niedziela, 12 stycznia 2014

Rozdział 17 - Rozkosz

Zainspirowana swoim własnym, ciężkim życiem, oraz paroma filmami dodaję z lekkim opóźnieniem notkę. Miłego czytania? :D
piosenka, przy której tworzyłam notkę (to już uzależnienie) - https://www.youtube.com/watch?v=_XC2mqcMMGQ :D

***

Wieczorem zaczęło mi się kręcić w głowie. I bynajmniej nie było to spowodowane przez mojego ukochanego. Wypiłem duszkiem szklankę wody i usiadłem przy stole. Mika wskoczyła mi na kolana.
-Nie będę się z tobą teraz bawił. - Podrapałem ją za uchem. - Źle się czuję.
Kicia rosła jak na drożdżach, nie przypominała tego małego, zmarzniętego kociaka, którego przygarnąłem. Teraz pełna energii, której nie miała gdzie spożytkować, zaczęła bawić się sznureczkiem od mojej bluzy. A ja z każdą sekundą czułem się coraz gorzej. An był w pracy, więc byłem zdany tylko na siebie...
- Chyba się położę... Mika, idziesz ze mną? - Kicia spojrzała na mnie ciekawskim wzrokiem, a potem wybiegła z kuchni. Chyba nie była zainteresowana propozycją. Dźwignąłem się z krzesła i powlokłem się wprost do sypialni. Nie miałem nawet siły się umyć. Owinąłem się kocem i położyłem, zasypiając parę chwil później.

Antoine
Pierwsze co zauważyłem po wejściu do sypialni to leżący na łóżku Elix, szczelnie owinięty kocem. Przypominał burito. Mika trącała go łapką po uchu, oczekując że mój chłopak wstanie i się nią zaopiekuje.
- Zostaw go, mała. Niech śpi. - Wywaliłem kotkę do salonu i zamknąłem drzwi. Podszedłem do łóżka. I cmoknąłem Elixa w czubek głowy. Był gorący jak piec. - Elix! - Delikatnie nim potrząsnąłem. Lekko otworzył oczy. - Dobrze się czujesz?
- Nie... - Mruknął gardłowo. - Wszystko mnie boli...
- Zaraz ci zmierzę gorączkę.. -Wziąłem z kuchni termometr i na wszelki wypadek wziąłem parę leków. Wróciłem do mojego chłopaka. Wyglądał trochę jak nieprzytomny. - Co cię boli?
- Głowa, kręgosłup, wszystkie mięśnie.. I chce mi się wymiotować... - Nie otwierał oczu.
- Co dzisiaj jadłeś?
- Odgrzałem sobie zupę z wczoraj, a do pracy zrobiłem sobie kanapki z łososiem.
- To nie wiem co jest nie tak... - Sprawdziłem termometr – prawie 39 stopni. - Ubrałeś się ciepło?
- Taa.. - Mruknął.
- Kłamiesz.
- Nie...
- Znamy się nie od dziś, wiem że kłamiesz. Oczywiście nie wziąłeś szalika i czapki jak normalny człowiek, prawda?
- Nie za wiele dziś wychodziłem...
- No i co z tego?! Wystarczy, żebyś się zaziębił. - Otworzyłem lek i rozpuściłem go w wodzie. - Usiądź i pij. - Podetknąłem mu szklankę pod usta. Pił małymi łykami, starając się nie zakrztusić. Co za nieodpowiedzialny kretyn.. Jeszcze teraz będzie chorował..
- Idę do łazienki.. - Odepchnął moją rękę. - Niedobrze mi...
Zamknął się na dobre dziesięć minut. Czekała mnie długa noc..

Nie mogłem spać. Cały czas biegałem wokół Elixa, który chyba miał już dość.
- Błagam cię, połóż się. Ja i tak tylko śpię...
- Muszę jechać do apteki, kupić ci więcej przeciwgorączkowych... Nic ci nie zbiło.. Może umówić cię do lekarza?
- Może nie? To tylko przeziębienie. Prawdziwy facet da sobie radę sam. - Uśmiechnął się nieśmiało, żeby pięć sekund później skończyć w łazience. Westchnąłem i poszedłem do kuchni zrobić mu mięty. Mama zawsze powtarzała że jest dobra na żołądek. Tylko co on ma jeść? Bo jeść musi. - Nic mi nie jest... - Przyszedł do kuchni. Policzki miał czerwone, a skórę prawie przezroczystą. Wyglądał okropnie.
- Siadaj. Zaraz dam ci pić.
- Chyba mogę sam trzymać kubek.. - Próbował się bronić.
- Wyglądasz jak chodzący obraz nędzy i rozpaczy. Mam wrażenie, że ten kubek będzie mógł cię zgnieść
- Pocałowałbym cię, gdyby nie fakt że parę sekund temu rzygałem jak szalony. - Wziął pierwszą łyżeczkę do ust. Mama zawsze tak robiła jak byłem mały. Twierdziła że nie mogę wypić za dużo naraz. - W ogóle że się nie brzydzisz..
- Czego?
- Mnie.
- Niby czemu? Bo jesteś chory? Elix, myślałem że jesteśmy dorosłymi ludźmi i nasz związek nie polega tylko na trzymaniu się za rączkę, gdy jesteśmy zdrowi i piękni. Poza tym ja też już nie raz byłem chory i jakoś nie uważałeś to za obleśne. Kretyn. - Cmoknąłem go w czoło. - A teraz idź i wypoczywaj. Musisz się wykurować.
- Tak, mamo.. - Niechętnie wstał. - Ale chodź ze mną. Nie lubię spać sam. - Złapał moją dłoń.
- Podjadę do apteki, a potem będę z tobą leżał cały dzień..
- Nie. Chodź ze mną TERAZ! - Nalegał. A ja niestety nie umiałem mu odmówić..

Elix

Choroba wyjęła mi trzy dni z życia. Nic, oprócz jedzenia, spania i wymiotowania. Jacoby gdy tylko usłyszał o moim stanie, dostał ataku paniki, ale pozwolił mi zostać w domu. Zapowiedział jednak że „będę to musiał odpracować”. Gnom.
Antoine troszczył się o mnie jak o małe dziecko, co powoli zaczynało mnie denerwować. Ten chłopak posunął się do karmienia i pojenia mnie łyżeczką. Wziął nawet zastępstwa w pracy, żeby tylko przy mnie być. Cieszyłem się że dziś w końcu idzie do roboty.
- Dasz sobie beze mnie radę? - Związywał sobie włosy.
- Na pewno. Czuję się dobrze. - Założyłem mu fartuch. - Poza tym co może pójść nie tak?
- Elix, boję się.. Naprawdę źle wyglądałeś w ciągu ostatnich trzech dni.
- Wiem, ale An... Do jasnej cholery, będę siedział w domu. Dam sobie radę. A teraz idź, bo się spóźnisz. - Objąłem jego twarz dłońmi i delikatnie pocałowałem.
- Obiecujesz, że jak coś się stanie, to zadzwonisz? - Mój chłopak zatrzepotał rzęsami i cmoknął mnie jeszcze raz.
- Obiecuję. Miłego dnia! - Prawie wyrzuciłem go za drzwi. Po jego wyjściu osunąłem się na podłogę. W końcu spokój i cisza...
Zrobiłem sobie herbaty i usiadłem przed telewizorem, żeby obejrzeć wiadomości. Tak jak się spodziewałem, nic się nie zmieniło. Kolejne kłótnie, obrzucanie się błotem, wymyślone problemy psychologiczne, odwracające uwagę od prawdziwych tragedii.. Co za porażka. Szybko zmieniłem kanał na jakiś program przyrodniczy. Mika wskoczyła mi na kolana.
- Patrz, to twoi krewni. - Pokazałem palcem na dwa tygrysy. Mała przyglądała się im zaciekawiona. - Tylko może jedzą trochę więcej niż ty..
- Miau! - Odwróciła się w moją stronę.
- No niestety.. Rodziny się nie wybiera. Chociaż ty masz takie ładne tygrysie prążki na pyszczku. - Pogłaskałem ją. Jestem kompletnym debilem. A przynajmniej się tak zachowuję. Chociaż wydaje mi się że rozmowa ze zwierzętami wpływa jakoś korzystnie na człowieka i jego kondycję psychiczną. Ta... tak samo jak posiadanie wymyślonych przyjaciół. A propos przyjaciół... Dawno nie sprawdzałem Facebooka. Ciekawe czy coś się dzieje i czy ktoś o mnie pamięta. Dostałem parę wiadomości od Lykka, który podesłał mi parę śmiesznych linków na youtube, Daniela i od Mai, która życzyła mi szybkiego powrotu do zdrowia. Odhaczyłem wszystkie zaczepki, dodałem Kajetana do znajomych i wyłączyłem komputer. Co powinienem zrobić? Mam aż tydzień wolnego (tak, Antoine zabrał mnie do lekarza) i kompletnie nie wiem czym się zająć. Może przeczytam jakąś książkę? Albo porysuję jak za dawnych lat? Niee, już dawno tego nie robiłem, moja wyobraźnia nie działa już tak dobrze.
Pokręciłem się chwile bez konkretnego celu i ponownie odpaliłem laptopa mojego chłopaka. Wszedłem w folder „anime” i przeglądałem poszczególne tytuły. W końcu natknąłem się na egzotyczną nazwę „yaoi”. Kierowany ciekawością (a może raczej głupotą) zajrzałem do środka. Wybrałem pierwszy, lepszy film. Zamarłem.
Na ekranie pojawiła się para gejów uprawiająca dość... dziki i perwersyjny seks. Chłopak wyglądający jak typowy bandzior niemalże gwałcił młodego i dość uroczego chłopca popiskującego jak świnka morska przy każdym ruchu kochanka. Wyłączyłem to jak najszybciej, żeby sprawdzić następne anime. Sytuacja się powtórzyła, tylko tutaj seks nie był na samym początku. Czyżby mojego chłopaka kręciło sado-maso? Na samą myśl robiło mi się dziwnie – nie to, że o tym nie słyszałem, czy coś, ale taki rodzaj sprawiania sobie przyjemności jest mi obcy i dość abstrakcyjny. Poza tym kojarzy mi się z osobami nie do końca normalnymi. Czy Antoine jest nienormalny? Obiektywnie patrząc, to najnormalniejszy facet świata.
Odłożyłem jego laptopa na miejsce, mając okropne wyrzuty sumienia. Grzebałem mu w rzeczach i znalazłem TO. Jeśli się przyznam będzie na mnie wściekły. Kto by nie był? To chyba taki folder z pornosami.. Chwila, chwila.. Folder z pornosami? Czyli mój chłopak do tego.. Nie, nie, nie! Elix, nie wolno ci o tym myśleć! Może ogląda to ze względu na fabułę? Zastanowiłem się chwilę nad swoimi słowami.
- Ja to kurwa rzeczywiście jestem pajacem. Oglądać pornosy ze względu na fabułę! Żem wymyślił!
Nic mu nie powiem i udam że nic się nie stało. Tak, to będzie najlepsze rozwiązanie! Obaj będziemy żyli w idealnej harmonii jak przedtem i wszystko będzie w porządku! Nawet mu jutro rano zrobię śniadanie.. Lubi jak mu robię racuchy (które są jednym z niewielu „potraw”, które umiem zrobić). Chyba że podszkolę się w jakimś programie kulinarnym i zrobię coś innego... Szybko włączyłem telewizor.

- Co tak pachnie? - Antoine wszedł do kuchni kompletnie nieogarnięty. Miał potargane włosy, a na policzku odcisnął się mu jakiś guzik. - Racuchy! Elix, zrobiłeś mi racuchy na śniadanie!
- Tylko tak mogę się odwdzięczyć za opiekę. - Uśmiechnąłem się do niego. - Kawy?
Energicznie pokiwał głową. Cieszył się jak małe dziecko.
- Nie to, żebym nie lubił gotować, ale to takie miłe.. Szczególnie od człowieka, który z kuchnią ma niewiele wspólnego!
- Chcesz je same, czy wyjąć ci jakiś dżem czy miód?
- A są z jabłkami?
- Tak.
- To daj mi tylko cukier puder. - Postawiłem przed nim kubek i talerz z plackami. Ochoczo zabrał się do jedzenia. - Są takie pyszne! Jakim cudem człowiek, który potrafi przypalić tosty, może zrobić coś tak niewiarygodnie dobrego?
- Nawet ja mam swoje sekrety. - Puściłem mu oczko i usiadłem przy stole, popijając miętę. Wolałem nie drażnić żołądka.
- Matko, wczoraj w pracy wszyscy mieliśmy jakieś zaćmienie umysłowe. Jedna kelnerka trzy razy pomyliła zamówienia i zrobiliśmy 6 porcji dania, którego nawet nikt nie zamawiał. Nam było wesoło, bo mieliśmy co jeść, ale szef jak się o tym dowiedział, to myślałem że zabije tę dziewczynę.
- Jak to się skończyło?
- Każdy kombinował tak, żeby wyszło na niego i szef był tak skręcony, że nie wiedział kogo ukarać. Więc jej się upiekło. Potem nam dziękowała i tłumaczyła że zachowywała się tak, bo jej dziecko było chore i się martwiła. Wiedziałem jak się czuła. - Westchnął. - A ty co wczoraj robiłeś?
- Eeeeeeeeee... No cóż... Tak właściwie to nic takiego... Trochę poczytałem, trochę pooglądałem...
- Co oglądałeś?
- Hm.. No ten, no wiesz... Program na National Geographic. O tygrysach! Mika oglądała razem ze mną! - An kiwnął głową z uznaniem.
- Ja na tych programach zawsze usypiam. Nigdy nie mogę trafić na jakiś dobry. Nasza mała królewna pewnie była zachwycona...
- Niby czym? - Spytałem idiotycznie.
- Tygrysami? Oglądałeś w ogóle ten program? - Spojrzał się na mnie podejrzliwie.
- No oczywiście!
Antoine uśmiechnął się półgębkiem.
- Ty robiłeś śniadanie, to ja pozmywam. A ty idź i leź. Jeszcze do końca nie wyzdrowiałeś. - Zebrał talerze i kubki ze stołu.
- Dobra, to pójdę coś obejrzeć w tv. Jak skończysz, to przyjdź do mnie.
- Jasne. Ale skoro masz łazić po domu to się chociaż cieplej ubierz.
- Tak, mamo. - Pokazałem mu język. Antoine zmrużył oczy i niewiarygodnie szybko złapał mnie w pasie. Przycisnął mnie do ściany, tak że nie mogłem się poruszyć.
- Jeszcze raz to zrobisz... - Zamruczał.
- To co? - Przekornie zrobiłem to jeszcze raz.
- Zostaniesz ukarany. - Zmysłowo polizał mój język. Zarzuciłem mu ręce na kark, a prawą nogą objąłem jego biodro, jeszcze bardziej zmniejszając dystans między nami. Całowaliśmy się namiętnie. Dłonie Ana niecierpliwie błądziły pod moją koszulką.
- Mnie się podoba. Mogę być karany częściej? - Zapytałem, podgryzając wargę ukochanego.
- Zastanowię się. - Uśmiechnął się seksownie, dając mi przelotnego całusa. - Idź się ubrać, bo jesteś zimny jak lód.

- Elix! Używałeś mojego laptopa? - Zamarłem na te słowa. Czyżbym czegoś nie wyłączył? Lepiej udam że nie słyszałem pytania. - Ziemia do mojego chłopaka! - Cmoknął mnie w głowę. - Używałeś mojego laptopa?
- Eeeee.. no... ten.. no... a co? Coś się stało? Nie wyłączyłeś czegoś?
- Używałeś czy nie?
- Ale...
- ELIX! Odpowiedz mi! - Zażądał.
- Używałem. Wszedłem sobie na facebooka, pocztę itp.
- To dobrze, bo myślałem że mi się bateria zepsuła. Swoją drogą szkoda że nie podłączyłeś mi go do ładowania.
- Prz... Prze... Przepraszam. - Wydukałem.
- A tobie co?
- Nic.
- Co zrobiłeś? - Przejrzał mnie na wylot. Czemu nie umiem kłamać?
- Antoine, to nic takiego..
- To mi powiedz.
- Nie.. Będziesz się śmiał... - Odwróciłem się i poszedłem do kuchni. Mój chłopak zrobił to samo.
- Nie będę. No już, powiedz mi..
- No bo.. Ja przypadkiem.. W ogóle tego nie chciałem! Ale nie miałem co robić.
- Do rzeczy..
- An, ja cię przepraszam. Naprawdę bardzo cię przepraszam! Ale.. chciałem coś pooglądać i wszedłem na ten twój folder z anime. I tam znalazłem jakieś yaoi i obejrzałem parę. I ten, ja nie wiedziałem, że ty lubisz takie rzeczy... - Miotałem się. - I ten no, jeśli cię to kręci czy coś...
Antoine stał, próbując ukryć śmiech. Zagryzł dolną wargę, ale w jego oczach było widać prześmiewczy błysk. W końcu nie wytrzymał i zaczął śmiać się tak intensywnie, że musiał aż przykucnąć. Widziałem jak z jego oczu kapią łzy i nie miałem pojęcia z czego ma taką radochę. To nie było zabawne.
- Ty to masz pecha.. - Łykał gwałtownie powietrze. - Pierwsze anime w życiu to yaoi... - Zgiął się ze śmiechu. - Biedaczysko! - Przytulił mnie i cmoknął w policzek. - Chociaż ci się podobało?
- Niekoniecznie. - Czułem że się czerwienię. - Jak sobie uświadomię, że kręcą cię takie brutalne klimaty, to aż mi słabo.
- Kręcą mnie takie brutalne klimaty? - Zamyślił się. - A fakt, ty jeszcze nie próbowałeś. To nie jest aż tak straszne, jak się wydaje. Jak chcesz możemy spróbować. - Ugryzł mnie w ucho.
- Ale teraz?! - Przestraszyłem się.
- Skąd. Musisz wydobrzeć. Teraz byś się tylko przemęczył. To jak?
- Pomyślę, dobrze? - Twarz piekła mnie ze wstydu.
- Dobrze. - Cmoknął mnie w nos.

Przez parę dni chodziłem jak przyćpany. Nie wiem czy była to zasługa leków, które dostałem, czy propozycji mojego chłopaka. Do tej pory kojarzyło mi się to z jakimiś dewiantami. A tu mój własny chłopak.. Postanowiłem poradzić się przyjaciela.
- Czego ty się boisz? Chyba cię nie zwiąże łańcuchami i nie zacznie nacinać ci skóry ani nie zaknebluje cię sztucznym penisem, który sprawi że się udławisz. - Prawie zemdlałem na te słowa.
- Lykke, nie strasz mnie. To poważna sprawa.
- Śmieję się tylko. Nie masz się czego bać. Przecież Antoine to mądry chłopak i nie chce cię skrzywdzić. Gadaj z nim, a nie ze mną.
- Ale ty na pewno masz to za sobą.
- Mam. I jak widzisz żyję dalej. Jeśli ci się nie spodoba, to po prostu nigdy więcej tego nie zrobicie.
- Może masz rację...
- Zaufaj swojemu przyjacielowi, który jest doświadczony w tych sprawach. - Zaśmiał się. - Swoją drogą, nie czujesz zażenowania, opowiadając mi o swoim życiu seksualnym?
- Znam każdy szczegół twojego, więc jakoś nie robi mi to różnicy. - Lykke i ja nie mieliśmy przed sobą tajemnic. Zwłaszcza w sprawach partnerów. - Poza tym jesteś moim zastępczym bratem. Muszę się komuś zwierzać.
- Więc słuchaj braciszka – wracaj do domu, powiedz mu że chcesz spróbować i baw się dobrze. Tylko otwórz umysł na nowe doświadczenia. Nie będzie tak źle, obiecuję!

Kanapa powoli robiła się za ciasna. Siedziałem mojemu chłopakowi na kolanach, obściskując się z nim niczym para nastolatków. Pieszczotliwie całował moją szyję, a ja w odpowiedzi ocierałem się o jego krocze, wdychając głośno.
- Antoine..
- Hmm?
- Chcę spróbować.
- Jesteś pewny? - Wymruczał mi wprost do ucha.
- Tak.
Złapał mnie w pasie i bez problemu uniósł do góry. To była nowość – do tej pory to ja byłem tym stanowczym i silniejszym. An przez całą drogę do sypialni nie przestawał mnie całować. W końcu postawił mnie na ziemi.
- Antoine, tylko... - Nie skończyłem mówić, gdyż popchnął mnie brutalnie na łóżko.
- Cicho bądź. - Powiedział tonem, który nie znosił sprzeciwów. Następnie podszedł do szafy i wyjął z niej krawat. Po co mu to?
Usiadł na mnie i powoli rozpinał koszulę. Robił to bardzo wolno, budował napięcie z każdym ruchem. Cały czas patrzył mi głęboko w oczy.
- Pozbędę się jej. - Uśmiechnął się lubieżnie, zdejmując ze mnie koszulkę. Gdy spróbowałem zrobić to samo z jego koszulą, powstrzymał mnie. - O nie, nie, nie. Ona dzisiaj będzie tylko rozpięta.
- Dla.. - Chciałem zapytać, ale mi nie pozwolił.
- Dzisiaj masz być cicho, wiesz? Jeśli nie, będę zmuszony cię ukarać. - Przejechał językiem po mojej szyi. Głośno wciągnąłem powietrze. Antoine złapał moje dłonie i wykręcił je do góry. Jedną ręką sięgnął po krawat, który okręcił mi wokół nadgarstków, a następnie przywiązał do poręczy łóżka. Zaczynało robić się ciekawie.
Jego usta łapczywie wbiły się w moje ciało. Delikatnie lizał i pieścił moją skórę. Musiałem powstrzymać jęki, cisnące mi się na usta. Cholera, cholera, cholera.
- Jeśli coś będzie nie tak, to krzycz. - Upomniał mnie. - Ale chyba na razie ci się podoba. - Jego dłoń zatrzymała się na moim rozporku. Pogłaskał wybrzuszenie, a ja zagryzłem wargę. To było przyjemne. Nawet bardzo.
Rozpiął guzik od moich spodni i pozbył się ich w jednej sekundzie. Polizał moją męskość przez materiał bielizny. Odchyliłem głowę, próbując być absolutnie cicho. Ciekawe o jakiej karze mówił An. Świadomość podpowiadała żeby lepiej nie wywoływać wilka z lasu.
- Pamiętaj skarbie – masz być cicho. - Zamruczał mi wprost do ucha. Nagle zostałem bez bielizny. Poczułem ciepły i wilgotny dotyk ust na penisie. Zacisnąłem mocno pięści.
Antoine niezbyt często pieścił mnie oralnie, ale gdy to robił nie byłem w stanie się kontrolować. Był w tym mistrzem. Koniuszkiem języka przejechał po całej długości. Bawił się ze mną. Sprawdzał jak długo będę w stanie to wytrzymać. Possał przekornie główkę.
- Jesteś twardy. - Zaśmiał się. - Nie myślałem że tyle wytrzymasz... - Przestał się mną bawić i wyciągnął pasek ze spodni. Położył go tuż obok, a następnie pozbył się dolnej partii ciuchów. Miał na sobie jedynie białą, seksownie zwisającą z ramion koszulę.
Pocałował mnie przelotnie, żeby sekundę później ugryźć mnie w ucho. W tym samym momencie uszczypnął i pociągnął mnie za sutek. Ból zmieszał się z przyjemnością. Niekontrolowanie syknięcie wyrwało mi się z ust.
- Boli? - An przyssał się do torturowanego sutka. Pobudzone nerwy jeszcze intensywniej odczuwały pieszczotę. Obawiałem się, że niedługo stracę nad sobą panowanie. - To dobrze. Ale jeszcze trzeba cię trochę rozgrzać. - Przez następne kilka chwil naprzemiennie gryzł mnie i pieścił. Skrajne odczucia doprowadzały mnie do szaleństwa – chciało mi się płakać i krzyczeć jednocześnie.
- Teraz w ciebie wejdę. - Zakomunikował. - I nie mam zamiaru się ograniczać. - Uniósł moje biodra do góry. Chce we mnie wejść bez przygotowania?! Chciałem krzyknąć, ale An zakrył mi usta dłonią. - Zaufaj mi.
Pierwszy ruch prawie rozerwał mnie na strzępy. Krzyknąłem, mając gdzieś zastrzeżenia mojego chłopaka. Zrozumiałem odczucia chłopca z anime. Mnie również chciało się płakać. Bolało, to tak cholernie bolało! Dodatkowo An poruszał się bardzo agresywnie i szybko, jakby się z kimś ścigał. Wyglądało, jakby sprawiało mu to niebywałą przyjemność. Ustawił się pod innym kątem. I wtedy wszystko się zmieniło. Jego dzikie ruchy przestały mnie boleć – nareszcie i ja zacząłem odczuwać rozkosz. Antoine uśmiechnął się do mnie.
- Widzisz? Nie jest tak źle. Jednak... - Zatrzymał się. - ...zignorowałeś moje polecenie i zacząłeś krzyczeć. Czas na karę.
Przerzucił mnie na brzuch. Ręce wygięły mi się pod nienaturalnym kątem, co sprawiało trochę bólu. Kątem oka zobaczyłem jak sięga po pasek. Nie mówcie, że...
Uderzenie nie było mocne, ale kompletnie mnie zaskoczyło. Sekundę później nadeszło następne. Czułem jak pulsuje mi skóra.
- Spraw, żebym nie musiał tego robić ponownie. - Wyszeptał. Potulnie pokiwałem głową.
Mój chłopak dźwignął mnie na kolana i rozwiązał krawat. Z wdzięcznością rozmasowałem lekko zdrętwiałe dłonie.
- Oprzyj się o poręcz łóżka. - Rozkazał. Pośpiesznie wykonałem polecenie. Objął mnie od tyłu, przejeżdżając dłońmi po mojej klatce piersiowej. Następnie lewą dłonią odchylił mi głowę prosto na swój bark. - Powiedz mi Elix, co ja mam z tobą zrobić?
- Weź mnie. - Wydyszałem. - Proszę...
Wszedł we mnie po raz drugi. Tym razem był o wiele delikatniejszy, choć nadal szybki. Prawą ręką pieścił mojego penisa. Tym razem nie bałem się wydawać dźwięków rozkoszy. Uwolniłem wszystkie ukrywane emocje.
- Zrób to sam. - Głos mojego chłopaka był cichy, ale bardzo donośny. Nakierował moją prawą dłoń na penisa. - Chcę widzieć jak pieścisz się sam.
Zrobiłem to, pomimo wewnętrznych oporów. Czułem się znowu jak nastolatek, który dopiero co rozpoczął życie seksualne.
- Nie bądź aż taki cichy skarbie. Lubię cię słyszeć. - An stymulował moje sutki. To było trochę dziwne, ale i niesamowicie podniecające.
- Antoine.. Pragnę cię.. - Wyjęczałem. Usłyszałem cichy śmiech.
- Ja ciebie też, kochanie. - Całował mój kark. - A teraz przestań się powstrzymywać.
Orgazm przyszedł zupełnie niespodziewanie. Zaskoczony jego intensywnością, krzyknąłem głośno i osunąłem się na ścianę. Antoine dołączył do mnie po kilku chwilach. Dyszałem z wycieńczenia.
- Nie było tak źle, prawda? - Mój ukochany delikatnie ugryzł mnie w szyję.
- Nie, nie było..


Dopiero rano odczułem konsekwencje naszej nocy. Początkowo nie mogłem się ruszyć. A gdy już zmusiłem się do chodzenia, łaziłem jak robo-kaczorek. Pośladki piekły mnie jak cholera. Doczłapałem się do kuchni, gdzie Antoine przygotowywał śniadanie. Słuchał głośno muzyki. Chyba Vampire Weekend. Gdy mnie zobaczył, uśmiechnął się szeroko.
- His Honor drove southward seeking exotica, down to the Pueblo huts of New Mexico! - Przywitał mnie śpiewem i przelotnym całusem. - Widzę że ktoś tu ma problemy z chodzeniem.
- Spierdalaj. - Mruknąłem opryskliwie.
- A wyobraź sobie co by było, jakbym się nad tobą nie zlitował i zrobił ci prawdziwe sado-maso? - Zaśmiał się.
- To takie prawdziwe boli jeszcze bardziej? - Zapytałem rozczarowany.
- Ja leczyłem się prawie 3 dni. - Uśmiechnął się. - Chcesz kawy? Herbaty? Wazeliny?
- Idź ty mendo! Idę wziąć prysznic.
- Chciałbyś to powtórzyć? Podobało ci się?
- Goń się! - Pokazałem mu środkowy palec.
- Poczekam aż sobie to wszystko przetrawisz i spróbujemy jeszcze raz, co?
- Po moim trupie! Jeśli już to ty będziesz na dole! - Krzyknąłem z łazienki.
- Dobra, tylko sądzę że powinieneś obejrzeć trochę pornosków, żeby wiedzieć co i jak. - Wetknął głowę do łazienki.
- Wynocha! - Dostał ręcznikiem w głowę. Zastanawiam się jakim cudem my jesteśmy razem. To chyba musi być prawdziwa miłość. 

niedziela, 5 stycznia 2014

Rozdział 16 - Radość

Nie aż tak długa, ale mieszcząca się w mojej normie! Miłego czytania!

***

Po świętach mój chłopak rozpieszczał mnie jak nigdy dotąd. Powód? Jako prezent wręczyłem mu dwa bilety na samolot do Barcelony wraz z zabukowanym terminem na tygodniowy pobyt w hotelu. Skoro w tym roku będzie już jakoś pięć lat, odkąd jesteśmy razem... Czemu nie uczcić tego w wyjątkowy sposób? A że moje blond-słodkości zawsze chciały pojechać do Hiszpanii.. Kochający Elix zrobił co w jego mocy. Choć wymagało to wiele zachodu. Zwłaszcza dostosowanie mu urlopu na te parę dni. Ale opłacało się. Antoine był szczęśliwy jak jeszcze nigdy w życiu. Robiło mi się ciepło na sercu, gdy tylko pomyślałem o jego uśmiechu.
Ale święta minęły, sylwester również i obaj musieliśmy wrócić do szarej rzeczywistości, na którą składała się w większości praca. Jednak dziś udało mi się wymknąć wcześniej i zajechałem na trening kick-boxingu. Nie było mnie tu już parę tygodni, co niestety dało się zauważyć po mojej kondycji.
- Stary, całe szczęście że wróciłeś! - Adrian, mój kumpel, chyba strasznie ucieszył się na mój widok. - Myśleliśmy że umarłeś. Co się stało że tak długo cię nie było?
- Mam straszny zapieprz w pracy. - Worek treningowy podskakiwał jak szalony.
- Ta, zapieprz w pracy. Pewnie znalazł sobie dziewczynę. - Była nas trójka – ja, Adrian i Daniel. Daniel odkąd pamiętam chciał mi znaleźć partnerkę. Tak, nie przyznałem się im że jestem gejem. Zbytnio się bałem. -Elix, pochwal się nam w końcu. Musisz spędzać czas z ukochaną, prawda?
-Dlaczego go tak o to wypytujesz? - Do sali wszedł jakiś chłopak. Na oko był tuż przed trzydziestką, średniego wzrostu, jasny blondyn. Spojrzał się na mnie podejrzliwie. - Ty jesteś Elix, prawda? Jestem Kajetan. - Wyciągnął do mnie rękę. Przywitałem się z nim.
- Siemasz!
- Chłopaki trochę mi o tobie opowiadali...
- Taaak? - Spojrzałem się na kumpli z dziwnym uśmiechem. - Zawsze sądziłem że się we mnie podkochują..
- Nie pochlebiaj sobie, księżniczko! Jesteś zbyt leniwy, żebym się w tobie zakochał! - Adrian zaśmiał się głośno.
- Pewnie po nocach śnisz o kimś takim jak ja!
- Nie zdziwiłbym się. Zawsze mi wyglądał na geja... - Daniel dostał w głowę rękawicą, a ja trochę się zaniepokoiłem. Powinienem im powiedzieć. Ale czy wtedy nie byłoby tak jak w ostatniej klasie liceum, gdy ktoś odkrył że wolę facetów? Gdyby nie Lykke i pomoc pewniej dziewczyny w zatuszowaniu tego faktu, skończyłbym z głową w muszli klozetowej. Nie chciałem tego powtarzać. Ale... przecież oni są dorośli... Co nie znaczy że nie mogą się tak zachować.. Wiem co się dzieje na świecie, jak bardzo ludzie nienawidzą gejów. Widziałem wszelkie manifestacje, petycje proponujące 'usunięcie tego wynaturzenia ze świata”. Więc bezpieczniej będzie się nie przyznawać. Chociaż z drugiej strony... czy mam się ukrywać przez całe życie? Nie! Ale.. cholera nie powiem im. Jeszcze jest tu ten nowy... Ja pierdole, problemy dorosłych...
- Księżniczko, co ty na to? - Głos Adriana przywołał mnie do porządku.
- Na co?
- Żeby po treningu pójść we czwórkę na piwo. Powinniście się z młodym lepiej poznać, pasuje do naszej dziwnej trójki.
- Dobra, nie ma problemu. Tylko dajcie mi na początku spalić trochę kalorii po świętach, bo czuję że przytyłem.
- To dawaj na małą rozgrzewkę. - Daniel wykonał kilka ciosów w powietrze. - Dam ci popalić!

- Pracujesz u Jacobiego?! - Kajetan spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Tymczasowo. Projektowałem jego dom, a on zechciał żebym był przy budowie przez cały czas. Nie wiem po co, ale dobrze mi za to płaci. A czemu pytasz?
- Bo pracuję w jego firmie!
- Serio? Ej, czym on się tak naprawdę zajmuje?
- Nie wiesz? Ma wydawnictwo, całkiem znane. Teraz prócz zwykłych książek, wydaje też komiksy i mangi. Pracuję jako edytor w mangach.
- To całkiem nieźle. Nie masz czasami wrażenia, że... - Nie mogłem znaleźć ładnego synonimu.
- Świr i czub? - Dokończył z uśmiechem. - Tak, to psychol.
- Wyobraź sobie że był czas, kiedy chciał zostać nauczycielem.
- No co ty gadasz?! Biedne dzieciaki...
- Patrz, jaka przyjaźń! - Daniel klepnął mnie w ramię. W knajpie było całkiem sporo osób. Głównie młodych facetów, którzy tak jak my postanowili zrobić sobie męski wieczór. - Dobrze że w końcu do nas wróciłeś, wiesz? Jeszcze z miesiąc siedzenia w domu, a zrobiłaby się z ciebie baryłka!
- Przesadzasz! Dalej jestem szczuplutki!
- Ale mięśni już nie masz takich jak parę lat temu..
- Ty też nie masz... To dlatego że się starzejemy..
Młoda kelnerka przyszła do naszego stolika i postawiła przede mną kolejne piwo. Spojrzałem na nią zdezorientowany.
- Nie zamawiałem kolejnego...
- To na koszt firmy. - Uśmiechnęła się zalotnie i odeszła, kręcąc biodrami. Kumple spojrzeli na mnie z podziwem.
- Stary, jak ty to robisz? - Kajetan nie mógł wyjść z podziwu.
- Ja? Nic. - Wzruszyłem obojętnie ramionami.
- Nie wytrzymam! - Adrian walnął pięścią w stół. - Muszę cię o coś zapytać!
- Hm?
- Już od dawna chciałem cię o to zapytać.. Ty jesteś gejem, prawda?
Wszystkie czynności życiowe w organizmie na chwilę mi zamarły. Jezu, co ja mam powiedzieć? CO JA MAM POWIEDZIEĆ?! Kurwa. Ja pierdole.
- Tak... Jestem gejem. - Przy naszym stoliku przez chwilę było cicho. Wszyscy trzej przyglądali mi się w skupieniu. Nowy był szczerze zaskoczony. Adrian i Daniel... niekoniecznie?
- Czemu się nie przyznawałeś? Myślałem że jesteśmy kumplami!
- Wiecie.. W tych czasach nie jest to coś, czym chwalisz się każdemu... Wiecie jak reagują ludzie...
- Ale chyba nie sądzisz że któryś z nas jest jakimś pierdolonym pomyleńcem, który napierdoli cię w ciemnym zakątku bo wolisz facetów? - Daniel przewrócił oczami. - Nowy, masz ochotę mu obić mordę?
- Skąd! - Kajetan bardzo oburzył się na te słowa. - Nie przeszkadza mi to, chociaż... Nie będziesz mnie podrywał, prawda?
- Nie jesteś w moim typie. - Pokręciłem głową. - W ogóle jak się domyśliłeś?
- Nie domyśliłem. Moja siostra pracuje w tej restauracji w centrum, pewnie ją kojarzysz. Jeden z lokali, na które mnie nie stać. No i ma tam podobno bardzo zdolnego chłopaka imieniem Antoine. No i zawsze mi o tym opowiada – że taki słodki, śliczny, uroczy itepe, itede. I raz wspomniała że owy Antoine ma chłopaka o dziwnym imieniu Elix. Ilu znasz facetów o tym imieniu?
- No cóż.. Wiedziałem że nie będę się mógł wiecznie ukrywać...
- Pamiętaj, że nam to nie przeszkadza. Ani trochę! - Adrian uśmiechnął się do mnie, stukając swoją szklanką z piwem o moją. Czego ja się bałem? Przecież to...
- CO?! Któryś z nich to jebany pedał!? - Paru gości spojrzało w naszą stronę. - Ja pierdole, pedalstwo robi się kurwa zaraźliwe, czy co?
Spuściłem wzrok. Nie. Nigdy nie będzie dobrze.
- Przepraszam, chłopaki. - Wymamrotałem.
- Który z was czepia się naszej miłości?! - Daniel spojrzał na stolik, z którego dobiegały obelgi. Następnie odwrócił się w stronę Adriana i go pocałował. Adrian w odpowiedzi zarzucił mu ręce na kark i przyciągnął do siebie. Patrzyłem na nich jak osłupiały. O cholera! Co oni robią?! Przecież... - Nikt nas nie powstrzyma, wiec darujcie sobie te dziecinne gadki! Spierdalajcie! - Przyjaciel pokazał im środkowy palec. Przez chwilę panowała tu grobowa cisza.
- Idziemy stąd. Nie będę patrzył na te patologie! - Głośna gromada wyszła, rzucając nam nienawistne spojrzenia. Nagle nie umiałem powstrzymać chichotu.
- Jeśli któryś z was powie mojej narzeczonej, to zginie! - Zagroził nam Adrian.
- Całkiem nieźle całujesz. - Daniel wysłał mu powietrznego buziaka. - Ej, tak właściwie to nie ma różnicy, czy całujesz faceta, czy babkę.
- Z seksem jest to samo? - Kajetan przyjrzał mi się uważnie.
- Nie mam porównania.
- Nie robiłeś tego z kobietą?
- No nie. Od początku tylko faceci...
- I jak to wygląda? - Pytanie mnie rozwaliło.
- Na trzeźwo na pewno ci na nie nie odpowiem!

Zanim zorientowałem się że nie wrócę po alkoholu samochodem do domu minęły dobre cztery piwa.
- Muszę zadzwonić po mojego chłopaka... - Wyjąłem telefon.
- Oooo, poznamy go w końcu! - Koledzy, całkiem nieźle podchmieleni, strasznie się ucieszyli.
- Cicho bądźcie wy... Antoine! Hej! Śpisz już?
- Nie, nie śpię. Co jest? - Głos miał jakiś niemrawy.
- Słuchaj, czy dałbyś radę wsiąść w taksówkę i przyjechać do mnie, bo nie wrócę samochodem po piwie?
- Pewnie dałbym. Gdzie jesteś?
Dałem mu namiary i rozłączyłem się. Był jakiś nieswój. Ciekawe czy coś się stało...
- Przyjedzie? - Nadal nie dawali mi spokoju.
- Powiedział że tak. Tylko był jakiś niemrawy...
- Wściekł się że nie powiedziałeś mu gdzie idziesz.
Olśniło mnie. To było możliwe. Cholera jasna. Zawsze go ochrzaniałem, jak wychodził gdzieś i nic mi nie mówił, a sam zrobiłem dokładnie to samo. Będę go musiał przeprosić.

- Nie mogę uwierzyć, że zaraz go poznam! - Adrian cieszył się jak małe dziecko. Nie wiem nawet czemu.
- To ten wysoki blondyn? - Spojrzałem w stronę, którą pokazywał Daniel. Antoine stał nonszalancko oparty o samochód, w czarnej, skórzanej kurtce i prostych dżinsach. - Uaa, sam bym na niego poleciał...
- Cześć.. - Mój chłopak chyba nas usłyszał, bo uśmiechnął się półgębkiem.
- Cześć, to moi koledzy z kick-boxingu. - Przedstawiłem ich sobie. - A to jest mój chłopak, Antoine.
Przez chwilę chłopaki pogadali o wszystkim i o niczym, a następnie każdy z nas poszedł w swoją stronę. Wsiedliśmy do samochodu.
- Mógłbyś zadzwonić, wiesz? - Powiedział po paru sekundach ciszy.
- Wiem, przepraszam cię! Ale to tak nagle wyszło, wiesz.. Zaproponowali jedno piwo, a skończyło się.. Tak jak się skończyło..
- Powiedziałeś im o nas? Jestem szczerze zaskoczony. Jesteśmy razem od czterech lat, a zawsze jak wpadaliśmy na twoich znajomych, nie tłumaczyłeś im kim dla ciebie jestem. - Rzeczywistość boleśnie mnie uderzyła. Faktycznie. Przez cały ten czas według innych Antoine był tylko moim kumplem. Przynajmniej starałem się żeby tak myśleli. - Ale to nieistotne. - Zaśmiał się do siebie i włączył radio. Nie odezwałem się do niego przez całą drogę.

- Przepraszam cię. - Objąłem go od tyłu, gdy stał przy kuchni. - Przepraszam cię, Antoine. Jestem takim kretynem.
- Za co mnie przepraszasz?
- Za to że nikomu o nas nie mówiłem. Że wszyscy myślą że jesteśmy tylko znajomymi. Nie powinienem tego robić, ale... ja tak bardzo boję się cudzej opinii, że ten strach przed tym, że ktoś może mnie z tego powodu prześladować był paraliżujący.
- Nic się nie stało. To normalne, że człowiek się boi, ale... Było mi trochę smutno, myślałem że się mnie wstydzisz, albo coś. - Odwrócił się w moją stronę i westchnął. Wydawał się niesamowicie smutny.
- Od dzisiaj koniec z tym. - Oparłem swoje czoło o jego. Spojrzał na mnie zaintrygowany. - Koniec ze strachem. Mam gdzieś co powiedzą ludzie, liczysz się tylko ty. A żeby pochwalić się naszym szczęśliwym związkiem... Ustawię sobie zmianę statusu na Facebooku. I oznaczę tam ciebie.
An przez chwile przyglądał mi się w milczeniu. A potem wybuchnął takim śmiechem, że aż trochę mnie opluł.
- Serio? Portal społecznościowy ma ci w tym pomóc? - Zapytał, w przerwie pomiędzy salwami śmiechu.
- No, a nie? - Oburzyłem się. - Mam tam znajomych ze szkoły, z pracy, szefa, ludzi z mojego miasteczka.. Nie wszystkich ich spotkamy. A chcę, żeby wszyscy wiedzieli! - Cmoknąłem go w nos. Uśmiechnął się w odpowiedzi.
- Skoro tak... To nie będę stał ci na drodze.

W środku nocy obudziło mnie głuche walnięcie. Nie do końca rozbudzony otworzyłem oczy. Ku najwyższemu zdziwieniu w łóżku leżałem tylko ja i Mika.
- An, gdzie jesteś?
- Na podłodze.
- Co ty do cholery tam robisz?
- Kot mnie zwalił.
- Coo?
- Rozpychała się, rozpychała, aż w końcu spadłem. - Wstał.
- To weź ją wywal. Ma swoje posłanie.
- Ale wygląda tak słodko jak śpi... - Wygiął usta w podkówkę. - Wtulę się w ciebie, to się zmieścimy.
- Chyba śnisz.
- Nie, ale zaraz będę.. - Władował się za mnie, delikatnie przesuwając kota. Mika nawet się nie poruszyła. - I co, jest tak źle?
- Będzie źle jak zaśniesz. Wiercisz się jak cholera.
- Odwrócisz się do mnie?
- Nie.
- A mogę cię przytulić?
- Nie.
- Ech. - Westchnął, obejmując mnie w pasie. Przylgnął do mnie, wtulając nos w mój kark. Chcąc, nie chcąc, ścisnąłem jego dłoń. Poczułem cmoknięcie. - A tak się przed tym broniłeś... - Chwilę później zasnął. Jego cichy, miarowy oddech w jakiś sposób mnie uspokajał. Zabawne, jest jedyną osobą, przy której się relaksuje i wyciszam, ale również i jedynym przy którym tracę kontrolę. Przy nim posmakowałem wszystkich znanych człowiekowi emocji – byłem przy nim zazdrosny, niespokojny, nienawidziłem go i pożądałem, byłem zakochany i zdesperowany brakiem jego osoby. Byłem przy nim szczęśliwy i nieszczęśliwy. Do wyboru, do koloru. A teraz? Jest dobrze. Ba, jest bardzo dobrze! Kocham go całym sercem i nie chcę opuszczać, dopóki nie umrę.. Ciekawe czy on ma tak samo?
Zrobiło mi się ciepło na sercu. Co za chłopak.. A był takim dzieckiem...
Nagle coś mną szarpnęło i zanim się zorientowałem, leżałem na podłodze. Taak... Antoine zaczął się wiercić.
- Elix, co ty odwalasz? - Spojrzał na mnie zaspany. - Przestań się wygłupiać i wracaj do łóżka.
- To twoja sprawka, mongole. - Warknąłem.
- Tak? Nic takiego nie pamiętam. - Rozłożył się wygodniej. - No kładź się w końcu.
- Idę spać na kanapę! A wy sobie z koteczkiem śpijcie dalej! - Złapałem poduszkę i koc. Rozłożyłem się wygodnie w salonie. Całe szczęście, że kupiliśmy dość dużą i całkiem wygodną kanapę. Jak przyszło co do czego, można się było wyspać. W końcu spokój. Mogę sobie pospać. Ciche kroki do salonu trochę mnie zaniepokoiły.
- Nie po to mamy wspólne łóżko, żebym w dni wolne od pracy nie spał razem z tobą. - Warknął mój chłopak, kładąc się tuż obok. - A ty nie masz prawa się obrażać za moje dobre serce. Jak jesteś taki mądry, to sam wywal tego kota.
- Dlatego zostawiłem was samych. Żebyście mogli się wyspać.
- Wysypiam się tylko z tobą. - An pocałował mnie w ucho. - Dostanę buziaka na dobranoc?
- Nie dostaniesz. - Parsknąłem.
- No to sobie sam go wezmę. - Położył mnie na plecach, a ręce położył mi na przedramionach. Nie mogłem się ruszyć. Mogłem tylko na niego patrzeć. Pomimo że w pokoju było ciemno, widziałem dokładnie zarys jego twarzy. Jest nieziemsko przystojny.
- Jesteś piękny, wiesz? - Szepnąłem cicho. Antoine zachichotał.
- Dobranoc, Elix. - Czuły buziak, który od niego dostałem, zawrócił mi w głowie.
- Dobranoc Antoine...
Resztę nocy przespałem jak kamień, wtulony w mojego ukochanego, czując bezpieczeństwo i ciepło, jakiego nie umiałem dotąd docenić.

- Elix! Moja zmiana statusu ma już 87 „lubię to” i tylko trzy negatywne komentarze!! - Mój chłopak pomachał mi telefonem przed nosem.
- Wejdź na mojego, to też sprawdzę. - Trochę się bałem. W końcu ani w pracy, ani w towarzystwie ludzie nie wiedzieli. Z lękiem spojrzałem na paręnaście powiadomień. Kliknąłem na zmianę statusu i szczerze mnie zamurowało. 120 polubień, a pod spodem nie mniejsza liczba komentarzy: „No w końcu się przyznaliście, szczęścia słodziaki!” „Brawo stary za odwagę!” „Buuuu, taka dupera już nie do wzięcia!” itp. Z przerażeniem odkryłem że parę osób z pracy, w tym mój dziwny szef i największy homofob również polubili moją aktywność. Jeden chłopak z mojego rodzinnego miasteczka napisał tylko „Chłopak, dziewczyna to normalna rodzina”, ale olałem ten komentarz. Czego ja się bałem? Czego ja głupi się bałem?!
- Ale ci ulżyło. - Mój ukochany cmoknął mnie w czoło.
- A tobie nie? - Złapałem się za policzki. - Wszechświat nam kibicuje!