o jakieś moje lęki przed samotnością. Tu chodzi o moje obawy na temat twojego zdrowia i życia.
- Będzie dobrze. – Powiedział po raz ostatni. – Musi.

Grudzień 2007

Odkąd tamtego pamiętnego dnia Antoine wyszedł z mojego mieszkania nie widziałem go ani razu.  Raz na dwa tygodnie dostawałem od niego szybkiego sms-a żebym przestał się zamartwiać, bo z nim wszystko w porządku. Jednak coś nie pozwalało mi w to wierzyć.
Chodziłem smętnie po centrum handlowym szukając kurtki. Robiło się coraz zimniej i musiałem znaleźć coś, w czym byłoby mi ciepło.
- Przepraszam! – Ktoś walnął mnie plecakiem w kolano. Spojrzałem na tego człowieka.
- Antoine! – Ledwo poznałem przyjaciela, gdyż wyglądał jak siedem boleści. Schudł tak bardzo, że zapadły się mu policzki, był blady jak ściana i wyglądał jakby nie spał przez ostatni miesiąc.
- Elix! – Spojrzał na mnie z taką wdzięcznością, jakby los rzucił mu milion złotych pod nogi. – Jak żyjesz?
- Lepiej ty mi powiedz. Chodź, idziemy na kawę. – Pociągnąłem go za sobą. Poszliśmy do najbliższego Starbucks’a.  – Co się dzieje?
- Mam dużo nauki i pracuję coraz więcej… - Antoine nie przypominał siebie. Skulił się w fotelu i za wszelką cenę unikał kontaktu wzrokowego.
-  Mnie nie okłamiesz. Mój co się dzieje.
- Nic, Elix… Jesteśmy razem szczęśliwi. Nie musisz się o mnie martwić. – Wcisnął się jeszcze głębiej w fotel, jakby obawiając się że ktoś go zobaczy.
- Jeśli miałbyś kłopoty, pamiętaj że możesz na mnie liczyć… - Chociaż tyle mogłem zrobić.
- Dziękuję ci. Jednak wszystko jest w porządku. – Mruknął bez przekonania. W tej samej chwili zadzwonił do niego telefon. – Tak.. W centrum…  Już wracam… Muszę iść. – Rozłączył się.  - Przepraszam że tak rzadko się odzywam, ale wiesz… mam sporo obowiązków. Trzymaj się Elix. – Odszedł, zanim zdążyłem powiedzieć cokolwiek. Byłem pewny że pękło mi serce. Miałem wrażenie że to nasze ostatnie spotkanie w życiu i już nigdy, ale już przenigdy go nie zobaczę.

Do lutego egzystowałem jak roślina. Tylko jadłem, spałem i pracowałem. Przez te prawie trzy miesiące nie dostałem od niego żadnej wiadomości. Ale to żadnej. Nie wiedziałem co się z nim działo, jak bardzo krzywdził go Danny. Cały czas byłem cholernie zły na siebie.
Moi przyjaciele próbowali na różne sposoby wyciągnąć mnie z depresji, jednak ja nie chciałem ich pomocy.
- Zrób coś z tym do jasnej cholery. – Lykke, mój najlepszy przyjaciel próbował wyciągnąć mnie z łóżka. – Przez ciebie mam ochotę malować tylko obrazy przedstawiające Śmierć, która próbuje się powiesić. Elix, skoro aż tak go kochasz, to walcz o niego.
- Nie kocham go. – Odpowiedziałem ostatkiem sił.
- Nie pierdol debilu. Znam cię nie dzień, nie dwa. Jakimś randomowym pedałem byś się nie przejmował. Zrób coś z tym, bo skończysz jak jakiś Werter. – Mój kumpel wydawał się delikatnym i słodkim chłopcem, jednak to były tylko pozory. Tak naprawdę o kawał sukinsyna. Ale miał rację, chyba musiałem coś z tym zrobić…

Antoine

Nie mogłem sobie tego darować. Znowu nie posłuchałem się mądrzejszych ode mnie, tylko jak osioł pognałem za moimi urojeniami. A teraz znowu cierpiałem. I to jeszcze gorzej niż wcześniej.
- Co jest, mały? – Danny uszczypnął mnie w policzek. – Czyżbyś znowu myślał o swoim byłym kochanku? Jak mu było… Edix.. Lelax…
- Elix. Nie był moim kochankiem. Jest moim przyjacielem. – Warknąłem.
- Wiesz co myślę o takich przyjaźniach.  Między dwoma gejami nigdy nie będzie czystej przyjaźni bez podtekstów. Dlatego musiałem ograniczyć ci kontakty z tym chłopcem. Tak bardzo cię kocham… - Złapał moją rękę i przycisnął ją sobie do podbrzusza.  – Zapamiętaj sobie, jesteś mój..
- Nie wiem na jak długo... – Próbowałem się bronić.
- Na zawsze, mały. Będziesz mi już służył na zawsze. – Położył mnie na łóżku.
- Zostaw mnie Danny. – Odepchnąłem jego ręce. – Nie chcę tego.
- Coooo? – Spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Nie chcę z tobą uprawiać seksu. – Powiedziałem wyraźnie.  Przez chwilę przyglądał mi się w milczeniu.
- Jakbyś miał jakikolwiek wybór…  - Zaśmiał mi się do ucha. Następnie usiadł na mnie okrakiem. – Myślisz że tak po prostu możesz mi powiedzieć „nie”? Ty mała, podła suko! Niczego się nie nauczyłeś, prawda? – Dostałem od niego w twarz. Prawy policzek piekł mnie jak diabli. -  To nie ty tu dyktujesz warunki. – Ściągnął ze mnie spodnie. – To nie ty jesteś tutaj ważny. – Zaśmiał się, patrząc na moje przerażenie. – I ty tu jesteś dla mnie, nie ja dla ciebie. – Zdjął bieliznę i bez jakiegokolwiek ostrzeżenia wszedł we mnie. Zagryzłem wargę, ponieważ nie byłem przygotowany i fala piekącego bólu przeszła przez moje ciało. Danny nigdy nie respektował mojej gotowości do seksu, jednak tym razem zaczął przesadzać. Wchodził we mnie tak szybko I tak głęboko, że chciało mi się płakać.
- Przestań… Proszę cię…
- Chyba śnisz, mały! – Przyłożył dłoń do mojego gardła. – Przecież lubisz bardzo ostry seks… Ciekawe czy to też ci się spodoba?
Jego dłoń zacisnęła się na moim gardle. Gwałtowne odcięcie dopływu tlenu było dla mnie wielkim szokiem. Zacząłem się motać po łóżku. Przed oczami migały mi białe plamki.
- Podoba ci się to… - Danny zaśmiał się przeraźliwie, jeszcze bardziej zaciskając palce na moim gardle. Postanowiłem się nie ruszać, żeby nie stracić resztek tlenu. Przestałem widzieć i czułem jak powoli tracę przytomność… Nagle moje płuca ponownie mogły złapać oddech. Łapczywie nabierałem powietrza, przygotowując się na ponowne podduszenie, które szczęśliwie nie nadeszło. Zamknąłem oczy i próbowałem przeczekać ten koszmar, który zdawał się nigdy nie skończyć…

- Nie chcę już z tobą być. – Spojrzałem na Dannego, który leniwie rozłożył się na kanapie. – Odchodzę.
- Odejdź.  – Spojrzał na mnie podejrzliwie. – Tylko odejście ode mnie wiążę się z pewnymi konsekwencjami.
- Chcesz znowu we mnie strzelić? To dziecinne. – Obserwowałem jak powoli zbliżał się w moją stronę.
- To było tylko ostrzeżenie, Antoine. – Zaciągnął się papierosem. – Teraz naprawdę będzie bolało.
- Nie obchodzi mnie to. Większy ból sprawia mi bycie w pseudo-związku z tobą. -  Spojrzałem na niego nienawistnie.
- Co ci się nie podoba?
- To że mnie nie szanujesz, traktujesz jak seksualną zabawkę, bijesz mnie, bawisz się moim zdrowiem i życiem oraz przede wszystkim że cały czas mnie kontrolujesz i poniżasz! To że do ciebie wróciłem było największym błędem mojego życia! – W końcu udało mi się to powiedzieć. Zwlekałem tyle miesięcy…
- Więc naprawdę chcesz odejść… - Danny zmrużył oczy.
- Tak.
- No dobrze… - Mocny cios pięścią w podbrzusze powalił mnie na kolana. Danny parę razy kopnął mnie prosto w żebra. Przy trzecim kopnięciu usłyszałem cichy trzask łamanej kości. – To cię nauczy szmato pokory. – Złapał mnie za włosy i parę razy uderzył o swoje kolano. Z jękiem upadłem na podłogę. – Idź ode mnie, proszę bardzo. I tak już przestałeś mi się podobać. – Zgarnął ze stolika butelkę z jakimś alkoholem w środku i przyłożył mi w głowę. Szkło pękło, pozostawiając liczne ślady i odłamki. Czułem że cała moja głowa jest czerwona i lepka od krwi. – Wypierdalaj stąd i niech ci nie przyjdzie na myśl, żebyś kiedykolwiek wrócił. – Ciężko dźwignąłem się z podłogi i czym prędzej opuściłem dom Dannego. Resztkami sił usiadłem za kółkiem i odpaliłem silnik, uciekając z tego piekła jak najdalej…

Elix

 Było mi o wiele lepiej. Z każdym dniem ból był coraz mniejszy, powoli ukrywałem go w swoim sercu. Rzuciłem się w wir pracy i nauki, żeby zając czymś głowę. Zdobywałem kolejne zlecenia, zaliczałem sesje na najwyższe oceny i tak minął mi jakiś okres czasu. Lykke i reszta moich przyjaciół odetchnęli z ulgą – ich wesoły Elix wrócił do żywych. Ale wróciłem do żywych tylko połowicznie. Jakaś część mnie była stracona. Czułem to wyraźnie.
To był spokojny wieczór. Usiadłem przed telewizorem, żeby obejrzeć sobie Szeregowca Ryan’a. Reszta moich przyjaciół była gdzieś na jakieś imprezie, ale mnie nie chciało się iść. Spędzałem ten wieczór samotnie, jednak zbytnio nie narzekałem.
Wrzuciłem popcorn do mikrofali i wyjąłem szklankę na picie. Wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Idę! – Krzyknąłem, zakładając na siebie pierwszą, lepszą bluzkę. Gdy otworzyłem drzwi, omal nie zemdlałem. Zakrwawiona, skulona postać stojąca w progu mojego mieszkania spojrzała na mnie błagalnie. Antoine. Serce zaczęło mi bić coraz szybciej.
- Cześć Elix! Mogę wejść?



3 komentarze:

  1. Jaki cudowny rozdział <3 Okropnie mi się spodobał i czekam na więcej. Wszystko jasno i przejrzyście napisane, cudne opisy, powrót do przeszłości był świetnym pomysłem i w ogóle jest zajebiście, tak długa notka sprawia, że chce się więcej <3 Pisz dalej, bo świetnie ci to wychodzi i życzę Ci ogromu weny, i w ogóle wszystkiego, żebyś tylko napisała nowy rozdział jak najszybciej. Zazwyczaj, kiedy ktoś nie dodaje notek zbyt często, to historie z różnych opków mi się mieszają, ale tu zupełnie tak nie mam i zawsze pamiętam, na czy, się skończyło.
    Po dzisiejszej części nie mam się kompletnie do czego przyczepić, fabuła jest genialna, a mnie ciężko w 100% zadowolić, z racji tego, że sam piszę.
    Weny od groma i lofki <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak na marginesie... Przeglądałam se moje wypociny i... Jak ty możesz tak dobrze pisać!!! T.T

      Usuń
    2. Oooooo <3 Dałaś mi takiego kopa że w szkole napisałam już 1/2 następnej notki :D Dzięękuję Ci serdecznie ^.^

      Usuń