tag:blogger.com,1999:blog-72268634310233998582024-03-13T12:43:56.883-07:00Trochę o miłościkonwalia.19http://www.blogger.com/profile/15825632417649764011noreply@blogger.comBlogger25125tag:blogger.com,1999:blog-7226863431023399858.post-27921580629327334952014-07-28T08:06:00.000-07:002014-07-28T08:06:13.133-07:00Rozdział 21 - To, co będzie.. Dziękuję Wam za zrozumienie <3<br />
Fakt, czasu nie mam prawie w ogóle, ale uwierzcie, że staram się jak tylko mogę.<br />
Dziękuję za wsparcie dotyczące prawka, ale jeszcze zostało mi parę godzin do wyjeżdżenia, więc trochę to potrwa :D<br />
Teraz, bez zbędnego pieprzenia, kolejny rozdział z życia Ana i Elixa.<br />
Kocham - Ashtray ;*<br />
<br />
***<br />
<br />
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Ada</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Dziwne zawirowania w
moim życiu sprawiły, że przez jakiś czas zmuszona byłam do
mieszkania z moim bratem i jego chłopakiem.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Rodzicom popsuł się
samochód, An i Elix nie mieli czasu zawieźć mnie 100 km do domu, a
nikt nie miał w stosunku do mnie tyle zaufania, żeby puścić mnie
pociągiem. Dlatego niszczę sobie kręgosłup, śpiąc na ich
wielkiej, skórzanej kanapie. Ale póki co, nie jest źle.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Spodobało mi się
mieszkanie z nimi. Ranki i popołudnia spędzałam z moim bratem,
który był dla mnie wyjątkowo miły, a wieczorami rozmawialiśmy z
Elixem o życiu.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Chciałabym mieć
faceta takiego jak on. Jest idealny. Inteligentny, wesoły,
wygadany... Do tego jego wygląd i boskie ciało.. Kiedy mi się tak
poszczęści?
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Na razie nie mogłam
pochwalić się dobrym związkiem. Mój (w tej chwili już ex)
chłopak, co prawda był piękny, ale inteligencją i czułością
popisać się nie mógł. Dlaczego dostrzegłam to w chwili, gdy
kompletnie naćpany starał się mnie przelecieć w klubie? Jestem
idiotką.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
- Nad czym myślisz?
- An spojrzał na mnie uważnie.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
- O niczym ważnym.
- Uśmiechnęłam się pogodnie. - Jak myślisz, udałoby mi się
odbić twojego chłopaka?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Brat rzucił mi
pochmurne spojrzenie.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
- A chcesz być
martwa?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
- Debil z ciebie.
Wiesz, że żartuje.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
- Jeśli chodzi o
Elixa, jestem potwornie zazdrosny i zaborczy. Dostaję szału, jak
tylko pomyślę, że mógłby mnie zostawić.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Sięgnął do
pojemnika z pieprzem, żeby doprawić gotujący się w garnku sos.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
- Myślę, że w
waszym przypadku działa to w obie strony. Gdy mama dzwoniła do
niego w czasie twojego wyjazdu, mówiła że przez telefon słychać,
że ściągnąłby cię do domu.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Triumfalny uśmiech
zagościł na jego twarzy. Widać było, że jego ego zostało mile
połechtane.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
- An, pomóż mi. -
Elix wpadł do kuchni, przykrywając dłonią powiekę. - Coś mi
wpadło do oka, wyjmiesz to?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Mój brat niemalże
się na niego rzucił i od razu zaczął mu oglądać oko.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
- Nic nie widzę..
Może rzęsa ci się podwinęła? - Dotknął go.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
- Nie wiem, może...
Ty gamoniu! - Krzyknął Elix, odsuwając się od niego. - Gdzieś ty
trzymał te łapy?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Antoine uświadomił
sobie jak wielki błąd popełnił. Twarz pobladła mu ze strachu.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
- O Boże... Zaraz
ci to zakroplę! - Wyjął z apteczki jakiś medykament. - Pokaż
twarz!</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
- Niech Ada to
zrobi! - Osunął się na krzesło. Miał okropnie zaczerwienione
oko. - Chyba, że ty też maczałaś paluszki w jakimś kwasie.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
- Jestem czysta.
Połóż mi głowę na kolanach. - Poprosiłam. Posłusznie wykonał
polecenie i chwile później rozmasowywał powiekę.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
- Dziękuję za
pomoc. - Uśmiechnął się, a potem rzucił przelotne spojrzenie
mojemu bratu. - Chciałeś żebym kurwa oślepł, czy co?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
- Elix, wiesz że
nie! - An od razu zaczął się tłumaczyć. - Zapomniałem, że parę
chwil wcześniej pieprzyłem sos.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
- Żebym ja cię
zaraz nie pieprzył.. - Rzucił, wstając od stołu. Policzki
poczerwieniały mi na te słowa. I na szczęście nie tylko mi.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Głównym minusem
mieszkania z tą dwójką było ich bogate życie erotyczne. Jak
jeszcze nigdy nie słyszałam Elixa, mój brat nie miał oporów ani
zahamowań przed wydawaniem z siebie przeróżnych dźwięków. Z
jednej strony mnie to irytowało, ale z drugiej... Gejowska scena
erotyczna z „Czystej krwi” była fajna... Zaraz coś przywołało
mnie do porządku. Stara, chodzi o twojego brata! To chore!
Wzdrygnęłam się.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
- Za ile obiad? -
Starałam się skierować ton myśli na coś innego.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
- Zaaaaaaaaa....
kwadrans? - Mój brat wzruszył ramionami. - Albo za pięć, jeśli
zrobisz sałatkę.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
- To daj warzywa...</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Po kolacji chłopaki
obiecali, że posprzątają, a ja mogłam wygodnie rozłożyć się
na kanapie i pooglądać tv. Dopijałam herbatę, gdy nagle
przypomniałam sobie, że w szafce są ciastka. Zeskoczyłam z kanapy
i pobiegłam w stronę kuchni. Jednak w samym wejściu przerażona,
wycofałam się z powrotem do ciemnego pomieszczenia. Zobaczyłam
coś, czego zupełnie nie powinnam widzieć.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Antoine oparł się
o stół, zawieszając ręce na szyi Elixa, który całował go
namiętnie, a prawą dłoń wsadził w rozpięte już spodnie. Mój
brat dziwnie poruszał biodrami, jakby dostosowując się do jego
ruchów.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
- Wziąłbym cię na
tym stole. - Warknął Elix, napierając na niego coraz bardziej.
Wyjął rękę z jego majtek i przeniósł ją pod koszulkę Ana. Ten
w odpowiedzi wydał zduszony jęk. - Przeleciałbym cię tak, że
zapomniałbyś jak masz na imię.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
- Ale moja siostra..
- Wydukał parę słów. - Może wejść w każdej chwili..</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
- I co z tego? Czy
to ryzyko nie jest fajne? - Poprowadził dłoń mojego brata prosto
na swoje krocze. Antoine wyglądał jak w transie. Oczy miał
wlepione w swojego chłopaka, który w tamtym momencie był dla niego
bóstwem.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
- Jest.. - Wyjęczał
to prosto do jego ust. Elix uśmiechnął się leniwie i zaczął
delikatnie podgryzać jego dolną wargę.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Przerażona
odkręciłam głowę. Nie powinnam tego oglądać! Wróciłam do
salonu, gdzie zaczęłam zastanawiać się, co mam ze sobą zrobić.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Najdziwniejsze było
to, że ta scena... nie była odrażająca. Wręcz przeciwnie. Bardzo
przyjemnie mi się na nich patrzyło. Obaj przystojni, dobrze
zbudowani, seksowni.. STOP! Mówisz o swoim bliskim, kretynko!</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Na moje szczęście
telefon Ana zaczął dzwonić. Mój brat przybiegł parę sekund
później i rzucił się do słuchawki. Elix przyszedł tuż za nim.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
- Tak, przy
telefonie... Aaa, dzień dobry pani! - Zaszczebiotał radośnie. -
Taak, taaak... Oczywiście! - Przyjrzałam się Elixowi. Obserwował
mojego brata z taką ilością ciepła w oczach, że aż zmiękło mi
serce.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
- Zaraz pani powiem,
kiedy będę mieć czas... Elix, podasz mi kalendarz? - An wysłał
ukochanemu powietrznego buziaka. Ten, co prawda niechętnie, ale
zniknął w korytarzu, żeby chwilę później rzucić mu
kalendarzyk. An wrócił do rozmowy, a Elix usiadł przy stole
kreślarskim i zaczął coś szkicować. Chyba wszystko wróciło do
normy.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
- Ja pierdole! - Po
dwóch godzinach pracy, Elix walną pięścią o stół. Nieco mnie
to wystraszyło.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
- Co jest skarbie?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
- Nic mi nie
wychodzi... - Schował twarz w dłonie. - Nie mam pomysłu na głupi
budynek...</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Antoine podszedł do
niego i spojrzał na szkic.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
- Może chcesz się
przejść? Świeże powietrze dobrze ci zrobi...</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
- Nie... Dziękuję
za chęci, ale nie sądzę, żeby to pomogło.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
- Marudzisz,
staruszku.. Co ci szkodzi? Stracisz jedynie pół godziny życia. No
choooooooooooooooooooooooooooooooooooodź! - Antoine przeciągnął
głoskę niczym małe dziecko, ponaglające rodzica.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
- Pół godziny. Za
każdą spędzoną na zewnątrz minutę dłużej, będę oddawał ci
jeden z moich obowiązków. Na pierwszą metę pójdzie szorowanie
kibla. - Pogroził mu palcem. Roześmiałam się głośno, słysząc
karę, jaka czekała Ana. - A ty młoda, idziesz z nami?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
- Nie, dzięki.
Właśnie zaczyna się nowy odcinek „Gry o tron”. Chcę obejrzeć.
- Pomachałam mu pilotem.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
- Książka lepsza.
- Rzucił od niechcenia Elix.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
- Chyba zwariowałeś!
- Zaatakował go mój brat. - Serial nie jest taki wymuszony i
znacznie łatwiej zapamiętać bohaterów. W książce nie miałem
pojęcia kto jest kim!</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
- To znaczy, że
jesteś gamoniem. W serialu urywają parę istotnych wątków i
zmieniają niektóre wydarzenia.. Oszukują was wszystkich! - Nawet
gdy wyszli na korytarz, słychać było ich podniesione głosy. Znowu
zachciało mi się śmiać.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Mika wgramoliła się
do mnie pod koc. Nie wiem, czy jest duża, czy ci dwaj ją tak
spaśli, ale zajmuje dwa razy więcej miejsca, niż normalny kociak w
jej wieku. Ale nawet lekka nadwaga nie przekreślała jej słodkości
i cudowności.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
- Oglądasz ze mną,
mała? - Podrapałam ją za uchem. Mogłabym z nimi zamieszkać. Albo
w ogóle się usamodzielnić... Tak, to byłoby fajne.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Nagle ogarnęła
mnie ta dziwna, irytująca pustka, której nikt, ani nic nie może
wypełnić. Uczucie podobne do tego, gdy mam ochotę coś zjeść,
tylko nie wiem co. Z tym, że ta pustka jest o wiele gorsza. Nie da
wypełnić się jej brokułami, czy czekoladą, wymaga ona czegoś
głębszego i bardziej skomplikowanego. Czego tak naprawdę pragnę?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Wtuliłam się w
gładkie i mięciutkie futerko Miki. Odpowiedź była tak blisko, ale
i tak daleko. Pragnę miłości. Chcę poczuć się kochana, a nie
tylko pożądana. Nie chcę być już dłużej fajną dupą z dużymi
cyckami. Chcę stać się dla kogoś całym światem i patrzeć na
kogoś tak, jak dzisiaj Antoine patrzył na Elixa! Tylko kiedy to
nadejdzie?
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<i>Antoine </i>
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Uwielbiam
te momenty, kiedy możemy zachowywać się jak para dzikich
nastolatków. Było grubo po 22, a my ganialiśmy się po uliczkach
tuż przed naszym mieszkaniem. Elix ze śmiechu zgiął się w pół.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Co w nas wstąpiło? - Przytulił się do mnie na środku chodnika. -
Mam prawie trzydzieści lat. Powinienem zmądrzeć.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Jesteś dla siebie taki surowy. Wrzuć czasem na luz.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Nie potrafię. Całe życie matka powtarzała mi, że nie liczy się
nic, prócz doskonałości. To silniejsze ode mnie.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Nie możesz być silny przez cały czas, prawda? - Spletliśmy palce
w mały koszyczek.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
I nie jestem, An. Akurat ty wiesz to najlepiej. - Odsunął się ode
mnie. - Nieraz widziałeś jak bardzo słaby jestem.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Nigdy nie byłeś przy mnie słaby. Nawet, gdy świat wokół ciebie
się walił.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Płakałem przy tobie parę razy. - Zauważył.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Wiesz czym jest słabość? - Moja podświadomość przełączyła
się na tryb filozofa. - Jest to poddawanie się, gdy na twojej
drodze pojawia się niewielka przeszkoda. Ty się nigdy nie
poddajesz. Walczysz do końca i pracujesz bardzo ciężko. Jesteś
najsilniejszym człowiekiem, jakiego znam. Nic ani nikt nie jest w
stanie cię zatrzymać. Dlatego zaprojektowanie doskonałego budynku
to tylko kwestia czasu. Na początku musisz złapać inspirację,
potem wszystko pójdzie gładko.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Westchnął
ciężko i przez chwilę milczał. Następnie powoli ruszył przed
siebie.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
To bardzo zobowiązujący tytuł. Bycie najsilniejszym człowiekiem
świata jest trudne i męczące, wiesz?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Dlatego masz mnie. Wobec całego świata możesz być niezniszczalny,
najsilniejszy, czy jaki tylko chcesz, ale przy mnie nie musisz się
kontrolować. Mi możesz pokazać prawdziwego siebie – tego, który
płacze, załamuje się, ale również tego, który zachłannie
przytula się do mnie i łaknie mojej bliskości. Tak, kochanie –
widzę, jak bardzo lubisz być blisko mnie.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Zaśmiał
się cicho.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Lubię czuć dotyk twojej skóry. Daje mi poczucie niezwykłej
intymności.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Poczułem,
jak przez moje ciało przepływa niesamowita fala gorąca. Pomimo iż
na dworze było dość chłodnawo.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo cię kocham.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
An.. - Mruknął niby żartobliwie, co w tej chwili oznaczało „chyba
się trochę mylisz”.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Wracamy?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Możemy. Ada i Mika na pewno już się martwią.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Nie wracasz dziś do projektowania, prawda?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Jakoś nie mam ochoty.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Obejrzysz ze mną „Człowieka z blizną”?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Mogę.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Stałem
kompletnie oszołomiony. Otwarte usta zasłoniłem obiema dłońmi,
żeby do gardła nie wleciała mi żadna mucha. Elix gotował zupę.
Zupełnie sam!</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Patrz! - Instruował mnie. - Na początku rozpuszczasz w garnku
masełko. Duuuużo masełka! Teraz, jak już się rozpuści,
podsmażasz pokrojoną cebulkę i ziemniaki. - Kuchnia wypełniła
się cudownym aromatem smażonej cebuli. - Ok, teraz podgotowujesz
wodę w czajniku elektrycznym. Litr, nie więcej. Przygotuj sobie
kostkę rosołową, pokrojoną marchew, sól, pieprz, sypką paprykę,
zioła prowansalskie iiii... - Pokręcił się po kuchni. - czosnek!
Nadążasz?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Yhym... - Mruknąłem, nie wierząc w to, co widzę. Ten człowiek
gotował!</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
No to teraz zalewasz ziemniaki i cebulę, wrzucasz marchew, kostkę
rosołową i pokrojony czosnek, doprawiasz mocno i gotujesz.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Nie wydaje ci się, że ziemniaków jest troszkę za dużo? -
Stanowiły one 90% zawartości garnka. To chyba lekka przesada.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
I tutaj jest taki myk! - Elix wycelował we mnie palec. - Otóż, gdy
ziemniaki się już zagotują i będą miękkie, bierzesz połowę z
garnka i wrzucasz do miski. Odlewasz też trochę wywaru i to
wszystko razem blendujesz. Potem wlewasz z powrotem do garnka i masz
zupę-krem! - Klasnął w dłonie dla większego efektu. Przez parę
sekund w kuchni panowała śmiertelna cisza. On – niczym dumny
kogut – stał na rozszerzonych nogach i wpatrywał się we mnie
ucieszony, a ja nadal nie wierzyłem w to, co się tu dzieje.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Gdzie się tego nauczyłeś? - Spytałem bardzo powoli.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Z internetu! Co myślisz o przepisie?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Ja.. znaczy.. ten.. no... nie wiem. Naprawdę nie wiem. Najgorsze
jest to, że brzmi... zjadliwie.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Jest przepyszna, wiesz? Myślałem, że gotowanie to szamańska
sztuka, a to nie jest takie trudne. Na coś mi się przydał ten twój
wyjazd!</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Jesteś człowiekiem wielu talentów... - Pokazałem mu język. -
Najemy się samą zupą, czy robisz coś też na drugie?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Elix
spojrzał na mnie przerażony.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
D... drugie? Ja ledwo to opanowałem, nie robię żadnych drugich
dań! Ale jak chcesz, to możesz coś upichcić. - Uśmiechnął się
słodko. - Dawno nie robiłeś tych pysznych krewetek w sezamie...
Nie to, żebym coś sugerował, ale jeśli masz ochotę...</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Wezmę Adę i idziemy do sklepu... - Mruknąłem zrezygnowany.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Kiedy zamierzasz wrócić do domu? - Spytałem siostrę, gdy ta
buszowała w alejce ze słodyczami. - Jesteś już u nas prawie dwa
tygodnie, narobisz sobie cholernie dużo zaległości w szkole.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Dzwoniłam do mamy. W sobotę przyjeżdżają. - Mruknęła smutno. -
Mam wyrzuty sumienia, wiesz? - Wpakowała do koszyka dwie paczki
żelek, czekoladę o smaku toffie i jakieś ciasteczka. - Zachowałam
się strasznie niedojrzale. Uciekłam z chłopakiem w środku
semestru, myśląc, że to on da mi szczęście, a teraz siedzę wam
na głowię, objadam was i tylko wam przeszkadzam... Chodź do
chłodziarki, weźmiemy jeszcze lody. - Pociągnęła mnie za ramię.
- No widzisz?! Tylko wydajecie na mnie hajs.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Tym się nie przejmuj. Stać nas na to. Bardziej boję się o twoją
edukację. Za rok piszesz maturę. Mówiłaś, że chcesz zacząć
tutaj studia, więc powinnaś się zająć na razie nauką.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Mówi mi to osoba, która nawet nie zaczęła studiów. - Parsknęła.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Od początku wiedziałem, że nie pójdę na studia. Zająłem się
karierą. Ale skoro chcesz aż takiego autorytetu, pogadaj z Elixem.
Studia skończył z wyróżnieniem.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
No dobrze, ale zrozum, że potrzebowałam tej przerwy... - Próbowałam
się bronić. - Wiesz, jak paskudnie się poczułam, gdy zrozumiałam,
że on nic do mnie nie czuje i chce się tylko ze mną przespać?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Zbyt dobrze. Wybieraj lody. Musimy kupić jeszcze miód. - Uciąłem
temat.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Muszę przyznać, że to jest naprawdę dobre. - Zupa miała
przyjemną, lekką konsystencję i była nieźle doprawiona. - Jestem
pod wrażeniem.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Niezła. Wezmę jeszcze. - Ada rzuciła się po kolejną miskę. Mój
chłopak był w siódmym niebie.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Dziękuję. Ale to nic takiego.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Od tego się zaczyna. W sobotę mamy gości.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Przyjeżdżają po młodą? - Ada oburzyła się na te słowa.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Nie pozwalaj sobie!</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Kiedy masz osiemnastkę? Jakoś w sierpniu, nie? Jeszcze dzieciak z
ciebie.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Odezwał się pan dorosły... - Prychnęła.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Dziesięć lat starszy niż ty... - Przyjrzał jej się dokładniej.
- An... Wiesz, że musimy sprzątnąć ten burdel?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Zdaję sobie z tego sprawę. O której jutro kończysz?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Jacoby w piątki puszcza nas wcześniej, więc około siedemnastej
powinienem być w domu. A ty masz wolne aż do niedzieli, tak?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
No. To weźmiemy się we trójkę do pracy, nie?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Ja też?! - Moja siostra wyglądała na niepocieszoną.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Nie płacisz nam za jedzenie, więc chociaż weź się do roboty. -
Za te słowa zostałem potraktowany solidnym kopniakiem w piszczel. -
Osz, ty mała... Panuj nad sobą!</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
W przyszłości oddam ci tę forsę z nadwyżką... - Pogroziła mi
łyżką. Elix roześmiał się nad swoim talerzem.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Im dłużej was znam, tym większy mam mętlik w głowie.. Cudaczna z
was rodzina.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Późnym
wieczorem, stałem przed lustrem w łazience, wklepując w szczękę
płyn po goleniu.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Nie mów, że zabrałeś mi ostatnią maszynkę! - Odbicie Elixa,
stojącego tuż za mną, nieźle mnie przeraziło.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Ostatnia? A nie ma więcej w szafce? - Wróciłem spokojnie do
pielęgnacji twarzy.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Nie. Sprawdzałem rano. - Objął mnie w pasie, a głowę położył
na moim ramieniu.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Co, skarbie? - Cmoknąłem go w skroń.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Nic. Lubię tak czasem na ciebie popatrzeć.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Jakby jeszcze było na co.. - Przewróciłem oczami.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Jak zwykle... - Elix momentalnie obrócił mnie w swoją stronę. -
Jesteś piękny i zabójczo seksowny. Kiedy w końcu to zrozumiesz?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Miłość jest ślepa. W twoim przypadku to prawda.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Moje
szczęście uśmiechnęło się leniwie i cmoknęło mnie lekko w
usta. Miały cudowny posmak czekolady.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Obżeraliście się beze mnie?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Trochę. - Mruknął, nie oddalając ust dalej, niż na dwa
centymetry. - Ale możesz spróbować mnie.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Nie
czekałem na ponowne zaproszenie. Chciwie wsunąłem język w jego
usta. Całował oszałamiająco.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Mógłbym cię próbować cały czas. - Roześmiał się na te słowa.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Masz moje pozwolenie. Muszę cię o coś spytać...</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Tak?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Kiedy jedziemy do Barcelony? Jest już prawie kwiecień, kiedyś
musimy się zdecydować.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Nie mam pojęcia, kiedy dostanę teraz urlop... Elix, wiesz, że chcę
tego najbardziej na świecie, ale obaj mamy teraz zbyt dużo na
głowie.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Wiem, wiem.. Ta praca nas wykańcza, co?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Taka cena. Ale znajdziemy w tym roku czas. Obiecuję. Chociaż na
tydzień.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Trzymam cię za słowo. Ech... - Westchnął.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Co tym razem?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Mogę użyć twojej maszynki?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Jasne, nie krępuj się. Będę czekać w sypialni. - Pocałowałem
go po raz ostatni.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Gdy
tylko wszedłem do pokoju, zadzwonił mój telefon. W dodatku był to
nieznany numer.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Halo?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Antoine Clay? - Zimny głos po drugiej stronie, od razu zdradzał z
kim mam do czynienia.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Pani Frencer? - Nieco ściszyłem głos. Matka Elixa? Niemożliwe...</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Mój syn jest w pobliżu?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Tak, jest.. Chce..</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Odejdź jak najdalej. Nie chcę, żeby słyszał, jak z tobą
rozmawiam.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Oczywiście... - Wyszedłem na balkon. - Czego pani potrzebuje?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Muszę się z tobą spotkać.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Dlaczego?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Nie będę ci teraz tłumaczyła. Masz czas w piątek za tydzień?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Mam... Ale...</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Nie zadawaj zbędnych pytań. Przyjadę po ciebie o 18. Mój syn ma
się nie dowiedzieć o tej rozmowie, jasne?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Dobrze.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Cieszę się. - Rzuciła słuchawką, bez jakiegokolwiek pożegnania.
Co za kobieta...</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Z kim rozmawiałeś? - Elix kładł się do łóżka.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Przez
chwile miałem ochotę powiedzieć mu całą prawdę.
</div>
<br />
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
-
Zadzwonił szef. Idziemy spać? </div>
konwalia.19http://www.blogger.com/profile/15825632417649764011noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-7226863431023399858.post-45193168787560706132014-07-27T12:25:00.000-07:002014-07-27T12:25:19.793-07:00Wyjaśnienia...Nie zapomniałam o Was! Co to, to nie!<br />
Ostatnio w moim życiu bardzo dużo się dzieje - załatwiam studia, robię prawo jazdy, pracuję dorywczo, a jeszcze muszę to pogodzić z chłopakiem i przyjaciółmi... Na pisanie mam baaardzo mało czasu :(<br />
Przepraszam Was za brak notek, ale mam nadzieję, że rozumiecie... Ten blog wiele dla mnie znaczy, jednak jest to moje hobby, na które mogę pozwolić sobie dopiero po obowiązkach.<br />
Ale z lepszych wieści - najnowsza notka pojawi się max jutro wieczorem. Mam skończoną połowę rozdziału i mam nadzieję, że pomimo mojego lekkiego stanu upojenia alkoholowego (wczoraj wesele, dziś poprawiny - ledwo żyję), uda mi się napisać to ładnie i zgrabnie :D Dlatego wyczekujcie cierpliwie!<br />
A na koniec pytanie - co myślicie o możliwości trójkąciku Ana, Elixa i kogoś jeszcze? ;)<br />
<br />
Kocham Was i dziękuję za pamięć!<br />
Lekko pijana, nieogarnięta, nadal strachliwa za kółkiem Ashtray - studentka pedagogiki!konwalia.19http://www.blogger.com/profile/15825632417649764011noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7226863431023399858.post-72667218363907819772014-06-14T16:17:00.002-07:002014-06-14T16:18:30.154-07:00Rozdział 20 - Zdrowa miłość <span style="font-family: inherit;">Jesteście najlepsi <3</span><br />
<div>
<span style="font-family: inherit;">Starałam się ze wszystkich sił, żeby stworzyć dobrą i długą notkę. Mam nadzieję, że będzie Wam się podobać i że wybaczycie mi te dziwne, nieregularne przerwy. Niestety mam teraz sporo problemów rodzinnych, a dodatkowo podjęłam pracę i zaczęłam kurs prawa jazdy, co niedługo odbije się na moim zdrowiu psychicznym. Ale myślę o Was w dzień i w nocy (ostatnio mi się nawet śniło, że dodałam notkę na blogu) i mam wyrzuty sumienia. </span></div>
<div>
<span style="font-family: inherit;">Kochająca Ashtray, która ledwo jeździ, a zmuszana jest do śmigania po Warszawie (damn you, instruktorze!) :*</span></div>
<div>
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: inherit;">***</span></div>
<div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
O czym ty mówisz? - Starałem się być spokojny, chociaż ręce
zaczęły niebezpiecznie drżeć. <br />- Elix, nie oszukujmy się.. -
Głos Jacobiego brzmiał bardzo poważnie. - Nie zatrudniłem cię ze
względu na twoje umiejętności..<br />- Jacoby.. Przerabialiśmy to
już. - Starałem się być grzeczny, aczkolwiek stanowczy. - Jestem
szczęśliwy z Anem, ty masz żonę i dzieci, poza tym nie chcę z
tobą być... Od dłuższego czasu. Nie obchodzi mnie że teraz może
się zmieniłeś, miałeś swoją szansę, ale ją spieprzyłeś.
Dlatego nie, muszę ci odmówić. Jeśli z tego powodu stracę u
ciebie pracę, w porządku. Jednak nie mam zamiaru ryzykować...</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Głośny
śmiech przerwał moje wywody. Zbaraniałem.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
O matko.. Nie wierzę, że dałeś się na to nabrać. - Jacoby
jeszcze przez chwile podśmiewał się ze mnie. - Jasne, że chodziło
mi o powrót do pracy. Robi się coraz cieplej, a ja chcę mieć
ukończony budynek do września. <br />- Skurwysyn.. - Syknąłem,
jednocześnie wypuszczając z impetem powietrze. Ta menda mnie
wystraszyła.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Wybacz, wiesz jaki ze mnie dowcipniś. - Zachichotał jak nastolatka.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Kiedy chcesz wznowić budowę? - Zmieniłem temat, by trochę
ochłonąć. <br />- Najpóźniej w przyszłym tygodniu. Pasuje ci?<br />-
Może być. To do zobaczenia. <br />- Cześć. Mam nadzieję, że nie
jesteś na mnie wściekły.<br />- Jestem. A przeprosiny chcę widzieć
w postaci porządnej premii. <br />Roześmiał się i cicho odłożył
słuchawkę. Przeczesałem włosy palcami. Co za palant..
</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br />
</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Cholera jasna! - Syknąłem, zrywając się z łóżka. Omiotłem
wzrokiem pokój, żeby znaleźć jakieś niepoplamione sosem spodnie.
Na moje nieszczęście chyba żadnych nie miałem.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Odczuwałem
brak Ana coraz mocniej. Nie tylko w sferze seksualnej czy duchowej,
ale brakowało mi go już pod względem czysto praktycznym. Tak,
miałem dość śmieciowego jedzenia i nie umiałem sam sobie zrobić
prania. Mea culpa. Typowy samiec ze mnie.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Telefon
zawibrował tak głośno, że sam się go przestraszyłem.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Halo?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Elix mam nadzieję, że o mnie nie zapomniałeś. - Delikatny głos
Poli trochę mnie uspokoił.<br />- Nie zapomniałem, tylko troszeczkę
się spóźnię. Nie obrazisz się?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Nie, skąd. I tak jestem dopiero w drodze. Tylko jest jeden
problem...<br />- Jaki?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Nie mam pomysłu na tę sesję. Myślałam nad nią cały dzień, ale
jakoś nic sensownego nie przychodziło mi do głowy...<br />-
Spokojnie, usiądziemy i pomyślimy. Poza tym jesteś tak ładna, że
nie potrzebujesz rekwizytów. <br />Zachichotała cicho. Od momentu
kupna aparatu, spotkałem się z Polą już dwa razy. Okazała się
fajną, sympatyczną dziewczyną, z którą potrafiłem rozmawiać
godzinami. Dzisiaj w końcu miałem zrobić jej parę zdjęć. I...
zaspałem..</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Dziękuję. To.. do zobaczenia?<br />- Widzimy się za pół godziny. -
Rozłączyłem się, wciąż szukając czegoś czystego do założenia.
Spojrzałem na szafę ukochanego – nie powinienem, ale to wyjątkowe
okoliczności.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Wygrzebałem
ciemne, przetarte dżinsy i ledwo wcisnąłem je na tyłek – albo
tak mi dupa urosła, albo były zabójczo obcisłe. Dobrałem do
kompletu dłuższą, niebieską podkoszulkę i ray-bany. Po kiego się
tak stroję? Zgarnąłem aparat, klucze oraz potrzebny sprzęt i
chwilę później byłem już w drodze.
</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br />
</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Wybacz, że musiałaś czekać. - Pola spojrzała się na mnie lekko
wystraszona. - Nie mogłem znaleźć czystych ciuchów.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Nie szkodzi. Przynajmniej zdążyłam sobie zamówić kawę. -
Dziwnie wydęła idealnie wyszminkowane usta. - Chcesz coś?<br />-
Nie, dzięki. Swoją drogą bardzo ładnie wyglądasz. - Widać, że
się starała. Miała na sobie zabójczo krótkie spodenki, luźną
koszulę w kratę i obcasy. Na głowę założyła kapelusz z
piórkiem.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Ach, włożyłam byle co. - Machnęła ręką. - Słuchaj, może
dzisiaj zrobisz mi po prostu parę portretów, co?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Jak sobie życzysz. - Uśmiechnąłem się. - Tylko nie wiem na kiedy
ci je dostarczę. Mam trochę swojej pracy w tym tygodniu.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Jesteś taki zapracowany. - Przyjrzała mi się uważnie. - Nie wiem
jak ty sobie dajesz radę z tym wszystkim.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Ledwo się wyrabiam. - Zaśmiałem się. - Mówię ci, w domu mam
taki burdel, że cywilizacja, która rozwinęła się w moim koszu na
pranie, wynalazła już koło.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Parsknęła
głośnym, zarażającym śmiechem. Trochę mnie nim przestraszyła,
zwłaszcza że żart był dość żenujący.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Potrzebujesz może pomocy? Moja współlokatorka to niezła brudaska,
więc nie będzie to żaden kłopot.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Niee, przestań. Umiem zmywać, tylko strasznie mi się nie chce.
Jestem starym, leniwym prykiem.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Nie jesteś taki stary. Ile masz lat?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
A na ile wyglądam?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Przypatrzyła
mi się uważnie.
</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Dałabym ci maksymalnie 24.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Piękne, młodzieńcze lata... - Rozmarzyłem się.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Ej no, nie mów! Jesteś starszy?!</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
W tym roku stuknie mi 29. - Puściłem jej oczko. Pola otworzyła
usta ze zdziwienia.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Niemożliwe! W życiu bym ci tyle nie dała! To przez to, że jesteś
taki wysportowany...</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Eee... - Zamotałem się. - Dzięki.. Trochę ćwiczę.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Pewnie dziewczyny nie odstępują cię na krok, co?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Szczerze mówiąc, to nie za bardzo...</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Czekasz na tę jedyną? - Zatrzepotała rzęsami. Dopiero wtedy
uświadomiłem sobie, co ona kombinuje.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Tak jakby. - Uśmiechnąłem się. Nie wiedziałem, czy warto jej
wspominać o mojej orientacji.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Czyżbyś już znalazł?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Znalazłem.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Jak ma na imię?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Antoine.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Jej
twarz w parę sekund zrobiła się niemalże przezroczysta. Spojrzała
na mnie, jak na ufoludka i odsunęła się od stolika.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Jesteś.. gejem?! - Zapytała cichutko.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Tak. Jestem gejem. - Przytaknąłem.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Uszczypnęła
się w ramię.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Boże... Nie oszukujesz mnie? - W jej oczach pojawiły się łzy. -
Dlaczego więc się ze mną spotkałeś?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Bo chciałaś zrobić sobie parę zdjęć...</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
W DUPIE MAM ZDJĘCIA! - Wrzasnęła. Ludzie wokół spojrzeli się na
nas z przerażeniem. - CHODZIŁO MI O SPOTKANIE Z TOBĄ, CHCIAŁAM
UMÓWIĆ SIĘ NA RANDKĘ, A TY WYSKAKUJESZ Z CZYMŚ TAKIM?! TO
ŻAŁOSNE ELIX, WIESZ?! NIE CHCĘ CIĘ JUŻ WIĘCEJ WIDZIEĆ! -
Złapała torebkę i wyszła szybkim krokiem. Ludzie nadal patrzyli
na mnie, jak na zbrodniarza.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
I właśnie dlatego wolę facetów... - Mruknąłem pod nosem.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br />
</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
No co ty gadasz? - Lykke prawie dławił się ze śmiechu. - Myślała,
że na nią lecisz?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Najwyraźniej. Tak się na mnie wydarła, że aż zrobiło mi się
przykro, wiesz?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Nie dziwię się. Baby, to jednak są popieprzone, nie? Aż mnie
czasem zastanawia, jak ci biedni faceci z nimi żyją...</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
A wiesz, że czasem przypominasz mi kobietę? - Spojrzałem na
przyjaciela pobłażliwie.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Pierdol się. Niby czemu?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Jesteś taki malutki i nieporadny, często płaczesz i nie wiesz
czego chcesz. I ta bluzeczka w kwiatki zdecydowanie nie działa na
twoją korzyść.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
To nie kwiaty, tylko esy-floresy. - Oburzył się. - Poza tym, to
jest teraz modne!</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Moje
złośliwe potaknięcie tylko go zirytowało.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
A co ja ci się będę tłumaczył! I tak nie znasz się na modzie!</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Jeśli tak wygląda męska moda, to ja dziękuję. Już wolałbym
chodzić w piżamie. - Co niedługo może nastąpić, zwłaszcza, że
zacząłem już nosić rzeczy Ana.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Jesteś strasznie czepliwy, odkąd nie ma twojego ukochanego. Kiedy
on w ogóle wraca?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Za trzy tygodnie. Nie mogę się już doczekać.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Swędzi cię, co? - Lykke znacząco podniósł brwi.
</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Nie, po prostu za nim tęsknię.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Tak, tak... A pierwsze, co zrobicie po powrocie z lotniska to dziki
seks w przedpokoju. Wiem co mówię. Oczywiście nic w tym złego.
Jesteście ze sobą blisko, to normalne, że brakuje ci fizycznego
kontaktu. I mam dla ciebie radę – przy następnej rozmowie z nim,
powiedz jak głośno będzie krzyczał z rozkoszy, jak go tylko
zobaczysz. I najlepiej powiedz mu, co z nim zrobisz. Działa za
każdym razem. - Spojrzałem trochę przerażony.
</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Ale tu nawet nie chodzi o seks. Nawet nie wiesz jak mi ciężko żyć
bez niego. Chce mi się ryczeć, gdy wracam do pustego mieszkania czy
kładę się sam spać.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Przecież An jest kucharzem, pracuje do późno. Rzadko kiedy
kładziecie się razem. - Zauważył.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Ale wiem, że on wróci w nocy. Może to zabrzmi wyjątkowo żałośnie,
ale zawsze na niego czekam. Zasypiam dopiero, gdy położy się obok
mnie i pocałuje mnie w szyje. Bo zawsze to robi. - Rozmarzyłem się.
Przyjaciel spojrzał na mnie z dziwnym uśmiechem.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Nawet po tylu latach jesteś w nim tak szczeniacko zakochany.
Niesamowite.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Nic wielkiego. Gdybyś sam nie był w związku, na pewno byś się w
nim zakochał.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Ktoś mi ostatnio powiedział, że w was obu można się zakochać
bez opamiętania. I miał trochę racji.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Głośny
dźwięk telefonu przerwał tę dziwną wymianę zdań. Dzwonił mój
szef.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Halo?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Frencer? Jak tam robota u Jacobiego?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Wznawia budowę. A co?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Masz trochę czasu na nowy projekt?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Po godzinach... Ale to jeszcze zależy od projektu.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Centrum handlowe X zmienia swój budynek. Potrzebują nowego,
świeżego wyglądu. Zainteresowany?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Serce
zabiło mi mocniej. Miałbym zaprojektować jeden z większych
budynków w mieście? Ja?!</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Kto by nie był? Ale... Dlaczego ja? Przecież w firmie jest wielu
doświadczonych, starszych ode mnie architektów.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Szefostwo chce nowoczesności i świeżości. Powiedzieli że
potrzebują młodego i zdolnego człowieka do tej roboty. A jak
wiemy, jesteś najmłodszy w biurze. To jak? Chcesz?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Przez
chwilę zastanawiałem się, jak pogodzę to z obecnym zleceniem i
czy w ogóle powinienem się tego podejmować. Ale z drugiej
strony... Taki projekt zagwarantuje mi nowe możliwości. I na pewno
dostałbym awans i różnorodniejsze projekty.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Chcę. - Potaknąłem po chwili namysłu. Mam nadzieję, że nie będę
tego żałował.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Doskonale. Jutro o 11 mamy spotkanie z klientami. Ubierz się ładnie,
umyj i ogól. Masz zrobić dobre wrażenie. O, nie zapomnij też o
portfolio!</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Oczywiście, szefie. Jak sobie życzysz.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Jeśli ten projekt wypali, nie będziesz żałował. Przez parę
miesięcy będzie niezły zapierdol, ale wszystko ci się wynagrodzi
już przy pierwszej wypłacie. Do jutra!</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Do jutra! - Rozłączyłem się.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Lykke
przyglądał mi się z ciekawością.
</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Co jest?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Kojarzysz centrum handlowe X?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
No, mało kto nie zna. Podobno mają go remontować, czy coś. A
czemu pytasz?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Bo naprzeciw ciebie siedzi człowiek, który zajmie się jego
ODBUDOWĄ. - Uśmiechnąłem się dumnie.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Wolololo, stary! Gratulacje! No to co... trzeba jeszcze obalić po
piwku, nie? - Ruszył się do lodówki. Nie wrócę do domu
trzeźwy...</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br />
</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Siedziałem
niczym kopciuszek, składając brudne ciuchy. W garnku gotowała się
moja pierwsza w życiu zupa, a wszystkie podłogi lśniły niczym
lustro. Czas dorosnąć i zadbać o swój dom.
</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Na
oku miałem cały czas ekran Skype'a. Antoine miał niedługo wejść.
</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Dźwięk
przychodzącego połączenia wyrwał mnie z letargu.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Heeeej! - Krzyknął mój ledwie widoczny ukochany.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Hej An! - Przywitałem się. - Zabrakło prądu, że tak siedzisz po
ciemku?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Nieee, tak jakoś wyszło. Co słychać?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Zapal światło. Chcę cię widzieć. - Poprosiłem.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Elix, nie chce mi się iść. - Zachowywał się dość dziwnie. -
Nie mamy dużo czasu, bo lecę zaraz do pracy, ale mam fenomenalne
wieści.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Słucham cię uważnie.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Za tydzień wracam do domu. Wyciągnęliśmy wszystko co możliwe z
kursów, więc chcą się nas już pozbyć.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Jakim cudem zrobiliście to tak szybko?! Przecież miałeś wrócić
dopiero za trzy tygodnie.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Tak, ale poświęciłem cały wolny czas na zapieprz w kuchni i nagle
się okazało, że to ja uczę ich jak się robi schabowe. Dlatego
program wymiany się dla mnie skończył. Cieszysz się?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
No a nie?! Stęskniłem się potwornie za tobą.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Nie mogę się doczekać, aż się z tobą zobaczę. Wtedy przekażę
ci jeszcze więcej dobrych nowin. - Coś mnie tknęło. - A co u
ciebie? Jak praca?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Po staremu. Nic ciekawego. - Uśmiechnąłem się.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Kłamiesz.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Co?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Łżesz jak pies. Widzę to po twoich oczach. Co się stało?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Zaskoczył
mnie. Opowiedziałem mu więc w skrócie o projekcie i spotkaniu, na
którym byłem rano. O zachwyceniu dyrektorki nad moim portfolio i
chęci współpracy. Oraz moich obawach, że nie będę w stanie
wymyślić nic oryginalnego.
</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Mój zdolniacha. - Cmoknął An. - Nie bój się, inspiracja sama do
ciebie przyjdzie. Jak zawsze. Nie masz pomysłu, chodzisz jęczysz i
jęczysz, a tu nagle – bach! W środku nocy lecisz coś rysować.
To powinno być twoim najmniejszym zmartwieniem.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Może i masz rację... - Zamyśliłem się.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Jesteś najlepszy, pamiętaj o tym. Wiesz co, zaraz będę się
zbierał...</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Czekaj! - Przerwałem mu. - Chcę ci coś powiedzieć.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Tak?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Jak tylko cię zobaczę, będę uprawiać z tobą seks tak długo, aż
nie padniesz z wycieńczenia. - Coś kazało mi iść za poradą
kumpla. An otworzył szeroko usta.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
C..c...ccc...co? - Wydusił po kilku chwilach.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Będziesz krzyczał tak głośno, że usłyszą cię wszyscy
sąsiedzi. A ja dam ci spokój, dopiero aż będziesz błagał o
przerwę. Rozumiesz?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Ch..chy...chyba... ttt...taak.. - Wiedziałem, że się czerwieni,
oraz że troszeczkę go rozpaliłem. - Daj mi ochłonąć... -
Poprosił i ukrył twarz w dłoniach. Po paru sekundach kaszlnął. -
Wybacz, wyobraziłem sobie to i trochę się podnieciłem. I przez
ciebie nie będę w stanie myśleć o niczym innym przez najbliższy
tydzień. Ale żeby nie być dłużnym. - Wstał i zapalił światło.
- Będziesz musiał jeszcze trochę na mnie poczekać. - Zdjął
koszulkę i rozpiął spodnie. Zrobiło mi się gorąco na jego
widok.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Poczekam. Cierpliwie poczekam. - Obserwowałem go uważnie. Dopiero
teraz zdałem sobie sprawę jak bardzo tęsknię za prawdziwym
seksem.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Idę do pracy, Elix. Myśl o mnie. - Zrobił dzióbek do kamerki.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Jakbym robił cokolwiek innego.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Nieustannie kocham. - Rozłączył się.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Ja też... - Mruknąłem do pustego ekranu. Tydzień... Wytrzymam.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br />
</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">W
środku nocy zadzwonił do mnie telefon. Byłem wściekły jak
jeszcze nigdy.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Halo?! - Burknąłem do słuchawki.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
E... Elix? - Płaczliwy głos siostry Ana przywołał mnie do
porządku.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Ada? Co się stało?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Przepraszam, że cię niepokoję... Ale potrzebuję twojej pomocy! I
to szybko! - Rozpłakała się na dobre.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Jasne! Co mogę dla ciebie zrobić?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Przyjechałbyś po mnie pod klub nocny?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Boże, co ty robisz pod nocnym klubem? Dobra, już się ubieram i
jadę. Uważaj na siebie! - Odłożyłem słuchawkę i szybko
wciągnąłem na siebie dresy. Ród Clay'ów ma talent do pakowania
się w kłopoty. Wolałem nie zgadywać co stało się tym razem...</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br />
</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Stała
samotnie, w kusej sukience i zbyt mocnym makijażu. Gdy wsiadła do
samochodu, zobaczyłem rozmazany makijaż i sińce na nadgarstkach.
Przestraszyłem się.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Kto ci to zrobił? - Wskazałem na jej rękę.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Nikt. - Próbowała ukryć rany.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Proszę cię, powiedz co się stało. Czemu jesteś w mieście i nie
dałaś znaku życia?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Bo.. - Zacięła się. - Uciekłam z domu.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Co?! Czemu?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Bo poznałam chłopaka, który nie spodobał się mojej mamie... -
Zaczęła. Historia wydawała się dziwnie znajoma.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Zakochałaś się i postanowiłaś z nim wyjechać, a on okazał się
palantem? - Dokończyłem.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Taaaaa. - Spojrzała zdziwiona. - Skąd wiedziałeś?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Jesteś taka sama jak braciszek. Mam coś zrobić temu draniowi? -
Spojrzałem na nią znacząco.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Nie... Nie możesz rozwiązywać moich błędów. - Stwierdziła
wyjątkowo poważnie. - Jeśli mogłabym prosić.. Mogę się u was
przespać na jedną noc?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Zostań, ile chcesz.. Ale musimy powiedzieć twoim rodzicom. Ile nie
było cię w domu?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
3 tygodnie.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
3 TYGODNIE?! - Przeraziłem się. - Musisz im powiedzieć!</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Nie. Nie chcę. Obrazili mnie, a ja nie będę się przed nimi
płaszczyć.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Ada, powinnaś.. Oni się o ciebie martwią.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Przeżyli Ana, to i przeżyją mnie. Nie takie numery odwalało im
moje rodzeństwo.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Dobrze... Ale powiesz mi co się stało? Ktoś próbował cię
wykorzystać?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Nie.. Tylko... Mój chłopak chciał, żebym mu obciągnęła przy
tych wszystkich ludziach. A jak powiedziałam, że nie chcę, uderzył
mnie w twarz.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Gwałtownie
zahamowałem.
</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Pozwól mi obić mu mordę. Nie pozwolę, żeby jakaś spierdolina
cię poniżała.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Elix, nie musisz. To mój problem..</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Ale jesteśmy rodziną, prawda? A ja nie pozwolę, żeby ktoś tak
traktował moją siostrę.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Spojrzała
na mnie zaskoczona.
</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Porozmawiajmy o tym jutro, dobrze?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Dobrze. - Uśmiechnąłem się do niej i oboje pojechaliśmy do domu.
Przez następny tydzień stała się naszym nowym lokatorem.
</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br />
</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br />
</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br />
</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><i>Antoine
</i>
</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br />
</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Ostatni
raz spojrzałem na Singapur już z okna samolotu. Nie żałuję, że
tu przyjechałem. Nawet, jeśli początkowo było cholernie ciężko,
pracowałem po 12 godzin dziennie i traciłem czucie w kończynach.
Doświadczenie, jakie tu zdobyłem rekompensuje wszystko.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Martwiła
mnie tylko jedna rzecz. Pięć dodatkowych kilogramów. I tak
ostatnio zrobiłem się troszeczkę większy, ale teraz przeszedłem
samego siebie. Wyglądałem jak pączek.
</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Hej, o czym myślisz? - Paula szturchnęła mnie w ramię.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Wyglądam obrzydliwie.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
O czym ty mówisz? - Spojrzała na mnie, jak na idiotę.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Jestem gruby i obleśny. Elix jak mnie zobaczy, rzuci mnie
zdegustowany.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Naćpałeś się czegoś? Kiedy niby przytyłeś?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Ważyłem się wczoraj. Przybyło mi pięć kilo. PIĘĆ KILO!</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Stary, masz ponad 1,90 wzrostu. Pięć kilo na tobie to pikuś. Poza
tym, to pewnie mięśnie od pracy ci się wyrobiły.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Nie. Większość ubrań jest na mnie za ciasna. - Narzekałem.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Rozmiarówka singapurska jest dostosowana do małych i chuderlawych
Azjatów, nie do ciebie.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Nie próbuj mnie pocieszać, wiem swoje. - Odburknąłem.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Jesteś gorszy, niż większość bab, wiesz? - Prychnęła i wróciła
do czytania książki.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Przecież
Elix wyśmieje mój wygląd. Sam dba o formę, więc obrzydzi go
widok takiego spaślaka jak ja. To żałosne. Jak on może mnie w
ogóle kochać?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Zaraz
jednak opieprzyłem samego siebie. Co ja w ogóle odwalam? Przecież
to tylko pieprzona waga! W każdej chwili mogę zacząć biegać,
ćwiczyć czy częściej uprawiać seks. Kwestia kilku tygodni.
Jestem w końcu facetem, a nie jakąś nastolatką z niskim poczuciem
własnej wartości!</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Ale
i tak czuję się źle. W ogóle nie jestem atrakcyjny. Nie chcę się
nawet pokazywać Elixowi nago.
</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Rozłożyłem
się wygodniej na fotelu i założyłem słuchawki. Nic już chyba
mnie bardziej nie zasmuci...</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br />
</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Na
lotnisku już na mnie czekał. Boże, wyglądał fantastycznie. Jak
człowiek może być aż tak piękny?
</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Antoine! - Rozchmurzył się na mój widok i niemalże do mnie
podbiegł. Dostałem krótkiego, aczkolwiek namiętnego całusa.
Jęknąłem w duchu. - Tak się cieszę! - Uszczypnął mnie w
policzek.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Ja też. Trochę się stęskniłem.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Jedziemy do domu, co?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Możemy. Tylko pożegnam się z ludźmi i odbiorę bagaż. -
Uśmiechnąłem się nieśmiało.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Wycmokałem
się z dziewczynami i chwilę później siedzieliśmy już w
samochodzie. Elix złapał moją rękę i ją pocałował. Wkurzało
mnie to, że tak udawał.
</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Możesz już przestać. - Warknąłem.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
O co ci chodzi? - Zapytał nieco zdezorientowany.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Nie udawaj, że nadal ci się podobam. Musiałeś to zauważyć.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Antoine, proszę cię... Dlaczego miałbyś mi się przestać
podobać?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Bo przytyłem. Widzę, jaki jestem gruby i straszny! - Wybuchnąłem.
Przyjrzał mi się uważnie.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Niby gdzie przytyłeś? - Zapytał zupełnie szczerze.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Wszędzie.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Nie zachowuj się jak dziewczyna. Jesteś piękny. - Cmoknął mnie w
usta. - I po przyjściu do domu, zerżnę cię od razu w przedpokoju.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Chciałem
zaprotestować, ale nie miałem najmniejszej ochoty. Wizja seksu była
zbyt podniecająca.
</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Nie kłam...</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Po co miałbym ci kłamać? - Zapytał, trzymając usta zaledwie parę
milimetrów dalej. Pragnąłem ich. Były słodkie i odurzające,
niczym dobry alkohol. Spróbowałem go pocałować, ale się odsunął.
- Dojedziemy najpierw do domu, dobrze? Potem będziesz mógł ze mną
robić co tylko zechcesz.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Niechętnie
się od niego odsunąłem.
</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Dobrze...</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Opowiesz mi, jak było w Singapurze? - Włączył radio i ruszyliśmy
do domu. Przez prawie pół godziny nie zamykały mi się usta.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br />
</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><i>Elix
</i>
</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><i><br /></i>Nie
mam pojęcia, o co mu chodzi. Pieprzy tylko, że jest gruby i
brzydki. I że na pewno już mnie nie kręci. Powiedział to, gdy
byliśmy sami w windzie, a ja byłem już twardy i podjarany jak
nigdy. Bawi się w jakąś gierkę, czy po prostu zwariował?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Po
powrocie do domu od razu sprawdził czystość w mieszkaniu. Widok
jego siostry kompletnie go zaszokował.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
A ty co tu robisz? - Spojrzał na mnie z wyrzutem. - Czemu nic nie
mówiłeś?
</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Prosiła mnie.. - Miałem wyrzuty sumienia, że obiecywałem mu
seks, a potem pokazałem Adę. Ale odrobimy wieczorem.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Antoine, wszystko ci wytłumaczę. - Spojrzała na niego błagalnie.
Mój ukochany pokręcił głową.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Masz piętnaście minut. Elix, zrobisz mi herbaty?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Pewnie. - Jak najszybciej zniknąłem im z pola widzenia. Mają
sobie wiele do powiedzenia. Zabawne, że historia Ady jest tak
podobna do historii Ana. Ale to w końcu rodzina.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Rozmawiali
ponad godzinę. Potem mój ukochany stwierdził, że muszą zadzwonić
do rodziców, co było najlepszym pomysłem. Oczywiście wyszło na
to, że jestem bohaterem i wyrwałem ich drugie dziecko ze szpon
złego gwałciciela, ale cieszył mnie fakt, że wszystko jakoś
skończyło się dobrze.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Podobnego
zdania był chyba An, który walnął się na łóżko dopiero około
północy.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Zasnęła? - Zapytałem, odkładając książkę. Ku najwyższemu
przerażeniu moje słońce ubrane było w spodnie dresowe i t-shirt.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Tak. Płakała, aż padła ze zmęczenia. - Wyglądał na równie
wykończonego.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Problemy sercowe w waszej rodzinie to chyba jakaś tradycja... -
Rzuciłem od niechcenia. An posłał mi dziwne spojrzenie.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Nieee... To tylko my z Adą sprawiamy im tyle kłopotów. Chociaż
ona to jeszcze pikuś, przy homoseksualnym bracie, który wyprowadził
się, żeby być bitym przez podstarzałego playboya. - Zaśmiał się
smutno. - Nawet nie wyobrażasz sobie, przez co przechodzili moi
rodzice.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Rozumiałem.
Aż nadto.
</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Każdy popełniał błędy, prawda? Najważniejsze, że wyciągnąłeś
z tego jakieś wnioski i nie będziesz się pchał w dziwne relacje.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Nie mam zamiaru pchać się już w żadne inne relacje, Elix. -
Spojrzał mi w oczy. - Jesteś wszystkim, czego potrzebuję. Choć
nadal nie mogę zrozumieć, co ty we mnie widzisz.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Odgarnąłem
mu grzywkę z czoła.
</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Tyle razy w życiu mówiłem ci, kim dla mnie jesteś. Tyle razy
mówiłem ci, jaki jesteś piękny. A ty nadal, uparcie bawisz się w
jakieś głupie gierki.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Westchnął.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Kochasz mnie nawet takiego grubego?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Daj sobie spokój. Nie przytyłeś. Wyglądasz tak samo pociągająco,
jak przed wyjazdem.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Nieprawda. - Przewrócił oczami.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Prawda. - Podciągnąłem mu koszulkę do góry. Zaprotestował od
razu.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Nie, proszę cię...</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Wiem, że za tym tęskniłeś... - Próbowałem go całować, ale
cały czas odwracał głowę. - Antoine, o co naprawdę chodzi?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Nie czuję się dobrze ze swoim obecnym wyglądem... - Przyznał. -
Nie czuję się atrakcyjny, ani seksowny. Nie mam idealnie
wyrzeźbionego ciała, tak jak ty i sądzę, że ci to przeszkadza.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Co ty gadasz? Czy jeśli uważałbym cię za brzydkiego, dobierałbym
się do ciebie tak zawzięcie? Człowieku, kiedy zrozumiesz, że ja
za tobą szaleję i pociągasz mnie bardziej, niż ktokolwiek na tym
świecie? Powiem ci coś – tylko ty sprawiasz, że naprawdę się
podniecam. Wiesz jak cierpię, gdy teraz zamiast słuchać twoich
jęków, słucham narzekań na jakieś twoje dziwne wywody?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Jesteś wredny. - Stwierdził, ale ściągnął koszulkę. - Nie mów,
że nie widzisz zmian.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Przez
chwilę bacznie przyglądałem się jego klatce piersiowej, żeby
chwilę później delikatnie przejechać palcem po jego sutku.
Wzdrygnął się słodko.
</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Boli?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Bardziej łaskocze. Elix! Proszę, przestań! - Zaśmiał się cicho.
- Nie możemy być głośno, moja siostra śpi w pokoju obok!</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
I dlatego to będzie takie podniecające. - Mruknąłem mu do ucha.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
No proszę cię... - Cmoknął mnie w policzek i oparł swoją skroń
o moją. - Twoje oczy są jak ocean, wiesz? - Przyjrzał mi się
uważnie.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Więc spróbuj w nich utonąć. - Poprosiłem, skradając pocałunek.
Usta miał cudownie słodkie i wilgotne. Nie opierał się, więc
przyciągnąłem go bliżej siebie.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Znowu
byliśmy jednością – nasze ciała znały się na pamięć.
Antoine doskonale wiedział gdzie mnie dotknąć, a ja znałem
najczulsze punkty, które rozgrzewały go do czerwoności.
</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Mogę zrobić ci malinkę? - Szepnąłem, z trudem odrywając się od
jego szyi.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Tylko nie za mocną, dobrze? - Pokierował mnie w miejsce, gdzie
łatwo by było ją zasłonić. Nieco zbyt gwałtownie i agresywnie
wessałem się w jego skórę. Moje szczęście wygięło plecy w
łuk.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Aaaah! Boli! - Krzyknął nieco zbyt głośno.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Wybacz.. - Liznąłem zaczerwienione miejsce. - Zejdę niżej... -
Rozkoszowałem się smakiem i dotykiem jego skóry, wycałowując
każde możliwe miejsce. An co chwila chichotał i wzdychał.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Przez ten twój zarost na przemian mnie łaskoczesz i muskasz..</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
To źle?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Nie... - Delikatnie się wygiął. - To bardzo przyjemne..</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Uśmiechnąłem
się, powoli ściągając jego spodnie dresowe. Na bieliźnie
odznaczało się widoczne wybrzuszenie.
</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
An, jak to dziś robimy?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Mam ochotę na jeźdźca. Dawno tego tak nie robiliśmy. - Uśmiechnął
się. - Możemy?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Jasne. - Położyłem się wygodnie na plecach. - Działaj!
</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Wyjął
z szafki lubrykant i wylał troszeczkę na dłoń. Ja w tym czasie
pozbyłem się swojej bielizny.
</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Antoine
przez chwilę pieścił mojego penisa, a ja próbowałem powstrzymać
każdy jęk wydobywający się z mojego gardła.
</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Jesteś gotowy. - Stwierdził po chwili i zdjął z siebie bokserki.
Nachylił się nade mną. - Muszę ci o czymś przypomnieć...</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Słucham?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Kocham cię. - Przez chwile całowaliśmy się tak namiętnie, że aż
na chwilę straciłem oddech. Ten facet doprowadza mnie do
szaleństwa!</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Ja ciebie też... - Nie zważając już na nic, wbiłem się w niego.
Zaskoczony falą przyjemności, Antoine spojrzał w sufit, próbując
złapać oddech. Gdy odzyskał kontrolę nad ciałem, położył rękę
na mojej klatce piersiowej i sam zaczął się poruszać. Wykonywał
subtelne i delikatne ruchy, lekko unosił się i niemal bezszelestnie
opadał na mnie. Delektowałem się prywatnym pokazem, pozwalając,
by to mój chłopak odebrał najwięcej przyjemności. Pojękiwał i
wzdychał z każdym ruchem. Wyglądał, jakby był blisko finiszu.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Nagłe
pukanie wytrąciło nas obu z rytmu. Antoine szybko schował się pod
kołdrę, przykrywając przy okazji i mnie.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Bądźcie ciszej! - Ada była bezlitosna. - Chce mi się spać!</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Przez
parę sekund patrzyliśmy się na siebie osłupiali. Potem obaj
roześmieliśmy się tak głośno, że na pewno usłyszeli nas
sąsiedzi.
</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Jak ona mogła?! - An wyglądał na niezadowolonego. - A byłem już
bardzo blisko!</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Będziesz cicho? - Postarałem się brzmieć najpoważniej jak tylko
mogę.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Tak. - Trochę się przeraził. - A co?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
To zaraz skończysz w moich ustach. - Zanurkowałem pod kołdrę.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br />
</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Obudziły
mnie cichutkie kroki w sypialni. Wczorajszej nocy obaj przekonaliśmy
się, że jednak stara, dobra miłość francuska potrafi być
najlepsza. Zasnęliśmy nadzy, zrelaksowani i wtuleni w siebie.
Zarejestrowałem Adę, która biegła do łazienki.
</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Bądź cicho, ok? - Poprosiłem. Spojrzała się znacząco na
bieliznę leżącą na podłodze.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Tak jak wy wczoraj?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Po tym jak nas uciszyłaś, staraliśmy zredukować hałas do
minimum.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Ale nadal słyszałam piskliwy okrzyk „Och Elix, jesteś
najlepszy!” o jakieś drugiej. - Przewróciła oczami.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Twój brat ma spore potrzeby.</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Widziały gały, co brały. Dobra, dam wam spokój. Ale mogę iść
do kibla?</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Jasne. Jesteś najlepsza! </span>
</div>
</div>
konwalia.19http://www.blogger.com/profile/15825632417649764011noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-7226863431023399858.post-21628982568962067842014-05-11T02:43:00.000-07:002014-05-11T02:45:48.908-07:00Historia Mikołaja - Tak naprawdę rozdział pierwszy<span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">Nie myślcie sobie, że o was zapomniałam! Po prostu musiałam jakoś przygotować się do matur. Ale teraz, odkąd będę miała więcej czasu (jeszcze tylko 3 matury i finito), postaram się wrzucać notki regularnie. Dziękuję za Wasze komentarze, wsparcie i zrozumienie, pomimo że blog jest dla mnie ważny, to jednak na razie egzaminy były ważniejsze. Jako iż historia Mikołaja Wam się spodobała, postanowiłam ją podtrzymać. Na jak długo? Dopóki wam się nie znudzi! Ach, no i nie mam dobrego pomysłu na nazwanie tego opowiadania. Jeśli macie pomysły - jestem otwarta :D</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">Trzymajcie kciuki za moje wyniki! Kochająca, wiecznie pamiętająca i nierozgarnięta Ashtray! </span><br /><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /></span><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif;">***</span><br /><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /></span><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">Nie mogłem otworzyć
oczu, bo oślepiało mnie irytująco jasne pomieszczenie. Co jest?
Przecież w bibliotece było tak cudownie ciemno... I był ze mną
Aleks... Mój kochany Aleks...</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Słyszysz mnie? -
Głos mojego ukochanego odbił się echem w mojej głowie.
Uśmiechnąłem się słodko.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Tak, skarbie.. - Wymruczałem,
składając usta w dzióbek. Czekałem na buziaczka.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Stary... Ty
chyba nadal jesteś nieprzytomny... - W jego głosie słychać było
lekką panikę. - Wróć na ziemię! Jesteś w szpitalu!</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">Szybko otworzyłem
oczy. Otaczały mnie białe, sterylnie czyste ściany, mnóstwo
aparatury mierzącej puls, oraz masa kroplówek. Poczułem pulsujący
ból głowy.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">Aleks siedział tuż
obok, wpatrując się we mnie ze zmieszaniem i lękiem. Był
potargany i brudny, a jego prawa ręka owinięta była bandażem.
Zaniepokoiłem się.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Co tu się dzieje?
Dlaczego jesteśmy w szpitalu?</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">Blondyn podrapał
się po głowie.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Ty nic nie
pamiętasz... - Mruknął. - Jechaliśmy razem autobusem, który miał
wypadek. Jakiś pajac wjechał kierowcy pod koła, a ten trafił w
słup. No i niefortunnie, wpadła na ciebie starsza pani, waląc się
laską w głowę, przez co przeleciałeś przez pół autobusu,
rozbijając sobie głowę o szklaną szybę. - Zabawnie wytrzeszczył
swoje granatowe oczy. Opowiadał z takim zapałem. - Byłem pewien,
że zginąłeś na miejscu.... Stary, krew była wszędzie!</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">-
Boże... - Jęknąłem przerażony.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- No, a potem
przyjechała karetka.. I pomimo zakazów, wzięli nas obu do jednej,
bo cię znałem i sam miałem kłopoty z ręką... Twoja mama będzie
dopiero wieczorem. Już do niej zadzwoniłem.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Pewnie jest
przerażona...</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Nie powiem, prawie
się popłakała. Ale lekarz mówił, że nic ci nie jest, tylko
przez kilka dni będziesz musiał leżeć i odpoczywać, bo ładnie
sobie główkę rozciąłeś... Aaa, no i jeśli chcesz wymiotować,
albo coś, to mów – tutaj stoi specjalne wiadro dla ciebie. Jest
ci niedobrze?</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Nie... -
Mruknąłem, nadal łącząc wszystko co usłyszałem. Czyli to
wszystko było tylko snem. Wróciłem do rzeczywistości. No tak, kto
normalny uwierzyłby w takie love story? - Kretyn...</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Co? - Aleks
natychmiast się ożywił. - Źle się czujesz?</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Nie... Ale chętnie
bym się napił. - Rozejrzałem się, szukając czegokolwiek. Już
miałem sięgnąć po butelkę wody, stojącą na stoliku, ale on
złapał ją pierwszy.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Nie przemęczaj
się. - Podetknął mi ją do ust. Wziąłem kilka łapczywych łyków.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Dziękuję.. -
Uśmiechnąłem się.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- A tak w ogóle, to
ja ci się jeszcze nie przedstawiłem! Chodziliśmy razem do gimbo,
ale nigdy nie mieliśmy okazji się poznać. Jestem Aleks! - Wziął
moją rękę i ją uścisnął.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Mikołaj. Nie
mieliśmy wspólnych znajomych... - Dodałem smutno. W środku nadal
wszystko we mnie szalało. To co było między mną, a nim.. tak
naprawdę nie istniało. Dupa.. Położyłem głowę na poduszce.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Źle się czujesz?
Zawołać kogoś? - Popatrzył na mnie z przerażeniem.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Nie.. Miałem po
prostu fajny sen... Nawet bardzo fajny...</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Śniła ci jakaś
dupeczka, co? - Uśmiechnął się do mnie znacząco. - Mamrotałeś
coś przez sen.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">O mamo, o mamo, o
mamo...</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Taaak. Moja skryta
miłość. - Starałem się na swobodny ton.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Nie jesteś jednak
taki niewinny, na jakiego wyglądasz. - Zaśmiał się. - Skryta? To
nie żadna twoja dziewczyna?</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">Uff...</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Nie.. I wątpię
żebyśmy byli kiedykolwiek razem.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Nigdy nie mów
nigdy. Moja przyjaciółka podkochiwała się w gimnazjum w pewnym
kolesiu, ale ją olał. Miała jakiś czas złamane serce, ale los
chciał, że spotkali się po pięciu latach. I wiesz co? Już prawie
pół roku są razem. Miłość to dziwne uczucie. Ale jeśli już
się pojawi, nie wolno z niego rezygnować. Choćby cały świat
mówił ci, że musisz odpuścić.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">Spojrzałem na niego
zaciekawiony. To co mówił, było wyjątkowo... głębokie. Jakby
nie mówił tego typowy mat-fiziak.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Skoro tak
twierdzisz.. Zaufam ci.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Czasami warto.
Może wyglądam jak bezmózgi mięśniak, ale coś jednak mi świta
pod kopułką. - Puknął się w czoło. Chcąc, nie chcąc,
roześmiałem się cicho.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">Prawdziwy Aleks nie
był taki, jak ten z mojego snu.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Nie masz kłopotów
z językiem polskim? - Zapytałem, nadal błądząc w nierealnym
świecie.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Nieeeee... -
Spojrzał na mnie podejrzliwie. - Właściwie, to zdaję rozszerzony
polski, bo szczerze uwielbiam ten przedmiot. Chciałem nawet wziąć
udział w tym konkursie na napisanie sztuki, ale nie miałem osoby do
współpracy...</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Ty też?! - Prawie
zerwałem się z łóżka. Chłopak odskoczył, jak szalony.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Znaczy... Ten,
no.. Tak. Nikt nie chce się za to zabrać...</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Więc skoro obaj
chcemy wziąć udział... Może powinniśmy pracować razem?</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">-
Czemu nie? Tylko to już, jak wydobrzejesz. Na razie trochę się
ciebie boję.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">Do sali weszła
pielęgniarka.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Mikołaj, jak się
czujesz? Miałeś mnie wezwać, gdy się obudzi. - Potargała mojego
towarzysza po włosach.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Przepraszam panią.
- Bąknął. - Zagadaliśmy się.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- No dobrze. -
Starsza pani przytknęła mi dłoń do czoła. - Wszystko w porządku?
Żadnych zawrotów głowy? Zrobimy ci później prześwietlenie.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Nie, czuję się
dobrze. - Starałem się uśmiechać.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Na pewno? Jeśli
coś cię boli, mów. Możesz mieć jeszcze kawałki szkła wbite w
ciało.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">Przeszedł mnie
zimny dreszcz i poczułem, jak moje ciało pokrywa gęsia skórka.
Boże, jak to musiało mną rzucić!</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- D..ddd.. dobrze,
proszę pani...</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- A ciebie blondasku
zaraz wypiszemy. Ręka jest tylko lekko poobijana.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Nie będę musiał
rezygnować z treningów? - Zapytał z wyraźną ulgą.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Nie, chociaż
uważaj. Nigdy nie wiadomo, co mogłeś sobie obtłuc.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Czyli mogę
dzwonić już po rodziców?</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Tak, tak. Potem
przyjdź do pokoju numer 51. - Uśmiechnęła się. - A ty.. -
Wskazała na mnie palcem. - ..jeśli będziesz czegoś potrzebował,
wciskaj guzik nad głową, dobrze? Wtedy ktoś do ciebie przyjdzie. -
Wyszła, kołysząc biodrami.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Zaraz wracam. -
Aleks wskazał na telefon i również opuścił pomieszczenie. To
wszystko było szalone. I trochę nierealne. Ale przynajmniej miałem
partnera do pomocy, przy pisaniu sztuki. Zabawne, że pierwszą
rzeczą, o której pomyślałem, była właśnie szkoła. Dziwak ze
mnie.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Kujon i geek... -
Dodałem, zamykając oczy.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Mikołaj! -
Blondyn wetknął głowę do środka. - Ja idę do tej babki. Rodzice
już po mnie jadą, więc... do zobaczenia w szkole! - Pomachał mi i
zamknął za sobą drzwi.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">Uśmiechnąłem się
do siebie.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Do zobaczenia, mój
drogi... Do zobaczenia.</span><br /><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 16px;"><br /></span></span><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Synu, połóż się
i leż. - Mama owinęła mnie kocem, jakbym co najmniej przez tydzień
przebywał na Syberii. - Kakałko, herbatka? Zrobię ci naleśniczki!
Albo kurczaczka!</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Mamo, spokojnie.
Nic mi nie jest.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Lekarz kazał ci
leżeć w domu przez tydzień. Dodatkowo powiedział, że powinieneś
przytyć, bo jesteś za chudy. Czas zmężnieć synu! - Posadziła
mnie na kanapie i zniknęła w kuchni.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">Połączyłem się z
wifi i wszedłem na fejsa, sprawdzić co w trawie piszczy. Ikonka
zaproszenia do znajomych była czerwona.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Aleksander
Zakrzewski.. - Przeczytałem na głos i kliknąłem akceptuj.
Ohohoho, był nawet online.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Mikołaj, masz
herbatę! - Mama wcisnęła mi czerwony kubek w grochy. - Bardzo
dobra, waniliowo - karmelowa!</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Dzięki... Czy
mogłabyś podać mi pilota? - Usadowiłem się wygodniej na kanapie.
Herbata pachniała nieziemsko!</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Oczywiście.
Wolisz naleśniki na słodko, czy ostro? Mamy nutellę i pyszny dżem
malinowy babci, albo mogę zrobić ostry sos tajski z cukinią.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Nutella i dżemik
będą dobre. Nie fatyguj się. - Uśmiechnąłem się do niej.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Tak się bałam,
że coś ci się stało. - Cmoknęła mnie w czoło. - Nie
zniosłabym, gdyby opuścił mnie najważniejszy mężczyzna mojego
życia.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Nie jestem taką
ciapą, mamo. Mnie nie da się tak łatwo pozbyć. - Ścisnąłem ją
za rękę, widząc jej szklane oczy. - Zbytnio cię kocham. - Dodałem
niespodziewanie.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Ja ciebie też,
synku. I będę przy tobie, choćby nie wiem co...</span><br /><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 16px;"><br /></span></span><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Ale wszystko w
porządku, tak? - Monika dopytywała się po raz trzeci. - Nie
potrzebujesz pomocy, niczego nie złamałeś?</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Dziękuję za
troskę, ale nie. Szczęśliwie jestem cały. Jeśli chcesz, możesz
do mnie jutro wpaść.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Zrobię ci
muffiny. Skoro tydzień musisz siedzieć w domu, przynajmniej nie
będziesz głodny.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Czy wy chcecie
mnie spaść wszyscy? - Zaśmiałem się do słuchawki. - Mama Kamila
robi mi już ciasto, a babcia jedzie z pierogami i gołąbkami.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Żebyś szybciej
wyzdrowiał, baranie! Poza tym, musisz nabrać trochę masy, bo
chuchro z ciebie...</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Z moją wagą
wszystko w porządku! - Oburzyłem się. - Chociaż, tak myślę, że
twoimi muffinami nie pogardzę...</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Aaaa, widzisz! -
Przedrzeźniła mnie. - Nikt nie jest w stanie się im oprzeć!
Chcesz może coś do poczytania? Albo jakieś gry, co?</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Nieee, poczytam do
matury. Ale dzięki, że o mnie myslisz.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Tak się bałam. -
Nagle zmieniła ton. - Jak się dowiedzieliśmy, że miałeś
wypadek.. Boże, myślałam o najgorszym... - Zacięła się. - Ale
szczęśliwie nic ci nie jest. Jutro oczekuj mnie i reszty. Tymczasem
wypoczywaj. Śpij dobrze. - Cmoknęła słuchawkę i się rozłączyła.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">Ciekawe, czy Kamil
mówił prawdę. Czy Monika się we mnie podkochiwała? Znamy się od
urodzenia – nasze mamy są najlepszymi przyjaciółkami od czasów
podstawówki. Dlatego chciały, żeby ich dzieci też łączyła
bliska relacja. Spędziłem z Moniką praktycznie całe życie.
Ładna, wesoła i mądra dziewczyna, o przepięknych, czarnych
włosach i takich samych oczach. Wyjątkowo zgrabna, miała czym
oddychać, oraz na czym usiąść, a przy tym bystra i zabawna. Dla
wielu – ideał. W sumie, gdybym nie był gejem... Pewnie
stworzylibyśmy fajną parę. Pomimo, że kłócimy się jak stare
małżeństwo. Na pewno wyciągnęłaby ze mnie to, co najlepsze. A
tak... kocham ją tylko jak siostrę. Gdybym był normalny, życie na
pewno byłoby prostsze. Na pewno całowałbym się częściej, niż
teraz, miałbym kogoś bliskiego i ludzie nie posyłaliby mi takich
dziwnych spojrzeń.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">Pomimo tego, że
bardzo nie chciałem, zwracałem uwagę innych. W ten nieprzyjemny
sposób, jak wtedy, gdy normalny człowiek chodzi z plamą na
spodniach. Ja miałem taką plamę na twarzy. I za nic w świecie nie
mogłem się jej pozbyć.</span><br /><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 16px;"><br /></span></span><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">Następny dzień był
jednymi, wielkimi odwiedzinami. Przyjechała babcia, ciotki,
sąsiadki, no i oczywiście moi przyjaciele. Przy nich nie musiałem
udawać śmiertelnie chorego.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Zazdroszczę ci! -
Anka bezwstydnie obżerała mnie ze wszystkiego, co znalazła w
lodówce. - Już dawno nie jadłam takich frykasów!</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- To on ma przytyć,
nie ty! - Monika klepnęła ją w pośladek. Zaśmiałem się głośno.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Nie krępuj się,
w końcu jesteśmy prawie jak rodzina.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Ohohoho, jaki
uczuciowy. - Przedrzeźnił mnie Kamil. - Czyżby wypadek odblokował
w tobie pokłady uczuć?</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- O co ci chodzi? -
Zapytałem z niedowierzaniem.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Przez te wszystkie
lata naszej znajomości, ani razu nie usłyszałem, że jestem twoim
przyjacielem, czy chociażby że mnie lubisz. Byłeś w takiej
jednej, wielkiej, zamkniętej skorupie. A teraz nagle teksty, że
jesteśmy jak rodzina... Nie poznaję cię!</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Po prostu
uświadomiłem sobie coś ważnego... Jeślibym wtedy zginął, albo
zapadł w śpiączkę.. Nie wiedzielibyście co do was czuję, ani że
jesteście dla mnie najważniejsi. Wiecie, boję się mówić ludziom
o swoich uczuciach, bo obawiam się odrzucenia i wyśmiania przez
nich. Dlatego tyle z tym zwlekałem.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Zupełnie
niepotrzebnie! - Monika przycisnęła usta do mojego policzka i
przytuliła mnie mocno. - Znamy się tyle lat, że myślałam że się
mnie nie wstydzisz!</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Dobra, baby...
dajcie spokój. Nie będziemy teraz rozmawiać o uczuciach, nie? -
Kamil wywrócił oczami.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- A niby czemu nie?
- Anka podłapała temat. - Czyżby twoje męskie ego nie pozwalało
ci na takie rozmowy?</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Facet nie powinien
mówić o takich rzeczach. Oprócz ciebie, Mikołaj... - uśmiechnął
się złośliwie. - Szurnięte humany zawsze mogą o tym mówić.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- No dzięki. -
Udawałem, że jestem zły.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Nie kochasz nas,
Kamilu? - Monika spojrzała na niego ze sztucznym smutkiem.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Eeee... to
znaczy... - Próbował się wymigać.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Nie kocha nas! -
Spojrzała się na mnie przerażona. - Tyle lat się przyjaźnimy, a
on nic do nas nie czuje!</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Pieprzcie się! -
Przyjaciel poczerwieniał na twarzy. Nasza trójka roześmiała się
wesoło.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">Ten dzień chyba nie
mógł być lepszy.</span><br /><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 16px;"><br /></span></span><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">Następnego dnia
poczułem się na tyle dobrze, że olałem polecenia lekarza i
poszedłem do szkoły. Większość klasy słyszała o wypadku, więc
przez chwile byłem sensacją. Podczas długiej przerwy, gdy
rozmawiałem z grupką ludzi, nagle poczułem silny uścisk na
ramieniu. Ludzie spojrzeli z niedowierzaniem, a ja zanim zdążyłem
zareagować, zostałem odciągnięty na bok.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Co to ma znaczyć?
- Niebieskie oczy Aleksa zabłyszały gniewnie. - Miałeś przez
tydzień zostać w domu!</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Eee... a skąd ty
o tym wiesz?</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Bo byłem przy
twojej rozmowie z lekarzem?</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Matko, zupełnie
zapomniałem....</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- A więc? - Założył
ręce na piersi. - Co tu robisz?</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Po prostu... -
Próbowałem się tłumaczyć. - Poczułem się na tyle dobrze, że
postanowiłem przyjść. Przed maturą nie mogę pozwolić sobie na
tygodnie przerwy.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Tutaj chodzi o
twoje zdrowie.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Mówisz jak moja
mama.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Mikołaj,
posłuchaj.. Poproś kogoś, żeby przyniósł ci notatki, sam nadrób
zaległości. A jeśli nagle poczujesz się źle? Mówili ci w
szpitalu, że objawy mogą pojawić się parę dni później.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Wczoraj czułem
się dobrze, nic mnie nie bolało. Dlaczego dzisiaj miałoby się to
zmienić?</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Nie dbasz o swoje
zdrowie... - Pokręcił głową. Aż przyjemnie było patrzeć na tę
jego piękną, męską twarz.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Przesadzasz! Nigdy
w życiu nie czułem się lepiej! - Dla zademonstrowania obróciłem
się wokół własnej osi. I w tym samym momencie świat coś
ścisnęło mnie w żołądku, głowa zaczęła mi pulsować, a przed
oczami zrobiło się czarno. Słyszałem tylko krzyk ludzi wokół
siebie.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Boże, nic mu nie
jest?</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Uderzył się, czy
co?</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Niech ktoś
pójdzie po pielęgniarkę! - Głos Aleksa wybijał się ponad
wszystkie głosy. - Mikołaj! Słyszysz mnie? Mikołaj! - Delikatnie
poklepał mnie po policzku. Chciałem mu odpowiedzieć, ale nie
miałem siły. Wszystko było takie ciężkie...</span><br /><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 16px;"><br /></span></span><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">Wiedziałem że
jestem przytomny, jednak nie chciało mi się otwierać oczu.
Westchnąłem ciężko, czując jak coś podchodzi mi do gardła.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Mówiłem, że to
nie był dobry pomysł... - Znajomy głos brzmiał prześmiewczo. -
Ale nieee, po co słuchać lekarza, skoro można być samozwańczym
medykiem, prawda? Teraz cierp.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">Otworzyłem oczy.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Czekam na jedno,
ważne zdanie z twoich ust. - Bawił się swoimi złotymi włosami,
unosząc brew w dość zalotny sposób. - Chcę je usłyszeć teraz!</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Miałeś racje...
- Wydukałem. Obaj znajdowaliśmy się w gabinecie pielęgniarki.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Dziękuję.
Obiecałem już, że odwiozę cię do domu.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Nie musisz.. Sam
dojadę...</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Chyba zwariowałeś.
Nikt normalny nie puści cię do domu samego. Poza tym, szczęśliwie
jestem dziś samochodem, więc to żaden problem.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">Do gabinetu weszła
pielęgniarka.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Ocknąłeś się
już? Jak się czujesz? - Przyłożyła dłoń do mojego czoła. -
Dobrze, że masz takich wspaniałych przyjaciół, jak Aleksander.
Powiedział, że się tobą zaopiekuje.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">W sumie czemu nie
dziwi mnie fakt, że gość, którego poznałem wczoraj, tak bardzo
się mną opiekuje?</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- To prawdziwy
skarb... - Mruknąłem cicho.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Jedziemy? - Aleks
pomachał kluczami.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Tak. Tylko wezmę
swoje rzeczy...</span><br /><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 16px;"><br /></span></span><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Dlaczego to
robisz? - Spytałem, gdy tłukliśmy się jego małym samochodem
przez Warszawę</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Robię co?</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Pomagasz mi i tak
się o mnie troszczysz? To... niespotykane.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Nie pomyśl sobie,
że może jestem jakimś gejem, czy coś, ale... od zawsze czułem,
że jesteś spoko gościem i można się z tobą zakumplować.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Serio? - Spytałem
z niedowierzaniem.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">- Tak. Czasem, gdy
widzisz człowieka, coś się w tobie budzi. Takie przekonanie „to
jest ktoś wartościowy”. Ja tak miałem z tobą. Dlatego chcę się
przekonać, czy jakaś przyjaźń wchodzi w grę.</span><br /><span style="font-family: Times, 'Times New Roman', serif; line-height: 100%;">Uśmiechnąłem się
najsympatyczniej jak tylko umiałem, ukrywając to, co czułem w
środku. On chciał tylko przyjaźni. A ja musiałem to zaakceptować.</span><br />
<div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
</div>
konwalia.19http://www.blogger.com/profile/15825632417649764011noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-7226863431023399858.post-78854092535586763832014-03-29T16:00:00.000-07:002014-03-29T16:01:06.021-07:00Rozdział 19 - MarzeniaOd czego by tu zacząć.. Zwykłe przepraszam to za mało, gdyż wiem że spaprałam tak okrutnie, że szkoda gadać. Ale na swoje usprawiedliwienie dodam że przez miesiąc byłam odcięta od świata, nie miałam komputera, a co za tym idzie - nie mogłam dodać porządnej notki (co ja gadam, nie mogłam dodać ŻADNEJ notki). Ale teraz, trzymając na kolankach nowego lapka będę dodawać wam nowe rozdziały obu opowiadań (jeeeee!) tak często, jak tylko pozwolą mi na to moje przygotowania do matury. Dosyć pieprzenia, wracam do moich ukochanych chłopców <3<br />
<div>
<br /></div>
<div>
***</div>
<div>
<div>
Dzielnie znosiłem pierwsze dwa tygodnie nieobecności mojego chłopaka. Grzecznie chodziłem do pracy, zajmowałem się Miką, chodziłem na treningi, oraz spotykałem się z przyjaciółmi. Do czasu.</div>
<div>
Obudziłem się kompletnie załamany, gdyż ta druga połówka łóżka, do tej pory ciepła i pachnąca orzeźwiającą wodą kolońską, była taka zimna i dziwna. Ana nie było obok mnie. A mi chciało się wyć z rozpaczy.</div>
<div>
Odpaliłem laptopa, którego trzymałem przy łóżku i połączyłem się z siecią. Spojrzałem na zegarek. Była ósma rano. Czyli w Singapurze piętnasta. Środek dnia! Wybrałem odpowiedni nick na Skype.</div>
<div>
Ekran zamrugał niepewnie, próbując złapać sygnał. Pewnie pracuje - pomyślałem z niechęcią. </div>
<div>
- Nie bądź taki pochmurny! - Zabrzmiało przez głośnik. Dygnąłem przerażony. Zielone oczy przyglądały mi się z wesołym błyskiem.<br />
- Antoine! - Niemalże westchnąłem, spoglądając się z miłością w monitor. Uśmiechnął się słodko, odsłaniając szereg dziwnie białych zębów. Wybielał je sobie, czy co?<br />
- Moje słońce kochane! Co u ciebie?<br />
- Wszystko w porządku. - Skłamałem. - W przerwie od pracy u Jacobiego zająłem się dwoma nowymi projektami, spotykam się z ludźmi i staram się jakoś przetrwać te dwa miesiące. A co u ciebie?<br />
- Nawet nie wiesz jak się cieszę że wyjechałem. - Zaczął trajkotać. - Tu jest niesamowicie. Pogoda, klimat, a przede wszystkim przemili ludzie - już dawno aż tak dobrze nie czułem się gdziekolwiek na świecie. - Oczy błyszczały mu podczas mówienia. Powinienem się cieszyć, ale było mi tak naprawdę cholernie smutno i poczułem dziwne ukłucie w sercu.<br />
- Cieszę się. - Próbowałem brzmieć bardzo naturalnie. - Ale pamiętaj że zostawiłeś tutaj Mikę, która bardzo za tobą tęskni.<br />
- Tylko Mika za mną tęskni? - Uniósł lekko kąciki ust. - A co z Elixem? Czy on również za mną tęskni?<br />
Przez chwile wpatrywałem się w ekran komputera.<br />
- Rozrywa mi serce każdego dnia, gdy budzę się rano, a ciebie nie ma obok mnie. - Mruknąłem cicho.<br />
- I pewnie myślisz o mnie przed snem?<br />
- Żebym tylko myślał.. - Posłałem mu lubieżny uśmieszek. Antoine roześmiał się głośno.<br />
- To z jednej strony rajcujące i okropne! - Machnął ręką.<br />
- Przepraszam, że mi ciebie brakuje!<br />
- Nie o to chodzi.. W końcu robię to samo.. - Jego twarz przybrała szkarłatny odcień. Widziałem to nawet przez Skype'a. - Chcesz żebym wracał?<br />
- Ani mi się waż. To doświadczenie, które już ci się w życiu nie powtórzy, dlatego wykorzystaj je w pełni. Mną zajmiesz się później.<br />
- To nie fair. - Wypalił.<br />
- Co jest nie fair?<br />
- Że byłem takim paskudnym człowiekiem, a spotkałem kogoś tak wspaniałego jak ty. Wiesz że jak słyszę słowo "anioł", to widzę ciebie przed oczami?<br />
- Gamoń.<br />
- Ale to prawda! - Uderzył w blat biurka. - Jesteś naprawdę doskonały!<br />
- Nie przesadzaj. Jestem po prostu wyrozumiały.<br />
- Dziękuję że pozwoliłeś mi pojechać.<br />
- Nie masz za co. W końcu początkowo nie byłem tym zachwycony.<br />
- Nie liczy się początek, tylko efekt końcowy. - Antoine gwałtownie odwrócił głowę. - Oho, Paula do mnie przyszła. Lecimy na miasto. Pogadamy wieczorem?<br />
- Jasne. - Uśmiechnąłem się. - Bawcie się dobrze.<br />
- Dzięki! Miłego dnia!<br />
- I wzajemnie! - Rozłączył się, a mnie znów ogarnęła dziwna pustka. Czyżby moje życie było aż tak uzależnione od drugiego człowieka? To chyba lekko dziwne, że myślę o nim prawie nieustannie - w końcu jesteśmy ze sobą prawie pięć lat.<br />
Mika wskoczyła do mnie na łóżko i miauknęła donośnie.<br />
- Jesteś głodna? - Podrapałem ją za uchem. Wtuliła się w moją dłoń. - Zaraz cię nakarmię, tylko wskoczę pod prysznic, ok?<br />
Spojrzała na mnie ze zdziwieniem i zwinęła się w kulkę. Nie chciało mi się wstawać. Tak naprawdę nie miałem po co.<br />
Coś mnie tknęło. Czy nie zatrzymałem się w miejscu? Już dawno przestałem się rozwijać. Ciągle tylko praca, dom, praca, dom. Od czasu do czasu treningi. Już dawno przestało mi zależeć na czymkolwiek. Moi przyjaciele się rozwijają, wyjeżdżają zagranicę, doszkalają się. A ja? Zatrzymałem się w miejscu.<br />
Rozłożyłem się wygodniej na poduszce. Czy jest coś, co chciałem zrobić od dawna, ale nie miałem czasu?<br />
Zawsze chciałem tańczyć, ale pijany słoń ma więcej gracji niż ja. Tylko bym ludzi straszył. Ogródka też nie założę, bo nie mam gdzie...<br />
Śpiewanie odpada na wstępie.. Ech, pomyślę nad tym później - leniwie zwlokłem się z łóżka. Czas zacząć działać.<br />
<br />
Sprzątając w szafie natknąłem się na swój stary album ze zdjęciami. Gdy byłem jeszcze w liceum, uwielbiałem robić ludziom foty. I nie przechwalając się, były naprawdę dobre.<br />
- A może by tak wrócić do fotografowania? - Spytałem samego siebie. Ale nie chodziło mi o żenujące pseudo-artystyczne zdjęcia żarcia, robione I-Phonem i wrzucane na fejsa, czy inne diabelstwo. Chodziło mi o prawdziwie dobre zdjęcia. Od razu zadzwoniłem do Lykke'a.<br />
- Elix, myślałem że nie żyjesz! - Przywitał mnie na wstępie.<br />
- Ha, ha, ha.. To że się nie odzywam, nie znaczy że nie żyję. Zajęty byłem.<br />
- Ja nic nie mówię. - Przyjaciel pisnął nienaturalnie cienkim głosikiem. - Czemu dzwonisz?<br />
- Pamiętasz jak w liceum robiłem ludziom zdjęcia?<br />
- Noo, pamiętam. Dziewczyny ustawiały się do ciebie w kolejkach. A czemu pytasz?<br />
- Chcę do tego wrócić. - Przez chwilę po drugiej stronie rozległa się kompletna cisza.<br />
- Serio? - Spytał z lekkim niedowierzaniem.<br />
- Mówię poważnie. Też chcę mieć życiową pasję. Uwielbiam architekturę, ale muszę mieć jakieś hobby, nie? I dlatego potrzebuję twojej pomocy.<br />
- Załatwić ci modeli i modelki żebyś porobił próbne zdjęcia? - Podekscytował się. - Mam znajomości z wieloma osobami...<br />
- Na razie wystarczysz mi ty, Lykke. - Przerwałem mu grzecznie. - Chcę sprawdzić czy nadal umiem to robić.<br />
- Jasne! - Przez chwilę wydawał się rozkojarzony. - Jasne! Dzisiaj?<br />
- Dzisiaj? - Spojrzałem na zegarek. - No dobra. Kiedy?<br />
- Wieczorem? U moim mieszkaniu. Mam nawet jeden pomysł. - Zachichotał radośnie. Boże, ten debil znowu coś odwali. Na pewno. Znam go zbyt dobrze. Ale skoro chce mi pomóc..<br />
- Dobra. To do zobaczenia.<br />
- Trzymaj się. - Rozłączył się dziwnie radosny. Uśmiechnąłem się do siebie. Skoro już zrobiłem pierwszy krok, czas zrobić drugi. Jadę po nowy aparat!<br />
<br />
- Mogę panu w czymś pomóc? - Urocza blondynka podeszła do mnie w sklepie z elektroniką. Musiałem wyglądać na nieźle zagubionego.<br />
- Nie, dziękuję. Po prostu zastanawiam się która lustrzanka będzie lepsza.. - Oglądałem jedne z najdroższych modeli. Kto bogatemu zabroni?<br />
- Jeśli mogę panu doradzić, to osobiście mam tę.. - Wskazała na tańszą. - I jest doskonała. Nawet jeśli będzie robił pan zdjęcia na szybko, wyjdą idealne.<br />
- Zaufam pani na słowo. - Uśmiechnąłem się sympatycznie.<br />
- Jeśli uzna pan, że pana oszukałam, to postawię panu piwo. Zgoda? - Jej promienny uśmiech niemalże mnie zahipnotyzował.<br />
- Oczywiście. - Ukłoniłem się lekko. - Znajdę panią i na końcu świata.<br />
Roześmiała się perliście, a ludzie wokół spojrzeli na nas z uśmiechem.<br />
- Trzymam pana za słowo. Proszę iść do kasy, a ja za chwilę przyniosę pana towar. - Odwróciła się na pięcie. Nie wiedzieć czemu, trochę poprawił mi się humor.<br />
Przy kasie wybrałem sobie jeszcze parę niebieskich słuchawek. Może kupiłbym sobie nowy odtwarzacz i zaczął biegać na wiosnę? Czemu nie...<br />
- Zapraszam pana! - Blondynka pomachała do mnie wesoło. Podszedłem do niej.<br />
- Jeszcze wezmę to... - Podałem jej słuchawki i wyjąłem kartę, żeby zapłacić.<br />
- A nie chce pan wziąć udziału w loterii? - Podała mi kartkę w polami do wypełnienia. - Wpisuje pan imię, nazwisko, numer telefonu i tym podobne rzeczy i zatrzymuje pan paragon z zakupów. Można wygrać telewizor, laptop, pieniądze, lub zestaw płyt.<br />
- Co mi szkodzi spróbować? - Posłałem jej szeroki uśmiech i chwilę później oddałem jej kartkę.<br />
- Proszę wpisać pin i zatwierdzić zielonym. - Coś piknęło. - Dziękuję panu serdecznie! Do widzenia!<br />
- Do zobaczenia! Miłego dnia!<br />
- I wzajemnie! - Dobry humor nie opuszczał mnie przez resztę dnia.<br />
<br />
- Lykke, co to ma znaczyć? - Wpatrywałem się w przyjaciela z przerażeniem.<br />
- Jeśli wyjdą ci te zdjęcia, znaczy że jesteś po prostu dobry. - Na głowie miał kolorowy pióropusz, a na dupsko wciągnął skórzane portki. - Jak wyglądam? - Pokręcił zadkiem.<br />
- Jak czub. - Podrapałem się w głowę.<br />
- Nie rozumiesz sztuki! - Oburzył się.<br />
- Sztuka to nie to samo, co robienie z siebie pajaca. - Przypomniałem mu. - W ogóle tu nie ma nawet warunków, żeby ci zrobić jakieś tematyczne zdjęcia.<br />
- I w tym sęk! Jeśli zrobisz coś z niczego.. - Uniósł brew. - Załatwię ci tyle modelek i modeli, że głowa mała!<br />
- No dobra... - Włączyłem aparat. Testowałem go prawie cały dzień. Był świetny! - Ej, masz jakąś fajkę czy skręta?<br />
- Myślałem że nie bawisz się w takie rzeczy.. - Uśmiechnął się.<br />
- Nie o to chodzi. To rekwizyt. Masz czy nie masz?<br />
- Mam... Poczekaj chwilę.. - Wyszedł z pokoju w tym samym momencie, gdy telefon zaczął mi brzęczeć w kieszeni.<br />
- Nieznany numer? - Mruknąłem do siebie. - Halo?<br />
- Elix? - Usłyszałem kobiecy głos.<br />
- Taaaak.. A kto mówi?<br />
- Słuchaj, wiem że to dziwne, ale.. Wzięłam twój numer, bo ty byłeś taki fajny.. Poznaliśmy się dziś w sklepie. Jestem Pola, doradzałam ci wybór aparatu..<br />
- Pamiętam. - Uśmiechnąłem się. - Hej!<br />
- Cześć! Nie przeszkadzam?<br />
- Nieee, skąd. - Lykke wciąż nie wracał. - Czemu dzwonisz?<br />
- Bo.. Pomyślałam, że może.. Zrobiłbyś mi parę zdjęć? Zdawało mi się że znasz się na fotografowaniu. - Wydawała się o wiele mniej śmielsza, niż dziś rano.<br />
- Czemu nie? Tylko musimy zgadać się troszkę później, bo właśnie wraca mój model. - Zaśmiałem się wesoło. - Jeszcze do ciebie zadzwonię, dobrze?<br />
- Jasne! - Prawie krzyknęła. - No to.. pa?<br />
- Pa! - Rozłączyłem się.<br />
- Znalazłem! - Lykke zapalił fajkę.<br />
- Super, siadaj pod ścianą. - Rozkazałem i przygasiłem lekko światła. Przyjaciel skombinował małe, punktowe lampki, dzięki czemu mogłem pobawić się światłem. - Broda do przodu.. dobrze... lekko rozchyl usta.. schowaj język.. dobrze... a teraz załóż lewą rękę za głowę.. o tak... klata do przodu! Dobrze!<br />
Dwie godziny później siedzieliśmy przy piwie, oglądając foty.<br />
- Elix..<br />
- Hm?<br />
- Jesteś mistrzem, wiesz?<br />
- Są dobre, prawda?<br />
- Miałeś do dyspozycji mnie przebranego za debila, białą ścianę i fajkę. Parę z tych zdjęć udostępnię na fejsie i oznaczę cię na nich. Może ktoś się zainteresuje i poprosi o kontakt? Swoją drogą, co cię wzięło, żeby nagle do tego wrócić?<br />
- Miałem wrażenie że stanąłem w miejscu i już się nie rozwijam. Znasz to?<br />
- Znam. Wiesz że chcę zacząć pisać bloga?<br />
- Serio? O czym?<br />
- Opowiadanie z czasów I wojny światowej. Zawsze o tym marzyłem. A pisać każdy może!<br />
- Jak zaczniesz, podeślij i mi. Chcę być twoim pierwszym fanem. - Uśmiechnąłem się do niego.<br />
- Dlatego jesteśmy przyjaciółmi.<br />
- Dlaczego?<br />
- Bo wspieramy się i rozumiemy nawet w największych pierdołach. Nie zauważyłeś?<br />
- I się siebie nie wstydzimy. - Lykke właśnie udostępnił zdjęcie. 10 sekund później dostał pierwszego lajka. Od samego Antoine'a. 12 sekund później komentarz.<br />
"Mieszkam z człowiekiem renesansu! Kto by pomyślał że jest tak utalentowany!"<br />
- Nie mówiłeś Anowi?<br />
- Nie. Trochę zabolało mnie to, że on tak się rozwija, że postanowiłem go zaskoczyć.<br />
- Te dwa miesiące to wasz test. - Oznajmił.<br />
- Co?<br />
- Nooo... Teraz sprawdzicie, czy to co między wami jest to właśnie miłość. Jeśli tak, to wasz związek wejdzie na zupełnie inny poziom.<br />
- Rozumiem, że lepszy?<br />
- Nie dość że zaufacie sobie bezgranicznie, to zaczniesz mu mówić o wszystkim. Nawet kiedy będzie ci się chciało srać. I zaczniecie uprawiać lepszy seks. O wiele lepszy! - Przewrócił oczami. - Wszyscy mówią, że bycie w stałym związku to taka żenada. Ja się z tym nie zgodzę. Kocham to poczucie bezpieczeństwa i świadomość że moje łóżko nie będzie ogrzane tylko przez jedną noc. Kiedyś sypiałem z kim popadnie, wiesz? Pewnie nawet pamiętasz... Za każdym razem, gdy tuż po seksie ktoś wstawał się ubierać, chciałem błagać żeby tego nie robił. Bo tak naprawdę nie zależało mi na seksie, ale na poczuciu bliskości z drugim człowiekiem, wiesz? Tylko obrałem sobie chujową drogę...<br />
- Wiem. Pamiętam jaki byłeś naiwny.. <br />
- I głupi. Tylko nie wspominaj o tym Timowi. Nie chcę żeby wiedział. Nie ma się czym chwalić.<br />
- Spoko. Myślisz że spodobają mu się zdjęcia? <br />
- Pewnie! Sam mi kupił ten pióropusz, ucieszy się, że w końcu go wykorzystałem. - Pokazał mi język. - Chcesz jeszcze piwa?<br />
- Nie.. I tak nagiąłem zasady, bo jestem samochodem. - Skrzywiłem się. - Poza tym muszę już wracać. Nie nakarmiłem kota. <br />
- Zdecydowanie muszę ci załatwić parę innych sesji... - Przyjaciel pokręcił głową. - Zachowujesz się jak kura domowa...<br />
<br />
Nie było jeszcze 22, jak wróciłem do domu, ale Mika zdążyła pogryźć pozostawiony przeze mnie chleb na stole. <br />
- I po co te nerwy, mała? - Podrapałem ją po główce i sięgnąłem po kocie chrupki. <br />
Kotka wskoczyła na blat i zaczęła wsadzać łepek do opakowania.<br />
- Spokojnie.. Zaraz zjesz... - Jedną ręką nasypywałem jej chrupki, a drugą grzebałem w kieszeni, bo zaczął mi dzwonić telefon. - Słucham?<br />
- Cześć Elix! - Głos Jacobiego kompletnie mnie rozkojarzył.<br />
- Witaj Jacoby.. Nie spodziewałem się telefonu od ciebie.. - Przyznałem zupełnie szczerze.<br />
- Dobrze wiedzieć że po tylu latach, nadal jestem w stanie cię zaskoczyć. <br />
- Czemu zawdzięczam ten telefon?<br />
- No cóż.. - Przeciągnął głoskę. - Czas żebyś do mnie wrócił.<br />
- Do pracy? W sumie masz rację... Robi się coraz cieplej. <br />
- Nie Elix. - Przerwał mi. - Nie do pracy.<br />
Stanąłem jak sparaliżowany.<br />
- Do mnie... - Kontynuował. - Czas, żebyś wrócił do mnie... <br />
<br /></div>
</div>
konwalia.19http://www.blogger.com/profile/15825632417649764011noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7226863431023399858.post-7052887404876696562014-02-16T11:08:00.002-08:002014-02-16T11:08:17.094-08:00Coś nowego i świeżego - czyli osobna historia, która może stać się nowym opowiadaniem! Hej, hej, heeeeej! <3 Wita was Ashtray, która właśnie zaczęła ferie! I najlepsze jest to, że zaczęła je - uwaga - od 39-stopniowej gorączki i powolnym zgonem w łóżku. Dzisiaj postanowiłam napisać coś innego - jeśli ta historia wam się spodoba, mogę prowadzić ją naprzemiennie z życiem Elixa i Ana. Dajcie znać jak wyszło.<div>
Kochająca, chora, pijana i zakochana Ashtray <3 </div>
<div>
<br /></div>
<div>
***</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Obserwowałem go za każdym razem, gdy
jechaliśmy razem autobusem. Wysoki, nieziemsko przystojny,
niebieskooki blondyn imieniem Aleks. Chodzimy razem do szkoły, jest
w równoległej klasie i tak jak ja pisze za parę miesięcy
maturę. <br />Dzisiaj miał na sobie czarną kurtkę z grubym,
futrzanym kapturem. Niektórzy powiedzieliby, że nie pasuje on
chłopakowi, jednak na nim wyglądał niesamowicie dobrze. Grał w
coś na telefonie, uśmiechając się co chwila pod nosem. Jaka
szkoda, że nie wiedział o moim istnieniu. <br />Autobus gwałtownie
zahamował, a jakaś starsza pani walnęła mnie torbą w plecy.
Zachwiałem się i upuściłem na ziemię notatki z polskiego. Dwóch
starszych facetów rzuciło się, żeby pomóc mi je
pozbierać. <br />- Dziękuję bardzo! - Ukłoniłem się grzecznie. -
Były dla mnie bardzo ważne.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Ucz się chłopcze, wyjdzie ci to na
dobre. - Uśmiechnął się jeden z nich. - Bez wykształcenia
nigdzie nie zajdziesz! <br />Spojrzałem się jeszcze raz na Aleksego.
Zdawał się niczego nie zauważyć. I całe szczęście!</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Ty brudasie! - Monika, moja
przyjaciółka spojrzała na mnie z wyrzutem. - Coś zrobił z
tymi notatkami?<br />- Wypadły mi w busie. - Wzruszyłem ramionami. -
To po części nie moja wina, jakieś babsko na mnie wpadło.<br />- Co
znowu przeskrobał Mikołaj? - Kamil i Anka usiedli naprzeciwko nas.
- Wy w przyszłości na pewno się pobierzecie. Już teraz
zachowujecie się jak stare małżeństwo. <br />- Sądzisz że darcie
się na mnie za każdym razem jest przejawem jakichkolwiek głębszych
uczuć? - Uśmiechnąłem się do kumpla. - Sorry, Monika nie jest w
moim typie. Wolę blondynki. <br />- Ja nie jestem w twoim typie? -
Machnęła mi przed nosem kruczoczarnymi kłakami. - Sorry koleś,
ale to ty masz jakiś problem! Foch! - Pociągnęła Ankę ze sobą.
- Idziemy od was! <br />- Nie będziemy tęsknić! - Pomachałem jej
radośnie. <br />- Daję wam miesiąc. <br />- Na co?<br />- Na zostanie
parą.<br />- Już daj spokój. Ona mi się nie podoba. - Kamil
przyjrzał mi się uważnie.<br />- Taka laska? Jakim cudem?<br />- No po
prostu... Nie mój typ... <br />- Nie twój typ? Stary, to
dziewczyna idealna... Wiesz co o niej mówią...<br />- Nie
obchodzi mnie to. To tylko przyjaciółka. I nikt więcej.<br />-
Jak wolisz. Ale wiesz.. faceci gadają...<br />- Niby o czym? <br />- Że
nie spotykasz się z żadną laską, nawet na studniówkę
żadnej nie wziąłeś. To podejrzane. <br />- Nie spotykam się z
żadną, bo w żadnej się jeszcze nie zakochałem. - Uciąłem
temat. To akurat była prawda. Już od dawna podejrzewałem że
jestem gejem, ale dopóki nie będę pewny swoich uczuć, nie
będę nic mówić. Po co mi dodatkowe problemy?<br />Dziewczyny
po prostu mi się nie podobały. To nie tak, że któreś nie
uważałem za ładną czy coś, ale.. nie pociągały mnie fizycznie.
Po prostu. <br />- Słuchaj, a o co chodzi w ogóle w „Szewcach”?
- Kamil podsunął mi książkę pod nos. Nie chwaląc się zbytnio
jestem typowym przykładem szurniętego humana, który jakoś
to wszystko ogarnia. Zacząłem tłumaczyć mu główne
założenia Witkacego. Gdy wspomniałem mu o Czystej Formie spojrzał
na mnie jakbym tłumaczył mu o biologii molekularnej. <br />- Dobra,
wyluzuj. To co powiedziałeś mi do tej pory, wystarczy. Nie jestem
aż tak ambitny jak ty. <br />- Jak wolisz. W ogóle mam do
ciebie pytanie.<br />- Wal.<br />- Jest taki konkurs.. Trzeba napisać
sztukę teatralną, ale... trzeba pracować w grupach. Chciałbyś
może wziąć w nim udział ze mną?<br />Przyjaciel pociągnął dolną
powiekę. <br />- Jedzie mi tu czołg? Nie bawię się w takie rzeczy.
Poza tym polonistka powiedziała że ci kogoś poszuka. <br />- Ale też
nie może znaleźć chętnego. No weeeź, jeśli wygramy to sztuka
będzie grana w Teatrze Narodowym i dostaniemy jakąś kasę. Nie
interesuje cię to?<br />- Chyba zwariowałeś. Będę musiał na to
poświęcić mnóstwo czasu, a tego mi się nie chce. Mam
ważniejsze rzeczy do roboty. <br />- Jak granie w Skyrim? - Spytałem
zirytowany.<br />- Nie wściekaj się. Po prostu jestem najgorszym
możliwym partnerem. Popytaj się dziewczyn, może one będą chciały
z tobą to napisać. <br />W tym samym czasie zadzwonił dzwonek na
lekcje. Zza rogu wyłoniła się nasza polonistka.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Mikołaj! - Krzyknęła na mój
widok. - Znalazłam ci towarzystwo do pisania sztuki! Na następnej
lekcji idziemy do biblioteki! <br />- Oczywiście.. - Mruknąłem
zaskoczony. - Jak pani to zrobiła? <br />- Popytałam, dałam
odpowiednią motywację i ta-dam! - Otworzyła drzwi do sali,
wpuszczając uczniów. - Znalazł się jeden chętny. <br />-
Dziękuję pani serdecznie! Sam próbowałem kogoś znaleźć,
ale niestety nikt nie był chętny. <br />- Rozumiem. Szczerze
powiedziawszy, gdybym nie wiedziała jak bardzo się tym
interesujesz, nie szukałabym tak intensywnie. - Co za kochana
kobieta! <br />- Nie wiem jak się teraz pani odwdzięczę! <br />-
Wygraj to. A teraz siup do klasy!
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Biegłem podekscytowany w stronę
biblioteki. Zastanawiałem się kto to może być. <br />- Dzień
dobry! - Przywitałem się z bibliotekarką. - Pani profesor Kafta
powiedziała...<br />- Tak, wiem. - Uśmiechnęła się do mnie
przyjaźnie. - Czeka w czytelni. <br />Przebiegłem pomiędzy rzędem
regałów. Tak bardzo nie mogłem się doczekać. <br />Odbiłem
się od czyjejś klatki piersiowej i z impetem uderzyłem w jeden z
regałów, który zatrząsł się niebezpiecznie.
Zdążyłem zasłonić rękami głowę, zanim spadło na mnie parę
ciężkich tomów.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Nic ci nie jest? - Usłyszałem męski
głos. Nieśmiało spojrzałem na niego przez palce. Chabrowe,
lśniące oczy przyglądały mi się z lekką troską, zagryzł
seksownie dolną wargę. Pojedyncze kosmyki złotych włosów
opadały mu na czoło. - Zrobiłem ci coś?<br />- Nie... - Próbowałem
zgrywać twardziela i wstać o własnych siłach, jednak poślizgnąłem
się na kartce. Aleks złapał mnie za ramiona. - Wszystko w
porządku...<br />- Właśnie widzę... Jesteś Mikołaj, prawda?<br />-
Tak, Aleks...<br />- Znasz mnie? - Przyjrzał mi się badawczo. <br />-
Taaaak, bo ten... No... Moje koleżanki się tobą ekscytują i
plotkują o tobie. - Uśmiechnął się półgębkiem. - I tak
jakoś zapamiętałem twoje imię. - GENIUSZU! <br />- Ładne chociaż?
<br />- No... taaak. Ładne. - Rozejrzałem się po czytelni. Byliśmy
sami. - Czy to ty jesteś osobą, która chce ze mną pisać
sztukę? <br />Aleks podrapał się w tył głowy. <br />- Słuchaj, bo
to nie takie proste... Otóż.. ja w ogóle nie umiem
pisać, a robię to tylko dla profitów.<br />- Czyli że co? Dla
kasy? <br />- Skąd. Babka od polskiego powiedziała, że jeśli ktoś
pomoże ci przy tym projekcie, dostaje piątkę w randze sprawdzianu.
A jeśli dostaniemy jakieś miejsce, to dostaje szóstkę w tej
samej randze. A że jestem kompletnym głąbem z polskiego, muszę
się jakoś ratować. <br />- Chyba przesadzasz. Nie może być aż tak
źle... <br />- Oj, chyba nie. Miałem 20% z próbnej matury z
polskiego, więc uwierz – tonący brzytwy się chwyta. Nie chcę
nagrody, pieniędzy czy co tam można wygrać. Ja chcę zdać z
polskiego. Dlatego zostawiam ci wolną rękę. <br />Nie mogłem w to
uwierzyć. Nie wyglądał na takiego nieogarniętego, żeby nie zdać
podstawowej matury. <br />- Skoro masz takie problemy z polskim.. -
Zacząłem nieśmiało. - To może spróbowałbym ci pomóc?
Jakieś korki czy coś? <br />- Muszę ci odmówić. Nie mam
pieniędzy, żeby ci zapłacić. <br />- Ale ja nie chcę za to
pieniędzy... - Wzruszyłem ramionami. <br />- Nie no, przestań.. Nie
będę cię wykorzystywał. <br />- Skoro ja wykorzystuję ciebie do
wzięcia udziału w konkursie, ty możesz wykorzystać mnie do
poprawienia ocen z polskiego. <br />- Ale serio.. Nie masz nic
przeciwko? - Spojrzał się na mnie wątpliwie. Nasza znajomość
rozwijała się zaskakująco szybko. <br />- Sam ci to zaproponowałem.
Zgódź się, nie pożałujesz. - Jezu, ale to było lamerskie.
Jakbym go podrywał lub coś. <br />- No to.. dobra. - Kiwnął głową
i podał mi dłoń. Uścisnąłem ją entuzjastycznie. - W ogóle..
powiedz mi o co chodzi w tym konkursie.. <br />- No to tak... Mamy
miesiąc na napisanie sztuki. Możemy napisać o czymkolwiek chcemy –
o czymś co nas śmieszy, martwi lub smuci. Tylko ma być to naprawdę
długie i historia ma być oryginalna i ciekawa. <br />- I masz jakiś
pomysł?<br />- Na razie nie. Ale wszystko przed nami.<br />- Nami? -
Uśmiechnął się cynicznie. - Powiedziałem, że zostawiam ci to
wszystko. Ja tylko chcę dostać moją piątkę z polskiego.<br />- Nie
chcesz nawet wiedzieć o czym będzie ta sztuka? Poza tym możesz
mieć jakiś fajny pomysł. A jeśli ktoś cię o to spyta? <br />- No
dobra.. Ale pisaniem zajmujesz się ty, ok? - Zniecierpliwiony
przeczesał włosy. - A co do naszych korków.. Chcesz
załatwiać to w szkole czy gdzieś poza? Na przykład u mnie w domu
czy u ciebie? Gdzie mieszkasz? <br />- Targówek. A ty? <br />-
Ooo, ja też! Czyli bardziej opłaci nam się spotkać gdzie
indziej.. W ogóle.. spoko z ciebie gość. - Aleks klepnął
mnie w ramię. - Gdy cię zobaczyłem, uznałem że możesz być
jakimś frajerem z którym nie będę miał o czym gadać. <br />-
Dziękuję za komplement? - Spytałem podejrzliwie. Aleks w
odpowiedzi roześmiał się perliście. <br />- Nie ma za co. Dobra, ja
muszę spadać. Daj mi swój numer, żebyśmy mieli się jak
skontaktować. Jakbyś czegoś chciał, to napisz do mnie, dobra? -
Podyktowałem mu numer, a on zapisał go w telefonie. - Trzymaj się.
- Podał mi rękę <br />- Cześć! - Patrzyłem jak znika pomiędzy
regałami, nie wierząc we własne szczęście. Piękny i wspaniały
Aleks będzie moim partnerem w pisaniu sztuki.. Może podczas
wspólnych obrad przypadkowo złapię go za rękę, ewentualnie
skradnie mi buziaka lub co gorsza – serce... Bylibyśmy parą do
końca życia i... Wstrzymaj konie! Przecież Aleks jest hetero,
prawda? Co chwila zmienia dziewczyny, niemożliwe żeby zainteresował
się chłopakiem. I to jeszcze takim dziwakiem jak ja. Westchnąłem
i zabrałem się za poukładanie książek, które rozwaliłem.
Może nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło? Może zyskam
nowego kumpla? Albo przynajmniej wygram ten konkurs? Ech, co będzie,
to będzie... <br /><br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Cześć mamo! - Krzyknąłem,
zatrzaskując za sobą drzwi. <br />- Mikołaj, nie musisz się
wydzierać. - Upomniała mnie, wychodząc z kuchni. - Mieszkamy w
bloku, sąsiedzi zaraz będą się czepiać, że im przeszkadzasz..
<br />Od razu widać że jestem jej synem. Oboje mamy brązowe oczy,
kasztanowe, podatne na kręcenie włosy i brzoskwiniową, ciepłą
cerę. Tylko że ja dodatkowo odziedziczyłem po ojcu pojedyncze,
ciemne piegi umiejscowione wokół nosa. Nie znam ojca, moja
mama wpadła z nim na piątym roku studiów. Płaci alimenty,
ale nie chce żebym wiedział kim jest. Ale nie przeszkadzało mi to,
gdyż wychowywał mnie brat mojej matki, Artur. Był najlepszym
zastępczym ojcem, jakiego tylko mogłem sobie wyobrazić i nie było
mi przykro z faktu że wychowuje się w „niepełnej” rodzinie. <br />-
Przepraszam.. Wiesz co się stało? Dzisiaj poznałem chłopaka z
którym piszę tę sztukę do konkursu! <br />- W końcu! -
Ucieszyła się. - I co, macie już jakieś pomysły?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Na razie nieee.. Zaczniemy nad tym
pracować od jutra. Ale nawet nie wiesz jaki jestem zadowolony! -
Usiadłem przy stole w kuchni.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Chcesz herbaty? - Spytała z ciepłym
uśmiechem. - Obiad będzie dopiero za pół godziny. <br />-
Poproszę. A co u ciebie w pracy? - Mama pracowała w wydawnictwie
jako korektor. Twierdzi że to najlepsze co ją spotkało w życiu,
zaraz po posiadaniu dziecka. <br />- Zamierzają wydać książkę
nastoletniego chłopca, który co prawda ma talent, ale robi
mnóstwo błędów. I mam co do niego mieszane uczucia.
Ale będę to poprawiać, dopóki nie przestaną mi za to
płacić. - Zaśmiała się.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- A o czym jest ta książka?<br />-
Spodobałaby ci się. Wszystko dzieje się podczas II wojny
światowej, gdzie ss-mann zakochuje się w żydówce. Nic
dobrego z tego nie wynika, ale książka jest naprawdę bardzo dobra.
<br />- Przyniesiesz mi jeden egzemplarz? - Poprosiłem.<br />- Jak tylko
się wydrukuje. Tymczasem czytaj lektury. - Pokazała mi język.
Mieliśmy ze sobą świetny kontakt, nie ukrywałem nic przed mamą.
<br />- Zawsze czytam. Inaczej nie byłbym postrzegany za dziwaka. -
Uśmiechnąłem się. - Idę od ciebie, zobaczyć co się dzieje w
magicznym świecie internetu. <br />- Zawołam cię jak ziemniaki się
dogotują!<br /><br />Usiadłem przed laptopem i odpaliłem facebooka.
Dostałem jedno zaproszenie do znajomych. <br />- Aleksander Zakrzewski
chce dodać cię do swoich znajomych.. - Przeczytałem na głos, a
serce zaczęło mi bić szybciej. Niemalże od razu zaakceptowałem.
Jak on mnie znalazł? Przecież dałem mu tylko swój numer
telefonu. <br />Dźwięk wiadomości przywrócił mnie do życia.
„Aleksander napisał do Ciebie...”<br />„Siemasz, masz może
jutro czas? :)” - przełknąłem głośno ślinę. Poczułem jak
czerwienią mi się policzki.<br />„Pewnie. A coś się stało?” -
Odpisałem mniej niż dziesięć sekund później. Zachowuję
się jak napalona gimnazjalistka, wstyd! <br />„W piątek mam
sprawdzian z Młodej Polski i chciałbym powtórzyć to i
owo... Mogę liczyć na Twoją pomoc?” - cała moja ekscytacja
spadła do poziomu Rowu Mariańskiego. No pewnie, że nie chciał się
ze mną umówić. Potrzebuje pomocy. <br />„Pewnie.. Zgadamy
się w szkole?” - głupek ze mnie. Zawsze zaczynam się
przedwcześnie przywiązywać i wyobrażać nie-wiadomo-co. <br />„Ech...
Jutro mnie nie będzie w szkole, dlatego lepiej jakbyś przyszedł do
mnie do domu...” - Wysłał mi adres. „O której kończysz
zajęcia?”<br />„O 13, więc będę u ciebie tak około 14,
zgoda?”<br />„Pewnie. Dzięki wielkie, stary!” - Zielona kropka
przy jego nazwisku zniknęła.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Wielkie dzięki... Stary... -
Westchnąłem ciężko.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Co ty tam mamroczesz pod nosem? -
Mama położyła mi pranie na fotelu.<br />- Nic takiego. Tekst
piosenki.. - Mruknąłem.<br />- Wszystko w porządku? - Podrapała
mnie po głowie.<br />- Tak, w porządku. Pomóc ci z obiadem?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Skoro tak bardzo chcesz... <br /><br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zadzwoniłem do jednego z najlepiej
wyglądających apartamentowców w okolicy. Aleks mieszkał w
pięknej okolicy. W przeciwieństwie do mojego obskurnego i
niebezpiecznego osiedla, gdzie możesz dostać nożem w brzuch przy
każdej możliwej okazji.<br />- Kto tam? - Aleks wydawał się
poddenerwowany.<br />- Mikołaj. Przeszkadzam?<br />- No skąd. Właź. -
Pchnąłem szklane drzwi i wszedłem do środka. Przywitał mnie
uśmiechnięty portier. <br />- Dzień dobry, mogę prosić pana imię
i nazwisko? I nazwisko osób, którym składa pan
wizytę?<br />- Mikołaj Sawko. A przychodzę do państwa Zakrzewskich.
- Nieśmiało ukłoniłem się mężczyźnie. <br />- Dziękuję panu
bardzo! Miłego dnia!<br />- I wzajemnie! <br />Podjechałem windą na 4
piętro i poszedłem prosto do mieszkania nr 12. Ostrożnie zapukałem
do drzwi. <br />- Wchodź! - Aleks otworzył drzwi, ubrany tylko w
spodnie od dresu. Przez kark miał przerzucony biały ręcznik, a
mokre włosy przyklejały mu się do twarzy. - Sorry, że otworzyłem
ci prawie nagi, ale dopiero wstałem i musiałem się wykąpać.
Rozgość się, a ja założę coś na siebie. - Zniknął za
drzwiami (najprawdopodobniej) swojego pokoju. Dopiero teraz mój
mózg zaczął normalnie pracować. Był pięknie zbudowany i
bardzo pociągający. Potrząsnąłem głową, próbując
wymazać z niej ten niesamowity widok. <br />- Myślałem o ten sztuce
i wpadłem na pewien pomysł... - Wrócił do przedpokoju,
zarzucając na siebie czerwoną bluzę. <br />- Słucham.. -
Uśmiechnąłem się przyjaźnie. <br />- Może to będzie
kontrowersyjna sztuka?<br />- Jak bardzo kontrowersyjna?<br />- Nooo...
opowiadająca o miłości między rodzeństwem. <br />Oczy wyszły mi z
orbit.<br />- Skąd czerpałeś inspirację? - Spytałem lekko
przerażony. <br />- Wczoraj oglądałem taki film... I tak jakoś.. Mi
wyszło... <br />- Myślę że jednak to będzie zbyt wystrzałowe..
Możemy się podjąć tematów tabu, ale nie aż takich. Już
myślę że wątek homoseksualnej miłości albo dziecka bitego przez
rodziców byłby bardziej na miejscu. <br />- Czyli pomysł do
dupy? - Chyba się zmartwił. <br />- Nieee, tylko... Zbyt odważny.<br />-
Trochę jak nowa Miley Cyrus, co? - Zadrwił.<br />- Kto? <br />- Miley.
Hannah Montana. Disney. Wielka gwiazda.. - Próbował
tłumaczyć.<br />- Nie kojarzę jej. Sorry. Nie interesuję się
gwiazdami popu i tym podobnymi.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Prawdziwy, szalony human. Dobra,
chcesz coś do picia? Herbaty, soku czy coś?<br />- Może trochę
soku.. <br />- To ja idę po szklanki, a ty idź do mojego pokoju. -
Serce na chwile przestało mi bić. Mikołaj, spokojnie. Bądź
poważny.<br />- Jasne... - Jego pokój był ciepły i przytulny.
Czerwono-pomarańczowe ściany ze zdjęciami Aleksa przedstawiającego
go w różnych okresach. Widać było małego chłopca
przebranego za Indianina, nastolatka w otoczeniu kumpli i bobasa z
mamą i tatą. Uśmiechnąłem się mimowolnie. To było zbyt
słodkie. <br />- Och, nie patrz na te zdjęcia. - Zaśmiał się,
wchodząc do pokoju. - Są bardzo stare i trochę żenujące. <br />-
No przestań, to świetna pamiątka na całe życie... Szczególnie
to zdjęcie jak jeździsz z ojcem samochodzikiem w wesołym
miasteczku!<br />- No coś ty.. Nie mów że nigdy nie robiłeś
tego ze swoim ojcem! <br />- Nie robiłem. Nie mam ojca. - Zanim
zorientowałem się że w pokoju jest za cicho, minęło parę
dobrych sekund. Spojrzałem na Aleksego. Wyglądałby jakby dał mi w
twarz.<br />- Przepraszam! - Krzyknął. - Nie wiedziałem!<br />- Ależ
to nie twoja wina. - Uśmiechnąłem się smutno. - Zabieramy się do
nauki? <br />- Tak... chyba powinniśmy..
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Po prostu naucz się młodopolskich
nurtów.. Wbrew pozorom nie ma ich aż tak wiele. - Okazał się
bardzo pojętnym uczniem, który potrzebował tylko trochę
uwagi. - I przeczytaj te parę wierszy, które masz tu
zapisane. Chyba nie będziesz miał aż tak trudnego tego
sprawdzianu. - Zaśmiałem się. <br />- Zastanawiałeś się kiedyś
jak to jest całować się z mężczyzną? - Przez sekundę myślałem
że się przesłyszałem. <br />- O czym ty gadasz?<br />- Nie chciałeś
kiedyś sprawdzić jak to jest być z facetem? - Zapytał zupełnie
poważnie. <br />- Kiedyś może o tym pomyślałem... <br />- Bo ja
ostatnio myślę o tym cały czas. Baby są irytujące. - Oparł się
o stół. - Pieprzą o głupotach, tylko się malują i ta
wstrętna maź zostaje ci na ubraniach i nie pozwalają ci na nic.
Faceci są inni.<br />- Fakt. - Przyznałem. - Masz zupełną rację.<br />-
Ty na przykład jesteś inny. - Wskazał na mnie palcem. - Mówisz
mądrze, jesteś fajny i inteligentny. Plus jesteś przystojny.
Chcesz ze mną spróbować? - Spojrzałem na niego przerażony,
ale i podniecony.<br />- Ale przecież...<br />- Dawaj, to tylko
pocałunek. - Zaśmiał się, wstając z fotela. Złapał moją dłoń
i jednym ruchem pociągnął tak, że znalazłem się w jego
objęciach. Czułem odurzający zapach kokosowego szamponu do włosów
i jakieś wody po goleniu. Widziałem jego piękne, błyszczące,
niebieskie oczy i pełne wargi, centymetry od mojej twarzy. Poczułem
jak cała krew odpływa mi z twarzy i spływa... no właśnie. <br />-
Aleks, nie powinniśmy... - Mruknąłem cicho. <br />- Czemu nie? -
Pogładził mnie po policzku. - To tylko niewinny buziak. -
Subtelnie wsunął język w moje usta, a ja całkowicie mu się
poddałem. Wargi miał ciepłe i wilgotne, w jego oddechu wyczuwałem
smaczek miętowej pasty do zębów. Pociągnąłem jeden ze
złotych kosmyków jego włosów. W odpowiedzi
przyciągnął mnie jeszcze bliżej. <br />Jego język manipulował mną
niezwykle umiejętnie. Pocałunek był wyjątkowo namiętny. Przez
chwilę zastanawiałem się czy to nie jest sen.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Gdy jeden z palców
niebezpiecznie zsunął się pod gumkę od moich bokserek zacząłem
panikować. Co on do cholery robi?! Czy ma zamiar...?! <br />W tej
samej chwili w głębi mieszkania zadzwonił telefon. Aleks
niechętnie się ode mnie odsunął. <br />- Poczekaj tu na mnie. -
Cmoknął mnie w nos i wyszedł. Jezu, co ja robię, CO JA ROBIĘ?!
Przecież to szaleństwo! Nie mogę, po prostu nie mogę! <br />Złapałem
swoją torbę i szybko wyszedłem na korytarz. Ubrałem się w
ekspresowym tempie i wybiegłem z budynku, nie żegnając się nawet
z portierem. Co to było, co to do chuja było? Czy ja właśnie
całowałem się z...? Nie, nie mogę o tym myśleć. Pewnie robił
sobie jaja. Pewnie słyszał o tym że podejrzewają że jestem
gejem. Chciał sprawdzić, czy to prawda...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Trzasnąłem drzwiami od domu tak
mocno, po domu przeszedł głuchy huk. Na szczęście mama jeszcze
nie wróciła. Na szczęście.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Spojrzałem na ekran telefonu. 3
połączenia od nieznanego numeru. Numeru Aleksa. Czym prędzej
wyłączyłem telefon i wpakowałem się pod kołdrę.. Chciałem by
ten dzień się skończył...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Siedziałem w czytelni, dokańczając
swoje zadanie domowe z historii. Nagle tuż obok mnie wylądował
gruby, czarny zeszyt od polskiego.<br />- Zapomniałeś go wczoraj. -
Miękki głos odbił się echem w mojej głowie. - Sprawdzian
napisałem chyba dobrze, wszystko dzięki tobie. - Mówił
wprost do mojego ucha. Dobrze że nie widział mojej twarzy, byłem
cały czerwony. - Dziękuję ci za wszystko. Teraz już się ode mnie
nie uwolnisz. - Poczułem jak składa delikatny pocałunek na moim
karku. Przyjemnie załaskotało. - Do zobaczenia.. - Podrapał mnie
po głowie i wyszedł. A ja jeszcze przez dziesięć minut nie mogłem
dojść do siebie... </div>
</div>
konwalia.19http://www.blogger.com/profile/15825632417649764011noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-7226863431023399858.post-78742879940155069692014-02-02T07:04:00.002-08:002014-02-02T07:04:19.467-08:00Rozdział 18 - PożegnanieI'm back! Przepraszam za całe 2 tygodnie nieobecności, ale zdarzyło się za dużo rzeczy. Plus nie miałam dobrego pomysłu na notkę, a nie chciałam wam na siłę wciskać czegoś mega żenującego. Za tydzień prawdopodobnie wstawię one-shota, który jeśli Wam się spodoba, może stać się zupełnie nowym opowiadaniem. Tymczasem powróćmy do mojego ukochanego Ana i Elixa <3 <div>
<br /></div>
<div>
*** </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie wierzyłem że może być aż tak
cholernie zimno. Opatulony dwoma szalikami przebiegałem pomiędzy
materiałami, żeby pogadać z kierownikiem budowy. <br />- Dzień
dobry, panie Elixie. Myślałem że wczoraj było zimno. <br />- Dzień
dobry, panie Marvinie. Ostatnio mój chłopak powiedział że
idzie zima stulecia. Nie chciałem mu wierzyć, ale chyba miał
rację. - Mężczyzna roześmiał się głośno. Coraz odważniej
mówiłem o swoim związku z Anem. Co najdziwniejsze, większość
ludzi nie miała z tym żadnego problemu. Gdzie są ci wszyscy
nienawistni ludzie, których widzę w telewizji? <br />- Dlatego
chyba powinniśmy porozmawiać z naszym szefem, żeby wstrzymał
budowę. W tych warunkach po prostu nie da się pracować.
Przepraszam za śmiałość, ale podobno zna się pan z nim już od
dawna. Nie mógłby pan szepnąć słówka na ten
temat?<br />- Oczywiście, że mogę z nim porozmawiać. I tak mam do
niego sprawę. - Uśmiechnąłem się przyjaźnie. <br />- A skąd się
panowie znają, jeśli można wiedzieć?<br />Opowiedziałem mu
historię z liceum, pomijając wątek naszego tragicznego romansu.
Marvin z zainteresowaniem wysłuchał opowieści.<br />- Świat jest
mały. Skoro pan Jacoby studiował fizykę, jakim cudem skończył
prowadząc duże wydawnictwo?<br />- Nie odpowiem panu na to pytanie,
bo sam nie mam na ten temat zielonego pojęcia. Jacoby jest
specyficznym człowiekiem i działa według własnego widzimisię. <br />-
Ciekawy przypadek. - Skwitował. - W każdym razie, liczymy na pana.
<br />- Postaram się nie nawalić. - Obiecałem i odwróciłem
się w stronę starego domu mojego szefa. Ciekawe co z nim zrobi po
zakończeniu budowy... Tak się zamyśliłem, że przypadkowo wpadłem
na Maję. Jej policzki były czerwone od tego przenikliwego zimna. <br />-
Przepraszam cię! - Złapałem ją w pasie, żeby nie upadła.<br />-
Nic się nie stało.. - Zadygotała. - Chyba wezmę wolne... jakoś
do sierpnia... <br />- Postaram się coś z tym zrobić. - Poklepałem
ją po głowie. - Chcesz dodatkowy szalik?<br />- Nie, dziękuję. Mam
swoje trzy! - Pobiegła w stronę przyczepy, gdzie dwóch
chłopaków robiło sobie herbatę. Jacoby to tyran, serio!</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
W jego gabinecie jak zawsze było cicho
i spokojnie. Marco wyglądał na wyjątkowo poddenerwowanego. Ciekawe
co się stało...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Cześć! - Przywitałem się
przyjacielsko. Młody hipster rzucił mi gniewne spojrzenie, ale
Jacoby pomachał do mnie ze szczerym uśmiechem. Dobry znak.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Wita, witam mojego ulubionego
architekta! Zapraszam! - Wskazał na krzesło. - Cóż cię do
mnie sprowadza? <br />Marco prychnął tak, że nawet ja się
przestraszyłem. Pomimo to grzecznie usiadłem na krześle. <br />- Czy
nie mogę po prostu odwiedzić mojego wspaniałego szefa? -
Postanowiłem być równie urokliwy.<br />- Ooo, idziesz w dobrą
stronę! - Jacoby zaśmiał się radośnie. - Chyba wiem po co tu
jesteś. Słuchaj, nie chcę łamać zasad BHP i tym podobnych
pierdół, więc na razie wstrzymuję budowę. Ale jak tylko
zrobi się ciepło – wracacie do pracy, jasne?<br />- Skąd wiesz że
byłem właśnie w tej sprawie? <br />- Elix, znam cię na wylot. -
Sięgnął po jakąś teczkę z papierami. - Marco, zanieś to
księgowej, niech powrzuca ludziom wypłaty za ten miesiąc plus
premie. Żeby chcieli później do mnie wrócić.<br />Zrezygnowany
chłopak wstał i wyrwał Jacobiemu teczkę z rąk. Wyszedł, głośno
trzaskając drzwiami.<br />- Co mu jest? - Łypnąłem podejrzliwie na
szefa.<br />- Nic takiego. Młody się trochę na mnie wkurzył. -
Uśmiechnął się przepraszająco. <br />- Zasłużenie?<br />-
Znaczy... Ja bym nie był za to zły, ale młodzi są teraz tacy...
napompowani tymi emocjami i wyznaniami, że trudno im odróżnić
prawdziwe życie od fikcji.<br />- Wyznał ci miłość?<br />- Tak. <br />-
A ty je odrzuciłeś?<br />- Nie odrzuciłem, tylko powiedziałem mu
żeby przestał się wygłupiać. <br />Westchnąłem. Nie zmienił się
nic, a nic.<br />- Jeśli zależało ci na czymś niezobowiązującym,
było mu powiedzieć od razu. Bez urazy, ale ten chłopak nie wygląda
jakby sypiał z byle kim. <br />- Sugerujesz, że jestem byle kim? -
Jacoby zmierzył mnie wzrokiem. <br />- No właśnie nie dla tego
chłopca. A z resztą, co mnie to obchodzi.. - Machnąłem ręką. -
W imieniu wszystkich dziękujemy za wyrozumiałość. Licz na to że
twoje domy będą niesamowite. - Uśmiechnąłem się i wyszedłem.
Na korytarzu wpadł na mnie Marco. <br />- Sorry. - Próbował
mnie wyminąć, ale złapałem go za rękaw. <br />- Poczekaj. Co się
dzieje? <br />- Nie twoja sprawa. - Syknął. <br />- Odrzucił cię,
prawda? - Młody popatrzył na mnie gniewnie. <br />- Tak. Ale to mój
problem. Choćbym nie wiem jak się starał, nigdy nie będę tobą.
- Zagryzł wargę.<br />- Wtedy byłbyś niesamowicie nudny. Marco,
jesteś jeszcze młody, zapytaj samego siebie czy to ma sens.
Uganianie się za kimś, komu służysz tylko jako rozrywka.
Zasługujesz na kogoś lepszego. - Klepnąłem go w ramię i
poszedłem w swoją stronę. Było mi go naprawdę szkoda, ale nie
mogłem ingerować w jego życie. Musi sam zdecydować co z nim
zrobi. <br />- Elix! - Krzyknął za mną. Spojrzałem na niego przez
ramię. - Dziękuję ci. <br />Uśmiechnąłem się do niego. <br />- Nie
masz za co.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Gdy wróciłem do domu, An
siedział skulony na kanapie, obgryzając kciuk. W drugiej ręce
trzymał telefon. Coś się stało.<br />- Hej skarbie. - Cmoknąłem
go w tył głowy. <br />- Cześć. Co tak wcześnie? - Spojrzał na
zegarek.<br />- Jacoby wstrzymał budowę, dopóki nie zrobi się
ciepło. Wracam do pracy w biurze. - Uśmiechnięty uniosłem kciuki
do góry. - A co u ciebie? Coś się stało?<br />- Nie, wszystko
w porządku. - Odpowiedział bez przekonania. <br />- Na pewno? Wiesz
że możesz mi powiedzieć o wszystkim. - Usiadłem obok niego.<br />-
Tak.. Po prostu... - Spojrzał na mnie. - Potrzebuję trochę
uczucia. - Wtulił się we mnie. Pogładziłem delikatnie jego włosy.
<br />- Jeśli chciałbyś pogadać... - Nie skończyłem, gdyż An
niemalże wdrapał się na mnie i łapczywie wpił się w moje usta.
Niecierpliwie przebiegł palcami po mojej koszuli, szukając guzików.
Coś niewątpliwie było na rzeczy. Złapałem jego nadgarstki. <br />-
Co jest? <br />- Albo powiesz mi co się stało, ale nie będzie seksu
przez najbliższy tydzień. - Antoine przez chwile milczał, ale
posłusznie zszedł mi z kolan. Widziałem wahanie w jego oczach. <br />-
Pół roku temu... - Zaczął. - W pracy zaczęli mówić
o takim programie międzynarodowym.. Chodziło o to, że przyjeżdża
do nas paru kucharzy zagranicznych, a ktoś od nas jedzie do nich..
No i dowiedziałem się przed chwilą że się zakwalifikowałem...<br />-
To świetnie! - Ucieszyłem się szczerze. - Czemu nie powiedziałeś
mi wcześniej? <br />- Bo nie byłem pewien, czy się dostanę.
Zazwyczaj biorą albo bardzo młodych, albo bardzo doświadczonych...
Ale teraz postawili na wiek, najwidoczniej... <br />- I tym się
martwisz? Przecież to twoja życiowa okazja, Antoine! - Cmoknąłem
go w policzek. - Już wiadomo, gdzie i kiedy jedziesz? Pewnie za parę
miesięcy, bo to sporo biegania... <br />- Jadę do Singapuru. Za
tydzień. - Bąknął. <br />- Czekaj, co? Przecież to bez sensu, w
tydzień nie załatwisz...<br />- Wiem o tym wyjeździe już od dwóch
miesięcy. <br />- Dlaczego mówisz mi o nim dopiero teraz? -
Zapytałem bardzo poważnie. <br />- No bo.. - Próbował się
tłumaczyć. - Ja nie wiem... Tak jakoś wyszło..<br />- Tak jakoś
wyszło? Kurwa, Antoine. Nie planujesz wycieczki do rodziny, tylko
wyjazd zagranicę. I zapewne jedziesz na więcej niż miesiąc,
zgadłem?<br />- Dwa. Spędzę tam dwa miesiące. <br />- Świetnie. -
Zdenerwowałem się nie na żarty. - Kiedy zamierzałeś mi
powiedzieć? <br />Mój chłopak siedział cicho. <br />- A może
chciałeś zostawić mi liścik pożegnalny i pojechać, co? An,
jesteś niepoważny. Idę stąd. - Zgarnąłem marynarkę z fotela i
ruszyłem do drzwi.<br />- Elix, proszę cię.. - An poszedł za mną.
- Porozmawiajmy, wytłumaczę ci wszystko.<br />- Nie chcę tego
słuchać. Miałeś tyle czasu. Zrozumiałbym twój wyjazd,
serio. Byłoby mi ciężko, że tracę cię na dwa miesiące, ale to
dla ciebie niesamowita okazja i warto, żebyś ją wykorzystał. Ale
ty chciałeś zachować się jak dzieciak i zrobić... no właśnie,
co? Co chciałeś tym osiągnąć? Sądziłeś że będę się
cieszył razem z tobą i kupię ci szczęśliwy breloczek na podróż?
Zawiodłem się na tobie. - Trzasnąłem drzwiami, zanim on zdążył
cokolwiek powiedzieć. W windzie osunąłem się na podłogę. Co za
kretyn. Myślałem że choć trochę dorósł. A on nic.
Zachowuje się nadal jak pieprzony gimnazjalista. Na następnym
piętrze do windy weszła starsza pani z pieskiem. Spojrzała się na
mnie zdziwiona. <br />- Dobrze się pan czuje? <br />- Tak, dziękuję za
troskę. - Muszę przestać się wygłupiać. - Wszystko w
porządku.<br />Starsza pani przyjrzała mi się uważnie. <br />- A
mógłby pan się chwilę ze mną przejść? W takie ślizgawice
łatwo mi o upadek. <br />- Oczywiście. - Zaoferowałem jej ramię i
chwile później wyszliśmy na dwór. Kobieta spuściła
pieska ze smyczy. <br />- Jednak musiało się coś stać... Młody,
przystojny mężczyzna nie ma czasu na spacery ze starą, zrzędliwą
babą, jeśli nie jest jego babcią. Powiesz mi co się stało?
Wygadanie się obcej osobie czasem pomaga, uwierz mi. <br />- Wie
pani.. To nie jest takie proste.. Czasem mam wrażenie że osoba,
którą kocham nie jest w stanie mi zaufać i powiedzieć o
ważnych dla niej rzeczach.<br />- W jaki sposób?<br />- Nie
powiedziała mi o tym że za tydzień wyjeżdża na dwa miesiące do
Azji. Podobno się bała. - Przedrzeźniałem ton głosu Ana. Starsza
pani pokiwała głową ze zrozumieniem. <br />- Rozumiem. A nie
pomyślałeś że nie powiedziała ci o tym, bo do końca
zastanawiała się czy w ogóle jechać? Może nie chciała cię
opuścić? - Ten tok myślenia kompletnie mnie zaskoczył. <br />-
Ale.. przecież nie zamykam jej w domu. Chodzi do pracy, ma
przyjaciół, swoje życie. Może korzystać ze wszystkiego. A
ten wyjazd... doskonała okazja do podszkolenia umiejętności,
zwiedzenia świata. Powinna tam jechać. Będzie mi ciężko samemu,
będę tęsknił, ale chcę żeby on tam jechał. - Dopiero pod
koniec zorientowałem się, że wygadałem się starszej kobiecie. Co
jak co, ale one zazwyczaj nie są takie tolerancyjne.<br />- Ach, to ty
mieszkasz z tym prześlicznym blondynkiem piętro wyżej? - Kobieta
zaśmiała się cicho. - Ty jesteś Elix, prawda? Twój
ukochany opowiada mi często o tobie... Uroczy chłopiec. <br />- Zna
pani Ana? <br />- Pewnie. Często spotykamy się w windzie, jak rano
wychodzę na zakupy. <br />- I co ja mam zrobić?<br />- Porozmawiać z
nim i wysłuchać go uważnie. Następnie uszanować jego decyzję.
Ale skoro jesteście razem już tyle lat, na pewno się dogadacie.
Nie musisz iść ze mną dalej. - Zatrzymała się. - Wróć do
swoich spraw. Ja już sobie poradzę. - Pożegnała się i poszła.
Przez chwilę miałem ochotę wrócić do domu, jednak duma mi
na to nie pozwalała. Wybrałem numer Daniela. Dziesięć minut
później byłem już w drodze do jego domu. <br /><br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Pięć następnych dni ja i An
spędziliśmy praktycznie się do siebie nie odzywając. Dziewczyna
Daniela bardzo podpuściła mnie na zachowanie Ana i byłem na niego
niemiłosiernie wściekły. Chociaż mój chłopak starał się
jak nigdy. Wieczorem, dwa dni przed jego odjazdem zadzwonił do mnie
Lykke.<br />- Odpierdoliło ci, pajacu? - Wrzasnął, zanim zdążyłem
się przywitać.<br />- O co ci chodzi?<br />- O twojego chłopaka.
Przestań zachowywać się jak pieprzona królewna i pogadaj z
nim. Wczoraj gadał z Timem dobre dwie godziny, głównie o tym
jak cię przeprosić. Jest skłonny wcale tam nie jechać. A wszystko
przez ciebie. Nie obchodzi mnie twoje marne tłumaczenie że on ci
nie powiedział, itp. Dobra, zrobił głupotę, ale to nie znaczy że
masz go teraz karać. Pamiętaj że przez dwa miesiące nie będziesz
mógł go dotknąć, pocałować czy uprawiać z nim seksu. To
się źle skończy, jeśli nie pogodzicie się przed wyjazdem.
Przemyśl to, stary. Nie warto z tego powodu mieć do siebie jakiś
urazów czy coś. Jesteście dla siebie zbyt ważni. -
Usłyszałem trzaśnięcie drzwi. - Przemyśl to. <br />- Dobra.
Przemyślę.. - Antoine wszedł do pokoju i spojrzał się na mnie
pytająco. Przez chwile mierzyliśmy się wzrokiem. <br />- Tylko nie
odpieprz czegoś i się z nim nie rozstawaj, dobra? <br />- Obiecuję,
że tego nie zrobię.<br />- Dobra, to do usłyszenia!<br />- Trzymaj
się.<br />Odłożyłem słuchawkę, cały czas patrząc się na Ana.
<br />- Siadaj. - Poklepałem miejsce obok siebie.<br />Odetchnął z
ulgą i uśmiechnął się słabo. Wyglądał, jakby zrzucił wielki
ciężar z serca. <br />- Tak? - Mówił dość cicho. Właśnie
sobie uświadomiłem że w tym tygodniu prawie nie sypiał. I to
wszystko moja wina. <br />- Chcę wysłuchać tego, co masz do
powiedzenia. Dlaczego nic mi wcześniej nie powiedziałeś i czekałeś
do ostatniej chwili. Czy aż tak nie umiesz mi zaufać?<br />- To nie
tak, Elix... Po prostu... Wiesz jak mi ciężko zostawić cię na dwa
miesiące, żeby lecieć na drugi koniec świata? Nie byłoby żadnego
problemu, gdybym był sam, wtedy mógłbym wyjechać i na rok.
Ale teraz nie wyobrażam sobie tego wyjazdu. I dlatego zastanawiam
się czy w ogóle mam tam lecieć. <br />- Powinieneś. Zwiedzisz
kawałek świata, a przede wszystkim nauczysz się wielu nowych
rzeczy. <br />- Nie będziesz tęsknić?<br />- An, serce mnie boli na
samą myśl, ale cholera.. Powinniśmy mieć własne życie,
powinniśmy się rozwijać. To jest twoja szansa i nie chcę byś ją
zmarnował. <br />- Serio?<br />- Jak najbardziej. Kocham cię i wolałbym
cię mieć zawsze przy sobie, ale to niemożliwe. A ufam ci na tyle,
że wiem że w ciągu tych dwóch miesięcy nie zdarzy się nic
głupiego. <br />Antoine wtulił się we mnie.<br />- Nie wiem czemu los
mi ciebie zesłał. Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało. -
Pocałował mnie w szyję. - Jak mi wytrzymamy bez siebie?<br />- Są
rozmowy na video-chatach, telefony... Damy jakoś radę. -
Pogłaskałem go po karku. <br />- A co z seksem? <br />- Pójdziemy
z duchem czasu. Cyberseks jest podobno niesamowicie modny. - Mój
chłopak roześmiał się głośno. - Ale nie myśl sobie że przez
te dwie noce będziesz miał spokój.. Muszę się z tobą
odpowiednio pożegnać. - Ugryzłem go w czubek ucha. <br />- Też mam
taką nadzieję... - Mruknął.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Przez pół godziny leżeliśmy
wtuleni w siebie na kanapie. Będę za tym tęsknił. Za tym
delikatnym i świeżym zapachem jego wody toaletowej, cudownie miękką
skórą i za tym subtelnie muskał moją szyję za każdym
razem gdy tylko poruszał głową. Spojrzałem na niego. Był tak
zjawiskowo piękny, że na pewno nie jeden będzie chciał się z nim
umówić. An leniwie otworzył jedno oko. <br />- Co jest? -
Uśmiechnął się lekko. <br />- Wiesz ilu ludzi na tym świecie
chciałoby się z tobą umówić? Mógłbym liczyć w
milionach.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- I wzajemnie. - Cmoknął mnie czule.
- Nie traktuj siebie jak bestii, bo jesteś przystojniejszy niż ja.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Zwariowałeś. Jesteś modelowym
przykładem ciacha. Nie ma osoby, która by nie powiedziała że
nie jesteś przystojny. <br />- Tak samo jak w twoim przypadku,
skarbie. Każdy, kogo znam mówi mi że jesteś jednym z
najpiękniejszych facetów, jakich widzieli. Jeśli nie
wierzysz, spytaj Fabiana. On ci to potwierdzi. <br />- A właśnie,
Fabian też wyjeżdża?<br />- Tak. Ja, Fabian, Paula i Monika. Jeszcze
nie mamy tak źle, bo dziewczyny zostawiają w domu małe dzieci. To
by było dopiero ciężkie, co?<br />- Masz rację... An.. <br />- Tak?<br />-
Idziemy się pieprzyć?<br />Zachichotał cicho.<br />- No nie wiem, nie
wiem.. Olewałeś mnie cały tydzień, a teraz żądasz, żebym na
pierwsze twoje skinienie wyskoczył ze spodni? Jestem pewien że
potrafisz mnie uwieść.. - Wstał z kanapy. - Liczę na twoją
inwencję... - Zagryzł wargę i poszedł do kuchni. Usłyszałem,
jak nawołuje kotkę, żeby dać jej jeść. Mam go uwodzić? Chyba
zwariował. Ruszyłem za nim.<br />Stał oparty o blat, uśmiechając
się do mnie szelmowsko. <br />- Wymyśliłeś coś? - Objąłem go
wokół talii. <br />- Taaak.. - Mruknąłem do jego ucha. <br />-
No i? - Zadrżał, gdy ugryzłem go pieszczotliwie w szyje. Poczułem
jak drżą mu kolana. Dobry znak. <br />- Muszę zostawić po sobie
znak, żeby nikt nie próbował mi ciebie odbić. - Wessałem
się w skórę na jego szyi, od czasu do czasu ją podgryzając.
An głośno wciągał powietrze, co chwila pojękując. Wbił
łapczywie palce w moje plecy. - To będzie piękna malinka... -
Uśmiechnąłem się sam do siebie. - Chcesz jeszcze jedną? <br />-
Tak.. - Wymruczał, nadstawiając szyję. Drugie znamię było
większe i wymagało więcej zachodu, ale Antoine wydawał się być
zadowolony. <br /> Prawą ręką zanurkowałem pod jego koszulkę,
łaskocząc go pieszczotliwie. An popiskiwał ze śmiechu. <br />-
Błagam cię, przestań. - Przyciągnął mnie bliżej. Trąciłem go
nosem.<br />- Niby czemu? Chcę cię trochę rozerwać przed wyjazdem.
- Pocałowałem go bardzo ostrożnie. Antoine miał jednak inne
zachcianki. Zacisnął dłonie na moich pośladkach, a jego język
prawie znalazł się w moim gardle. Przez chwile obściskiwaliśmy
się jak para nastolatków. <br />- W kuchni? - Szepnął,
oddychając głośno.<br />- Czemu nie? - Złapałem rąbek jego
koszulki i podniosłem ją do góry. Materiał rzuciłem na
podłogę.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- To szalone! - Mruknął, podczas gdy
bawiłem się jego sutkami. - Wiesz ile będzie sprzątania?<br />- Nie
myśl o tym, An. - Ugryzłem jego dolną wargę. - Daj się
ponieść... - Położyłem rękę na jego rozporku. Już teraz był
niezwykle podniecony. Ucieszyło mnie to niesamowicie.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Jednym ruchem podniosłem go i
położyłem na stole. Krzyknął zaskoczony. <br />- Kretyn z
ciebie... - Mówił, podczas gdy zdejmowałem mu spodnie. -
Zobaczysz, będzie z tego więcej szkody, niż... aaaa! - Krzyknął,
gdy liznąłem jego męskość. <br />- Coś mówiłeś? -
Rzuciłem mu niezobowiązujący uśmiech. <br />- Chyba nie. - Jego
policzki były zaróżowione, a każdy ruch mojej dłoni
wprawiał go w drgania. Teraz widziałem jak bardzo tego chciał. Już
miałem zacząć go pieścić, gdy nagle przerwał nam dzwonek do
drzwi. <br />- Jasna cholera. - Warknąłem. Antoine zaczął się
pośpiesznie ubierać. Chyba coś wiedział.<br />- Przepraszam. -
Mruknął i zniknął w drzwiach. Przez chwile słyszałem jak z kimś
rozmawiał. - Dziękuję panu. - Trzaśnięcie drzwi. - Elix, wybacz
mi.. Kurier dowiózł mi parę potrzebnych rzeczy... -
Tłumaczył się chaotycznie. <br />- Połóż tę paczkę na
stole. - Rozkazałem. <br />- Co?<br />- Połóż tę paczkę na
stole. - Powtórzyłem, a mój ukochany posłusznie
wykonał polecenie. Podszedłem do niego i złapałem za rękę. <br />-
Teraz wypuszczę cię dopiero, gdy będziesz mnie błagał o litość.
- Warknąłem.<br />- Zamierzasz mnie pożreć? - Młody puścił mi
oczko. <br />- Tak. - Rzuciłem go na łóżko.<br />- A więc
rozkoszuj się mną do woli...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Byliśmy już po drugiej rundzie.
Antoine skrajnie wyczerpany leżał na mojej klatce piersiowej. <br />-
O mamo... - Wymruczał. - To było coś...<br />- Rzeczywiście. - Nie
mogłem złapać tchu. - Będę tęsknić, wiesz?<br />- Ja za tobą
też. <br />- Nie znajdziesz sobie lepszego ode mnie? <br />- Nie. Bo nie
ma lepszego od ciebie. - Cmoknął mnie czule. Byłem spokojny o ten
wyjazd. Możliwe że wpłynie on pozytywnie na nasz związek.. Kto
wie?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nadszedł czas pożegnania. An wisiał
mi na szyi niczym zakochana nastolatka. <br />- Dzwoń, pisz, czatuj ze
mną. - Błagał ze łzami w oczach. - Będę cholernie tęsknił.<br />-
Ja też skarbie.. - Cmoknął mnie w czoło. <br />- Gołąbeczki! -
Paula, jego kumpela z pracy przerwała nam pożegnanie. - Musicie się
rozstać. Idziemy do samolotu. <br />An spojrzał na mnie smutno.<br />-
Kocham cię.. Nie zapominaj. <br />- Nie ma mowy. <br />- Więc co? Do
zobaczenia?<br />- Jak najszybciej... <br />Patrzyłem tylko jak znika w
korytarzu prowadzącym do samolotu. Tak zaczęły się najbardziej
samotne dwa miesiące mojego życia. </div>
</div>
konwalia.19http://www.blogger.com/profile/15825632417649764011noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-7226863431023399858.post-25937662348056959892014-01-12T12:31:00.003-08:002014-01-12T12:31:42.312-08:00Rozdział 17 - Rozkosz Zainspirowana swoim własnym, ciężkim życiem, oraz paroma filmami dodaję z lekkim opóźnieniem notkę. Miłego czytania? :D<br />piosenka, przy której tworzyłam notkę (to już uzależnienie) - <a href="https://www.youtube.com/watch?v=_XC2mqcMMGQ">https://www.youtube.com/watch?v=_XC2mqcMMGQ</a> :D<br />
<br />
***<br />
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wieczorem zaczęło mi się kręcić w
głowie. I bynajmniej nie było to spowodowane przez mojego
ukochanego. Wypiłem duszkiem szklankę wody i usiadłem przy stole.
Mika wskoczyła mi na kolana.<br />-Nie będę się z tobą teraz
bawił. - Podrapałem ją za uchem. - Źle się czuję.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Kicia rosła jak na drożdżach, nie
przypominała tego małego, zmarzniętego kociaka, którego
przygarnąłem. Teraz pełna energii, której nie miała gdzie
spożytkować, zaczęła bawić się sznureczkiem od mojej bluzy. A
ja z każdą sekundą czułem się coraz gorzej. An był w pracy,
więc byłem zdany tylko na siebie... <br />- Chyba się położę...
Mika, idziesz ze mną? - Kicia spojrzała na mnie ciekawskim
wzrokiem, a potem wybiegła z kuchni. Chyba nie była zainteresowana
propozycją. Dźwignąłem się z krzesła i powlokłem się wprost
do sypialni. Nie miałem nawet siły się umyć. Owinąłem się
kocem i położyłem, zasypiając parę chwil później.<br /><br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Antoine </i><br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Pierwsze co
zauważyłem po wejściu do sypialni to leżący na łóżku
Elix, szczelnie owinięty kocem. Przypominał burito. Mika trącała
go łapką po uchu, oczekując że mój chłopak wstanie i się
nią zaopiekuje. <br />- Zostaw go, mała. Niech śpi. - Wywaliłem
kotkę do salonu i zamknąłem drzwi. Podszedłem do łóżka.
I cmoknąłem Elixa w czubek głowy. Był gorący jak piec. - Elix! -
Delikatnie nim potrząsnąłem. Lekko otworzył oczy. - Dobrze się
czujesz? <br />- Nie... - Mruknął gardłowo. - Wszystko mnie
boli...<br />- Zaraz ci zmierzę gorączkę.. -Wziąłem z kuchni
termometr i na wszelki wypadek wziąłem parę leków. Wróciłem
do mojego chłopaka. Wyglądał trochę jak nieprzytomny. - Co cię
boli?<br />- Głowa, kręgosłup, wszystkie mięśnie.. I chce mi się
wymiotować... - Nie otwierał oczu. <br />- Co dzisiaj jadłeś? <br />-
Odgrzałem sobie zupę z wczoraj, a do pracy zrobiłem sobie kanapki
z łososiem. <br />- To nie wiem co jest nie tak... - Sprawdziłem
termometr – prawie 39 stopni. - Ubrałeś się ciepło?<br />- Taa..
- Mruknął. <br />- Kłamiesz. <br />- Nie...<br />- Znamy się nie od
dziś, wiem że kłamiesz. Oczywiście nie wziąłeś szalika i
czapki jak normalny człowiek, prawda?<br />- Nie za wiele dziś
wychodziłem...<br />- No i co z tego?! Wystarczy, żebyś się
zaziębił. - Otworzyłem lek i rozpuściłem go w wodzie. - Usiądź
i pij. - Podetknąłem mu szklankę pod usta. Pił małymi łykami,
starając się nie zakrztusić. Co za nieodpowiedzialny kretyn..
Jeszcze teraz będzie chorował..<br />- Idę do łazienki.. -
Odepchnął moją rękę. - Niedobrze mi...<br />Zamknął się na
dobre dziesięć minut. Czekała mnie długa noc..</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie mogłem spać.
Cały czas biegałem wokół Elixa, który chyba miał
już dość. <br />- Błagam cię, połóż się. Ja i tak tylko
śpię... <br />- Muszę jechać do apteki, kupić ci więcej
przeciwgorączkowych... Nic ci nie zbiło.. Może umówić cię
do lekarza? <br />- Może nie? To tylko przeziębienie. Prawdziwy facet
da sobie radę sam. - Uśmiechnął się nieśmiało, żeby pięć
sekund później skończyć w łazience. Westchnąłem i
poszedłem do kuchni zrobić mu mięty. Mama zawsze powtarzała że
jest dobra na żołądek. Tylko co on ma jeść? Bo jeść musi. -
Nic mi nie jest... - Przyszedł do kuchni. Policzki miał czerwone, a
skórę prawie przezroczystą. Wyglądał okropnie.<br />-
Siadaj. Zaraz dam ci pić.<br />- Chyba mogę sam trzymać kubek.. -
Próbował się bronić. <br />- Wyglądasz jak chodzący obraz
nędzy i rozpaczy. Mam wrażenie, że ten kubek będzie mógł
cię zgnieść <br />- Pocałowałbym cię, gdyby nie fakt że parę
sekund temu rzygałem jak szalony. - Wziął pierwszą łyżeczkę do
ust. Mama zawsze tak robiła jak byłem mały. Twierdziła że nie
mogę wypić za dużo naraz. - W ogóle że się nie
brzydzisz..<br />- Czego? <br />- Mnie. <br />- Niby czemu? Bo jesteś
chory? Elix, myślałem że jesteśmy dorosłymi ludźmi i nasz
związek nie polega tylko na trzymaniu się za rączkę, gdy jesteśmy
zdrowi i piękni. Poza tym ja też już nie raz byłem chory i jakoś
nie uważałeś to za obleśne. Kretyn. - Cmoknąłem go w czoło. -
A teraz idź i wypoczywaj. Musisz się wykurować. <br />- Tak, mamo..
- Niechętnie wstał. - Ale chodź ze mną. Nie lubię spać sam. -
Złapał moją dłoń. <br />- Podjadę do apteki, a potem będę z
tobą leżał cały dzień..<br />- Nie. Chodź ze mną TERAZ! -
Nalegał. A ja niestety nie umiałem mu odmówić..<br /><br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Elix</i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Choroba wyjęła mi
trzy dni z życia. Nic, oprócz jedzenia, spania i
wymiotowania. Jacoby gdy tylko usłyszał o moim stanie, dostał
ataku paniki, ale pozwolił mi zostać w domu. Zapowiedział jednak
że „będę to musiał odpracować”. Gnom. <br />Antoine troszczył
się o mnie jak o małe dziecko, co powoli zaczynało mnie
denerwować. Ten chłopak posunął się do karmienia i pojenia mnie
łyżeczką. Wziął nawet zastępstwa w pracy, żeby tylko przy mnie
być. Cieszyłem się że dziś w końcu idzie do roboty.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Dasz sobie beze
mnie radę? - Związywał sobie włosy.<br />- Na pewno. Czuję się
dobrze. - Założyłem mu fartuch. - Poza tym co może pójść
nie tak?<br />- Elix, boję się.. Naprawdę źle wyglądałeś w ciągu
ostatnich trzech dni. <br />- Wiem, ale An... Do jasnej cholery, będę
siedział w domu. Dam sobie radę. A teraz idź, bo się spóźnisz.
- Objąłem jego twarz dłońmi i delikatnie pocałowałem. <br />-
Obiecujesz, że jak coś się stanie, to zadzwonisz? - Mój
chłopak zatrzepotał rzęsami i cmoknął mnie jeszcze raz.<br />-
Obiecuję. Miłego dnia! - Prawie wyrzuciłem go za drzwi. Po jego
wyjściu osunąłem się na podłogę. W końcu spokój i
cisza...<br />Zrobiłem sobie herbaty i usiadłem przed telewizorem,
żeby obejrzeć wiadomości. Tak jak się spodziewałem, nic się nie
zmieniło. Kolejne kłótnie, obrzucanie się błotem,
wymyślone problemy psychologiczne, odwracające uwagę od
prawdziwych tragedii.. Co za porażka. Szybko zmieniłem kanał na
jakiś program przyrodniczy. Mika wskoczyła mi na kolana. <br />-
Patrz, to twoi krewni. - Pokazałem palcem na dwa tygrysy. Mała
przyglądała się im zaciekawiona. - Tylko może jedzą trochę
więcej niż ty.. <br />- Miau! - Odwróciła się w moją
stronę. <br />- No niestety.. Rodziny się nie wybiera. Chociaż ty
masz takie ładne tygrysie prążki na pyszczku. - Pogłaskałem ją.
Jestem kompletnym debilem. A przynajmniej się tak zachowuję.
Chociaż wydaje mi się że rozmowa ze zwierzętami wpływa jakoś
korzystnie na człowieka i jego kondycję psychiczną. Ta... tak samo
jak posiadanie wymyślonych przyjaciół. A propos
przyjaciół... Dawno nie sprawdzałem Facebooka. Ciekawe czy
coś się dzieje i czy ktoś o mnie pamięta. Dostałem parę
wiadomości od Lykka, który podesłał mi parę śmiesznych
linków na youtube, Daniela i od Mai, która życzyła mi
szybkiego powrotu do zdrowia. Odhaczyłem wszystkie zaczepki, dodałem
Kajetana do znajomych i wyłączyłem komputer. Co powinienem zrobić?
Mam aż tydzień wolnego (tak, Antoine zabrał mnie do lekarza) i
kompletnie nie wiem czym się zająć. Może przeczytam jakąś
książkę? Albo porysuję jak za dawnych lat? Niee, już dawno tego
nie robiłem, moja wyobraźnia nie działa już tak dobrze.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Pokręciłem się
chwile bez konkretnego celu i ponownie odpaliłem laptopa mojego
chłopaka. Wszedłem w folder „anime” i przeglądałem
poszczególne tytuły. W końcu natknąłem się na egzotyczną
nazwę „yaoi”. Kierowany ciekawością (a może raczej głupotą)
zajrzałem do środka. Wybrałem pierwszy, lepszy film. Zamarłem.
<br />Na ekranie pojawiła się para gejów uprawiająca dość...
dziki i perwersyjny seks. Chłopak wyglądający jak typowy bandzior
niemalże gwałcił młodego i dość uroczego chłopca popiskującego
jak świnka morska przy każdym ruchu kochanka. Wyłączyłem to jak
najszybciej, żeby sprawdzić następne anime. Sytuacja się
powtórzyła, tylko tutaj seks nie był na samym początku.
Czyżby mojego chłopaka kręciło sado-maso? Na samą myśl robiło
mi się dziwnie – nie to, że o tym nie słyszałem, czy coś, ale
taki rodzaj sprawiania sobie przyjemności jest mi obcy i dość
abstrakcyjny. Poza tym kojarzy mi się z osobami nie do końca
normalnymi. Czy Antoine jest nienormalny? Obiektywnie patrząc, to
najnormalniejszy facet świata. <br />Odłożyłem jego laptopa na
miejsce, mając okropne wyrzuty sumienia. Grzebałem mu w rzeczach i
znalazłem TO. Jeśli się przyznam będzie na mnie wściekły. Kto
by nie był? To chyba taki folder z pornosami.. Chwila, chwila..
Folder z pornosami? Czyli mój chłopak do tego.. Nie, nie,
nie! Elix, nie wolno ci o tym myśleć! Może ogląda to ze względu
na fabułę? Zastanowiłem się chwilę nad swoimi słowami.<br />- Ja
to kurwa rzeczywiście jestem pajacem. Oglądać pornosy ze względu
na fabułę! Żem wymyślił! <br />Nic mu nie powiem i udam że nic
się nie stało. Tak, to będzie najlepsze rozwiązanie! Obaj
będziemy żyli w idealnej harmonii jak przedtem i wszystko będzie w
porządku! Nawet mu jutro rano zrobię śniadanie.. Lubi jak mu robię
racuchy (które są jednym z niewielu „potraw”, które
umiem zrobić). Chyba że podszkolę się w jakimś programie
kulinarnym i zrobię coś innego... Szybko włączyłem telewizor. <br /><br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Co tak pachnie? -
Antoine wszedł do kuchni kompletnie nieogarnięty. Miał potargane
włosy, a na policzku odcisnął się mu jakiś guzik. - Racuchy!
Elix, zrobiłeś mi racuchy na śniadanie! <br />- Tylko tak mogę się
odwdzięczyć za opiekę. - Uśmiechnąłem się do niego. - Kawy?
<br />Energicznie pokiwał głową. Cieszył się jak małe dziecko. <br />-
Nie to, żebym nie lubił gotować, ale to takie miłe.. Szczególnie
od człowieka, który z kuchnią ma niewiele wspólnego!<br />-
Chcesz je same, czy wyjąć ci jakiś dżem czy miód? <br />- A
są z jabłkami?<br />- Tak.<br />- To daj mi tylko cukier puder. -
Postawiłem przed nim kubek i talerz z plackami. Ochoczo zabrał się
do jedzenia. - Są takie pyszne! Jakim cudem człowiek, który
potrafi przypalić tosty, może zrobić coś tak niewiarygodnie
dobrego?<br />- Nawet ja mam swoje sekrety. - Puściłem mu oczko i
usiadłem przy stole, popijając miętę. Wolałem nie drażnić
żołądka. <br />- Matko, wczoraj w pracy wszyscy mieliśmy jakieś
zaćmienie umysłowe. Jedna kelnerka trzy razy pomyliła zamówienia
i zrobiliśmy 6 porcji dania, którego nawet nikt nie zamawiał.
Nam było wesoło, bo mieliśmy co jeść, ale szef jak się o tym
dowiedział, to myślałem że zabije tę dziewczynę. <br />- Jak to
się skończyło?<br />- Każdy kombinował tak, żeby wyszło na niego
i szef był tak skręcony, że nie wiedział kogo ukarać. Więc jej
się upiekło. Potem nam dziękowała i tłumaczyła że zachowywała
się tak, bo jej dziecko było chore i się martwiła. Wiedziałem
jak się czuła. - Westchnął. - A ty co wczoraj robiłeś?<br />-
Eeeeeeeeee... No cóż... Tak właściwie to nic takiego...
Trochę poczytałem, trochę pooglądałem... <br />- Co oglądałeś?<br />-
Hm.. No ten, no wiesz... Program na National Geographic. O tygrysach!
Mika oglądała razem ze mną! - An kiwnął głową z uznaniem. <br />-
Ja na tych programach zawsze usypiam. Nigdy nie mogę trafić na
jakiś dobry. Nasza mała królewna pewnie była
zachwycona...<br />- Niby czym? - Spytałem idiotycznie.<br />-
Tygrysami? Oglądałeś w ogóle ten program? - Spojrzał się
na mnie podejrzliwie. <br />- No oczywiście! <br />Antoine uśmiechnął
się półgębkiem. <br />- Ty robiłeś śniadanie, to ja
pozmywam. A ty idź i leź. Jeszcze do końca nie wyzdrowiałeś. -
Zebrał talerze i kubki ze stołu. <br />- Dobra, to pójdę coś
obejrzeć w tv. Jak skończysz, to przyjdź do mnie.<br />- Jasne. Ale
skoro masz łazić po domu to się chociaż cieplej ubierz. <br />-
Tak, mamo. - Pokazałem mu język. Antoine zmrużył oczy i
niewiarygodnie szybko złapał mnie w pasie. Przycisnął mnie do
ściany, tak że nie mogłem się poruszyć. <br />- Jeszcze raz to
zrobisz... - Zamruczał.<br />- To co? - Przekornie zrobiłem to
jeszcze raz.<br />- Zostaniesz ukarany. - Zmysłowo polizał mój
język. Zarzuciłem mu ręce na kark, a prawą nogą objąłem jego
biodro, jeszcze bardziej zmniejszając dystans między nami.
Całowaliśmy się namiętnie. Dłonie Ana niecierpliwie błądziły
pod moją koszulką. <br />- Mnie się podoba. Mogę być karany
częściej? - Zapytałem, podgryzając wargę ukochanego. <br />-
Zastanowię się. - Uśmiechnął się seksownie, dając mi
przelotnego całusa. - Idź się ubrać, bo jesteś zimny jak lód.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Elix! Używałeś
mojego laptopa? - Zamarłem na te słowa. Czyżbym czegoś nie
wyłączył? Lepiej udam że nie słyszałem pytania. - Ziemia do
mojego chłopaka! - Cmoknął mnie w głowę. - Używałeś mojego
laptopa?<br />- Eeeee.. no... ten.. no... a co? Coś się stało? Nie
wyłączyłeś czegoś? <br />- Używałeś czy nie?<br />- Ale...<br />-
ELIX! Odpowiedz mi! - Zażądał.<br />- Używałem. Wszedłem sobie na
facebooka, pocztę itp.<br />- To dobrze, bo myślałem że mi się
bateria zepsuła. Swoją drogą szkoda że nie podłączyłeś mi go
do ładowania. <br />- Prz... Prze... Przepraszam. - Wydukałem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- A tobie co?<br />-
Nic.<br />- Co zrobiłeś? - Przejrzał mnie na wylot. Czemu nie umiem
kłamać?<br />- Antoine, to nic takiego.. <br />- To mi powiedz. <br />-
Nie.. Będziesz się śmiał... - Odwróciłem się i poszedłem
do kuchni. Mój chłopak zrobił to samo.<br />- Nie będę. No
już, powiedz mi.. <br />- No bo.. Ja przypadkiem.. W ogóle tego
nie chciałem! Ale nie miałem co robić.<br />- Do rzeczy.. <br />- An,
ja cię przepraszam. Naprawdę bardzo cię przepraszam! Ale..
chciałem coś pooglądać i wszedłem na ten twój folder z
anime. I tam znalazłem jakieś yaoi i obejrzałem parę. I ten, ja
nie wiedziałem, że ty lubisz takie rzeczy... - Miotałem się. - I
ten no, jeśli cię to kręci czy coś...<br />Antoine stał, próbując
ukryć śmiech. Zagryzł dolną wargę, ale w jego oczach było widać
prześmiewczy błysk. W końcu nie wytrzymał i zaczął śmiać się
tak intensywnie, że musiał aż przykucnąć. Widziałem jak z jego
oczu kapią łzy i nie miałem pojęcia z czego ma taką radochę. To
nie było zabawne. <br />- Ty to masz pecha.. - Łykał gwałtownie
powietrze. - Pierwsze anime w życiu to yaoi... - Zgiął się ze
śmiechu. - Biedaczysko! - Przytulił mnie i cmoknął w policzek. -
Chociaż ci się podobało? <br />- Niekoniecznie. - Czułem że się
czerwienię. - Jak sobie uświadomię, że kręcą cię takie
brutalne klimaty, to aż mi słabo. <br />- Kręcą mnie takie brutalne
klimaty? - Zamyślił się. - A fakt, ty jeszcze nie próbowałeś.
To nie jest aż tak straszne, jak się wydaje. Jak chcesz możemy
spróbować. - Ugryzł mnie w ucho.<br />- Ale teraz?! -
Przestraszyłem się. <br />- Skąd. Musisz wydobrzeć. Teraz byś się
tylko przemęczył. To jak?<br />- Pomyślę, dobrze? - Twarz piekła
mnie ze wstydu. <br />- Dobrze. - Cmoknął mnie w nos.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Przez parę dni
chodziłem jak przyćpany. Nie wiem czy była to zasługa leków,
które dostałem, czy propozycji mojego chłopaka. Do tej pory
kojarzyło mi się to z jakimiś dewiantami. A tu mój własny
chłopak.. Postanowiłem poradzić się przyjaciela.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Czego ty się
boisz? Chyba cię nie zwiąże łańcuchami i nie zacznie nacinać ci
skóry ani nie zaknebluje cię sztucznym penisem, który
sprawi że się udławisz. - Prawie zemdlałem na te słowa.<br />-
Lykke, nie strasz mnie. To poważna sprawa. <br />- Śmieję się
tylko. Nie masz się czego bać. Przecież Antoine to mądry chłopak
i nie chce cię skrzywdzić. Gadaj z nim, a nie ze mną. <br />- Ale ty
na pewno masz to za sobą.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Mam. I jak
widzisz żyję dalej. Jeśli ci się nie spodoba, to po prostu nigdy
więcej tego nie zrobicie. <br />- Może masz rację... <br />- Zaufaj
swojemu przyjacielowi, który jest doświadczony w tych
sprawach. - Zaśmiał się. - Swoją drogą, nie czujesz zażenowania,
opowiadając mi o swoim życiu seksualnym?<br />- Znam każdy szczegół
twojego, więc jakoś nie robi mi to różnicy. - Lykke i ja
nie mieliśmy przed sobą tajemnic. Zwłaszcza w sprawach partnerów.
- Poza tym jesteś moim zastępczym bratem. Muszę się komuś
zwierzać. <br />- Więc słuchaj braciszka – wracaj do domu, powiedz
mu że chcesz spróbować i baw się dobrze. Tylko otwórz
umysł na nowe doświadczenia. Nie będzie tak źle, obiecuję!
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Kanapa powoli
robiła się za ciasna. Siedziałem mojemu chłopakowi na kolanach,
obściskując się z nim niczym para nastolatków.
Pieszczotliwie całował moją szyję, a ja w odpowiedzi ocierałem
się o jego krocze, wdychając głośno. <br />- Antoine.. <br />- Hmm?<br />-
Chcę spróbować. <br />- Jesteś pewny? - Wymruczał mi wprost
do ucha. <br />- Tak. <br />Złapał mnie w pasie i bez problemu uniósł
do góry. To była nowość – do tej pory to ja byłem tym
stanowczym i silniejszym. An przez całą drogę do sypialni nie
przestawał mnie całować. W końcu postawił mnie na ziemi. <br />-
Antoine, tylko... - Nie skończyłem mówić, gdyż popchnął
mnie brutalnie na łóżko. <br />- Cicho bądź. - Powiedział
tonem, który nie znosił sprzeciwów. Następnie
podszedł do szafy i wyjął z niej krawat. Po co mu to? <br />Usiadł
na mnie i powoli rozpinał koszulę. Robił to bardzo wolno, budował
napięcie z każdym ruchem. Cały czas patrzył mi głęboko w oczy.
<br />- Pozbędę się jej. - Uśmiechnął się lubieżnie, zdejmując
ze mnie koszulkę. Gdy spróbowałem zrobić to samo z jego
koszulą, powstrzymał mnie. - O nie, nie, nie. Ona dzisiaj będzie
tylko rozpięta. <br />- Dla.. - Chciałem zapytać, ale mi nie
pozwolił.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Dzisiaj masz być
cicho, wiesz? Jeśli nie, będę zmuszony cię ukarać. - Przejechał
językiem po mojej szyi. Głośno wciągnąłem powietrze. Antoine
złapał moje dłonie i wykręcił je do góry. Jedną ręką
sięgnął po krawat, który okręcił mi wokół
nadgarstków, a następnie przywiązał do poręczy łóżka.
Zaczynało robić się ciekawie. <br />Jego usta łapczywie wbiły się
w moje ciało. Delikatnie lizał i pieścił moją skórę.
Musiałem powstrzymać jęki, cisnące mi się na usta. Cholera,
cholera, cholera. <br />- Jeśli coś będzie nie tak, to krzycz. -
Upomniał mnie. - Ale chyba na razie ci się podoba. - Jego dłoń
zatrzymała się na moim rozporku. Pogłaskał wybrzuszenie, a ja
zagryzłem wargę. To było przyjemne. Nawet bardzo. <br />Rozpiął
guzik od moich spodni i pozbył się ich w jednej sekundzie. Polizał
moją męskość przez materiał bielizny. Odchyliłem głowę,
próbując być absolutnie cicho. Ciekawe o jakiej karze mówił
An. Świadomość podpowiadała żeby lepiej nie wywoływać wilka z
lasu. <br />- Pamiętaj skarbie – masz być cicho. - Zamruczał mi
wprost do ucha. Nagle zostałem bez bielizny. Poczułem ciepły i
wilgotny dotyk ust na penisie. Zacisnąłem mocno pięści. <br />Antoine
niezbyt często pieścił mnie oralnie, ale gdy to robił nie byłem
w stanie się kontrolować. Był w tym mistrzem. Koniuszkiem języka
przejechał po całej długości. Bawił się ze mną. Sprawdzał jak
długo będę w stanie to wytrzymać. Possał przekornie główkę.
<br />- Jesteś twardy. - Zaśmiał się. - Nie myślałem że tyle
wytrzymasz... - Przestał się mną bawić i wyciągnął pasek ze
spodni. Położył go tuż obok, a następnie pozbył się dolnej
partii ciuchów. Miał na sobie jedynie białą, seksownie
zwisającą z ramion koszulę. <br />Pocałował mnie przelotnie, żeby
sekundę później ugryźć mnie w ucho. W tym samym momencie
uszczypnął i pociągnął mnie za sutek. Ból zmieszał się
z przyjemnością. Niekontrolowanie syknięcie wyrwało mi się z
ust. <br />- Boli? - An przyssał się do torturowanego sutka.
Pobudzone nerwy jeszcze intensywniej odczuwały pieszczotę.
Obawiałem się, że niedługo stracę nad sobą panowanie. - To
dobrze. Ale jeszcze trzeba cię trochę rozgrzać. - Przez następne
kilka chwil naprzemiennie gryzł mnie i pieścił. Skrajne odczucia
doprowadzały mnie do szaleństwa – chciało mi się płakać i
krzyczeć jednocześnie. <br />- Teraz w ciebie wejdę. -
Zakomunikował. - I nie mam zamiaru się ograniczać. - Uniósł
moje biodra do góry. Chce we mnie wejść bez przygotowania?!
Chciałem krzyknąć, ale An zakrył mi usta dłonią. - Zaufaj mi.
<br />Pierwszy ruch prawie rozerwał mnie na strzępy. Krzyknąłem,
mając gdzieś zastrzeżenia mojego chłopaka. Zrozumiałem odczucia
chłopca z anime. Mnie również chciało się płakać.
Bolało, to tak cholernie bolało! Dodatkowo An poruszał się bardzo
agresywnie i szybko, jakby się z kimś ścigał. Wyglądało, jakby
sprawiało mu to niebywałą przyjemność. Ustawił się pod innym
kątem. I wtedy wszystko się zmieniło. Jego dzikie ruchy przestały
mnie boleć – nareszcie i ja zacząłem odczuwać rozkosz. Antoine
uśmiechnął się do mnie.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Widzisz? Nie jest
tak źle. Jednak... - Zatrzymał się. - ...zignorowałeś moje
polecenie i zacząłeś krzyczeć. Czas na karę. <br />Przerzucił
mnie na brzuch. Ręce wygięły mi się pod nienaturalnym kątem, co
sprawiało trochę bólu. Kątem oka zobaczyłem jak sięga po
pasek. Nie mówcie, że...<br />Uderzenie nie było mocne, ale
kompletnie mnie zaskoczyło. Sekundę później nadeszło
następne. Czułem jak pulsuje mi skóra.<br />- Spraw, żebym
nie musiał tego robić ponownie. - Wyszeptał. Potulnie pokiwałem
głową. <br />Mój chłopak dźwignął mnie na kolana i
rozwiązał krawat. Z wdzięcznością rozmasowałem lekko zdrętwiałe
dłonie. <br />- Oprzyj się o poręcz łóżka. - Rozkazał.
Pośpiesznie wykonałem polecenie. Objął mnie od tyłu,
przejeżdżając dłońmi po mojej klatce piersiowej. Następnie lewą
dłonią odchylił mi głowę prosto na swój bark. - Powiedz
mi Elix, co ja mam z tobą zrobić?<br />- Weź mnie. - Wydyszałem. -
Proszę...<br />Wszedł we mnie po raz drugi. Tym razem był o wiele
delikatniejszy, choć nadal szybki. Prawą ręką pieścił mojego
penisa. Tym razem nie bałem się wydawać dźwięków
rozkoszy. Uwolniłem wszystkie ukrywane emocje. <br />- Zrób to
sam. - Głos mojego chłopaka był cichy, ale bardzo donośny.
Nakierował moją prawą dłoń na penisa. - Chcę widzieć jak
pieścisz się sam. <br />Zrobiłem to, pomimo wewnętrznych oporów.
Czułem się znowu jak nastolatek, który dopiero co rozpoczął
życie seksualne. <br />- Nie bądź aż taki cichy skarbie. Lubię cię
słyszeć. - An stymulował moje sutki. To było trochę dziwne, ale
i niesamowicie podniecające. <br />- Antoine.. Pragnę cię.. -
Wyjęczałem. Usłyszałem cichy śmiech.<br />- Ja ciebie też,
kochanie. - Całował mój kark. - A teraz przestań się
powstrzymywać. <br />Orgazm przyszedł zupełnie niespodziewanie.
Zaskoczony jego intensywnością, krzyknąłem głośno i osunąłem
się na ścianę. Antoine dołączył do mnie po kilku chwilach.
Dyszałem z wycieńczenia. <br />- Nie było tak źle, prawda? - Mój
ukochany delikatnie ugryzł mnie w szyję.<br />- Nie, nie było..</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Dopiero
rano odczułem konsekwencje naszej nocy. Początkowo nie mogłem się
ruszyć. A gdy już zmusiłem się do chodzenia, łaziłem jak
robo-kaczorek. Pośladki piekły mnie jak cholera. Doczłapałem się
do kuchni, gdzie Antoine przygotowywał śniadanie. Słuchał głośno
muzyki. Chyba Vampire Weekend. Gdy mnie zobaczył, uśmiechnął się
szeroko.<br /><span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">-
</span></span><span style="color: black;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">His
Honor drove southward seeking exotica, down to the Pueblo huts of New
Mexico! - Przywitał mnie śpiewem i przelotnym całusem. - Widzę że
ktoś tu ma problemy z chodzeniem.<br />- Spierdalaj. - Mruknąłem
opryskliwie.<br />- A wyobraź sobie co by było, jakbym się nad tobą
nie zlitował i zrobił ci prawdziwe sado-maso? - Zaśmiał się.<br />-
To takie prawdziwe boli jeszcze bardziej? - Zapytałem rozczarowany.
<br />- Ja leczyłem się prawie 3 dni. - Uśmiechnął się. - Chcesz
kawy? Herbaty? Wazeliny?<br />- Idź ty mendo! Idę wziąć prysznic.
<br />- Chciałbyś to powtórzyć? Podobało ci się?<br />- Goń
się! - Pokazałem mu środkowy palec.<br />- Poczekam aż sobie to
wszystko przetrawisz i spróbujemy jeszcze raz, co? <br />- Po
moim trupie! Jeśli już to ty będziesz na dole! - Krzyknąłem z
łazienki.<br />- Dobra, tylko sądzę że powinieneś obejrzeć trochę
pornosków, żeby wiedzieć co i jak. - Wetknął głowę do
łazienki.<br />- Wynocha! - Dostał ręcznikiem w głowę. Zastanawiam
się jakim cudem my jesteśmy razem. To chyba musi być prawdziwa
miłość. </span></span>
</div>
konwalia.19http://www.blogger.com/profile/15825632417649764011noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7226863431023399858.post-29970178758481439932014-01-05T08:03:00.002-08:002014-01-05T08:03:38.863-08:00Rozdział 16 - RadośćNie aż tak długa, ale mieszcząca się w mojej normie! Miłego czytania!<br />
<br />
***<br />
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Po świętach mój chłopak
rozpieszczał mnie jak nigdy dotąd. Powód? Jako prezent
wręczyłem mu dwa bilety na samolot do Barcelony wraz z zabukowanym
terminem na tygodniowy pobyt w hotelu. Skoro w tym roku będzie już
jakoś pięć lat, odkąd jesteśmy razem... Czemu nie uczcić tego w
wyjątkowy sposób? A że moje blond-słodkości zawsze chciały
pojechać do Hiszpanii.. Kochający Elix zrobił co w jego mocy. Choć
wymagało to wiele zachodu. Zwłaszcza dostosowanie mu urlopu na te
parę dni. Ale opłacało się. Antoine był szczęśliwy jak jeszcze
nigdy w życiu. Robiło mi się ciepło na sercu, gdy tylko
pomyślałem o jego uśmiechu. <br />Ale święta minęły, sylwester
również i obaj musieliśmy wrócić do szarej
rzeczywistości, na którą składała się w większości
praca. Jednak dziś udało mi się wymknąć wcześniej i zajechałem
na trening kick-boxingu. Nie było mnie tu już parę tygodni, co
niestety dało się zauważyć po mojej kondycji.<br />- Stary, całe
szczęście że wróciłeś! - Adrian, mój kumpel, chyba
strasznie ucieszył się na mój widok. - Myśleliśmy że
umarłeś. Co się stało że tak długo cię nie było?<br />- Mam
straszny zapieprz w pracy. - Worek treningowy podskakiwał jak
szalony. <br />- Ta, zapieprz w pracy. Pewnie znalazł sobie
dziewczynę. - Była nas trójka – ja, Adrian i Daniel.
Daniel odkąd pamiętam chciał mi znaleźć partnerkę. Tak, nie
przyznałem się im że jestem gejem. Zbytnio się bałem. -Elix,
pochwal się nam w końcu. Musisz spędzać czas z ukochaną,
prawda?<br />-Dlaczego go tak o to wypytujesz? - Do sali wszedł jakiś
chłopak. Na oko był tuż przed trzydziestką, średniego wzrostu,
jasny blondyn. Spojrzał się na mnie podejrzliwie. - Ty jesteś
Elix, prawda? Jestem Kajetan. - Wyciągnął do mnie rękę.
Przywitałem się z nim. <br />- Siemasz!
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Chłopaki trochę mi o tobie
opowiadali... <br />- Taaak? - Spojrzałem się na kumpli z dziwnym
uśmiechem. - Zawsze sądziłem że się we mnie podkochują..<br />-
Nie pochlebiaj sobie, księżniczko! Jesteś zbyt leniwy, żebym się
w tobie zakochał! - Adrian zaśmiał się głośno. <br />- Pewnie po
nocach śnisz o kimś takim jak ja! <br />- Nie zdziwiłbym się.
Zawsze mi wyglądał na geja... - Daniel dostał w głowę rękawicą,
a ja trochę się zaniepokoiłem. Powinienem im powiedzieć. Ale czy
wtedy nie byłoby tak jak w ostatniej klasie liceum, gdy ktoś odkrył
że wolę facetów? Gdyby nie Lykke i pomoc pewniej dziewczyny
w zatuszowaniu tego faktu, skończyłbym z głową w muszli
klozetowej. Nie chciałem tego powtarzać. Ale... przecież oni są
dorośli... Co nie znaczy że nie mogą się tak zachować.. Wiem co
się dzieje na świecie, jak bardzo ludzie nienawidzą gejów.
Widziałem wszelkie manifestacje, petycje proponujące 'usunięcie
tego wynaturzenia ze świata”. Więc bezpieczniej będzie się nie
przyznawać. Chociaż z drugiej strony... czy mam się ukrywać przez
całe życie? Nie! Ale.. cholera nie powiem im. Jeszcze jest tu ten
nowy... Ja pierdole, problemy dorosłych...<br />- Księżniczko, co ty
na to? - Głos Adriana przywołał mnie do porządku.<br />- Na co? <br />-
Żeby po treningu pójść we czwórkę na piwo.
Powinniście się z młodym lepiej poznać, pasuje do naszej dziwnej
trójki. <br />- Dobra, nie ma problemu. Tylko dajcie mi na
początku spalić trochę kalorii po świętach, bo czuję że
przytyłem. <br />- To dawaj na małą rozgrzewkę. - Daniel wykonał
kilka ciosów w powietrze. - Dam ci popalić! <br /><br />-
Pracujesz u Jacobiego?! - Kajetan spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
<br />- Tymczasowo. Projektowałem jego dom, a on zechciał żebym był
przy budowie przez cały czas. Nie wiem po co, ale dobrze mi za to
płaci. A czemu pytasz?<br />- Bo pracuję w jego firmie! <br />- Serio?
Ej, czym on się tak naprawdę zajmuje? <br />- Nie wiesz? Ma
wydawnictwo, całkiem znane. Teraz prócz zwykłych książek,
wydaje też komiksy i mangi. Pracuję jako edytor w mangach. <br />- To
całkiem nieźle. Nie masz czasami wrażenia, że... - Nie mogłem
znaleźć ładnego synonimu.<br />- Świr i czub? - Dokończył z
uśmiechem. - Tak, to psychol. <br />- Wyobraź sobie że był czas,
kiedy chciał zostać nauczycielem. <br />- No co ty gadasz?! Biedne
dzieciaki... <br />- Patrz, jaka przyjaźń! - Daniel klepnął mnie w
ramię. W knajpie było całkiem sporo osób. Głównie
młodych facetów, którzy tak jak my postanowili zrobić
sobie męski wieczór. - Dobrze że w końcu do nas wróciłeś,
wiesz? Jeszcze z miesiąc siedzenia w domu, a zrobiłaby się z
ciebie baryłka! <br />- Przesadzasz! Dalej jestem szczuplutki! <br />-
Ale mięśni już nie masz takich jak parę lat temu..<br />- Ty też
nie masz... To dlatego że się starzejemy..<br />Młoda kelnerka
przyszła do naszego stolika i postawiła przede mną kolejne piwo.
Spojrzałem na nią zdezorientowany. <br />- Nie zamawiałem
kolejnego...<br />- To na koszt firmy. - Uśmiechnęła się zalotnie i
odeszła, kręcąc biodrami. Kumple spojrzeli na mnie z podziwem. <br />-
Stary, jak ty to robisz? - Kajetan nie mógł wyjść z
podziwu.<br />- Ja? Nic. - Wzruszyłem obojętnie ramionami.<br />- Nie
wytrzymam! - Adrian walnął pięścią w stół. - Muszę cię
o coś zapytać! <br />- Hm?<br />- Już od dawna chciałem cię o to
zapytać.. Ty jesteś gejem, prawda?<br />Wszystkie czynności życiowe
w organizmie na chwilę mi zamarły. Jezu, co ja mam powiedzieć? CO
JA MAM POWIEDZIEĆ?! Kurwa. Ja pierdole. <br />- Tak... Jestem gejem. -
Przy naszym stoliku przez chwilę było cicho. Wszyscy trzej
przyglądali mi się w skupieniu. Nowy był szczerze zaskoczony.
Adrian i Daniel... niekoniecznie? <br />- Czemu się nie przyznawałeś?
Myślałem że jesteśmy kumplami! <br />- Wiecie.. W tych czasach nie
jest to coś, czym chwalisz się każdemu... Wiecie jak reagują
ludzie...<br />- Ale chyba nie sądzisz że któryś z nas jest
jakimś pierdolonym pomyleńcem, który napierdoli cię w
ciemnym zakątku bo wolisz facetów? - Daniel przewrócił
oczami. - Nowy, masz ochotę mu obić mordę?<br />- Skąd! - Kajetan
bardzo oburzył się na te słowa. - Nie przeszkadza mi to,
chociaż... Nie będziesz mnie podrywał, prawda?<br />- Nie jesteś w
moim typie. - Pokręciłem głową. - W ogóle jak się
domyśliłeś? <br />- Nie domyśliłem. Moja siostra pracuje w tej
restauracji w centrum, pewnie ją kojarzysz. Jeden z lokali, na które
mnie nie stać. No i ma tam podobno bardzo zdolnego chłopaka
imieniem Antoine. No i zawsze mi o tym opowiada – że taki słodki,
śliczny, uroczy itepe, itede. I raz wspomniała że owy Antoine ma
chłopaka o dziwnym imieniu Elix. Ilu znasz facetów o tym
imieniu?<br />- No cóż.. Wiedziałem że nie będę się mógł
wiecznie ukrywać...<br />- Pamiętaj, że nam to nie przeszkadza. Ani
trochę! - Adrian uśmiechnął się do mnie, stukając swoją
szklanką z piwem o moją. Czego ja się bałem? Przecież to...<br />-
CO?! Któryś z nich to jebany pedał!? - Paru gości spojrzało
w naszą stronę. - Ja pierdole, pedalstwo robi się kurwa zaraźliwe,
czy co?<br />Spuściłem wzrok. Nie. Nigdy nie będzie dobrze.<br />-
Przepraszam, chłopaki. - Wymamrotałem.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Który z was czepia się naszej
miłości?! - Daniel spojrzał na stolik, z którego dobiegały
obelgi. Następnie odwrócił się w stronę Adriana i go
pocałował. Adrian w odpowiedzi zarzucił mu ręce na kark i
przyciągnął do siebie. Patrzyłem na nich jak osłupiały. O
cholera! Co oni robią?! Przecież... - Nikt nas nie powstrzyma, wiec
darujcie sobie te dziecinne gadki! Spierdalajcie! - Przyjaciel
pokazał im środkowy palec. Przez chwilę panowała tu grobowa
cisza. <br />- Idziemy stąd. Nie będę patrzył na te patologie! -
Głośna gromada wyszła, rzucając nam nienawistne spojrzenia. Nagle
nie umiałem powstrzymać chichotu. <br />- Jeśli któryś z was
powie mojej narzeczonej, to zginie! - Zagroził nam Adrian. <br />-
Całkiem nieźle całujesz. - Daniel wysłał mu powietrznego
buziaka. - Ej, tak właściwie to nie ma różnicy, czy
całujesz faceta, czy babkę. <br />- Z seksem jest to samo? - Kajetan
przyjrzał mi się uważnie. <br />- Nie mam porównania. <br />-
Nie robiłeś tego z kobietą?<br />- No nie. Od początku tylko
faceci...<br />- I jak to wygląda? - Pytanie mnie rozwaliło. <br />- Na
trzeźwo na pewno ci na nie nie odpowiem! <br /><br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zanim zorientowałem się że nie wrócę
po alkoholu samochodem do domu minęły dobre cztery piwa. <br />-
Muszę zadzwonić po mojego chłopaka... - Wyjąłem telefon. <br />-
Oooo, poznamy go w końcu! - Koledzy, całkiem nieźle podchmieleni,
strasznie się ucieszyli. <br />- Cicho bądźcie wy... Antoine! Hej!
Śpisz już?<br />- Nie, nie śpię. Co jest? - Głos miał jakiś
niemrawy.<br />- Słuchaj, czy dałbyś radę wsiąść w taksówkę
i przyjechać do mnie, bo nie wrócę samochodem po piwie?<br />-
Pewnie dałbym. Gdzie jesteś? <br />Dałem mu namiary i rozłączyłem
się. Był jakiś nieswój. Ciekawe czy coś się stało... <br />-
Przyjedzie? - Nadal nie dawali mi spokoju. <br />- Powiedział że tak.
Tylko był jakiś niemrawy...<br />- Wściekł się że nie
powiedziałeś mu gdzie idziesz.<br />Olśniło mnie. To było możliwe.
Cholera jasna. Zawsze go ochrzaniałem, jak wychodził gdzieś i nic
mi nie mówił, a sam zrobiłem dokładnie to samo. Będę go
musiał przeprosić.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie mogę uwierzyć, że zaraz go
poznam! - Adrian cieszył się jak małe dziecko. Nie wiem nawet
czemu. <br />- To ten wysoki blondyn? - Spojrzałem w stronę, którą
pokazywał Daniel. Antoine stał nonszalancko oparty o samochód,
w czarnej, skórzanej kurtce i prostych dżinsach. - Uaa, sam
bym na niego poleciał...<br />- Cześć.. - Mój chłopak chyba
nas usłyszał, bo uśmiechnął się półgębkiem. <br />-
Cześć, to moi koledzy z kick-boxingu. - Przedstawiłem ich sobie. -
A to jest mój chłopak, Antoine.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Przez chwilę chłopaki pogadali o
wszystkim i o niczym, a następnie każdy z nas poszedł w swoją
stronę. Wsiedliśmy do samochodu.<br />- Mógłbyś zadzwonić,
wiesz? - Powiedział po paru sekundach ciszy.<br />- Wiem, przepraszam
cię! Ale to tak nagle wyszło, wiesz.. Zaproponowali jedno piwo, a
skończyło się.. Tak jak się skończyło..<br />- Powiedziałeś im
o nas? Jestem szczerze zaskoczony. Jesteśmy razem od czterech lat, a
zawsze jak wpadaliśmy na twoich znajomych, nie tłumaczyłeś im kim
dla ciebie jestem. - Rzeczywistość boleśnie mnie uderzyła.
Faktycznie. Przez cały ten czas według innych Antoine był tylko
moim kumplem. Przynajmniej starałem się żeby tak myśleli. - Ale
to nieistotne. - Zaśmiał się do siebie i włączył radio. Nie
odezwałem się do niego przez całą drogę. <br /><br /> - Przepraszam
cię. - Objąłem go od tyłu, gdy stał przy kuchni. - Przepraszam
cię, Antoine. Jestem takim kretynem. <br />- Za co mnie przepraszasz?
<br />- Za to że nikomu o nas nie mówiłem. Że wszyscy myślą
że jesteśmy tylko znajomymi. Nie powinienem tego robić, ale... ja
tak bardzo boję się cudzej opinii, że ten strach przed tym, że
ktoś może mnie z tego powodu prześladować był paraliżujący. <br />-
Nic się nie stało. To normalne, że człowiek się boi, ale... Było
mi trochę smutno, myślałem że się mnie wstydzisz, albo coś. -
Odwrócił się w moją stronę i westchnął. Wydawał się
niesamowicie smutny.<br />- Od dzisiaj koniec z tym. - Oparłem swoje
czoło o jego. Spojrzał na mnie zaintrygowany. - Koniec ze strachem.
Mam gdzieś co powiedzą ludzie, liczysz się tylko ty. A żeby
pochwalić się naszym szczęśliwym związkiem... Ustawię sobie
zmianę statusu na Facebooku. I oznaczę tam ciebie. <br />An przez
chwile przyglądał mi się w milczeniu. A potem wybuchnął takim
śmiechem, że aż trochę mnie opluł. <br />- Serio? Portal
społecznościowy ma ci w tym pomóc? - Zapytał, w przerwie
pomiędzy salwami śmiechu. <br />- No, a nie? - Oburzyłem się. - Mam
tam znajomych ze szkoły, z pracy, szefa, ludzi z mojego miasteczka..
Nie wszystkich ich spotkamy. A chcę, żeby wszyscy wiedzieli! -
Cmoknąłem go w nos. Uśmiechnął się w odpowiedzi. <br />- Skoro
tak... To nie będę stał ci na drodze. <br /><br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
W środku nocy obudziło mnie głuche
walnięcie. Nie do końca rozbudzony otworzyłem oczy. Ku najwyższemu
zdziwieniu w łóżku leżałem tylko ja i Mika. <br />- An,
gdzie jesteś?<br />- Na podłodze.<br />- Co ty do cholery tam robisz?<br />-
Kot mnie zwalił. <br />- Coo? <br />- Rozpychała się, rozpychała, aż
w końcu spadłem. - Wstał. <br />- To weź ją wywal. Ma swoje
posłanie. <br />- Ale wygląda tak słodko jak śpi... - Wygiął usta
w podkówkę. - Wtulę się w ciebie, to się zmieścimy.<br />-
Chyba śnisz.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie, ale zaraz będę.. - Władował
się za mnie, delikatnie przesuwając kota. Mika nawet się nie
poruszyła. - I co, jest tak źle?<br />- Będzie źle jak zaśniesz.
Wiercisz się jak cholera. <br />- Odwrócisz się do mnie?<br />-
Nie.<br />- A mogę cię przytulić? <br />- Nie.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Ech. - Westchnął, obejmując mnie w
pasie. Przylgnął do mnie, wtulając nos w mój kark. Chcąc,
nie chcąc, ścisnąłem jego dłoń. Poczułem cmoknięcie. - A tak
się przed tym broniłeś... - Chwilę później zasnął. Jego
cichy, miarowy oddech w jakiś sposób mnie uspokajał.
Zabawne, jest jedyną osobą, przy której się relaksuje i
wyciszam, ale również i jedynym przy którym tracę
kontrolę. Przy nim posmakowałem wszystkich znanych człowiekowi
emocji – byłem przy nim zazdrosny, niespokojny, nienawidziłem go
i pożądałem, byłem zakochany i zdesperowany brakiem jego osoby.
Byłem przy nim szczęśliwy i nieszczęśliwy. Do wyboru, do koloru.
A teraz? Jest dobrze. Ba, jest bardzo dobrze! Kocham go całym sercem
i nie chcę opuszczać, dopóki nie umrę.. Ciekawe czy on ma
tak samo? <br />Zrobiło mi się ciepło na sercu. Co za chłopak.. A
był takim dzieckiem...<br />Nagle coś mną szarpnęło i zanim się
zorientowałem, leżałem na podłodze. Taak... Antoine zaczął się
wiercić. <br />- Elix, co ty odwalasz? - Spojrzał na mnie zaspany. -
Przestań się wygłupiać i wracaj do łóżka.<br />- To twoja
sprawka, mongole. - Warknąłem. <br />- Tak? Nic takiego nie pamiętam.
- Rozłożył się wygodniej. - No kładź się w końcu. <br />- Idę
spać na kanapę! A wy sobie z koteczkiem śpijcie dalej! - Złapałem
poduszkę i koc. Rozłożyłem się wygodnie w salonie. Całe
szczęście, że kupiliśmy dość dużą i całkiem wygodną kanapę.
Jak przyszło co do czego, można się było wyspać. W końcu
spokój. Mogę sobie pospać. Ciche kroki do salonu trochę
mnie zaniepokoiły. <br />- Nie po to mamy wspólne łóżko,
żebym w dni wolne od pracy nie spał razem z tobą. - Warknął mój
chłopak, kładąc się tuż obok. - A ty nie masz prawa się obrażać
za moje dobre serce. Jak jesteś taki mądry, to sam wywal tego kota.
<br />- Dlatego zostawiłem was samych. Żebyście mogli się wyspać.
<br />- Wysypiam się tylko z tobą. - An pocałował mnie w ucho. -
Dostanę buziaka na dobranoc?<br />- Nie dostaniesz. - Parsknąłem.
<br />- No to sobie sam go wezmę. - Położył mnie na plecach, a ręce
położył mi na przedramionach. Nie mogłem się ruszyć. Mogłem
tylko na niego patrzeć. Pomimo że w pokoju było ciemno, widziałem
dokładnie zarys jego twarzy. Jest nieziemsko przystojny. <br />-
Jesteś piękny, wiesz? - Szepnąłem cicho. Antoine zachichotał. <br />-
Dobranoc, Elix. - Czuły buziak, który od niego dostałem,
zawrócił mi w głowie. <br />- Dobranoc Antoine...<br />Resztę
nocy przespałem jak kamień, wtulony w mojego ukochanego, czując
bezpieczeństwo i ciepło, jakiego nie umiałem dotąd docenić.<br /><br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Elix! Moja zmiana statusu ma już 87
„lubię to” i tylko trzy negatywne komentarze!! - Mój
chłopak pomachał mi telefonem przed nosem. <br />- Wejdź na mojego,
to też sprawdzę. - Trochę się bałem. W końcu ani w pracy, ani w
towarzystwie ludzie nie wiedzieli. Z lękiem spojrzałem na
paręnaście powiadomień. Kliknąłem na zmianę statusu i szczerze
mnie zamurowało. 120 polubień, a pod spodem nie mniejsza liczba
komentarzy: „No w końcu się przyznaliście, szczęścia
słodziaki!” „Brawo stary za odwagę!” „Buuuu, taka dupera
już nie do wzięcia!” itp. Z przerażeniem odkryłem że parę
osób z pracy, w tym mój dziwny szef i największy
homofob również polubili moją aktywność. Jeden chłopak z
mojego rodzinnego miasteczka napisał tylko „Chłopak, dziewczyna
to normalna rodzina”, ale olałem ten komentarz. Czego ja się
bałem? Czego ja głupi się bałem?! <br />- Ale ci ulżyło. - Mój
ukochany cmoknął mnie w czoło.<br />- A tobie nie? - Złapałem się
za policzki. - Wszechświat nam kibicuje!</div>
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
konwalia.19http://www.blogger.com/profile/15825632417649764011noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7226863431023399858.post-25666450193571893362013-12-29T11:02:00.001-08:002013-12-29T11:02:35.053-08:00Rozdział 15 - BliskośćJeeee, udało mi się! :D Zgodnie z obietnicami, dodaję drugą notkę w tym tygodniu! Enjoy :D<br />
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Leżałem w wannie pełnej ciepłej
wody, on wtulony we mnie. Z głośników płynęły relaksujące
dźwięki The Gaslight Anthem, a ja wdychałem ciepły i słodki
zapach skóry Ana. Było idealnie. <br />- Antoine...<br />- Mhm? -
Mruknął prawie niesłyszalnie. <br />- Gdybym wierzył w Boga,
codziennie dziękowałbym mu że cię mam. - Cichy śmiech. <br />-
Jaki romantyk z ciebie. - Złapał moją dłoń. - Nie znałem cię
od tej strony.<br />- Bo to trochę lamerska strona Elixa. <br />- Yhym..
- Uśmiechnął się i położył głowę na moim obojczyku. Miałem
idealny dostęp do jego szyi. <br />- Coś się stało? - Przejechałem
ustami po jego skórze. Jak zwykle była cudownie miękka. <br />-
Powinniśmy sobie kupić wannę.. - Odchylił się jeszcze bardziej.
Chciał pieszczot, chciał żebym pokazał mu jak bardzo go pragnę...
Wtopiłem usta w jego szyję. An niecierpliwie poruszył biodrami.<br />-
Kochanie! - Jego mama zapukała do drzwi. Odsunąłem się od niego
jak oparzony. - Za dziesięć minut kolacja! <br />- Zaraz wychodzimy
mamo! - Odkrzyknął niewzruszony. <br />- Obaj tam jesteście? Daj
Elixowi jakiś ręcznik z szafki na dole, bo biedaczek pewnie swojego
nie wziął! - Odpowiedziała i poszła. Fascynuje mnie ich relacja.
Podejrzewam, że nie raz rozmawiali o naszym życiu intymnym, co
więcej – mój chłopak nie miał przed nią żadnych, ale to
żadnych tajemnic. Niesamowite. <br />- A więc na czym to
skończyliśmy... - An odwrócił się w moją stronę,
posyłając mi soczystego całusa. - Mamy niewiele czasu... <br />-
Chcesz jeszcze kontynuować? - Nadal miałem przyspieszony puls.<br />-
No pewnie. A ty co się tak wystraszyłeś? Nie jesteśmy dziećmi,
chyba wie że uprawiamy seks. - Ten człowiek nie widział w tej
sytuacji żadnego problemu! <br />- Ale to... niezręczne. W końcu to
nie jest mój dom!<br />- Ale jest mój. Dobrze, rozumiem,
dam ci spokój. Może w moim pokoju będzie ci łatwiej się
rozluźnić. - Wyszedł z wanny i owinął się ręcznikiem. - Jeśli
o to chodzi moja mama nie ma chyba już nic przeciwko. Ile to już
razy przyłapywała Sonię, albo Kamila ze swoimi sympatiami... Więc
o to nie musisz się martwić.. Nie wychodzisz?<br />- Nie mam się
czym wytrzeć. <br />- Rzeczywiście! - Mój chłopak pogrzebał
chwilę w szafce i rzucił mi intensywnie żółty ręcznik.
Złapałem go w locie. - To jak, wieczorem będziesz miał już
więcej odwagi? <br />- Nic ci nie obiecuję. - Cmoknąłem go w brodę.
<br /><br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- To nie fair! - Igor, siedemnastoletni
brat Ana, huknął pięścią w stół. Dzisiaj w domu
zostaliśmy tylko my, rodzice Ana i jego młodsze rodzeństwo. -
Dlaczego Antoine może się kąpać razem z Elixem, spać z nim w
jednym łóżku i w ogóle, a ja i Dominika już
nie?!<br />Zakrztusiłem się kawałkiem mięsa, które właśnie
miałem w ustach. Ada od razu poklepała mnie po plecach i podsunęła
pod nos szklankę z wodą. Reszta domowników wydawała się
niewzruszona tym pytaniem.<br />- Ponieważ Antoine i Elix są ze sobą
już od dawna. - Jego mama dolała sobie picia.<br />- My też jesteśmy
razem bardzo długo! - Młody nie dawał za wygraną. <br />- Cztery
tygodnie, a cztery lata to jednak jakaś różnica, matole. -
Ada oberwała kawałkiem ziemniaka za te słowa. <br />- Poza tym my
jesteśmy dorośli. - Mój chłopak zaakcentował ostatnie
słowo, za co również został potraktowany ziemniakiem.
Wolałem się już nie odzywać. <br />- Igor, jeśli to aż tak ci nie
smakuje, to zostaw to na talerzu, a nie brudzisz starej, schorowanej
matce dom. Poza tym jeśli będziesz w ich wieku będziesz mógł
sobie sypiać z kim tylko będziesz chciał. Na razie koniec
dyskusji, bo Elix jest czerwony jak cegła. A goście w naszym domu
powinni się czuć dobrze. <br />- Tak, mamo. - Chłopak spuścił
smutno głowę.<br />- Posprzątasz po obiedzie. - Dorzucił ojciec
tonem, którego nie można było podważyć. <br />- Tak,
tato..<br />- I umyjesz nam samochód... - Wtrącił się mój
chłopak.<br />- No chyba cię pogrzało! Mamo!<br />- Dzieci,
przestańcie, błagam was.. <br />Czy to właśnie jest normalna,
rodzinna atmosfera? Nie wiem. Ale wiem, że jest to jedna z
najfajniejszych rodzin, jakie znam! <br /><br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- O której jutro jedziemy? -
Wyjąłem rzeczy do przebrania. <br />- Po śniadaniu? - An usiadł na
łóżku z miną myśliciela. - Wyśpimy się, zjemy i spadamy.
<br />- A czy ty jutro przypadkiem nie idziesz do pracy? <br />- Niee,
dopiero pojutrze. A co? <br />- Nic. My mamy wolne aż do drugieegooo..
Mogę sobie zaszaleeć! - Uniosłem ramiona do góry. <br />- I
tak skończy się to na leżeniu do góry brzuchem na kanapie.
- Mój chłopak pokazał mi język.<br />- Jeśli położyłbyś
się obok mnie, skończyłoby się inaczej... - Moja ręka
delikatnie popchnęła go do pozycji leżącej. Triumfujący uśmiech
pojawił się na twarzy mojego chłopaka. <br />- Jednak się
przełamałeś...<br />- Teraz już chyba nikt nam nie przeszkodzi... -
Odgarnąłem mu włosy za ucho, powoli całując linię żuchwy. <br />-
Pewnie tak... - Jego dłonie znalazły się na moich pośladkach.
Przez chwilę całowaliśmy się czule. - Elix, jak chcesz to dzisiaj
zrobić?<br />- Masz jakiś pomysł?<br />- Mam, ale... - Pukanie do
drzwi. Kurwa. Odsunąłem się od Ana z dość niezadowoloną miną.
- Proszę!<br />- Nie przeszkadzam wam? - Ada nieśmiało wetknęła
głowę do pokoju. Wyglądała jak nie ona. <br />- Właściwie to... -
Antoine chyba chciał ją zbyć. <br />- Nie, nie przeszkadzasz. Coś
nie tak? - Zaciekawiło mnie jej zachowanie. Ona i nieśmiałość?
<br />- Więc.. nie mam z kim pogadać, a coś leży mi na sercu. -
Wyznała, siadając na krześle. <br />- Wyżal się braciszkowi i
szwagrowi. - Mój ukochany chyba też zauważył jej dziwne
zachowanie. - My ci pomożemy!<br />- No to... tylko się nie śmiejcie,
proszę. Otóż, ostatnio... znaczy nie ostatnio, już parę
miesięcy temu.. poznałam fajnego chłopaka. Zaczęliśmy się
spotykać i w ogóle, nawet jesteśmy już oficjalną parą.. I
teraz on chce.. znaczy z jego zachowania wynika, że... chce ze mną..
no wiecie.. ten... chce się ze mną kochać. - Jej policzki
zapłonęły żywym ogniem. <br />Przez chwilę była cicho.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- I to jest ten twój wielki
problem?! - Mój chłopak spojrzał na nią jak na debilkę.
Walnąłem go w ramię. <br />- Cicho bądź! Jeszcze nie
skończyła...<br />- Nie byłby to problem, gdyby nie fakt że... no
wiecie.. ja nie mam w tych sprawach żadnego doświadczenia.. i nie
wiem co robić... <br />- I przyszłaś z tym do swojego brata-geja?
Nie znam się na babskich sprawach.. - Prychnął.<br />- Tu chyba nie
chodzi o to. - Wziąłem ją w obronę. - Słuchaj, każdy musi przez
to przejść i to dość poważna decyzja. Ale powinnaś pogadać o
tym ze swoim chłopakiem. Jeśli serio cię kocha, uszanuje ciebie,
twoje ciało i zrobi wszystko jak należy. <br />- A jak wy zaczęliście
ze sobą chodzić, to wasz pierwszy raz był... udany czy nie
bardzo?<br /> - Pamiętam że było dobrze. Nie wiem jak Antoine... -
Spojrzałem na mojego chłopaka. Jego twarz przybrała odcień
dojrzałego pomidora. <br />- T.. ttt... taaak... - Wydukał. - Bbbb...
było dobrze.. <br />- Ale i tak powinnaś jeszcze pogadać o tym z
jakąś dziewczyną. Bo wiesz, ani ja, ani twój brat raczej
nie wiemy jak to wygląda u kobiet. <br />- No dobrze... Ale i tak wam
dziękuję. - Uśmiechnęła się. - No cóż.. Dobra, nie
przeszkadzam wam. Śpijcie dobrze! <br />- I wzajemnie! - Gdy zamknęła
drzwi, An nadal był milczący i dziwnie czerwony. - A tobie co? -
Cmoknąłem go w policzek. Spojrzał na mnie wystraszony.<br />- Nic,
nic. - Potrząsnął głową. - To trochę dziwne że Ada przyszła z
tym do nas, nie sądzisz?<br />- Jesteście ze sobą blisko. Dziwi mnie
że się nie wstydziła. Ja i mój brat w życiu byśmy nie
pogadali na takie tematy. <br />- Ale my jesteśmy bardzo specyficzni.
- Uśmiechnął się. - Idę umyć zęby. <br />- Dobra. <br /><br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Antoine</i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Elix przez cały
wieczór dziwnie mi się przyglądał.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Serio, nic ci nie
jest? Twoje policzki aż parzą. - Zażartował.<br />- Nie czepiaj
się. - Odwróciłem się do niego plecami. Wszystko przez to
że wspomniał o naszym pierwszym razie. Pamiętam to jak dziś.
Nigdy w życiu nie było mi tak wstyd jak wtedy. <br />- Antoine, ze
mną nie wygrasz... - Jego usta musnęły delikatnie moje ramię.
Zupełnie jak wtedy.. <br />- Bo przypomniałeś mi nasz pierwszy raz!
- Fuknąłem. <br />- No i?<br />- Nie pamiętasz?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Pamiętam
doskonale... - Zaśmiał się cicho. - Szczerze powiedziawszy to była
jedna z moich najlepszych nocy w życiu.. <br />Zacisnąłem pięść,
czując kolejne rumieńce na twarzy. <br /><br /><i>Maj 2009 </i><br /><br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Byliśmy już ze
sobą prawie pół roku. I powiem szczerze że było to
najlepsze pół roku mojego życia. Zakochany, nie widziałem
świata poza Elixem. I on za mną też. Jednak przez cały ten czas
nie potrafiłem się przełamać do seksu z nim. Pomimo iż naprawdę
czułem że go kocham. Moje wcześniejsze doświadczenia z seksem
były pełne bólu i upokorzenia. Elix był wyrozumiały i
cierpliwy, jednak bardzo, ale to bardzo chciał się ze mną kochać.
Czułem to. <br />Nie to, żebym ja nie chciał, ale wewnętrzna
blokada nie pozwalała mi się przełamać. <br />- Coś dzisiaj
robimy? - Usiadłem obok niego na kanapie. <br />- Zabrałbym cię na
randkę, ale przepraszam – jestem zbyt zmęczony. Harowałem jak
wół. Zostaniemy u mnie? <br />- Jasne. Masz coś w lodówce?
Zrobiłbym jakąś kolację. <br />- Kuchnia jest do twojej dyspozycji!
- Otworzył ramiona. <br />Zaśmiałem się i zabrałem za
przygotowania. Postanowiłem zrobić krewetki w sosie z orzeszków
ziemnych. Odkąd zacząłem chodzić z Elixem, jego kuchnia mniej
przypominała śmietnik pełen chipsów i paluszków, a
bardziej normalną kuchnię pełną jedzenia. <br />- Chcemy jakieś
wino? - Puścił mi oczko, podchodząc do kuchenki. - Wezmę tylko
chusteczki. - Cmoknął mnie w szyję. - Ślicznie wyglądasz, gdy
się rumienisz. - Szepnął mi do ucha. <br />- Dzięki. -
Nienaturalnie zachichotałem. - Do tego powinno pasować białe wino,
więc jeśli masz.. <br />- Mam. - Uśmiechnął się uroczo. <br /><br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Butelka została
opróżniona w połowie. Siedzieliśmy i śmialiśmy się ze
wszystkiego wokół, pomimo że żaden z nas nie był pijany.
<br />- An, schyl się do mnie.. - Poprosił Elix, rozwalony na
kanapie. Gdy pochyliłem się nad nim, złapał mnie i przytulił. -
Cieszę się że cię mam. - Zaczął mnie całować. <br />Fala gorąca
przeszła przez moje ciało, ale w głowie zapaliła się czerwona
lampka. Ale w sumie... on chce tylko się ze mną całować, nic
wielkiego. Jednak na wszelki wypadek położyłem się na nim, by
mieć kontrolę nad sytuacją.<br />Gdy byłem z Dannym nigdy się nie
całowaliśmy. Może na początku, gdy chciał mnie uwieść, jednak
po jakimś czasie czułość zastąpił ból. Z Elixem było
inaczej. Pragnął bliskości, cały czas mnie cmokał albo
przytulał, co było bardzo przyjemne. Jego wargi są takie miękkie
i ciepłe.. A jego dłonie błądzące po moim ciele... <br />Westchnąłem,
gdy delikatnie ugryzł mnie w ucho. Nie bolało, a pozostawiało po
sobie podniecający dreszczyk. Podobało mi się to. Naprawdę
podobało. <br />- Coś nie tak? - Elix spojrzał na mnie przerażony.
<br />- Nie... - Teraz to ja wykonałem ruch i przejechałem językiem
po jego szyi. Zauważyłem jak seksownie zagryza wargę. Dało mi to
więcej odwagi i powtórzyłem pieszczotę. <br />- Chodź, An. -
Doprowadził mnie do pozycji siedzącej i zszedł z kanapy. - No
chodź. - Złapał mnie za rękę, ciągnąc w kierunku sypialni. O
BOŻE! ON MNIE CIĄGNIE DO SYPIALNI!<br />- Elix.. A wiesz.. - Alarm w
mojej głowie bił jak szalony. Bałem się coraz bardziej. -
Może..<br />- Spokojnie. Przecież nie chcę cię skrzywdzić. Do tej
pory chyba nie było aż tak źle... - Zamruczał, jedną ręką
przejeżdżając wzdłuż mojego karku. Przyjemny dreszcz przeszedł
przez moje ciało. - Zawsze będziemy mogli przestać...<br />Podniecenie
wzięło górę i poszedłem z nim. Elix niemal od razu pozbył
się mojej koszulki i czule położył mnie na łóżku.
Następnie zaczął bawić się moimi sutkami, liżąc je i całując.
Odchyliłem głowę. Nadzwyczajnie rozkoszne uczucie!<br />- Wszystko w
porządku? - Zapytał. Chcąc, nie chcąc spojrzałem na niego. <br />-
Tak, wszystko jest dobrze. - Wymruczałem, cały rozkojarzony. Puścił
mi oczko. <br />- To teraz zabawimy się trochę inaczej. - Pozbył się
koszulki i wycałował całą ścieżkę prowadzącą do mojej
męskości. Nie spieszył się – subtelne i ostrożne pocałunki
sprawiały że wzdychałem coraz głośniej. W końcu dotarł do
zapięcia moich spodni. Rozpiął guzik i uwolnił moją męskość z
bokserek. - Hm.. Całkiem duży. - Skomentował z uśmiechem. Wtedy
poczułem wilgotne i ciepłe wargi na penisie. Wtedy coś we mnie
pękło. <br />Zacisnąłem pięści i wygiąłem plecy w łuk.
Bajeczne uczucie rozlewało się po moim ciele. Nawet nie próbowałem
się uciszać – i tak bym nie potrafił. Jedna ręka wplotła się
we włosy mojego ukochanego. Pierwszy raz to nie ja byłem tym, który
przed kimś klęczał. I dopiero teraz zrozumiałem dlaczego Danny
zmuszał mnie do tego tak często. <br />Gdy Elix łagodnie się
zassał, krzyknąłem z rozkoszy. Pierwszy raz w życiu doświadczałem
czegoś takiego. I dopiero teraz zrozumiałem jakim kretynem byłem,
odsuwając współżycie z nim w czasie. Chciałem żeby
doprowadził mnie do końca, chciałem skończyć w jego ustach. Ale
wtedy on przestał. Rozczarowanie mieszało mi się z frustracją. <br />-
Podobało ci się? - Pocałował mnie namiętnie. <br />- Tak.. -
Wymamrotałem. <br />- Możemy kontynuować? <br />- Tak.. Proszę cię..
- Objąłem go w pasie. Pożądałem go tak bardzo, że każda
sekunda bez jego dotyku sprawiała mi ból. <br />- Dobrze,
więc.. - Sięgnął do szuflady w szafce nocnej i wyjął lubrykant.
Miał zamiar we mnie wejść. A ja nie miałem nic przeciwko.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Pozbył
się resztek ubrań, a ja z podziwem spojrzałem na jego ciało –
idealne i wysportowane, wręcz nierealne. Przestraszyłem się nieco
jego wielkości, jednak chyba powinienem dać rację. Elix wylał
sobie trochę płynu na dłoń. <br />- Jeśli coś będzie nie tak, to
mi powiedz, dobrze? - Był niezwykle poważny. Nie lekceważył moich
uczuć... <br />- Jasne. Ale.. myślę że będzie dobrze. - Cmoknął
mnie w brodę, a jego palce powędrowały tam. Przez krótką
chwilę przygotowywał mnie na wejście. A potem uniósł moje
biodra. <br />- Oddychaj. I się nie bój. Chcę dla ciebie jak
najlepiej. - Wyszeptał, a potem we mnie wszedł. <br />- Aaaaaaaaa,
Elix! - Jęknąłem głośno. Byłem przygotowany na ból i
dyskomfort, a przez moje ciało przeszło bajeczne uczucie, którego
nie umiałem opisać. <br />- Coś nie tak?! - Zmartwił się. <br />-
Nie! Nie przestawaj... - Przyciągnąłem go do siebie. Nie uciszałem
żadnego krzyku, jęku czy westchnienia, które wyrywało mi
się z ust – nie potrafiłem, było mi zbyt dobrze. Doprowadzał
mnie do szaleństwa, wznosząc mnie prawie na szczyt, żeby sekundę
później zwolnić tempo. <br />- Czego pragniesz? - Wyszeptał
niespodziewanie. <br />- Co? <br />- Powiedz mi czego pragniesz Antoine.
Teraz..<br />- Wiesz Elix.. - Próbowałem wymigać się od
odpowiedzi. <br />- Nie wiem.. Powiedz mi co mam zrobić. - Jego oczy
błyszczały niczym gwiazdy. <br />- Chcę dojść. - Wyszeptałem. -
Razem z tobą. <br />Zaśmiał się cicho i ponownie zaczął się we
mnie ruszać. Oddychałem szybko, myśląc tylko o tym jak było mi
dobrze. Właściwie nie myślałem. Dałem się manipulować mu jak
marionetka. Robił z moim ciałem co chciał, a ja nie miałem siły
ani ochoty zaprotestować. W końcu coś mną wstrząsnęło. Moje
palce wbiły się w materac, a przez umysł przechodziło tylko jedno
słowo „tak, tak, tak, tak, tak, tak, taaak”. Okrzyk, jaki z
siebie wydałem był najmniej męskim okrzykiem w całym moim życiu.
Wcisnąłem się na materac, zdając sobie sprawę z faktu że
właśnie miałem pierwszy orgazm w życiu. Elix parę sekund później
położył się na mnie, oddychając szybko. <br />Wtedy też uderzyła
mnie dziwna myśl – co ja zrobiłem? Pewnie wyglądałem jak
frajer, wijąc się i jęcząc jak dziewczyna. Matko, jakie to
musiało być żałosne – Elix pewnie rzuci mnie teraz
zniesmaczony. <br />Mój (jeszcze) chłopak położył się na
plecach, a ja odwróciłem się do niego plecami. Parę sekund
później poczułem jak delikatnie całuje mnie w ramię. <br />-
Jak się czujesz? - Spytał.<br />- D... dobrze.. - Gdy odwrócił
moją głowę, żeby mnie pocałować, zamknąłem oczy. Nie, nie mam
odwagi na niego spojrzeć. <br />- Jesteś taki piękny. - Wyszeptał
mi prosto do ucha. Serce zaczęło mi bić mocniej. - Gdy się z tobą
kochałem - wierz mi lub nie – myślałem tylko o tym jaki jesteś
seksowny. <br />Kłamał. Na pewno kłamał. Przecież musiał coś
powiedzieć, nie? A nie powie mi że jestem żałosny, prawda? <br />-
Jesteś zmęczony, co? Odpocznij, ja pójdę pod prysznic.
Chyba że chcesz iść ze mną..<br />- Niee, chyba poleżę. Jesteś
zły? <br />- Skąd. Śpij. - Cmoknął mnie w tył głowy.
<br /><br /><i>Współczesność </i>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie rozumiem
czemu wtedy się tak mnie wstydziłeś. - Dodał Elix po paru
sekundach ciszy. <br />- Teraz ja już też nie wiem. - Zaśmiałem się
cicho. - Wstydziłem się swoich reakcji, myśląc że będą dla
ciebie żenujące czy nie na miejscu. Ale to była bardzo dobra noc.
Również jedna z najlepszych w moim życiu. <br />- Czegoś
sobie życzysz? - Jego ręka wślizgnęła się pod moje bokserki.
Jęknąłem cicho. <br />- Ciebie. Nade mną. Nagiego. Natychmiast.
</div>
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
konwalia.19http://www.blogger.com/profile/15825632417649764011noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7226863431023399858.post-32447449688951843922013-12-25T12:08:00.002-08:002013-12-25T12:08:30.712-08:00Rozdział 14 - Wesołych Świąt!Ola nawaliła! Padam przed Wami na twarz i błagam o wybaczenie, ale takiego braku weny nie miałam od dawna. Ale jakoś zmobilizowałam się i napisałam coś nawiązującego do pory. I żeby wszystko wynagrodzić - w tym tygodniu notki będą dwie. Po prostu nie dałam rady z tym wszystkim - sprzątanie, szkoła, matura, prezentacja maturalna, jakieś życie towarzyskie... Ale mam nadzieję że teraz będzie już mega regularnie. Wypoczywajcie i pomimo że już późno - Wesołych Świąt! :D <div>
<br /></div>
<div>
----</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Ostatni dzień pracy przed świętami.
W końcu! Jacoby zorganizował nam Wigilię pracowniczą, co było
dość zaskakujące. Jednak koniec końców, bawiłem się
całkiem dobrze.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Wesołych Świąt, panie Elixie! -
Maja pocałowała mnie w oba policzki. <br />- Dziękuję i wzajemnie.
Pozdrów męża i dzieciaki! - Pożegnałem się z moją
asystentką długim uściskiem. To naprawdę fajna i ogarnięta
dziewczyna. Tak samo jak reszta moich współpracowników.
Fajni, normalni ludzie, z którymi można było szczerze
pogadać. Niestety czas spędzony z nimi mijał zbyt szybko i w końcu
każdy zaczął ulatniać się do domu. Jak to bywa, każdy miał coś
do roboty – ktoś musiał kupić choinkę, ktoś robił zakupy.
Jakimś dziwnym trafem wyszło, że na koniec zostaliśmy sami z
Jacobym. O jasny chuj! <br />- Zadowolony ze swojej świątecznej
premii? - Zagadał do mnie zupełnie niespodziewanie. - Wczoraj
wieczorem wysłałem pieniądze na konto. <br />- Serio? Powiem
szczerze że nie sprawdzałem... <br />- W takim razie to będzie mój
gwiazdkowy prezent dla ciebie. - Uśmiechnął się dość uroczo. -
Jak spędzasz święta?<br />- Jedziemy z Antoinem do jego rodziców.
A ty? <br />- Biorę żonę z dziećmi i lecimy do Singapuru. -
Niedbale machnął ręką. - Taki mały prezencik od taty.
<br />Uśmiechnąłem się do niego całkiem przyjaźnie. Gdyby Lykke
nie powiedział mi co ta świnia robi potajemnie, uznałbym że
wiedzie szczęśliwe życie jako ojciec i mąż. <br />- Pewnie będą
zachwycone...Sam chciałbym taki wyjazd świąteczny. - Zaśmiałem
się nieśmiało. Jacoby przez chwile bacznie obserwował mnie
swoimi czarnymi, błyszczącymi oczami. <br />- Elix... Co się działo
z tobą przez te wszystkie lata? - Oparł się o stół. -
Byłeś taki naiwny i dziecinny, a teraz.. Prawdziwy mężczyzna. Aż
przyjemnie popatrzeć. Antoine musi być z tobą szczęśliwy,
prawda?<br />- Jest. Robię wszystko, by wynagrodzić mu przeszłość.
Został potraktowany jeszcze gorzej niż ja. - Spojrzałem na niego
wymownie.<br />- Biedny chłopiec. Zawsze boli mnie serce, gdy
dowiaduję się o takich rzeczach. <br />- Zabawne. Że to akurat
ciebie boli serce... Robiłeś i robisz dokładnie to samo. <br />- Co
nie znaczy, że nie jestem wrażliwy na ludzką krzywdę. Poza tym,
dbam o swoją żonę i dzieci, jeśli o to ci chodzi. Mają wszystko,
czego pragną. Mogę spotykać się z kim tylko chcę. Zresztą, moja
żona o tym wie. I jej to nie przeszkadza, dopóki nasze
maluchy niczego nie widzą.<br />Zatkało mnie. Co za patologia. <br />-
Przepraszam. To nie moja sprawa... No cóż, chyba powinienem
już iść.. Robi się późno...<br />- Kiedy byłeś młodszy...
- Jacoby niespodziewanie zaczął mówić. - Myślałem że
wyrośniesz na takiego parszywego gnojka jak ja. Byłeś taki podobny
do mnie. Powiem ci szczerze, że miło popatrzeć na takiego
dorosłego, poważnego i odpowiedzialnego Elixa. Gdybym wiedział jak
to się skończy, na pewno nie wyrzuciłbym cię wtedy z domu. -
Uśmiechnął się do mnie nieśmiało. Jego czarne oczy zabłysnęły.
<br />- Dziękuję? - Byłem skołowany. O czym on mówi? <br />-
Nie wierzysz mi, prawda? - Kciuk mojego szefa delikatnie pogładził
moją dłoń. - Nie będę się wtrącał w twoje życie z Antoinem,
więc życzę ci wszystkiego najlepszego. - Pocałował mnie w
policzek. - Niech ci się w życiu ułoży. A jeśli nie... - Zagryzł
wargę. - ...zawsze możesz wrócić do mnie...
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /> Niemalże wyskoczyłem z
pomieszczenia i od razu popędziłem do samochodu. Odpaliłem silnik
i jak najszybciej pojechałem do domu. Myśli huczały mi w głowie.
Co ten kretyn sobie myślał?! Czy on sądzi że nagle, po kilku
latach zapomnę o tym co mi zrobił i będę na każde jego
skinienie? Nie! Jestem w szczęśliwym związku, mam poukładane
życie, wszystko jest w porządku! Nie chcę przechodzić przez to
piekło jeszcze raz. Nie chcę! Nie teraz, gdy to wszystko jest takie
proste! Już nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Mają nas
łączyć tylko interesy. Zbuduje mu ten pierdolony dom, a potem
wrócę do projektowania budynków, jak to miałem w
zwyczaju robić do tej pory. Jeszcze tylko kilka miesięcy prac. I
ten człowiek odejdzie z mojego życia już na zawsze. Na zawsze, hm?
Zaśmiałem się na tę myśl. Co za piękna wizja! Żeby jeszcze
tylko Danny odszedł z życia mojego ukochanego. I byłoby idealnie!
Ale An już zapominał o Dannym. Wierzyłem w to, że o nim
zapominał. Może i jest trochę nieodpowiedzialny i czasem dość
infantylny, ale jego słowo znaczyło bardzo dużo. Te wszystkie
myśli sprawiały, że powracał mi humor.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Cześć An! - Krzyknąłem w wejściu.
Ku mojemu zaskoczeniu nikt mi nie odpowiedział. Tylko Mika wybiegła
mi na spotkanie. - Hej mała! Gdzie twój drugi pan?<br />Podreptała
w miejscu, jakby się niecierpliwiąc. Gdzie był An? Zajrzałem do
kuchni i do salonu, jednak mojego chłopaka nigdzie nie było. Wtedy
zauważyłem zamknięte drzwi do sypialni. Zapukałem i ostrożnie
wszedłem do środka. An siedział na brzegu łóżka,
rozmawiając z kimś przez telefon. Na kolanach trzymał zeszyt, w
którym coś notował. Gdy mnie zobaczył, podniósł
palec do ust, prosząc żebym był cicho. Wycofałem się z
pomieszczenia i poszedłem do kuchni, zrobić sobie herbaty. Cały
czas po głowie chodziła mi ta cała chora sytuacja z Jacobym.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Jestem. - An cmoknął mnie w czoło.
- Wybacz, dzwonili do mnie z pracy, muszą nas wysłać na przymusowe
badania. <br />- Po co? - Zdziwiłem się.<br />- Do jakiś papierów,
czy innych pierdół. Nie zrozumiałem babki z którą
gadałem... Co u ciebie? - Zmienił temat. <br />- Ten... no... w
sumie.. no to... nic... Dzień jak każdy... - Zacząłem się
szamotać.<br />- Na pewno? - Mój chłopak przyjrzał mi się
uważnie. - Nic się nie stało? <br />- Nie... tylko jestem strasznie
zmęczony. - Uśmiechnąłem się słabo. <br />- Więc chyba nie
ucieszy cię fakt, że jutro musimy jechać po świąteczne zakupy.
Trzeba kupić prezenty, no i zrobić jedzenia.. Nie pojedziemy z
pustymi rękami.<br />- Zrobisz mi śledzi? - Ożywiłem się na temat
jedzenia. Mogłem żyć bez wszystkiego – bez barszczu , ryb, nawet
bez pierogów, ale śledzie kochałem jak mało kto. Mój
ukochany otwarcie wyśmiewał moją dziką miłość do tejże
potrawy, jednak zawsze robił mi je w ilościach hurtowych. <br />- A
kiedyś nie zrobiłem? - Puścił mi oczko. <br />- Zawsze może być
ten pierwszy raz. Musiałem się upewnić. <br /> - Dostaniesz, tak jak
zawsze. Tylko pod jednym warunkiem. - Zmarszczył brwi. <br />-
Jakim?<br />- Pomożesz mi wymyślić prezenty dla rodziny. <br />- Ja?
<br />- A kto? Mika? Właśnie, co robimy z Miką w święta?<br />-
Bierzemy ją ze sobą. Nie zostawimy jej na dwa dni samej. <br />-
Okeej.. To co z tymi prezentami? Pomożesz mi? - Zrobił słodkie
oczka. <br />- Tak. Ale na razie daj mi spokój, bo jestem
cholernie zmęczony.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Centra handlowe parę dni przed
Gwiazdką to prawdziwy koszmar. Nie znoszę tych tłumów,
kolejek, wszechobecnego kiczu i „świetnych” promocji. Włóczyłem
się smętnie po hipermarkecie, podczas gdy mój ukochany
biegał jak zahipnotyzowany wśród półek i stoisk.
Kochał ten cały chaos. Smętnie wlokłem się z pełnym wózkiem
za nim, starając się nie zabić po drodze jakiegoś dzieciaka,
który wpadał mi co chwila pod koła. Jak ja tego nienawidzę.
<br />- Skarbie, rozchmurz się! - Antoine wpakował do koszyka dwie
puszki masy makowej.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Długo jeszcze? - Spojrzałem na
niego błagalnym wzrokiem. <br />- Wytrzymaj. - Podrapał mnie po
brodzie. - Obiecuję że ci to wynagrodzę. - Dał mi czułego
buziaka. Boże. ON DAŁ MI BUZIAKA W MIEJSCU PUBLICZNYM! Nie to, żeby
był zły, ale.. <br />W tym kraju dwóch facetów
całujących się w miejscach takich jak te, nie jest widziane zbyt
dobrze. Spojrzałem na ludzi wokół. Starsza pani zmarszczyła
brwi z niesmakiem, dwie młode dziewczyny wydawały się rozczarowane
faktem, że dwóch facetów całuje się ze sobą, a
facet robiący zakupy ze swoją dziewczyną... Wrr! Lepiej zapomnieć
o tym wzroku!</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Antoine, chyba nie powinniśmy... <br />-
Dlaczego? Komu przeszkadzamy? - Zapytał poważnie. - Przecież nie
robimy nic obscenicznego ani demoralizującego. - Zaśmiał się
cicho. - Nie patrz na ludzi, oni nigdy nie będą zadowoleni. Żyj
swoim życiem. Musimy dokupić mąki. - Odsunął się ode mnie. -
Idziemy!
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
***<br /><br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie byłem pewny czy to on. Wysoki,
dobrze zbudowany brunet w czarnym swetrze i prostych dżinsach.
Wydawał się znudzony zakupami – smętnie pchał przed sobą
wypchany po brzegi wózek. To mógł być on. Kiedyś
ubierał się zupełnie inaczej – zarzucał na siebie byle co,
włosy miał wiecznie ścięte na bardzo krótko. Ale jego
twarz.. Była taka sama. Nie postarzał się nawet o dzień. <br />- Na
kogo się tak patrzysz? - Moja siostra Jenna złapała mnie za ramię.
- Mrr, dobra dupeczka! Masz gust bracie! Ciekawe czy jest hetero?<br />W
tym samym momencie podszedł do niego jakiś chłopak. Wyższy od
niego, uroczy blondyn z długimi włosami. Serce zabiło mi mocniej.
Czyżby...<br />Chłopak pochylił się nad nim i go pocałował.
Jednak. To jego chłopak.. Poczułem jak krew gotuje mi się w
żyłach. Czego oczekiwałem? Że po tylu latach będzie nad na mnie
czekał? Wtedy się na mnie spojrzał. Zakłopotany, lekko zdumiony,
jakby robił coś niedozwolonego. Gdy mnie zobaczył, szybko odwrócił
wzrok. Poznał mnie? Niemożliwe. Minęło zbyt wiele lat.. <br />-
Wyglądasz, jakbyś chciał go zabić. - Jenna wyrwała mnie z
zamyślenia. - Daj sobie spokój, to tylko jeden przystojny
chłopak. <br />To nie jest tylko jeden przystojny chłopak. Ona nie
wiedziała o czym mówi. <br />Elix Frencer nie był tylko
jednym przystojnym chłopakiem. <br /><br /><i>Elix</i><br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Co nam jeszcze zostało? - Miałem serdecznie dość.<br />- Tylko
książka dla ojca. I choinka do nas do domu. Misiu, wytrzymaj. - An
puścił mi oczko. <br />Chciałem do domu. Mógłbym sprzątać,
pakować prezenty, gotować... nie, gotować może nie, ale nie
chciałem łazić po sklepach. Czy An nie ma serca?!<br />Kierowaliśmy
się w stronę księgarni, gdy nagle przed nosem wyrósł mi
chłopak z supermarketu. Widocznie młodszy niż ja, niski, szczupły
rudzielec o brązowych oczach. Większość ludzi określiłaby go
jako „uroczego” albo wręcz „słodkiego”. Spojrzał na mnie
dziwnym wzrokiem. <br />- Elix! - Krzyknął. Ludzie wokół
spojrzeli się na mnie jak na wariata. Nie wiedziałem co mam zrobić.
Nie znam go. Antoine bacznie go obserwował. Coś mu się nie
podobało. - Nie poznajesz mnie, prawda? - Jego podekscytowanie
osłabło. Spuścił wzrok jak zbity psiak. <br />- Nie.. Przepraszam.
A powinienem? - Spytałem zupełnie szczerze. <br />- Nie, skąd. Ktoś
taki jak ty na pewno nie pamiętałby o kimś takim jak ja... -
Westchnął. - No cóż, wybacz, nie powinienem przeszkadzać.
- Odwrócił się na pięcie i znikł w tłumie. Przez chwilę
nie mogłem się otrząsnąć. <br />- Kto to był? - Antoine miał
lodowaty głos. <br />- Nie mam pojęcia. - Przyznałem. - Nie wiem co
to za chłopak. Nawet go nie kojarzę.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Czyżby? <br />- Mówię serio. Nie wierzysz mi? Zazwyczaj nie
ignoruję ludzi, których znam. - Ostatni raz rzuciłem okiem
na tłum. Kim on mógł być? Przez chwilę analizowałem
sytuację, ale nic nie przychodziło mi do głowy. - Z resztą,
nieważne. Chodźmy na zakupy. - Po raz pierwszy tego dnia to ja
pociągnąłem mojego chłopaka w stronę sklepu. <br /><br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wieczorem dom pachniał ciastami i lasem. Choinka zajęła
zdecydowaną część naszego salonu. Jednak była tak piękna, że
żaden z nas nie zwracał na to uwagi. Z odtwarzacza leciały same
świąteczne hity. A mój ukochany biegał jak oparzony
pomiędzy tym wszystkim.<br />- Zdecyduj się na coś. - Złapałem go
w pasie. - Albo siedzisz w kuchni, albo ubierasz choinkę, albo
sprzątasz. Bo w końcu nic ci nie wyjdzie. <br />- Wybieram opcję
czwartą. - Zaśmiał się. <br />- Czwartą? <br />- Zajęcie się moim
chłopakiem. - Pocałował mnie namiętnie. Miałem ochotę rzucić
go na kanapę. <br />- To później. - Ugryzłem go w ucho. -
Jutro jedziemy do twoich rodziców, mamy jeszcze trochę
roboty. <br />- Przerwa przyda się nam obu. Poza tym obiecałem ci
nagrodę za tę męczarnie rano. - Zaczął mnie zaciągać w stronę
sypialni. Nie potrafiłem mu odmówić. <br />- Ale tylko chwilę.
- Zagryzłem wargę. Co on ze mną robi? <br />- Nie mam zamiaru cię
torturować, Elix. - Jego oczy błyszczały jak gwiazdy. Wtem jak na
komendę zaczął dzwonić telefon. An spojrzał na mnie morderczym
wzrokiem. - Czy oni nie mogą dać ci spokoju choć na chwilę?!<br />-
Wsłuchaj się w dzwonek, An. Rise Against. To twój telefon,
skarbie. - An puścił moją rękę i niechętnie poszedł odebrać.
Jeszcze raz spojrzałem na choinkę. Mika usiadła na fotelu i
zafascynowana wpatrywała się w bombki. - Mikaaa... - Mała
odwróciła główkę w moją stronę. - Nie waż się
polować na ozdoby. Jeśli którakolwiek z nich się potłucze,
zabiorę ci zabawki! - Wyglądała, jakby mnie zrozumiała. Miauknęła
donośnie i zwinęła się w kłębek i poszła spać. Ona to ma
dobrze!<br />- Czemu grozisz tak naszemu kociemu dziecku? Nic ci nie
zrobiła... - Podrapał małą za uchem. <br />- Kto dzwonił? <br />-
Mama. Chciała się dowiedzieć o której będziemy.<br />- I o
której będziemy? <br />- Nie wiem. Zależy o której
będzie nam chciało się wstać. Po tych zakupach obaj jesteśmy
wykończeni. <br />- Fakt. - Położyłem się na kanapie. An oparł
się o fotel. - To był męczący dzień... - Przed oczami znowu
stanął mi ten rudzielec. Kto to był? Nie przypominam sobie, żebym
go znał. Cholera. Na pewno nie był to jakiś mój dawny
chłopak/kochanek czy coś. Ich akurat pamiętam. Kumpel ze studiów?
Jakiś kolega mojego brata? Nie, był zbyt młody... <br />- Ej.. -
Antoine usiadł na mnie. - Myślisz o nim? - Natychmiast zaczął
mnie całować. A temu co?<br />- Męczy mnie to. Nie wiem kto to.
Nawet go nie kojarzę, a... - Nie skończyłem zdania, ponieważ mój
chłopak niemalże rzucił się na mnie. Przylgnął do mnie, nie
zostawiając mi miejsca na ruch. - Hej, An! - Przywołałem go do
porządku. - Co ci?<br />- Nic. - Jego palec przejechał po moim
obojczyku. <br />- Jesteś zazdrosny?<br />- Po prostu nie chcę żebyś
rozmyślał sobie o innych facetach, zwłaszcza przystojnych. -
Fuknął. Nagle zacząłem się śmiać. <br />- Skarbie.. To że
myślałem o tej dziwnej sytuacji, nie znaczy że zakochałem się w
tym chłopaku.<br />- Ty może nie, ale on wyglądał jakby chciał cię
zjeść. Jesteś pewny, że nie jest to jakiś twój były
chłopak?<br />- Skąd! Pamiętałbym to. Szczerze powiedziawszy nie
miałem zbyt wielu partnerów.. To może był jakiś kumpel ze
studiów, albo coś.. ale nie mogę go sobie przypomnieć.
Serio. Dlatego tak mnie to zastanawia... <br />- Kłamiesz. - Przerwał
mi An. <br />- Niby w której części? <br />- Że nie miałeś
zbyt wielu partnerów. <br />- Nie miałem.<br />- Taa.. Lykke
mówił mi co innego.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Lykke nie umie liczyć. Od podstawówki leciał na dwójach
z matmy. <br />Antoine się roześmiał. <br />- Ilu ich było? - Zapytał
poważnie.<br />- Poczekaj, policzę... Do osiemnastki zaliczyłem z
pięćdziesięciu... Na studiach doszły ze dwie setki...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie drwij ze mnie! - Dostałem w ramię. <br />- Sześciu. <br />-
Łącznie ze mną?<br />- Tak. <br />- To jeszcze nie jest tak źle... -
Mruknął. <br />- A ty? <br />- Co ja? <br />- Ilu ich miałeś?<br />-
Muszęę? - Zrobił słodkie oczka.<br />- Muuuusisz. Ja ci
powiedziałem. <br />- Dwóch. - Jego głos był cichy. Bardzo
cichy. <br />- Ja i Danny? - Spytałem niedowierzając.<br />- Tak. -
Spuścił wzrok. Nie mogłem w to uwierzyć. - Ale powiem szczerze,
nie wiem czy powinienem liczyć Dannego.. Bo w czasie seksu z nim
czułem tylko ból.. - Nagle jego policzki zrobiły się
szkarłatne. Podniosłem mu delikatnie brodę. <br />- Czyli.. -
Zacząłem.<br />- Tak. Jesteś pierwszą osobą z którą
doszedłem. - Próbował odwrócić głowę. Nie
pozwoliłem mu na to. <br />- I jest to dla mnie największy
komplement. - Cmoknąłem go w nos. Przez dłuższy czas leżeliśmy,
przytulając się na kanapie.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
An wydzierał się niemiłosiernie, śpiewając „Say you'll haunt
me”, a ja umierałem ze śmiechu. Podróż do jego rodzinnego
jak do tej pory była naprawdę udana. <br />- Uważaj na drogę! -
Próbowałem przywołać go do porządku. <br />- Dobry kierowca
może śpiewać i prowadzić jednocześnie! - Odkrzyknął i zabrał
się za drugą zwrotkę, sprawiając że przez chwilę nie mogłem
złapać powietrza.<br />- Ty się minąłeś z powołaniem! -
Przyciszyłem radio. - Powinieneś założyć kapelę.<br />- Wiesz
gdzie sobie możesz wsadzić te złośliwości? Nie będę kończył,
bo dziś Wigilia i muszę być dla ciebie miły. Poza tym zazdrościsz
mi głosu!<br />- No jaaasne. - Prychnąłem. - Też tak umiem. Tylko
ja nie lubię robić z siebie pajaca.<br />- Pajaca? Czy dzielenie się
swoim talentem ze światem to to samo, co wygłupianie się? - An
zmarszczył brwi. - Stary, trochę luzu! <br />- Nazwałeś mnie
starym?!<br />- Bo się zachowujesz jak Dziadek Mróz.<br />- No
chyba nie!<br />- To zaśpiewaj ze mną! - Włączył „You can't stop
the beat”. <br />- Zaraz ci pokażę co to znaczy śpiew! -
Podkręciłem dźwięk i chwilę później obaj darliśmy się
w wniebogłosy. Szkoda mi było tylko biednej Miki, która
siedziała zamknięta w siedzisku. Że też jej opiekunami musieli
być tacy dwaj debile jak my....</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Antoine! Elix! Skarby wy moje! - Rodzice Ana wybiegli przed dom,
żeby nas wyściskać. - Już myślałam, że zapomnieliście o nas!
<br />- Nie potrafilibyśmy. - Wpadłem w ramiona mamy Ana. <br />- Jak
tam, Elix? - Zapytała zmartwiona. <br />- Żyję. Porozmawiamy dziś
wieczorem, dobrze?<br />- Jasne, skarbie! Antoine, czy ty przywiozłeś
nam kolejne zwierzę?! - Spojrzała na mojego ukochanego.<br />- Nie,
mamo! To tylko nasza kotka! Nie mieliśmy jej gdzie zostawić. <br />-
No dobrze, tylko nie zostaw jej „przypadkowo”, jak to robiłeś z
brudnymi talerzami! - Matka pogroziła mu palcem, a ja zaśmiałem
się serdecznie. <br />- Cześć Elix! - Ojciec Ana podał mi rękę. -
Zaczyna się ta cała szopka. Jak ja tego nie znoszę! <br />- Jak
większość facetów. - Przyznałem, wyjmując nasze rzeczy z
samochodu. - Sam za tym nie przepadam. <br /><br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Całe popołudnie spędziłem z mamą Ana w kuchni. Mój
chłopak biegał po domu, robiąc wszystko. Ja skupiłem się na
obieraniu warzyw na sałatki i symbolicznym podjadaniu. Przy okazji
opowiedziałem o całym zajściu z moją matką. <br />- Niektórych
ludzi nie można zmienić. - Skwitowała. - Jednak nadal możesz mieć
udane relacje z ojcem i swoimi braćmi. <br />- Ma pani rację,
tylko... ciężko jest nie mieć matki... Zwłaszcza po tym co od
niej usłyszałem. <br />- Kochanie, wiem że ci ciężko. Ale pamiętaj
że nie masz tylko jednej matki. Tu stoi druga, która nie
znosi jak mówisz do niej per „pani”, ale ci wybacza bo cię
kocha. - Wysłała mi powietrznego buziaka. Uśmiechnąłem się do
niej szczerze. <br />- Też panią... znaczy... - Zacząłem się
szamotać.<br />- Powiedz to.. - Poprosiła.<br />- Też cię kocham,
mamo. - Chyba się zaczerwieniłem.<br />- ALARM! - Antoine wbiegł do
kuchni. - ADA TU IDZIE!<br />- Jezusie... - Mama Ana wytarła ręce. -
Zajmę się nią. <br /> Dla jasności – Ada jest młodszą siostrą
Antoine'a i jest we mnie zakochana bez pamięci. Gdy tylko mnie
zobaczy, nie daje mi spokoju. Nie to żeby była brzydka, czy coś,
ale... jestem gejem. <br />- ELIX! - Blondynka wbiegła do kuchni. -
Przyjechałeś! - Zamknęła mnie w niedźwiedzim uścisku. -
Stęskniłam się za tobą! <br />- Ada, nie męcz go! - Upomniał ją
An. - Ma za sobą ciężki okres. Nie potrzebuje dodatkowego
problemu. <br />- Jestem dla ciebie problemem?! - Spojrzała na mnie
przerażona. Nie wiedziałem co mam powiedzieć.<br />- No.. skąd...
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Oczywiście że jesteś! - An był zazdrosny. Było to po nim
widać.<br />- Antoine... Bądź miły dla siostry! <br />- Jak zostawi
mojego chłopaka! <br />- Nie zasługujesz na niego, leniu! - Ada
prawie zmiażdżyła mi płuca. <br />- To już moja sprawa! - Chwilę
później w ogólną kłótnie zaangażowana była
lwia część domowników. Bliźniaki – Kamil i Sonia, oraz
młodszy brat Igor. Brakowało tylko najmłodszej Diany. Nie chciałem
wtrącać się w ich rodzinne sprzeczki (które niestety
dotyczyły mnie), więc nieśmiało zacząłem się wycofywać z
kuchni. <br />- Chodź Elix od tej bandy wariatów. Pomożesz mi
rąbać drewno do kominka. - Ojciec Ana, Jack złapał mnie za
przedramię. - Ktoś tu musi myśleć racjonalnego. Jesteś jedynym
kandydatem. - Zaśmialiśmy się. <br />- Myślę że prawdziwie męska
robota dobrze mi zrobi. - Przytaknąłem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
W tym domu czuć było duszę i atmosferę świąt. Tradycyjne
dwanaście potraw, ciepło kominka, wspólne kolędowanie i
rozpakowywanie prezentów. Dostałem profesjonalny zestaw pełen
ołówków o różnej twardości, płytę z filmem
„Django” i dwa swetry. Mój chłopak cieszył się jak
dziecko z przypinek i bluzy ze znaczkiem z jakiegoś anime. Nawet nie
wiedziałem co to. <br />- Boże, bluza ze znakiem Zwiadowców!
Nie wiem które z was na to wpadło, ale jesteście najlepsi! -
Prawie się rozpłakał. <br />- Synu, masz 24 lata. Powinieneś się
ogarnąć. - Ojciec popukał się w czoło z czułym uśmiechem. <br />-
Który z was wybierał mi te kolczyki? - Ada spojrzała na nas,
trzymając pudełko z uroczymi kolczykami w kształcie lisów.
<br />- Były takie słodkie, nie mogłem się powstrzymać. -
Przyznałem.<br />- Są śliczne! - Znowu przytuliła mnie mocno. -
Wiesz co lubię, Elix! <br />- Weź go nie duś! - An lekko kopnął ją
w łydkę. - Tylko ja mogę to robić. <br />- Dzieci, błagam was!
Zaczynam mieć was dość! <br />- Przepraszamy, mamoooo!</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Możemy spać do której chcemy! - An pociągnął mnie za
sobą i obaj padliśmy na łóżko. - Padam z nóg!<br />-
Ja też. Ale było bardzo fajnie. Lubię twoją rodzinę. <br />- A oni
lubią ciebie. - Mój chłopak cmoknął mnie w policzek. -
Właśnie, nie dostałem prezentu od Mikołaja... <br />- Ja też nie,
mój słodki. Ale bądź cierpliwy – jak wrócimy do
domu, to go dostaniesz. To coś wyjątkowego. Jak ty..<br />- Serio? W
takim razie swój prezent również dostaniesz po
świętach. - An przytulił się do mnie. Pierwszy raz od wielu
tygodni nie miałem żadnych zmartwień i problemów. Było
dobrze. </div>
</div>
konwalia.19http://www.blogger.com/profile/15825632417649764011noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7226863431023399858.post-28454280059750250692013-12-14T12:41:00.000-08:002013-12-14T12:41:26.476-08:00Rozdział 13 - Nowe życie. <span style="font-family: Helvetica Neue, Arial, Helvetica, sans-serif;">Hej, hej! Miałam piękne plany dodania 13 rozdziału w piątek 13, jednak niestety mi się nie udało. Wrzucam za to dzisiaj i mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu. Kocham Was mocno <3</span><div>
<span style="font-family: Helvetica Neue, Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-family: Helvetica Neue, Arial, Helvetica, sans-serif;"><span style="font-size: 11pt;">Siedziałem
pochylony nad dużym kubkiem herbaty o smaku mango. Poziom płynów
stale się podnosił, wszystko dzięki łzom, które skapywały
do naczynia. <br />- Trzymaj. - Antoine rzucił mi paczkę chusteczek
pod nos. <br />- Powiedziała że wstydzi się faktu, że mnie
urodziła. - Pociągałem nosem przy każdym słowie. - I gdyby byłe
ze mną w ciąży jeszcze raz, to na pewno zdecydowałaby się na
aborcję. - Gdy usłyszałem te słowa wcześniej prawie rozerwały
mi serce. To tak bardzo boli. An przytulił mnie mocno. <br />- Nawet
nie wiem co powiedzieć. - Przyznał szczerze. Pomimo iż sam nie
miał kłopotów z własną rodziną, rozumiał mój ból.
Skąd? Tego sam nie wiem. <br />- Antoine, czemu to spotkało akurat
mnie? Dlaczego nie znosi swojego syna tylko dlatego że jest gejem?
Zawsze była ze mnie taka dumna. Gdy dostałem się do jednego z
lepszych liceów, gdy zdałem maturę z fizyki na 95% , nawet
gdy rysowałem sobie jakiś budynek i przynosiłem jej żeby się
pochwalić. Zawsze powtarzała że cieszy się że ma takiego syna
jak ja. Czemu teraz to się tak zmieniło? <br />- Nie jest
tolerancyjna. Wiesz, chciała żeby jej piękny, mądry syn założył
rodzinę, miał dzieci... - An na chwilę zamilkł. - Żeby prowadził
normalne życie... <br />- To się przeliczyła. - Huknąłem pięścią
w stół. - Jeśli nie umie zaakceptować mojego życia,
chrzanić ją. Sprawiła mi zbyt wiele bólu w życiu. -
Wytarłem czerwony jak pomidor nos. Musiałem wyglądać
przerażająco. - Mój wygląd pewnie odzwierciedla moje
samopoczucie, co?<br />- Jeśli czujesz się jak Rudolf Czerwononosy...
- Zaśmiałem się słabo. - Odpocznij. Weź prysznic, włącz sobie
głupi film i na chwilę wyluzuj. Będzie lepiej, zobaczysz. -
Cmoknął mnie w nos. - I wyglądasz pięknie. Czerwień podkreśla
ci kolor oczu. <br />Chcąc, nie chcąc, musiałem zacząć się śmiać.
Mój ukochany uśmiechnął się do siebie. <br />- Masz racje,
muszę zmyć z siebie negatywne emocje. Chcesz iść ze mną? <br />-
Chciałbym, ale muszę spełniać obowiązki ukesia, czyli gotowanie
i podżeranie kremówek z szafki. - Puścił mi oczko. - Może
wieczorem. </span>
</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-family: Helvetica Neue, Arial, Helvetica, sans-serif;"><span style="font-size: 11pt;">Śnieg
sypał niemiłosiernie. Pomimo tego musiałem pracować u Jacobiego.
Ten facet jest tyranem, serio. Tylko się drze, rozkazuje i narzeka.
I wymyśla jakieś pierdoły, żeby mnie zdenerwować. A w przerwach
pomiędzy tym wszystkim obmacuje się z młodym Marco. Pajac.
<br />Zostawiłem samochód na parkingu i ruszyłem wolnym
krokiem do domu, podśpiewując "A-punk" Vampire Weekend.
Powoli wszystko wracało do normy. Nie potrafiłem zapomnieć o tym,
co powiedziała mi matka, ale umiałem to zaakceptować i powoli się
do tego przyzwyczajać. <br />Smutne było tylko to, że właściwie
nie ma żadnej kobiety na tym świecie, która by mnie kochała.
<br />Chodnik przed naszym apartamentowcem był pusty. Wszyscy
mieszkańcy pochowali się w domach. Tego właśnie nie lubiłem w
zimie. O 16 było już ciemno i właściwie nic się nie działo.
<br />Przy krawężniku stało pudełko. Nie byłoby w tym nic
zaskakującego, gdyby nie fakt, że pudełko się ruszało. Ciekawość
wzięła górę. Rozerwałem taśmę sklejające tekturę i
uniosłem wieczko.<br />- A co ty tu robisz? - W środku siedział
kociak. Mały, puchaty burasek z brązowymi oczami, przyglądał mi
się wystraszony. Następnie zaczął rozpaczliwie miauczeć i
przebierać łapkami. Wziąłem go w ramiona. - No i co ja mam z tobą
zrobić, kolego? <br />Nie mogłem go tu zostawić. Zamarzłby na
śmierć. Zawinąłem kociaka w szalik. Nie miałem innego wyjścia. </span>
</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-family: Helvetica Neue, Arial, Helvetica, sans-serif;"><span style="font-size: 11pt;">-
An! - Krzyknąłem, ledwo przekraczając próg domu. - Przynieś
mi jakiś koc! <br />- Po co ci koc? - Mój chłopak wyszedł z
kuchni. Fartuch miał cały poplamiony, a swoje złociste włosy
związał w kucyk, tak że pojedyncze kosmyki opadały mu na czoło.
- Co ty tam trzymasz?<br />Pokazałem mu kiciusia. <br />- Znalazłem go
pod domem. Nie mogłem pozwolić, żeby zdechł. - Wydąłem usta w
podkówkę. <br />An przez chwilę się nad czymś zastanawiał.
Potem skinął głową i zniknął w pokoju. Chwilę potem wrócił
z dziwnym kawałkiem puszystego materiału i wziął małego ode
mnie. <br />- Słodziak. - Skomentował. <br />- Musimy mu znaleźć dom,
ale przez najbliższych kilka dni będzie musiał zostać tu. <br />-
Yhym. - Antoine nie zwracał uwagi na to co mówię, bo całą
jego uwagę zaabsorbował kociak. Głaskał go delikatnie po główce
i uśmiechał się czule, gdy mały próbował łapać jego
palec.<br />- Jutro będzie koniec świata. - Zdjąłem kurtkę. Nawet
nie mruknął. - Byłem u lekarza. Powiedział że mam raka. - Nic. -
Dwunastu facetów zaproponowało mi dzisiaj seks. Powiedziałem
"tak" sześciu z nich. Antoine, czy ty przypadkiem czegoś
nie gotowałeś?<br />- Boże, makaron! - Niemalże rzucił we mnie
kotem i pobiegł do kuchni. Zaśmiałem się i poszedłem za nim. <br />-
Co na obiad? - Ciężko klapnąłem na krzesło.<br />- Powiem szczerze
że nie chciało mi się długo gotować i dlatego dziś tylko
spaghetti carbonara. Wybaczysz mi? <br />- Nie. Przecież miałem
ochotę na homara z brązowym ryżem i szparagami polanymi maślanym
sosem, a na deser domowej roboty anielski biszkopt. A ty mi tu
wyskakujesz z jakimś prostym szajsem. Wstydź się Antoine. <br />Mój
chłopak zaczął się śmiać tak intensywnie, że przez chwilę
myślałem że się udusi. Kot spojrzał na niego jak na kretyna.
Matko, nawet zwierze wie co to za typ. <br />- Początkowo myślałem
że mówisz poważnie. Jeśli chcesz to mogę ci to zrobić.
Tylko nie jestem pewien czy zasmakują ci szparagi... - Zamyślił
się. <br />- Chciałem dać ci do zrozumienia, że jestem prostym
facetem i lubię proste jedzenie. Nie potrzebuję żadnych udziwnień
w diecie. <br />- Jak sobie życzysz, skarbie. - Westchnął. - Czy ten
kociak może już samodzielnie jeść? <br />- Skąd mam wiedzieć? -
Podrapałem go za uszkiem. <br />- Bo jeśli nie, to musimy znaleźć
strzykawkę, żeby dawać mu podgrzane mleczko. Kiedyś mieliśmy
kotkę, która nie chciała karmić swojego małego. Jaka to
była katorga, mówię ci. Potrafiłem wstawać nawet trzy razy
w nocy, żeby mu dawać jeść.<br />- Czyli jeszcze dziś będę
musiał lecieć do apteki? - Walnąłem głową o ścianę. <br />-
Jeśli nie mamy dozownika po moim syropie na kaszel to tak. Poszukam
go. - An przejrzał szafkę w której trzymaliśmy leki. - Nie
ma. Nie ma innego wyjścia. A jak będziesz wracał to idź do
spożywczego i kup mleko.<br />- Przecież mamy mleko. - Zdziwiłem
się.<br />- Ale 1,5%. Taki kotek pije przecież mleko od mamusi, czyli
takie z większą ilością tłuszczu. - Zacząłem się śmiać. -
No co, ty jak byłeś mały też piłeś! Wszyscy piliśmy! <br />-
Tak, wiem. Ale przezabawnie to opowiadałeś. - Zakryłem dłonią
usta. Kot zainteresował się naszą rozmową. - Dobra, to daj mi
jeść i pójdę, zanim zamkną aptekę. A skoro idę do apteki
- potrzebujemy czegoś?<br />- Ostatnio dokupiłem parę rzeczy, więc
z tego nie potrzebujemy niczego... Ale kup mi duże opakowanie
przeciwbólowych. - Wyjął talerze i zabraliśmy się za
jedzenie. Kot, tak jak przeczuwał Antoine nie mógł jeść
samodzielnie. <br />- Elix, miałeś jakiegoś zwierzaka jak byłeś
dzieckiem? <br />- Nie. Matka twierdziła, ze będzie to jedna, wielka
kupa sierści, która będzie nas obżerać. Raz złapałem
sobie jaszczurkę, ale zdechła mi po jakimś czasie. <br />- A
namawialiście ją z Robertem na coś?<br />- Tak. Chcieliśmy mieć
psa. Owczarka niemieckiego. Ale się nam nie udało... A ty? <br />-
Nasz dom był pełen zwierząt. Każde z nas miało swojego pupila. W
efekcie trzymaliśmy dwa psy, cztery koty, rybki i króliki.
Zawsze coś miauczało, szczekało, coś trzeba było posprzątać,
czemuś dać jeść... Rozgardiasz jak cholera. <br />- Ale musiało
być wesoło. <br />- Bo było. - An uśmiechnął się do mnie. -
Zwierzęta w domu to fajna sprawa.. Jeśli masz czas i chęci, żeby
się tym opiekować. <br />Kotek zwinął się w kulkę na moich
kolanach. Czy udałoby mi się dobrze nim zająć? </span>
</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-family: Helvetica Neue, Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 11pt;">-
Elix, to nie jest takie trudne. - Antoine przytulił do piersi
kociaka, próbując go nakarmić. W lewej ręce trzymał
strzykawkę napełnioną letnim mlekiem. - Musisz wlewać do pyszczka
po kropelce. <br />- Żeby się nie udusił? - Patrzyłem
zaintrygowany. <br />- Nie udusiła! To dziewczynka! - Uśmiechnął
się rozradowany. <br />- Nie UDUSIŁA! - Pokazałem mu język. <br />-
Nie bądź zgryźliwy staruszku, tylko się ucz jak małą karmić.
Bo jak cię samego na noc zostawię, to nie dasz rady. - Wcisnął mi
kotkę do rąk. Niepewnie wsadziłem jej strzykawkę do pyszczka.
Początkowo troszkę się wierciła, ale koniec końców dałem
radę. <br />- Nie było tak źle... - Mruknąłem. - Weźmiesz ją do
weterynarza? Zanim ją oddamy, sprawdzimy czy jest zdrowa.<br />-
Jasne. Tylko obudź mnie rano, bo jutro idę do pracy, więc będę
musiał załatwić to jakoś wcześniej. Gdzie ją oddamy? Do
schroniska? <br />- Chyba nie mamy innego wyboru. Chyba że podpytamy
znajomych i ludzi z pracy... Może ktoś zechce kotka na prezent dla
dziecka?<br />- Popytam się. - Antoine uśmiechnął się do kociaka.
- Ale ona jest taka słodka... <br />- Myślisz że to dobry pomysł?
Zwierzę to jednak jakaś odpowiedzialność.. <br />- Elix,
przygarnąłeś na noc zwierzę, które widzisz pierwszy raz w
życiu. Siedem lat temu zrobiłeś to samo. Opłacało się? <br />-
Pomyślmy. Gdy poprzedni zwierzak uciekł do poprzedniego
właściciela, myślałem że mi pęknie serce. Ale potem było coraz
lepiej... Myślisz że z nią będzie tak samo? <br />- Zostawmy ją na
parę dni, to sie przekonamy. - An chyba chciał mieć zwierzaka w
domu. Ja nadal nie do tego aż tak przekonany. <br />- No dobra. Ale i
tak masz popytać ludzi w pracy, jasne? <br />- Oczywiście. - Mój
chłopak cmoknął mnie czule.</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-family: Helvetica Neue, Arial, Helvetica, sans-serif;"><span style="font-size: 11pt;">Takim
oto sposobem Mika stała się naszym trzecim współlokatorem.
Żaden z nas nie pytał o nic znajomych, żaden z nas również
nie wspominał o tym, żeby ją wyrzucić. Co więcej, obaj
znajdowaliśmy czas na zajmowanie się nią. Był tylko jeden problem
- była strasznie głośna. Serio, tak rozdartego kota w życiu
jeszcze nie widziałem. A właściwie nie słyszałem. <br />Donośne
miauczenie wyrwało nas ze snu. Usłyszałem ciężkie westchnienie
mojego chłopaka. <br />- Idź do niej. - Rzuciłem, zakrywając twarz
kołdrą. <br />- Chyba cię coś boli. Sam do niej idź. - An
przewrócił się na drugi bok. <br />- Czemu niby ja? <br />- Ty
ją tu sprowadziłeś, to twój kot. Weź odpowiedzialność za
swoje czyny. - Przywaliłem mu poduszką w łeb. Syknął cicho z
bólu. <br />- Następnym razem, gdy usłyszę "zostawmy ją,
będzie fajnie, zaopiekujemy się nią razem" wywalę cię z
domu, razem z szarańczą, którą przyniesiesz. Leniwa
menda... - Mruczałem pod nosem, idąc do kota. Na razie sypiała w
kartonowym pudełku wypełnionym naszymi starymi ubraniami, ale w
najbliższym czasie mam zamiar kupić jej posłanko. - Jesteś
głodna, malutka? - Wsadziłem jej strzykawkę do pyszczka, ale od
razu ją wypluła. Gdy odłożyłem ją z powrotem, znowu zaczęła
przeraźliwie miauczeć. - A więc to tak... Potrzebujesz
towarzystwa, co? - Zabrałem ją ze sobą i wsadziłem do łóżka.
Przez całą noc mieliśmy święty spokój. </span>
</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-family: Helvetica Neue, Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 11pt;">To
co dobrze działało na kota, źle działało na nas. Jej obecność
w łóżku, źle odbijała się na naszym życiu erotycznym.<br />
Leżeliśmy na łóżku, An obejmował mnie w pasie. Obaj
byliśmy przygotowani na długą, gorącą noc. <br />- Strasznie się
dziś spieszysz. - Zaśmiałem się, gdy w ułamku sekundy pozbył
się mojej koszulki. Przejechałem nieogolonym policzkiem po jego
brzuchu. Pisnął zaskoczony.<br />- Powinieneś się ogolić. -
Zaśmiał się, przytulając mnie mocno. Bez pośpiechu zaczęliśmy
się całować. Było namiętnie, nastrojowo i....<br />- O cholera! -
Odskoczyłem jak oparzony. Kicia, która już się u nas
rozgościła, wbiła pazury w moje przedramię. Gdy miałem na sobie
jakieś ubrania – spoko, nawet nie bolało. Ale teraz świeże
ranki paliły mnie jak diabli. <br />- Mika! Nie można! - Mój
chłopak odczepił ją od mojego ramienia. -Wiem że wygląda
smakowicie, ale na niego nie wolno polować! <br />Zrezygnowany
położyłem się na plecach. <br />- Czy ten sierściuch będzie nam
tak cały czas wchodził na głowę? - Spojrzałem na Ana, który
wywalił Mikę z pokoju i zamknął za sobą drzwi. <br />- Raczej tak.
- Położył się obok. - Przyzwyczajaj się do tego. <br />- Ale
żebyśmy już nawet nie mogli trochę się poprzytulać, bo ta mała
złośnica już poczuje się ignorowana? Jest bardzo egoistyczna,
zbyt pewna siebie i wredna.<br />- I bardzo przypomina mi kogoś tu
obecnego. - Westchnął An.<br />- Że niby ja jestem do niej podobny?!
- Usiadłem na brzegu łóżka. - Chyba śnisz, maleństwo!<br />-
No a nie? Jeśli czegoś chce, chodzi i wrzeszczy, dopóki tego
nie dostanie, wybrzydza jak mało kto, to ona dyktuje tu warunki i
potrzebuje wiecznej adoracji i skupieniu na sobie całej uwagi. Jaki
pan, taki kram, Elix. <br />- Za to po tobie odziedziczyła lenistwo,
żołądek bez dna i uwielbienie do wielkich, ciepłych miękkich
miejsc, takie jak łóżko czy kanapa. - Nie byłem dłużny. -
Poza tym ja nigdzie nie stawiam warunków. - Obraziłem się.<br />-
No wcale. - Nie widziałem tego, ale jestem pewien że wystawił mi
język. W jednej chwili złapałem go w pasie i położyłem na
brzuchu. <br />- Skoro sądzisz że stawiam ci jakiekolwiek warunku, to
pokażę ci że postawić ci mogę również co innego... -
Przejechałem językiem po jego szyi. Mój chłopak roześmiał
się radośnie.</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 11pt; line-height: 115%;">- An!
Gdzie jesteś?! - Krzyknąłem. </span><span style="font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 11pt; line-height: 115%;">- Łazienka! - Odpowiedział
bełkotliwie. </span><span style="font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 11pt; line-height: 115%;">- Co robisz? </span><span style="font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 11pt; line-height: 115%;">- Myję zęby. Co chcesz? -
Usiadłem na pralce. </span><span style="font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 11pt; line-height: 115%;">- Twoja mama dzwoniła. Zaprasza nas na
święta. </span><span style="font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 11pt; line-height: 115%;">- Na Wihilię szy dhrugi deń? - Zapytał z ustami
pełnymi piany. </span><span style="font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 11pt; line-height: 115%;">- Powiedziała że na całe trzy dni świąt.
Chce, żebyśmy odwiedzili twoich dziadków i jakaś tam
ciotkę. Co ty na to? </span><span style="font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 11pt; line-height: 115%;">- Jhak ha lao! - Bełkotał. - Ae wesz,
muche szopie zaatwic wohe w honocie i kupic noy pohrarik donowy,
zeby...</span><span style="font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 11pt; line-height: 115%;">- Wstrzymaj konie! - Krzyknąłem. - O co ci chodzi do
cholery?</span><span style="font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 11pt; line-height: 115%;">Wypluł pianę z ust. </span><span style="font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 11pt; line-height: 115%;">- Mówię że się
zgadzam, ale muszę załatwić sobie wolne na te trzy dni i kupić
nowy „Poradnik domowy”, bo podobno mają bardzo dobre przepisy
na śledzie. A wiesz jak ja kocham śledzie. - Wyrzucił z siebie
słowa z prędkością, której nie powstydziłby się Lil
Wayne i wrócił do mycia zębów. </span><span style="font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 11pt; line-height: 115%;">- Więc jedziemy
do nich?</span><span style="font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 11pt; line-height: 115%;">- A twhoja rhodzina? </span><span style="font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 11pt; line-height: 115%;">- Co moja rodzina?</span><span style="font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 11pt; line-height: 115%;">-
Spotkash szię sch nimi?</span><span style="font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 11pt; line-height: 115%;">- Nie. Nie mam po co.</span><span style="font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 11pt; line-height: 115%;">- Nawet z ojcem
i bratem? - Spojrzał na mnie uważnie. Odłożył szczoteczkę i
wypłukał usta. </span><span style="font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 11pt; line-height: 115%;">- Masz rację. Może do nich zadzwonię i
zaproszę do nas. Masz coś przeciwko?</span><span style="font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 11pt; line-height: 115%;">- Skąd. To będzie nawet
fajne. Twój ojciec jest spoko. - Zdjął koszulkę.</span><span style="font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 11pt; line-height: 115%;">- Co
ty wyprawiasz? - Zdziwiło mnie jego zachowanie. </span><span style="font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 11pt; line-height: 115%;">- Biorę
prysznic? - Pozbył się również spodni. - Jest wieczór,
pora spania. To chyba normalne że ludzie o tej porze się myją. </span><span style="font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 11pt; line-height: 115%;">-
Dobra, daj spokój... - Przywaliłem głową w kafelki. -
Jakoś mam dziś ciężki dzień. </span><span style="font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 11pt; line-height: 115%;">- Właśnie widzę. - Zaśmiał
się. - Chcesz się odprężyć? - Podszedł do mnie i rozpiął
parę guzików w mojej koszuli.</span><span style="font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 11pt; line-height: 115%;">- Właściwie... co mi
szkodzi? - Mika stała pod drzwiami, desperacko próbując
dostać się do pomieszczenia, gdzie byli jej właściciele. Ale
tutaj jej nie wpuściliśmy. Byliśmy zajęci czymś innym.</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
</div>
konwalia.19http://www.blogger.com/profile/15825632417649764011noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7226863431023399858.post-29365782448698980142013-12-08T11:37:00.002-08:002013-12-08T11:37:41.821-08:00Rozdział 12 - Słowa, których nie chcesz usłyszeć<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-family: Calibri;"><span style="font-size: 11pt;"><i>Antoine</i></span></span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; margin-left: 0.64cm; text-indent: -0.64cm;">
- <span style="font-family: Calibri; font-size: 11pt;">Halo!
- Odebrałem telefon podczas mycia zębów.<br />- An, możesz
gadać? - Elix był czymś poruszony. Albo poddenerwowany. W sumie
sam nie wiem.<br />- Thaaak. Ae mam zahete uta!<br />- Coo?! -
Zdenerwował się. - Co ty tam do cholery robisz?!<br />Pochyliłem się
nad umywalką i wyplułem pianę z ust. <br />- Mogę, ale myję zęby,
matole!<br />- Aaaaaa! - Odetchnął mój chłopak.<br />- A
myślałeś że co robię?! <br />- Nic, nic... - Zdusił chichot. -
Antoine, czy zapłaciłeś rachunki za ten miesiąc? <br />- No
oczywiście, że.... - Zamarłem w pół zdania. - Nie.
Zapomniałem. Przepraszam, Elix! Wyjdę wcześniej i zajdę na
pocztę!<br />- Dobrze, bo operator grozi że odłączy mi telefon. O
której dziś wracasz?<br />- Tak jak zwykle, pewnie około 3 w
nocy będę w domu. Obiad masz w lodówce.<br />- Znowu samotny
wieczór... - Zaczął narzekać. - No, ale nic. Mną się nie
przejmuj. Miłego dnia! <br />- I wzajemnie! - Rozłączyłem się.<br />To
nie moja wina, że praca w restauracji wymagała ode mnie pracy w
takich godzinach. Miałem wyrzuty sumienia, że zostawiam go samego
na noce, ale cóż mogłem zrobić? I tak dobrze, że w
przeciwieństwie do innych restauracji, często miałem wolne i
zazwyczaj nie pracowałem w niedziele i święta. Co prawda, odbijało
się to na moich zarobkach, ale przynajmniej miałem życie rodzinne.
<br />Pomyślałem o biednym Elixie, który przez ostatnie kilka
dni był niesamowicie dziwny. Nie chciał się ze mną kochać, ani
nie szukał jakieś fizycznej bliskości. Z jednej strony – nie ma
się co dziwić, ma okropnie stresującą pracę, a do tego cała
sprawa z jego matką na pewno dała mu popalić. A do tego Elix od
zawsze taki był – gdy tylko miał jakiś gorszy okres, jego popęd
seksualny i bliskość wyparowywała. Może powinienem coś zrobić?
Jakoś go odstresować? Tylko jak?<br />Spojrzałem na zegarek.
Dochodziła 14. Czas się zbierać! </span>
</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; margin-left: 0.64cm; text-indent: -0.64cm;">
<span style="font-family: StarSymbol; font-size: 9pt;"> </span><span style="font-family: Calibri;"><span style="font-size: 11pt;">- Zupa-krem z dyni, zupa cytrynowa, faszerowane bakłażany, gulasz
z baraniny, cannelloni oraz dwa musy czekoladowe z chilli, stolik 10!
- Najgorętszy czas w kuchni właśnie się rozpoczął. Mam ręce
pełne roboty i uwijałem się jak w ukropie. <br />- Pomóc ci w
czymś? - Paula, moja współpracownica i dobra kumpela,
pochyliła się nad garnkiem. <br />- Zajmij się zupą cytrynową, ok?
Ja zrobię krem z dyni i wezmę na siebie bakłażany. Potem jakoś
się rozdzielimy.<br />- Jasne. - Ochoczo zabrała się do pracy. Z
tego co wiedziałem była już po czterdziestce i od dwudziestu
pięciu lat była w związku z tym samym facetem. Wszyscy ją za to
podziwiali. - Co u ciebie? Dawno nie mieliśmy okazji pogadać. <br />-
Jakoś leci.. A u ciebie?<br />- Mąż chce mnie zabrać na wczasy w
góry, ale szef nie zgadza się na urlop. - Mruknęła
niezadowolona. - Chyba wezmę jakieś chorobowe, albo coś i pojadę.
Twierdzi że nie mamy rąk do pracy. <br />- Chyba sobie robi jaja.
Zatrudnił ostatnio cztery nowe osoby i nie ma kto mu pracować? <br />-
Widzisz. Kurna, czy on myśli że jesteśmy jakimiś robotami?
Wkurwia mnie już to wszystko i gdyby nie pieniądze, to już dawno
zrezygnowałabym z pracy. <br />Przez chwilę pracowaliśmy w
kompletnej ciszy. Aż nagle coś przyszło mi do głowy.<br />-
Paulo... - Zacząłem nieśmiało.<br />- Co jest, kotku? <br />- Mam do
ciebie pytanie...<br />- Słucham. <br />- Znaczy... Głupio mi pytać,
ale ... Jak skutecznie rozgrzać faceta?<br />Przez chwilę przyglądała
mi się w milczeniu. Spuściłem głowę, doprawiając zupę.<br />-
Problem z Elixem? - Spytała poważnie. <br />- Przechodzi dość
trudny okres... - Zacząłem tłumaczyć. - I chciałbym go jakoś
zrelaksować. <br />- Skoro tak.. - Zastanowiła się na chwile, nadal
pilnując jedzenia. - Zrób mu masaż. Zawsze działa. Weź
dobrą oliwkę, przygaś światła, albo odłącz prąd i do dzieła.
Nie ma lepszej metody, uwierz. Tylko pamiętaj, żeby dotyk był
delikatny, ale nie brutalny. <br />- Hm? Jak to? - Zabrałem się za
przygotowywanie farszu. Paprykę, miąższ z bakłażana z mięsem i
przyprawami przez chwilę poddusiłem na patelni. <br />- Musisz go
masować dość delikatnie, ale sam uścisk musi być dość mocny.
Trudno to wytłumaczyć. Elix pewnie powie ci co i jak, więc się
nie martw. <br />- I to zadziała?<br />- Dwadzieścia pięć lat z
jednym mężczyzną. Rozmawiasz z mistrzem. Obiecuję, że będzie
was czekała gorąca noc. <br />- Dzięki. - Uśmiechnąłem się
sympatycznie. <br />- Nie ma za co. W nagrodę biorę cannelloni. Ty
zajmij się baraniną. - Zaśmiała się wesoło.<br />- A proszę cię
bardzo! </span></span>
</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; margin-left: 0.64cm; text-indent: -0.64cm;">
<span style="font-family: Calibri; font-size: 11pt;">-
Heeej! - Zauważyłem buty w holu. Elix już wrócił. Wczoraj
w pracy Paula podpowiedziała mi co mam zrobić, żeby poczuł się
nieco lepiej. Dlatego wybrałem się na małe zakupy.<br />- Tylko hej?
- Mój chłopak stanął w drzwiach. - A gdzie twoje słynne
japońskie powitanie? <br />- Myślałem że go nie lubisz. Wczoraj,
gdy je usłyszałeś kazałeś mi zamknąć mordę. - Spojrzałem na
niego uważnie.<br />- Bo była 3 nad ranem?! - Oburzył się. -
Wlazłeś jak do obory i jeszcze mnie obudziłeś! Oczekiwałeś
ciepłego przyjęcia?<br />- Tadaima... - Burknąłem. <br />- Okaeri! -
Puścił mi oczko. Stanąłem jak wryty. Elix i język japoński?! -
Byłeś na zakupach? Szkoda, że nic nie powiedziałeś. Mam ochotę
na krewetki. <br />- Jutro ci je zrobię. Jesteś głodny? <br />- Nieee.
- Wziął ode mnie jedną z toreb. - Co dobrego kupiłeś?<br />-
Najpotrzebniejsze rzeczy.- Uśmiechnąłem się pod nosem. <br />-
Przecież mamy mleko i chleb. - Zdziwił się, zaglądając do
lodówki. <br />- To że ty, zwykły zjadaczu chleba sądzisz że
mamy wszystko, nie znaczy że tak jest. - Coś grzmotnęło o szybę
w kuchni. Obaj rzuciliśmy się do okna. Zepchnięty mocnym podmuchem
wiatru gołąb uderzył o szkło. <br />- Boże, ale wieje. - Skwitował
mój chłopak. - I jeszcze ten cholerny śnieg. Czuję, że
mogą dziś odłączyć prąd.<br />- Fakt. Oglądałem dziś
wiadomości i z tego co widziałem – masakra. Wypadki, gospodarstwa
bez prądu, ilu ludzi już zginęło. <br />- Dlatego trochę się
zmartwiłem, jak nie zastałem cię po powrocie do domu. Po co ty
leciałeś tak do tego sklepu? <br />- Mówisz że może dzisiaj
nie być światła? - Zmieniłem temat. <br />- Taak. Akurat dzisiaj.
Jutro przyjeżdża moja matka i jeśli nie będę miał się jak
umyć... to się zdenerwuję. Idziesz jutro do pracy? <br />- Nie,
Fabian bierze moją zmianę. Zostanę z tobą, żeby cię powspierać.
<br />- Kochany. Idę pooglądać wiadomości. Idziesz ze mną? -
Ruszył w stronę drzwi.<br />- Za chwilkę. Mam parę rzeczy do
zrobienia. </span>
</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; margin-left: 0.64cm; text-indent: -0.64cm;">
<span style="font-family: Calibri; font-size: 11pt;">-
Nie wierzę! Serio, odłączyli prąd! - Elix był wściekły. - A
chciałem odpocząć przed jutrem! <br />- To może się wcześniej
położysz? - Zaproponowałem. <br />- Ok... - Zgodził się niechętnie
i ruszył do sypialni. - Emmm... An? Co tu się dzieje? - Krzyknął
po paru sekundach. Nie mogłem powstrzymać chichotu. <br />- Chciałeś
odpocząć i zrelaksować się przed jutrem, prawda? - Dołączyłem
do niego. Przerobiłem naszą sypialnię na mały salonik spa.
Poustawiałem i pozapalałem świece zapachowe, zdjąłem poduszki i
kołdrę z łóżka, tak że zdawało się ono być miejscem
przeznaczonym do masażu i na stoliku nocnym postawiłem olejki i
balsamy. Elix patrzył na to ze zdziwieniem. - Więc witam w moim
małym, domowym spa. <br />- Ty... to... sam... ale... jak... -
Próbował się wysłowić.<br />- Jestem Antoine, jestem pana
masażystą. - Ukłoniłem się przed nim. - Na co ma pan ochotę? <br />-
Nie bawmy się w przebieranki, An. - Uśmiechnął się do mnie. -
Zrobiłeś to wszystko dla mnie? <br />- Tak. - Przeczesałem mu czule
włosy. <br />- Więc chyba skorzystam. Mam się rozebrać? <br />- Tak.
- Elix ściągnął z siebie koszulkę i dżinsy. - Tam? - Pokazał
na łóżko. Kiwnąłem głową, obserwując jego zgrabne
ciało. <br />Mój chłopak położył się na brzuchu, a ja
usiadłem na jego pośladkach, łapiąc pierwszą, lepszą oliwkę.
Powoli i bez zbędnego pośpiechu zacząłem go masować. Był
potwornie spięty, jego mięśnie były jak skały. Moje palce
przejechały wzdłuż jego karku. Elix mruknął leniwie. <br />-
Troszkę mocniej. - Poprosił. <br />- Jasne.. - Dotykanie tego
chłopaka było... niesamowicie przyjemne. Był idealny, niczym ci
modele z reklam bielizny. Pochyliłem się nad nim i pocałowałem
jego kark. Mój chłopak zaśmiał się cicho w odpowiedzi. -
Jesteś okropnie spięty. - Wzmocniłem dotyk. W końcu po paru
minutach zaczął się rozluźniać. Oddychał nieco głośniej i
spokojniej, jakby w końcu przestał zadręczać się problemami. <br />-
Elix, połóż się na plecach. - Poprosiłem. <br />- Po co?
Znalazłeś jakiś masaż na przednie partie ciała? - Zaśmiał
się.<br />- Tak. - Puściłem mu oczko. - Jest najlepszy dla
zestresowanego człowieka. -Pochyliłem się nad nim i bardzo czule
pocałowałem. Elix złapał rąbek koszulki, którą miałem
na sobie i pociągnął ją w swoją stronę.<br />- Powinieneś się
jej pozbyć. - Momentalnie ściągnął ją ze mnie. Jego usta
przeniosły się na moją szyję. - Antoine.. - Mruknął. Zagryzłem
wargę. Nie mogłem na to pozwolić. <br />- Czekaj! <br />- Co? -
Wydawał się wytrącony z równowagi.<br />- Masz się odprężyć.
<br />- Jestem odprężony. - Przejechał językiem po moim obojczyku.
- I strasznie napalony. <br />Sięgnął do guzika od moich spodni i
rozpiął je, uwalniając trzymaną zdecydowanie za długo erekcję.
Pozbyłem się ograniczającego mnie materiału i po chwili byliśmy
tylko my dwaj złączeni ciasnym, ale jak gorącym uściskiem. <br />-
Mogę być dziś na górze? - Spytałem pomiędzy rundą
pocałunków. <br />- yhym. - Mruknął Elix, nie odrywając się
od mojego sutka. Pożądanie wzrastało z każdą sekundą. <br />Złapałem
leżącą obok oliwkę i wylałem sobie trochę na dłoń. Sięgnąłem
pod bokserki mojego ukochanego i zacząłem nacierać jego męskość.
Elix spojrzał się na mnie ze zdziwieniem. <br />- A nie chciałeś
być czasem na górze? <br />- Chciałem. - Zacząłem podgryzać
jego wargę. - Ale to ty masz być stroną dominującą. <br />Mój
chłopak zdusił chichot i również sięgnął po buteleczkę.
Po wylaniu odpowiedniej ilości na dłoń, powędrował w głąb
mojej bielizny. Gdy wsadził we mnie palec, poczułem jakbym się
roztapiał. Niezwykle przyjemny dreszcz przeszedł przez moje ciało.
<br />- Zaraz będziesz gotowy. - Elix powoli pieścił moje ciało. -
Działaj mały. - Pocałował mnie czule. <br />Wpierw pozbyłem się
swojej bielizny, a następnie bokserek mojego ukochanego. Był twardy
jak skała. <br />Oplotłem go nogami, a następnie nakierowałem tak,
by we mnie wszedł. Rozkoszne uczucie przeszło przez moje ciało.
Początkowo poruszałem się bardzo wolno, żeby się przyzwyczaić.
Zabawne, że nawet po tylu latach nasze ciała jeszcze potrzebowały
rozgrzewki. A w szczególności moje. Dopiero po dłuższej
chwili zacząłem odczuwać rzeczywistą przyjemność, jaką ludzie
czerpią z seksu. <br />- Wyglądasz przepięknie z tymi różowymi
wypiekami na twarzy. - Szepnął mój chłopak, sprawiając że
otworzyłem oczy. <br />- Zawstydzasz mnie. - Jęknąłem, wtulając
jego głowę w swoją klatkę piersiową. Jego usta ponownie
przywarły do moich sutków. Poczułem jego zarost, delikatnie
łaskoczący moją skórę. Boże, jest mi zbyt dobrze! <br />Po
kilku minutach Elix agresywnie złapał mnie w pasie i jednym ruchem
położył na plecach. <br />- Koniec zabawy, mój drogi. -
Oznajmił i uniósł moje nogi do góry. Wszedł we mnie
i zaczął ruszać się tak intensywnie, że myślałem że zaraz
umrę z przyjemności. Nie próbowałem nawet uciszać jęków,
które wydobywały mi się z ust. Elix, zazwyczaj cichy i
nieokazujący emocji, też nie mógł się powstrzymać. <br />-
Możesz dojść we mnie. - Mruknąłem cicho, tak by tylko on mógł
to usłyszeć. Opłaciło się. Paula miała rację. Było bardzo
gorąco. Niemalże parzyło. <br />Elix wykonał kilka głębszych
ruchów, aż przez moje ciało przeszła jedna, długa fala
rozkoszy. Krzyknąłem jak dziewczyna, wbijając paznokcie w ramiona
ukochanego, a następnie padłem na łóżko, zupełnie
wyczerpany. Chwilę później Elix zrobił to samo. Leżeliśmy
przez chwilę, oddychając ciężko po tym całym wysiłku. <br />-
Słyszę jak ci bije serce... - Mój chłopak leniwie
przejechał palcem po moim brzuchu.<br />- To znaczy że żyję. -
Uśmiechnąłem się, nadal zasapany. - Ledwo, ale żyję. <br />-
Idziemy wziąć prysznic? - Zaproponował.<br />- Za chwilkę. Muszę
odpocząć.</span></div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; margin-left: 0.64cm; text-indent: -0.64cm;">
<span style="font-family: Calibri;"><span style="font-size: 11pt;"> - Jak
wyglądam? - Elix uniósł dłonie, żeby się przede mną
pokazać. Obejrzałem go dokładnie. <br />- Popraw krawat. Ale
wyglądasz dobrze. - Miał na sobie niebieską koszulę, krawat,
szarą kamizelkę i dość elegancko wyglądające dżinsy. - Mam się
jakoś przebrać czy coś?<br />- Nie, jest ok. Poza tym, ja będę z
nią rozmawiał. - Elix podszedł do mnie i cmoknął mnie w
policzek. - Dziękuję.<br />- Za co? - Byłem szczerze zaskoczony.<br />-
Za wszystko. - Uśmiechnął się słodko. W tej samej chwili odezwał
się dzwonek przy drzwiach. - Idę otworzyć. - Na chwilę zostałem
sam. Zastanawiałem się co się teraz stanie. - Wejdźcie. Nie
spodziewałem się, że przyjedziesz z obstawą.. - Mój
chłopak udawał że się nie stresuje. A może nie udawał? Do
kuchni weszła matka Elixa i jego ojciec z dzieckiem na ręku. Na
moje oko, około pięcioletni chłopczyk uśmiechał się wesoło. <br />-
Dzień dobry. - Pomimo wszystko, przywitałem się z nimi. Jego matka
olała mnie kompletnie, ojciec jednak ukłonił mi się nisko i podał
dłoń. Uścisnąłem ją nieśmiało. <br />- Witam pana.<br />- Co to
za dziecko? - Elix wskazał na malucha. <br />- Dwa lata temu
adoptowaliśmy go z twoim ojcem. - Nora była dość przerażającą
kobietą. Niska, przeraźliwie chuda, z kruczoczarnymi włosami i
ciemnymi oczami. Elix odziedziczył po niej jedynie kolor włosów.
I był równie przerażający, gdy był wściekły. - Ma na
imię Gabriel. - Chłopiec pomachał rączką do nas obydwu. Był
słodki. Naprawdę słodki. <br />- Załatwmy to raz na zawsze. - Mój
chłopak przeczesał włosy. - Chcę z tobą pogadać sam na sam.
Przejdziemy się?<br />- No dobrze. - Kobieta nie ukrywała
zdegustowania. - Zostań tutaj z NIM. - Spojrzała na mnie z jeszcze
większym obrzydzeniem. Elix puścił mi oczko, a potem oboje wyszli.
Zostaliśmy z jego ojcem sami. Był jeszcze mały Gabriel, ale on
był najmniejszym kłopotem. <br />- Proszę usiąść. -
Zaproponowałem. - Chce pan kawy?<br />- Nie, dziękuję. Lekarz mi
zabronił, bo mam jakieś zdrowotne problemy. <br />- Serio? Co się
dzieje? <br />- Od jakiegoś czasu boli mnie głowa i mam za duże
ciśnienie. Lekarka powiedziała żebym ograniczył spożycie kawy i
lepiej się odżywiał. <br />- To może chce pan herbaty? Mamy zwykłą,
zieloną o smaku cytrynowym, jakieś owocowe...<br />- Jeśli byłby
pan tak miły, to poproszę zieloną. <br />- Jasne. - Był
niesamowicie uprzejmy. Co prawda, jeszcze nigdy się nie spotkaliśmy,
gdy pierwszy raz przybyłem do domu Frencerów, przywitała nas
tylko jego matka i brat. Jego brat był zbyt zaskoczony żeby
cokolwiek powiedzieć, no a matka.. Lepiej nic na ten temat nie
wspomnieć. <br />- Wynajmujecie, czy macie je na własność? -
Dopiero po chwili ogarnąłem, że chodzi o mieszkanie. <br />-
Niedawno spłaciliśmy całość i jest nasze. Na początku, gdy obaj
jeszcze nie zarabialiśmy zbyt wiele, umówiliśmy się że
zaczniemy spłacać je w ratach. I jakoś tak wyszło, że
spłacaliśmy je przez trzy lata. <br />- Ładne. Ile macie pokoi?<br />-
Mamy sypialnie, salon, kuchnio-jadalnie, dwa takie pokoje, gdzie
jeden jest taką niby biblioteką, a w drugiej trzymamy różne
graty, łazienkę i hol. Dla nas dwóch idealne. <br />- Nieźle
sobie radzicie. Chociaż pewnie i pan, i mój syn pracujecie
ciężko? <br />- Strasznie. Ja pracuję po nocach, a Elix spędza tyle
czasu u siebie w pracy, że aż mi go żal. Ale zarobki jakoś nam to
wynagradzają. - Gabriel kręcił sie na kolanach ojca, aż w końcu
z nich zszedł i podszedł do mnie. Popatrzyłem w jego duże,
niebieskie oczyska. <br />- Cześć! - Złapał mnie za kolano. Uroczo
seplenił. - Jak masz na imię? <br />- Antoine. A ty?<br />- Gabriel.
Tata mówił że jedziemy do brata i do wujka. Jesteś moim
bratem? <br />- Nie. Jestem wujkiem. - Spojrzałem ze zdziwieniem na
ojca Elixa. Nie był tak negatywnie nastawiony jak jego żona. <br />-
Mój wujek zawsze daje mi mandarynki, jak do niego przyjeżdżam.
- Mały wydął usteczka w podkówkę. <br />- Nie mogę być
gorszy. - Podszedłem do szafki i wyjąłem ciastka, które
wczoraj zrobiłem. - Proszę, są dla ciebie. - Postawiłem je na
stole i wziąłem małego na kolana. Ten rzucił się na talerz z
apetytem. <br />- Ostrożnie, skarbie! Żebyś się nie udławił! -
Pouczył go ojciec. <br />- Jest pan zupełnie inny niż pana żona.
Dlaczego? <br />Przez chwilę przyglądał mi się w milczeniu. <br />-
Początkowo, gdy dowiedziałem się że mój syn jest
homoseksualistą, byłem wściekły. Wie pan jak funkcjonuje ten kraj
i jak postrzegani są geje. Nie byłem na to przygotowany, zwłaszcza
że sam nie raz się z nich śmiałem. Po jakimś czasie jednak
zrozumiałem, że to jego życie i ma prawo robić i przeżyć sie z
kim i jak chce. Jeśli jest z panem szczęśliwy, to co mi do tego?
Sam powinienem się cieszyć, że moje dziecko ma partnera, który
go kocha. A jest pan dobrym człowiekiem, z tego co widze i z
opowieści usłyszanych od mojego starszego syna. Dlaczego mam być
nieprzychylny waszej dwójce? To, że moja religia nie
akceptuje homoseksualistów, nic nie znaczy, bo Elix jest
niewierzący. To jego życie i może z nim robić to co chce. Nic mi
do tego. <br />Nie wiedziałem co powiedzieć. Co za inteligentny
człowiek! <br />- To co pan właśnie powiedział, było niesamowicie
mądre. Gdyby wszyscy ludzie mieli takie podejście... Elix nie
chciałby teraz rezygnować z kontaktów z własną matką.<br />-
Nora w tej sprawie może krzyczeć ile chce, ale zapomniała o
jednym. Cały "jej" majątek, tak naprawdę jest majątkiem
mojej rodziny, a ja Elixa z testamentu nie skreślę, ani tym
bardziej go nie wydziedziczę. Traktuje swoje dzieci tak samo. I
zawsze będę. </span></span>
</div>
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm; margin-left: 0.64cm; text-indent: -0.64cm;">
<span style="font-family: Calibri;"><span style="font-size: 11pt;"> -
Dziękujemy za odwiedziny. - Żegnałem ojca Elixa i małego
Gabriela. Matka mojego chłopaka już ponownie nie pojawiła się w
mieszkaniu. <br />- Jeszcze kiedyś do ciebie przyjadę wujku! - Mały
trzymał w rączce ciastka. - I do ciebie, też braciszku! Tylko nie
bądź smutny! <br />- Elix, chcesz żebym jeszcze kiedyś wpadł? -
Ojciec położył mu rękę na ramieniu. <br />- Tak, przyjedźcie. -
Mój chłopak był przybity. Ciekawe co się stało. -
Jesteście tu mile widziani. Pozdrów Roberta i Sylwie, jak ich
spotkacie, dobrze? <br />- Jasne, synu. Trzymaj się. - Pożegnali się
i wyszli. Elix osunął się na ścianę. <br />- To była najgorsza
rzecz w moim życiu. - Rozpłakał się. - Powiedziała mi tyle
paskudnych rzeczy, łącznie z tym że żałuje iż się w ogóle
urodziłem. An, czy ja na to zasłużyłem? <br />Przytuliłem go,
pozwalając mu się wyżalić. To jedyne, co mogłem teraz zrobić. </span></span>
</div>
<div lang="en-US" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<br /><br />
</div>
<br />
<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<br /><br />
</div>
konwalia.19http://www.blogger.com/profile/15825632417649764011noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-7226863431023399858.post-47505109405529530772013-11-29T14:01:00.000-08:002013-11-29T14:02:13.656-08:00Rozdział 11 - Kręta drogaHej wam! Na początku bardzo, ale to bardzo przepraszam Was za brak notki w poprzednim tygodniu, ale mój komputer zupełnie się rozkraczył i przez prawie 2 tyg byłam odcięta od świata. Ale dziś odzyskałam go z powrotem i pierwsze co robię, to pisze dla Was notkę :D Wracamy do wątku...<br />
<br />
***<br />
<br />
- Nie mogę w to uwierzyć... - Kręciłem się bezcelowo po pokoju. - Bez słowa, tak nagle... Moja własna matka!<br />
- Dlaczego cię wydziedziczyła? - Antoine był równie zdezorientowany co ja.<br />
- Nie wiesz? - Fuknąłem. - Za to, że jestem żałosną imitacją jej syna i skompromitowałem siebie i Boga, sypiając z facetem! To jej jedyny problem!<br />
- To nie ma sensu... - Mruknął mój chłopak.<br />
- Prawda?! Co ją obchodzi moja orientacja?!<br />
- Nie, Elix. Mówię o nas. Skoro masz przeze mnie aż takie problemy, to nie ma sensu, żeby...<br />
- Przestań. - Usiadłem naprzeciw niego, łapiąc go za ręce. - W tej całej, chorej sytuacji najmniej jest twojej winy, An. - Cmoknąłem go w nos. Uśmiechnął się słodko. - Poza tym nie chodzi o pieniądze. Nie chcę jej majątku, nie jest mi on potrzebny do szczęścia. Tylko chodzi o to jak mnie potraktowała. Rozumiesz?<br />
- Chyba.. - Ścisnął delikatnie moje dłonie. Sam miał wręcz nienaturalnie dobry kontakt z rodzicami, więc oczywiste, że nie wiedział jak się czułem. - Przepraszam... nie powinienem cię teraz jeszcze dodatkowo stresować.<br />
- Nic nie szkodzi... Chyba muszę zadzwonić do domu... - Chciałem się podnieść, ale nie byłem w stanie.<br />
- Nie chce ci się?<br />
- Nawet nie wiem co mam powiedzieć. Co ty byś zrobił na moim miejscu?<br />
- Pfff... Trudno powiedzieć. Zadzwonię może do mojej mamy i z nią pogadam? Albo lepiej - ty sobie z nią porozmawiasz!<br />
- Ja?! Przecież... - Próbowałem się wybronić.<br />
- Nawet nie próbuj. Moja mama cię uwielbia. Na pewno zrobi co w jej mocy, żeby ci pomóc. - Wyjął z kieszeni telefon i wybrał numer. - Hej mamuś! To ja, twoje ukochane dziecko! Co w domu?<br />
Przez chwilę siedział w ciszy i uważnie wysłuchiwał głosu matki. Co chwila uśmiechał się do słuchawki.<br />
- U mnie wszystko gra. Ale Elix ma problem i potrzebuje matczynej rady. - Podał mi słuchawkę.<br />
- Dzień dobry pani... - Mruknąłem nieśmiało.<br />
- Elix! Moje słoneczko! Co się stało? - Gdy usłyszałem jej głos, automatycznie zrobiło mi się cieplej na sercu.<br />
- Sytuacja na froncie jest bardzo, ale to bardzo niebezpieczna. - Przyznałem szczerze, a następnie szybko wytłumaczyłem co się stało. O tym, że nie byłem w dobrych kontaktach z moją rodziną, wiedziała od bardzo dawna. Dlatego traktowała mnie jak jedno ze swoich kolejnych dzieci. "Szóstka, czy siódemka, nie robi mi to różnicy" - zwykła mawiać.<br />
- Zadzwoń do niej natychmiast. - Powiedziała bardzo poważnie. - I spotkajcie się jak najszybciej. Musicie to obgadać w cztery oczy. A ojciec?<br />
- Nie zamieniłem z nim ani słowa od czterech lat. Podobnie z bratem. Nie mam kontaktu z nikim ze swojej rodziny.<br />
- Elix, musisz się przełamać i jednak z nimi w końcu porozmawiać.<br />
- Ale ja nawet nie wiem o czym.<br />
- Na początku pogadaj o tej całej sytuacji z wydziedziczeniem. Potem już jakoś pójdzie.<br />
- Tak pani myśli?<br />
- Jestem tego pewna.<br />
- Dziękuję. Może rzeczywiście powinienem tak zrobić.<br />
- Nie masz za co, skarbie.<br />
- Ależ mam. To właśnie pani uszczęśliwiła mnie w życiu najbardziej. - Antoine wytrzeszczył na mnie oczy.<br />
- Niby jak? - Zaśmiała się do słuchawki.<br />
- Urodziła pani kogoś, kto jest dla mnie w życiu wszystkim. - Podniosłem dłoń Ana do ust i cmoknąłem ją delikatnie. Policzki mojego chłopaka zrobiły się czerwone jak cegła.<br />
- Elix, naucz mojego męża takiego romantyzmu! - Poprosiła. - Jak tylko załatwisz sprawy ze swoją mamą, przyjedźcie do nas. Z tego co słyszę obaj musicie odpocząć od tego miasta.<br />
- Na pewno skorzystamy z zaproszenia. Do usłyszenia!<br />
- Trzymajcie się! - Rozłączyła się.<br />
Przez chwilę siedzieliśmy z Anem w ciszy, patrząc sobie w oczy.<br />
- Frajer z ciebie. - W końcu mój chłopak przywalił mi delikatnie w przedramię. - Brzmiałeś jak jakaś szalona dziewica.<br />
- Podobało ci się to.<br />
- No skąd. - Otworzył szeroko usta. - Nie lubię takich lamerskich tekstów.<br />
- A te policzki zrobiły ci się takie czerwone, bo ci było zimno, tak? - Rzuciłem mu telefon na kolana. - Ehh, czas odwalić najgorszą część.<br />
- Dzwonisz?<br />
- Dzwonię.<br />
- Chcesz żebym poszedł?<br />
- Nie obrazisz się?<br />
- Skąd.<br />
- Będę w kuchni.<br />
Wyjąłem telefon i wybrałem numer do biura, w którym pracowała moja matka. Nie odebrałaby, gdybym zadzwonił do niej na komórkę.<br />
- Nora Frencer, manager, słucham? - Jej zimny i lodowaty głos rozległ się w słuchawce.<br />
- Dzień dobry, pani matko.<br />
- Elix, cóż za niespodzianka. - Powiedziała tak nieszczerze, że aż mnie to zabolało. - Czemu dzwonisz?<br />
- Bo właśnie dostałem pisemko z urzędu. Mamo, w co ty pogrywasz?<br />
- Nie mów tak do mnie. Wychowałeś się w normalnej rodzinie, nie jesteś jakimś obdartusem z patologicznej rodziny, więc takie zboczenie w twoim przypadku nie powinno mieć miejsca. Ja tylko chciałam żeby moje dzieci były normalne. I żeby żyły tak jak przykazał nam Pan Bóg. Skoro nie możesz dostosować się do jednej mojej zasady, nie ma sensu żebyś nazywał się moim synem.<br />
- Dlaczego? - Poczułem wilgoć pod powiekami. - Dlaczego tak bardzo ci to przeszkadza?<br />
- To wbrew naturze, prawu ludzkiemu i prawu bożemu. Nie chcę mieć nienormalnych dzieci. Twój brat ma piękną żonę, dwóch synów. A co zostanie po tobie? Tylko zła opinia publiczna! Powinieneś się wstydzić, Elixie. To co robisz jest po prostu żenujące i obrzydliwe. Cofnę pismo, jeśli ty zaczniesz żyć jak człowiek.<br />
- Więc będzie lepiej, jeśli jak najszybciej się spotkamy i zakończymy to raz na zawsze. - Nagle wszelkie emocje ode mnie odpłynęły.<br />
- Mówisz serio? - Chyba ją tym zaskoczyłem .<br />
- Tak. Skoro osoba, która powinna mi być najbliższa, czyli moja matka mnie nie akceptuje, to znaczy że nie ma sensu ciągnąć tego dalej. Nie chcę mieć już z wami nic wspólnego. Przyjedźcie do mnie.. we środę za tydzień? Ty i ojciec. Skończmy to. Masz mój adres, prawda?<br />
- Mam... - Matka była zdezorientowana.<br />
- Więc pogadamy we środę. Z mojej strony to tyle. - Rozłączyłem się, nawet nie czekając na jej odpowiedź. Byłem wściekły, naprawdę wściekły. Poszedłem do kuchni. Antoine krzątał się przy blacie. Strasznie się denerwował. Widziałem to po jego nerwowych, nieskoordynowanych ruchach.<br />
- An.. - Odwrócił się szybko w moją stronę.<br />
- Jak poszło? - Zapytał zmartwiony.<br />
- Przyjedzie we środę. - Podszedłem bliżej.<br />
- Wszystko będzie dobrze?<br />
- Mam nadzieję. - Przytuliłem go mocno. - Antoine...<br />
- Co skarbie? - Podrapał mnie po ramieniu. Wtedy poczułem przypływ niesamowitej adrenaliny. Moje dłonie powędrowały pod koszulkę Ana, a moje usta łapczywie wtopiły się w jego. Zaskoczony nagłym przypływem uczuć An złapał się blatu, jakby tracąc grunt pod nogami.<br />
- Wyjdź za mnie. - Szepnąłem pomiędzy dwoma namiętnymi pocałunkami.<br />
- Co? - Przerwał zaskoczony.<br />
- Wyjdź za mnie, Antoine. - Powtórzyłem poważnie.<br />
- Elix, ale nie mamy prawa, małżeństwa homoseksualne są zabronione...<br />
- Więc się przeprowadźmy, pobierzmy się i załóżmy rodzinę. - Byłem tak poważny, jak jeszcze nigdy. - Bądź mój już na zawsze.<br />
Ciepły uśmiech mojego chłopaka na chwile mnie rozchmurzył.<br />
- Jestem twój, Elixie. - Szepnął. - Poza tym jesteśmy już rodziną. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. A z przeprowadzką wiążą się spore kłopoty - obaj musielibyśmy rzucić pracę i zacząć wszystko od nowa. A na to nie jesteśmy jeszcze przygotowani, prawda? - Pocałował mnie długo i namiętnie. Miał rację. To było szalone, dziwne i głupie. Porwałem się z motyką na słońce. Przecież... - Tak.<br />
- Co? - Mruknąłem zaskoczony.<br />
- Tak. Chcę za ciebie wyjść. - W oczach Antoine'a widziałem tę samą powagę, co w moich parę chwil temu. Nie żartował. Chciał tego. Naprawdę chciał!<br />
- An... - Przysunąłem jego głowę bliżej. - Człowieku, ile razy jeszcze sprawisz, że będę wariował ze szczęścia? - Uśmiechnąłem się szeroko, zapominając o problemach. Moja przyszłość, moja rodzina i moja miłość były ze mną cały czas. Potrzebowałem tylko czasu, żeby to dostrzec.<br />
<br />
- Panie Frencer! - Maya, moja osobista asystentka, biegała za mną przez cały dzień. Jacoby naprawdę się postarał. Nie dość że miałem własną asystentkę, przyczepę, w której miałem swój mini-gabinet, to również dostałem pozwolenie, by chodzić swobodnie po starym domu Jacobiego, gdzie obecnie mieszkał z żoną i dziećmi. - Pan Jacoby prosił pana do swojego gabinetu. Mam się czymś zająć?<br />
- Dopilnuj, żeby wyliczyli dokładnie odległość między oknami. Ma być dokładnie 178 cm. Inaczej wszystkie inne plany szlag trafi. - Maya jest trochę starsza ode mnie, jednak już po dwóch dniach pracy z nią, miałem wrażenie że jest ona moją prawą ręką. Inteligentna, wygadana i zorientowana we wszystkim, zjednoczyła sobie całą ekipę.<br />
- Jasne, możesz mi zaufać. - Odgarnęła opadającą jej na oczy grzywkę i zajęła się wydawanie poleceń budowlańcom, którzy byli skorzy zrobić dla niej wszystko.<br />
Szybko skierowałem się do gabinetu Jacobiego. Oglądałem nowobogacki dom, urządzony trochę kiczowato, jednak wskazujący na status właściciela.<br />
- Co jest.... - Wszedłem do środka i od razu zawróciłem na pięcie. Na biurku widziałem odchylonego Jacobiego, a od pasa w dół zasłaniał go... Marco? Cholera.<br />
- Wejdź Elix! - Jacoby zawołał po kilku chwilach. Nieśmiało wetknąłem głowę do pomieszczenia. - Spokojnie, już jest w porządku. Nie wiedziałem że Maya tak szybko cię znajdzie.<br />
Marco patrzył na mnie tak, jakbym wymordował mu pół rodziny. Poprawił rozczochrane włosy i założył okulary.<br />
- Sorry, powinienem pukać.<br />
- Celowa gra słów? - Jacoby puścił do mnie oczko, a ja złapałem się za usta.<br />
- Nie, znaczy... następnym razem, zanim wejdę... będę krzyczał już na środku korytarza! - Poprawiłem się szybko.<br />
- Tak się z ciebie śmieję, Elix. Nic się nie zmieniłeś, wiesz?<br />
- Chyba tylko ty tak sądzisz. - Burknąłem.<br />
- Nie bocz się na mnie. Jak go uczyłem... - zwrócił się do Marco. - ...to cały czas się na mnie obrażał.<br />
- Bo mówiłeś że jestem głąbem!<br />
- Chciałem cię zagonić do roboty, leniu! Byłeś zdolny, ale leniwy jak cholera.<br />
- Nieprawda! - Chciałem w niego rzucić długopisem, ale przypominałem sobie że to mój szef. - Co pan chciał ode mnie, szefie? - Poprawiłem się.<br />
Jacoby uśmiechnął się, odsłaniając idealnie białe zęby.<br />
- Mam do ciebie... Marco co jest? - Spojrzał na młodego. - Ooo, nie bądź zazdrosny o Elixa, to już przeszłość.<br />
- Przerwał nam. - Fuknął.<br />
- Jesteśmy w pracy. Poza tym jak pójdzie, to możemy dokończyć. - Pieszczotliwie pogładził go po policzku.<br />
- Tylko żeby twoja żona was nie przyłapała. Ja to ja, ale ona...<br />
- Jest na Hawajach, razem z dziećmi. - Marco niemalże na mnie syknął. - Nie interesuj się tym aż tak.<br />
- Przepraszam! - Uniosłem ręce do góry, wycofując się z tej dziwnej sytuacji. To nie była moja sprawa. - A więc Jacoby, co ode mnie chciałeś?<br />
<br />
W pokoju było chłodno. Bardzo chłodno. A ja czułem tylko dotyk delikatnych, sprawnych palców, przesuwających się po moim ciele. Byłem nagi, miałem związane ręce i opaskę na oczach.<br />
Wydałem długi, dość kobiecy jęk, gdy mój penis znalazł się w ustach Antoine'a. Kiedy zaczęliśmy się kochać? Nie pamiętam. Wiem jednak, że było to niesamowicie przyjemne.<br />
Prawie doszedłem, byłem już niesamowicie blisko szczytu, gdy nagle mój chłopak przestał.<br />
- Antoine, co się stało? Proszę cię, skarbie nie przestawaj... - Błagałem.<br />
- On nie przestanie, Elixie. - Niski, chropowaty głos na początku bardzo mnie przestraszył.<br />
- Jacoby? Co się dzieje? Zostaw mnie!<br />
- Nie schowasz się przed przeszłością. On musi wiedzieć o nas. - Opaska znikła mi z oczu. Parę centymetrów nad moją twarzą zawisł mój obecny szef i były kochanek.<br />
- Nie musi. To nie jest coś, czym chciałbym się chwalić. - Syknąłem.<br />
- Na to już za późno. - Jacoby obrócił moją głowę w prawo, gdzie znajdowało się krzesło, na którym siedział Antoine. Również był związany, jednak widział wszystko, co działo się przed chwilą. Oczy miał pełne łez.<br />
- Powiedziałeś że nie chcesz mnie skrzywdzić. - Prawie krzyknął. - Obiecywałeś! Jesteś takim samym oszustem jak oni! Nie chcę już z tobą być! - Z jego oczu popłynęły łzy.<br />
<br />
Wtedy się obudziłem. Zaniepokojony rozejrzałem się po ciemnej sypialni, obok było słychać tylko spokojny oddech Ana. Cmoknąłem go w czoło i na chwilę wyszedłem na balkon. Było zimno jak cholera, ale jakoś mnie to nie obchodziło. Ten sen... Był przerażający. Czyżby Jacoby znowu zaczął coś znaczyć w moim życiu? Niemożliwe. Skrzywdził mnie tak bardzo, że miałem go dosyć. To że mi się przyśnił jest tylko nieporozumieniem. Westchnąłem ciężko. Boże, co ja mam za życie...<br />
- Elix, co ty tu robisz? - Zaspany, opatulony kocem Antoine wyszedł za mną.<br />
- Po co wstałeś?<br />
- Bo rozpieprzyłeś drzwi od balkonu na całą szerokość i piździ jak sto czortów. - Warknął na mnie. Taaak, Antoine, którego budzi się zbyt wcześnie, to najgorszy Antoine, jakiego można sobie wyobrazić.<br />
- Chodź, wracamy. - Pokierowałem go w stronę łóżka. Następnie zamknąłem okno i spokojnie położyłem się obok. Do rozmyślań wróciłem już w ciepłym łóżku.konwalia.19http://www.blogger.com/profile/15825632417649764011noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-7226863431023399858.post-54022641760886873822013-11-16T02:10:00.000-08:002013-11-16T02:10:20.856-08:00Rozdział 10 - Początek<div class="MsoNormal">
<i>Marzec 2008<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
Kto uratował Antoine’a przed Dannym po raz pierwszy? Ja. Kto
następnie stał się jego najlepszym przyjacielem i pomagał mu przy każdej
okazji? Ja. A kto teraz ścierał krew z jego twarzy i opatrywał mu rany? Brawo!
Ja!<br />
- Nie kręć się. – Ofukałem go, próbując wyjąć mu dość spory kawałek szkła zza
ucha. – Jezu, człowieku co on ci zrobił?<br />
Antoine milczał. Siedział smętnie i co jakiś czas wzdrygał się, gdy odkażałem
mu rany.<br />
- Chyba będę musiał iść do apteki. – Dodałem po chwili. – Kończą mi się plastry
i bandaże. Poczekasz chwilę sam?<br />
Próbowałem wstać, ale coś mnie powstrzymało. Na barkach poczułem dłonie Ana.
Spojrzał mi w oczy. <br />
- Dlaczego? Dlaczego nigdy nie mogę ciebie posłuchać? Czemu jestem aż takim
debilem?<br />
- Bo jesteś jeszcze młody. – Klepnąłem go w kolano. – Poza tym uczuciowa z
ciebie osoba. Dlatego robisz takie głupoty. – Zaśmiałem się.<br />
- Jesteś tylko 3 lata starszy, a jesteś taki mądry, że to szok. Elix, przepraszam cię. – Przyciągnął mnie do
siebie i rozpłakał się na dobre.<br />
- Nie masz za co, młody.<br />
- Mam. Powiedziałeś że nic dobrego z tego nie wyniknie, a ja ci nie wierzyłem.
Udawałem że niewiadomo jak dobrze znam Dannego i co? Teraz siedzę ze złamanymi
żebrami, zmasakrowaną twarzą i zniszczoną psychiką. Kto mnie przed tym
ostrzegał?<br />
- Myślę że to będzie dla ciebie najlepsza nauczka. Teraz już na pewno do niego
nie wrócisz. <br />
- Myślę że masz racje. – Westchnął ciężko.<br />
- Ja też powinienem cię ukarać. Tylko teraz nie mam serca ci tego robić.
Zbieraj się, jedziemy do szpitala.<br />
- Po co?<br />
- Twierdzisz że masz złamane żebra. Trzeba to zbadać. </div>
<div class="MsoNormal">
- Proszę odpoczywać. – Starsza pielęgniarka z zaciętym
wyrazem twarzy, niemal wyrzuciła Ana z pokoju. – I proszę się więcej nie wdawać
w bójki. Następny!<br />
- I co? - Siedziałem w poczekalni z pół
godziny.<br />
- Parę szwów, dwa złamane żebra i kilka sporych sińców. Ale jest dobrze. –
Uśmiechnął się słabo. – Mam wypoczywać w domu i się nie przemęczać.<br />
- To wracamy. Zajedziemy jeszcze do apteki po plastry i wodę utlenioną, a potem
do sklepu po coś do żarcia. Chcesz coś konkretnego? – Otworzyłem przed nim
drzwi. Wyglądał marnie. Całą głowę miał zabandażowaną, na rękach widać było
liczne rozcięcia, jakby próbował sobie podciąć żyły. Dodając do tego jego
skrajne wychudzenie, miałem przed oczami żywy obraz nędzy i rozpaczy. <br />
- Nie, ale możesz kupić kurczaka i ryż, a ja coś z nim zrobię.. – Wydukał słabo.
Stojąc y obok wejścia młody chłopak z papierosem w dłoni spojrzał na nas spode
łba. <br />
- Jebane pedały. – Rzucił, a następnie odwrócił się na pięcie w przeciwną
stronę. Chciałem za nim pobiec i pokazać
mu gdzie jego miejsce, ale An mnie powstrzymał.<br />
- Nie przejmuj się nim.. Chodź, wracamy.. Chce mi się spać…</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Wrzesień 2008</i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
Od tamtych wydarzeń minęło parę miesięcy. Wszystko wróciło
do normy. Antoine skończył szkołę i rozpoczął pracę w restauracji, jako młodszy
pomocnik kucharza. Wyprowadził się z akademika i z małą, finansową pomocą rodziny
wynajął własne mieszkanie, chociaż i tak zdecydowaną większość czasu spędzał u
mnie. Byliśmy ze sobą bliżej niż kiedykolwiek. Wiedzieliśmy o sobie absolutnie
wszystko. Jednak jednej granicy nie przekroczyliśmy – nadal byliśmy TYLKO
przyjaciółmi. I żaden z nas nawet nie próbował jej przekroczyć. <br />
- Jak wam się układa? – Lykke, mój przyjaciel z dzieciństwa z dzikim uśmiechem
usiadł przy stole. <br />
- Tak jak nam. Bardzo dobrze, czysta, niewinna przyjaźń. <br />
- Jestem zażenowany. Wy się kochacie. An bez ciebie szaleje i nie umie nic
zrobić, a ty, gdy nie ma go przy tobie,
stajesz się ponurakiem i gburem. Kochasz go.<br />
- Nie kocham..<br />
- Elix…<br />
- Nie ko… Lykke to nie jest takie proste! Ja tylko chce mu pomóc. To biedny i
zagubiony chłopak, który został wykorzystany. Zasługuje na szczęście.<br />
- Które ty chcesz mu dać. <br />
- Tak. To znaczy… nie! Znaczy… cholera! Bierzesz to zbyt dosłownie!<br />
- Pomyślmy… Przez parę miesięcy spotykacie się średnio pięć razy w tygodniu, z
czego co najmniej dwie noce śpicie w jednym mieszkaniu. Nie ruszacie się
nigdzie bez siebie, macie swój własny szyfr, który rozumiecie tylko wy dwaj.
Rozpieszczasz go jak dziadowski bicz, a on poświęca się dla ciebie jak nikt
inny. Nie, wcale się nie kochacie, to tylko normalna, zdrowa relacja pomiędzy
dwoma kumplami. Powiem ci coś – jeśli chcesz go naprawdę uszczęśliwić to
pocałuj go przy najbliższej, możliwej okazji. <br />
- Gadasz bzdury, Lykke. – W mojej kieszeni zawibrował telefon. – Poczekaj,
odbiorę… Cześć An!<br />
- Elix! Masz plany na wieczór? – Spojrzałem kątem oka na Lykke’a. Uśmiechnął
się dwuznacznie.<br />
- Nie, nie mam.<br />
- Doskonale! Chcesz być moim testerem?<br />
- Zależy czego.<br />
- Zaczynam romans z kuchnią indyjską. Dostałem kilka przepisów od pewnego
Hindusa. Chcesz spróbować? <br />
- Brzmi nieźle. O której?<br />
- Dwudziesta?<br />
- No to jesteśmy umówieni.<br />
- Cieszę się. Do zobaczenia!<br />
- Na razie!<br />
- OOOOO, zakochańce!<br />
- Cicho bądź Lykke!<br />
- Ale wy właśnie umówiliście się na randkę!<br />
- Żadna randka… Po prostu wieczorem jemy kolację.. Razem… we dwóch…<br />
- Czyli to nie randka? – Uśmiechnął się ironicznie.<br />
- Skąd!<br />
- Taaaaaaaaak. Elix, spójrz prawdzie w oczy. Randkujecie. Tylko podświadomie.
Teraz któryś z was musi się przełamać i wnieść to na wyższy poziom. <br />
- Nie denerwuj mnie, kretynie.<br />
- To nie ja zachowuję się jak napalona szesnastolatka! <br />
- Idź lepiej zadzwoń do Tima! – Tim jest wielką miłością Lykke’a, który
zupełnie stracił dla niego głowę. Nie wiedzieć czemu jest to dla nas wszystkich
bardzo zabawne. <br />
- Przynajmniej umiem się przyznać d uczucia jakim go darzę. Otwórz się na
emocje! <br />
- Jestem otwarty. – Oburzyłem się.<br />
- A to ciekawe… - Skwitował. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Jesteś w samą porę! – Antoine wpuścił mnie do środka. –
Czuj się jak u siebie.<br />
Jego wynajęta kawalerka była tak samo ciasna jak moja. Było o małe, przytulne
mieszkanie pełne ciepła i żywych kolorów. Zawsze pachniało w nim jedzeniem i
męskimi perfumami. Dzisiaj roznosiły się dziwne, orientalne zapachy. <br />
- Ciekawy zapach. – Skomentowałem. – Czuć strasznie dużo intensywnych aromatów.<br />
- Oj tak! Kuchnia indyjska szczyci się różnorodnością i bogactwem smaków i
zapachów. To działa sztuki na talerzu! – Gdy An zaczynał mówić o jedzeniu
stawał się zupełnie innym człowiekiem. Widać było jego pasję i miłość do tego
co robi. <br />
- Siadaj na blacie czy coś, zaraz wszystko się dogotuje. <br />
Zgodnie z poleceniem, wskoczyłem na blat i przez chwilę w skupieniu
obserwowałem jego pracę. <br />
- Spróbuj. – Podsunął mi łyżkę pod nos. Zauważyłem ryż w żółtym sosie.
Ostrożnie wsadziłem ją do ust. Aromatyczne, trudne do zidentyfikowania smaki
rozlały mi się po podniebieniu. <br />
- Pycha! Gotujesz jak anioł! – Zaczerwienił się na ten komplement. <br />
- Serio? Dziękuję… - Uśmiechnął się słodko. Dopiero teraz zauważyłem, że jego
ręka leży na moim kolanie. – Ubrudziłeś się. – Delikatnie potarł palcem tuż
przy moich ustach. Zniecierpliwiony polizał palec i ponownie potarł resztki
sosu. Dopiero po chwili dotarło do nas co się właśnie wydarzyło. Antoine poczerwieniał jeszcze bardziej. –
Przepraszam. – Wydukał. <br />
- Nie masz za co. – Uśmiechnąłem się. Jezu, rzeczywiście. Zachowujemy się jak
zakochane dziewice! <br />
- Jak było dziś na uczelni? <br />
- Nic ciekawego. Powiem ci szczerze, że gdy by nie to że mam pracę,
architektura by mnie wcale nie kręciła. <br />
- Urodzony architekt mówi takie rzeczy? Chociaż masz rację, praktyka jest
zawsze ciekawsza niż sama teoria. <br />
- Najbardziej zastanawia mnie fakt, że żeby się dostać, musiałem zdawać
rozszerzoną fizykę. A teraz prawie wcale się jej nie uczę. <br />
- Biedactwo. Ale chyba lubiłeś fizykę w szkole?<br />
- Tak, całe szczęście. Więc można powiedzieć że się opłaciło.<br />
- Jeśli czegoś pragniesz nie możesz mieć zahamowań. – Spojrzał na mnie uważnie.
– Wyjmij talerze z szafki. Możemy już jeść. <br />
- Teraz już rozumiem. – Przygotowałem zastawę.
<br />
- Co rozumiesz? <br />
- Dlaczego nie umiałeś się powstrzymać, jeśli chodziło o Dannego. Musiałeś go
strasznie pragnąć.<br />
- Wydawał mi się atrakcyjny. Był starszy, doświadczony, inteligentny i
przystojny. Powiedział że pokaże mi jak wygląda miłość. Kto by na to nie
poszedł? Byłem pewien że właśnie tak wygląda prawdziwa, zdrowa relacja. Że
jedna strona cierpliwie znosi ból i niedogodności dla przyjemności drugiej. <br />
- Czyli że twoja wizja związku już się zmieniła? <br />
- Tylko w teorii. Przecież nie byłem z nikim, odkąd od niego uciekłem. –
Uśmiechnął się słabo i wrócił do jedzenia. Tego wieczoru zrozumiałem jedno
- nie ważne co by się działo, jak
zmieniło by się nasze życie, to ja chcę być osobą, która pokaże temu chłopcu
czym jest prawdziwy związek</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Tydzień przed świętami usłyszałem coś, co niemalże zwaliło
mnie z nóg.<br />
- Idę na randkę. – Oświadczył radośnie An. – Poznałem go wczoraj na szkoleniu,
na które wysłała nas restauracja. Ma na imię Vito, jest z pochodzenia Hiszpanem.
– Opowiadał rozanielony, a ja słuchałem wszystkiego w milczeniu. Dobrze, że gadaliśmy przez
telefon – nie widział mojego wyrazu twarzy. – No idziemy w sobotę na koncert!
Co o tym myślisz.<br />
- Cieszę się. – Warknąłem. <br />
- Coś się stało? <br />
- Nie, skąd. Małe spięcie w pracy. – Skłamałem, ściskając słuchawkę. – Wiesz An,
musze kończyć.<br />
- Ale Elix… - Nie zdążył dokończyć. Rozłączyłem się. Usiadłem przy biurku,
chowając twarz w dłoniach. To kara za to że nie posłuchałem Lykke’a, gdy dobrze
mi radził. Teraz An zaczyna układać sobie życie, a ja cierpię. Znowu przez
niego cierpię. <br /></div>
<div class="MsoNormal">
Przez następne dni zbywałem Ana jak tylko mogłem. Nie miałem konkretnego
powodu, jednak nie chciałem się z nim widzieć. Bezskutecznie próbował wyrwać
mnie na spacer.<br />
- Elix, święta już tuż, tuż! Miasto wygląda przepięknie! – Nalegał, ale
zasłaniałem się wszystkim, żeby tylko nie iść. Czemu chce się ze mną
spotykać, skoro już sobie kogoś znalazł?
Gdybym tylko był odważniejszy… może mógłbym…<br />
Głośne walenie do drzwi wyrwało mnie z zadumy. Sobota, godzina osiemnasta. Kto
to mógł być?<br />
- Frencer do cholery, otwieraj te pieprzone drzwi! – Antoine brzmiał poważnie. –
Co się z tobą dzieje do cholery?! Nie odpisujesz, nie dzwonisz, nie chcesz się
spotykać?! Nie chrzań mi tu o pracy i studiach, bo ci nie uwierzę. O co ci
chodzi? Zrobiłem coś źle?<br />
- Nie… Ty nie… To… Po prostu…<br />
- Po prostu co? – Przyjrzałem mu się uważnie. Policzki miał zaróżowione od
mrozu. Zdążył przytyć po tym całym incydencie i trochę popracował nad formą.
Teraz też zauważyłem jak bardzo urósł – zamiast małego, siedemnastoletniego chłopca,
stał przede mną prawie dwudziestoletni mężczyzna, wpatrując się we mnie z gry i
przenikając mnie swoimi szmaragdowymi oczami. <br />
- Ty mnie wkurzasz. – Zdobyłem się na odwagę. – Wkurzasz mnie tym, że zawsze
szukasz szczęścia najdalej jak tylko się da, a masz je tak blisko. Od trzech
lat mnie olewasz i nazywasz przyjacielem. A ja nie chcę być twoim przyjacielem!
– Krzyknąłem. – Kocham cię do cholery! Kocham cię mocniej niż samego siebie i
jak słyszę jak idealnych facetów sobie znajdujesz, dostaję kurwicy! Dlatego się
nie odzywałem! Skoro chcesz się spotykać z Vito, proszę bardzo! Jednak wtedy
zostaw mnie w spokoju, żeby nie pękło mi serce! <br />
Antoine przez chwilę stał nieruchomo, wpatrując się we mnie z lekkim
niedowierzaniem. Chwilę później zaśmiał się cicho. <br />
- Poczekaj. – Wyjął telefon i wybrał czyjś
numer. – Halo? Tak, potrzebuję jednak twojej pomocy. To w tym klubie, w
którym Ada robiła imprezę. Tak, poznasz go. Dzięki, na razie. – Rozłączył się.<br />
- Co to było? – Zapytałem lekko zdezorientowany. <br />
- Nie było sensu iść na randkę, z której nic by nie wynikło, skoro tutaj stoi
człowiek, względem którego moje uczucia są pewne. – Uśmiechnął się. – Nie
chciałem psuć tej przyjaźni, która była między nami, ale widzę że nie da rady.
Ja ciebie też kocham, Elix. Dużo czasu zajęło mi dojście do tego, jednak jestem
stuprocentowo pewny, że jesteś dla mnie tym jedynym. – Podszedł do mnie bliżej.
– Tyle razy o tym śniłem, albo zastanawiałem się jakby to wyglądało. – Objął mnie
w pasie. – Powiedz słowo, a przestanę… - Nasze usta dzieliły milimetry. Serce
biło mi jak szalone. Zarzuciłem mu ręce na kark i przyciągnąłem jeszcze bliżej.<br />
Kontrast pomiędzy chłodem jego skóry, a gorącem jego ust był niesamowity. Miał
miękkie, delikatne usta, a jego język sprawnie poruszał się w moich ustach.
Poczułem jak miękną mi nogi i delikatnie się osunąłem. Antoine objął mnie
mocniej i sam osunął się na podłogę, nie
odrywając swoich ust od moich. <br />
- Czy ty też pragniesz mnie tak desperacko jak ja pragnę ciebie? – Spytał po
paru chwilach, gdy obaj złączeni w uścisku tkwiliśmy na podłodze.<br />
- Tak. – Oparłem swoje czoło o jego. – Od dziś nie możesz nawet pomyśleć o
randkach z innymi, bo jesteś mój. W końcu. <br />
Trzy dni przed świętami Bożego Narodzenia, zaczął się nowy rozdział w życiu
każdego z nas. Niepozbawiony trudnych chwil i wad, jednak najlepszy i
najpiękniejszy, jaki mogliśmy sobie tylko wymarzyć.</div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Współczesność<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
- Elix, wstawaj! – Antoine potrząsał moim ramieniem. –
Śpiąca królewno, proszę cię. Dochodzi jedenasta, śniadanie nam stygnie…<br />
- CO?! – Zerwałem się z łóżka jak oparzony. – SPÓŹNIŁEM SIĘ DO PRACY! SZEF MNIE
ZAMORDUJE!<br />
- Niekoniecznie. – Antoine stał z kubkiem kawy w ręku. – Kazałeś dziś rano
zadzwonić do szefa i wziąć urlop na żądanie. W razie czego źle się czujesz. –
Uśmiechnął się.<br />
- Niemożliwe… - Spojrzałem na niego podejrzliwie. – Kłamiesz, An!<br />
- Wiedziałem że to powiesz! – Był niesamowicie spokojny. – Dlatego nagrałem
twoją poranną prośbę. Cztery lata z tobą czegoś mnie nauczyły. – Wyciągnął telefon,
poszperał chwilę i puścił mi nagranie. Mój głos prosił dwa razy, żeby zadzwonić
do szefa, bo nie chce mi się iść do biura. Punkt dla Ana.<br />
- Sorry. – Mruknąłem.<br />
- Nie gniewam się. W nocy tyle razy powiedziałeś moje imię, że nie umiem się na
ciebie gniewać. – Zaśmiał się. – Chodź coś zjesz. <br />
- Ubiorę się tylko. - Pocałowałem go
czule. <br />
- Co tam małoo? – Antoine odstawił kubek na komodę. – Jeszcze! <br />
Przyciągnąłem go do siebie i przez chwile nie istniał nikt, prócz nami dwoma.
Pomimo tych czterech lat razem, całowanie się z nim było nadal niesamowite.
Przeszkodził nam dzwonek do drzwi.<br />
- Ubieraj się. – An polizał czule mój podbródek. – A ja otworzę.<br />
Przez chwile zastanawiałem się co dzisiaj na siebie włożyć. W końcu miałem
dzień wolny. Wziąłem więc te superwygodne spodnie Ana (jak one… haremki?) i
zwykły, biały t-shirt. Poszedłem do kuchni.<br />
-Dostałeś pismo z urzędu. Mogę przeczytać? – An stał przy blacie, przyglądając
się kopercie. <br />
- Jasne. Ciekawe co to… - Nalałem sobie kawy do kubka i usiadłem do stołu. An w
tym czasie czytał list. Był przerażony.<br />
- Elix… <br />
- Co jest? – Zaniepokoiłem się.<br />
- Nie wiem jak na to zareagujesz… - Wyciągnął rękę z listem.<br />
- Co to jest do cholery? – Szybko przeczytałem tekst. Moja matka, Nora Frencer…
- Chce mnie wydziedziczyć…</div>
konwalia.19http://www.blogger.com/profile/15825632417649764011noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7226863431023399858.post-4325872177033128902013-11-09T21:11:00.000-08:002013-11-09T15:02:30.455-08:00Rozdział 9 - Wspomnienia<div class="MsoNormal">
Ufff, wyszła mi bardzo długa notka. Mam nadzieję że nie jest jednak nudna. Miłego czytania! :)<br />
<br />
***<br />
<i><br /></i>
<i>Maj 2006<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
- A nie masz tu żadnej rodziny czy coś? – Próbowałem
podpytać obecnego współlokatora. – Czy po prostu mieszkasz z tym całym Dannym?<br />
- Mam rodzinę, tylko… mieszkają 70 km stąd. I w chwili obecnej jesteśmy
potwornie skłóceni. – Młody owinął się moją bluzą. Była na niego o wiele za
duża. – Gdy oznajmiłem rodzicom, ze wyprowadzam się do mojego ukochanego, wybuchła straszna
awantura.<br />
- A ile się już znacie? – Młody spuścił wzrok.<br />
- Cztery miesiące. – Mruknął.<br />
- I od czterech miesięcy mieszkacie razem? – Powoli pokiwał głową. – Pff! <br />
- Nie oceniaj mnie! – Niemalże krzyknął. – To moja pierwsza miłość!<br />
- Spokojnie! To nie jest moja sprawa, tylko powiem ci szczerze że to trochę… no
cóż… nie dziwię się że twoi rodzice tego nie poparli. <br />
- Delikatnie powiedziane. Powiedzieli ze jestem nieodpowiedzialnym gówniarzem i
że to będzie najgorsza decyzja w moim życiu. Teraz mi wstyd, bo wiem, że mieli
rację. Mogłem poczekać. <br />
- To twoja rodzina. Może i byli na ciebie źle, ale teraz na pewno umierają ze
strachu. Powinieneś z nimi pogadać.<br />
- A jeśli nie będą chcieli? – Spojrzał na mnie przerażony.<br />
- Myślę że to niemożliwe. – Uśmiechnąłem się sympatycznie.<br />
- Może… - Zastanowił się na chwilę. Nie to, żeby trzy tygodnie, które u mnie
spędził były beznadziejne i chcę go wywalić na zbity pysk, jednak z młodym
musiało się coś stać. A ja miałem zbyt małe mieszkanie żeby go gościć. <br />
- Nie chcesz mnie tu, prawda? – Zapytał po chwili ciszy.<br />
- Nie! To nie tak! – Próbowałem się tłumaczyć. – Mieszkaj ile chcesz, ale
wiesz… Musisz sobie jakoś poukładać w życiu. Poza tym narzekasz , że bolą cię
plecy od spania na tapczanie. Mam tutaj tylko jedno łóżko i ci go nie oddam. <br />
- Rozumiem. W przyszłym tygodniu dostanę pieniądze za praktyki w restauracji,
więc oddam ci część za jedzenie, wodę itp. Co prawda nie jest to dużo, ale
zawsze coś!<br />
- Zostaw je sobie, mnie nie są potrzebne. Rodzice płacą za moje mieszkanie, sam
zarabiam na praktykach w firmie, więc spokojnie. Pieniądze bardziej przydadzą
się tobie. <br />
- Cały czas zastanawia mnie jedna rzecz… Czemu jesteś aż tak miły? Nie chciałeś
się ze mną przespać, nie chcesz pieniędzy… Elix, dlaczego? Dlaczego jesteś aż
tak pomocny?<br />
- Bo strasznie mi kogoś
przypominasz… - Odpowiedziałem po
dłuższej chwili niezręcznej ciszy. – Ten ktoś również potrzebował pomocy, bo
zawiódł się na kimś, kogo myślał że kocha. Czuję że jeśli pomogę tobie, pomogę
w jakiś sposób również i jemu… - Antoine przyglądał mi się bardzo uważnie. <br />
- Elix, kto cię aż tak bardzo skrzywdził? – Spytał bez ogródek. Mrugnąłem, zaskoczony jego inteligencją. <br />
- Opowiem ci kiedy indziej. To nie jest wesoła historia. Zresztą teraz nawet
nie chcę ci jej opowiadać. <br />
- Rozumiem. Poczekam na odpowiedni moment. Mamy czas. – Uśmiechnął się. – W
ogóle rodzice nie są przeciwni temu że jesteś gejem?<br />
- Nic nie wiedzą. Nie przyznałem się jeszcze. Moja rodzina jest bardzo
religijna i nie popierają takich rzeczy jak homoseksualizm. Ale jeśli się
zdarzy w życiu, że się z kimś zwiążę na serio, to wtedy się przyznam. Nie
wstydzę się tego kim jestem, ale na razie nie chcę robić sobie kłopotów. <br />
- Moja mama wie od dawna. – Antoine rozłożył się wygodnie na kanapie. – Od
początku podobali mi się chłopcy i przyznałem się w wieku 13 la. Początkowo
była przekonana że żartuję, ale potem przyprowadziłem do domu pierwszego
chłopaka i już jakoś poszło… - Uśmiechnął się do siebie. – Zaakceptowała moją
orientację i nawet sama przekonała ojca, że to nic złego. O braci i siostry się
nie bałem. Byli otwarci na te sprawy. Masz rodzeństwo?<br />
- Tak, mam starszego brata. A ty?- Mam dwie młodsze siostry, młodszego brata i
trzy lata starsze bliźnięta – brata i siostrę. Brat wie?<br />
- Nie. Ma wpojone wszystkie religijne pierdoły dotyczące homoseksualistów i nie
wybaczyłby mi „takiego błędu”.<br />
- Powinieneś się otworzyć przed nimi. To twoja rodzina. – Antoine zmrużył oczy.
Wyglądał na zmęczonego. W końcu cały dzień pracował w restauracji. To dobry
dzieciak. Trochę nieodpowiedzialny, lekkomyślny i przewrażliwiony na własnym
punkcie, ale dobry. <br />
- Chcesz spać dziś w moim łóżku? Chcę obejrzeć film, który trwa do trzeciej, a
ty musisz się wyspać przed szkołą. – Skłamałem.<br />
- Serio? Mogę?! – Ożywił się nagle. – Nie chcę ci robić kłopotów… <br />
- Nie robisz. Jutro nie idę ani do firmy, ani na zajęcia… <br />
Uśmiechnął się z wdzięcznością i poszedł do mojego pokoju. Miałem w głowie
plan, który musiał się udać…</div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i>
<i>Antoine </i><br />
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
Łożko było wielkie, ciepłe i tak wygodne, że to powinno być
karalne. Cały pokój przesiąknięty był zapachem Elixa. Uspokajający, świeży
zapach, który można było wąchać
godzinami. Mój współlokator jest cholernie zadbanym facetem. <br />
Pomimo naszego niefortunnego początku znajomości, postanowił mi pomóc i tak
wylądowałem w jego domu. Co dziwniejsze nie chciał nic w zamian. Było mi z tego
powodu głupio. Chociaż gorzej czułem się z faktem że dałem omotać się komuś
takiemu jak Danny. Poczucie upokorzenia przed sobą samym było nie do
zniesienia. Czemu spotkało to właśnie mnie? Na początku wydawał się taki
delikatny i czuły, mówił dużo o uczuciach i o tym jak bardzo chce się zakochać,
jednak wszyscy wokół go tylko ranią. Jak mogłem mu uwierzyć? Co więcej, jak
mogłem wytrzymać z nim więcej niż miesiąc? Powinienem uciec już po naszej
pierwszej, wspólnej imprezie, kiedy po pijaku przespał się ze swoim byłym
chłopakiem. Tłumaczył potem że był pijany, że tego nie chciał i tak naprawdę
kocha tylko mnie. Jak mogłem być takim kretynem? Jakim cudem mu wierzyłem? Ach
tak, to wszystko przez miłość. Tylko… czy to naprawdę jest miłość? Wtuliłem się
w poduszkę, rozmyślając nad tą całą szaloną sytuacją. Nie ma tego złego, c o by
na dobre nie wyszło, mówią. Tylko czy z tego wszystkiego może wyjść cokolwiek
dobrego?<br />
Nastawiłem budzik stojący na stoliku i owinąłem się szczelnie kołdrą. Po paru
tygodniach niewygodnej kanapy, ta noc wydawała się idealna.</div>
<div class="MsoNormal">
<br />
- Jestem! – Krzyknąłem, wchodząc do mieszkania. W holu stały
dwie pary butów, nienależące do mojego współlokatora. <br />
- Dobrze. Chodź tu. – Elix nagle wyrósł przede mną i pociągnął mnie w stronę
kuchni. Przy stole siedziały dwie postacie – kobieta i mężczyzna. Poznałem je
od razu.<br />
- Mama? Tata? Co wy tu robicie? – Spytałem zaskoczony. W oczach mamy
automatycznie pojawiły się łzy. <br />
- Anuś! Skarbie! – Rzuciła się na mnie i bardzo mocno przytuliła. – Kochanie,
tak bardzo ię o ciebie martwiłam! Mówiłam ci że to był zły pomysł… Mówiłam… -
Rozpłakała się na dobre. <br />
- Wiem mamo. Przepraszam że byłem takim osłem. Powinienem cię słuchać. –
Spojrzałem na nią, czując że i mnie zbiera się na płacz. Ostatnio zbyt często
płaczę. <br />
- Miałeś szczęście że spotkałeś pana Elixa. – Ojciec wyrwał mnie z objęć mamy i
uścisnął na krótką chwilę. – Zadzwonił do nas wczoraj w nocy i wytłumaczył co
miedzy wami zaszło. Dziś rano wsiedliśmy w samochód i przyjechaliśmy do ciebie.
<br />
Spojrzałem ze zdziwieniem na Elixa. Wzruszył ramionami z uśmiechem. <br />
- Zostawiłeś na blacie telefon, wiec znalazłem numer do domu i zadzwoniłem. –
Wytłumaczył. <br />
- Od dawna to planowałeś?<br />
- Nie, ale… jak zacząłeś opowiadać mi o swojej rodzinie… Uznałem że powinienem
coś zrobić. Ty zbyt mocno ich kochasz.. – Co za szalony facet! <br />
- Takie przyjaciela nie znajdziesz wszędzie. – Mama zaśmiała się cicho. –
Dbajcie o tę przyjaźń, chłopcy!<br />
- Będziemy, mamo… - Przytuliłem się do niej ponownie. – Jeszcze raz
przepraszam. Nie dość że zrobiłem wam awanturę, to jeszcze przestałem mieszkać
z panią Green i teraz nie mam się gdzie podziać. Plus moje książki i ciuchy
zostały u Dannego. <br />
- To najmniejszy problem. Pojedziemy po nie i je weźmiemy. Zaufaj staremu ojcu.
<br />
- A co do mieszkania, nie martw się – wynajmiemy ci pokój w akademiku. Zawsze
gdzieś znajdzie się miejsce. Ale zanim to załatwimy, minie ze dwa tygodnie.
Panie Elixie…<br />
- Jasne. Może zostać ile tylko chce. Zaproponowałbym mu mieszkanie ze mną, ale
jak państwo widzą moje mieszkanie jest potwornie małe i nie mam miejsca żeby
wstawić drugie łóżko. – Tłumaczył się.<br />
- Panie Elixie, nie musi się pan nam tłumaczyć. I tak zrobił pan o wiele więcej
niż powinien. Postaramy się jak najszybciej załatwić formalności. <br />
- To jak synu, jedziemy po twoje rzeczy? – Ojciec klepnął mnie po ramieniu. <br />
- Możemy. – Uśmiechnąłem się nieśmiało. <br />
- Potrzebujecie pomocy? Mogę jechać z wami. – Elix wtrącił się w rozmowę.<br />
- Moi chłopcy dadzą sobie radę. Ja bym chciała z panem porozmawiać. – Mama
uśmiechnęła się szeroko. Znałem ten uśmiech. I nie wróżył on nic dobrego. </div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i>
<i>Elix <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<br />
- Miło było cię gościć przez ten czas. – Uśmiechnąłem się do
młodego. Wszystkie jego rzeczy zostały już wyniesione. Zostało nam już tylko
się pożegnać. – Dzięki za miłe
towarzystwo i w ogóle. <br />
- To ja dziękuję. – Spojrzał na mnie z wdzięcznością. Czułem niemiłe mrowienie
w brzuchu. – Nie znajdę już chyba lepszego współlokatora. <br />
- Żebyś się nie zdziwił. – Zaśmiałem się. – Ach, aż mi smutno na myśl ze będę
musiał wrócić do jedzenia zupek w proszku i kanapek. Rozpieszczałeś mnie przez
ten miesiąc. <br />
- Musiałem ci się jakoś odwdzięczyć… - Powiedział bardzo cicho. – Chociaż tyle
mogłem zrobić…<br />
- Antoine! Jedziemy! – Krzyknął jego ojciec z korytarza. Spojrzał na mnie
smutno.<br />
- Jesteś u mnie zawsze mile widziany… - Zawahałem się. - …An.<br />
- Myślisz że tak po prostu dam ci spokój?
– Zmarszczył brwi i wyciągnął obie ręce w moją stronę, chcąc mnie objąć.
– Nie chcę mówić żegnaj, bo to źle brzmi. Więc… do zobaczenia Elix…<br />
Jego ręce zacisnęły się wokół mojej talii, a głowa wylądowała mi na obojczyku.
Zaskoczony aż taką bliskością, jedną rękę położyłem mu na plecach, a druga
uspokajająco pogładziła go po głowie.<br />
- Nie daj się skrzywdzić. – Powiedziałem cicho. – Nie pozwól nikomu by
traktował cię tak jak on…<br />
- Nie pozwolę. – Oderwał głowę i spojrzał mi w oczy. – Obiecuję. <br />
- Do zobaczenia An. – Nie każ mi długo
czekać – przeleciało mi przez myśl. <br />
- Paaa. – Uśmiechnął się, zamykając za sobą drzwi. Wtedy też zrobiło mi się
cholernie smutno, coś mną wstrząsnęło. Próbowałem sobie tłumaczyć, że to przez
to że się przyzwyczaiłem do niego , jednak nie mogłem oszukać samego siebie. </div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i>
<i>Lipiec 2007<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<br />
Antoine stał się moim najbliższym przyjacielem. Spotykaliśmy
się regularnie, czy to na imprezach, czy sami umawialiśmy się u mnie czy u
niego w mieszkaniu. Powiem szczerze że już nie wyobrażałem sobie życia bez tego
małolata. <br />
Leżał sobie wygodnie na mojej kanapie, popijając piwo. Oglądaliśmy jakiś ważny
mecz, jednak nie wiedzieć czemu nie interesował żadnego z nas. <br />
- Dostałem propozycję od tej restauracji w której mam praktyki, żeby po
skończeniu szkoły od razu zacząć u nich pracę. Twierdzą że jestem świetny,
tylko jeszcze nie mam wprawy. I ma mnie szkolić ich najstarszy i najlepszy
kucharz, żebym kiedyś przejął jego posadę. – Pochwalił się. <br />
- Proszę, proszę. Ledwo skończyłeś 18 lat, a tu już kariera stoi przed tobą
otworem. – Zaśmiałem się.<br />
- Muszę ci jakoś imponować. Jesteś dopiero na trzecim roku studiów, a już
dostałeś prac ę jako architekt. I to w takiej firmie, którą znam nawet ja. A
wierz mi, nie interesuję się tymi sprawami. <br />
- To dlatego że jestem po prostu dobry. – Przeczesałem włosy palcami. – Poza
tym też nie robię niewiadomo czego, tylko na razie zajmuję się takimi
pierdółkami jak remonty czy drobne poprawki budynków. Jestem na razie nikim. <br />
- Na razie. – Komentator naglę zaczął krzyczeć, więc obaj skupiliśmy się na
meczu. Chwilę później padł gol. Trybuny szalały, a komentator niemalże dostał
zawału ze szczęścia. Na nas nie zrobiło to jednak żadnego wrażenia. Przez
chwilę w zupełnej ciszy oglądaliśmy mecz.<br />
- Znowu jestem z Dannym. – Oznajmił chwilę później An. <br />
- Co? – Przez chwile nie wiedziałem co się dzieje. – Żartujesz sobie?<br />
- Nie. Spotkałem go dwa tygodnie temu i postanowiłem z nim poważnie
porozmawiać. Przez cały czas za mną tęsknił. Powiedział że zrobił mi taką
scenę, ponieważ bardzo mnie kocha i był
o mnie zazdrosny. <br />
- Czy fakt że podczas trwania waszego związku zdradzał cię z kim popadnie też
wytłumaczył miłością do ciebie?<br />
- Elix, nie mogę patrzeć na przeszłość. Obiecał poprawę. Wiem że on mnie kocha.
– Przez całą tę rozmowę nie spojrzał na mnie ani razu. – Chcę być po prostu
szczęśliwy. I myślę że on mi może dać to
szczęście. <br />
- Żebyś się nie rozczarował. – Warknąłem.<br />
- Co się tak zdenerwowałeś? To nie twoja sprawa z kim sypiam! – Krzyknął na
mnie.<br />
- No pewnie że nie. Ale jako twój przyjaciel mam prawo się martwić o twoje
życie. Ostatnio prawie do ciebie strzelił. Zastanów się do czego może posunąć
się teraz.<br />
- Ludzie się zmieniają. A ja wierzę że on się zmienił. Z miłości ludzie
potrafią wiele. Nie rozumiesz tego, bo nigdy nikogo nie kochałeś!<br />
- Nigdy nikogo nie kochałem?! – Spojrzałem na niego z furią. <br />
- Nigdy od ciebie nie słyszałem o tym żeby ktoś ci się podobał albo żebyś
kiedykolwiek się zakochał. Spoko, masz prawo. Tylko nie sądź że reszta świata
jest taka jak ty. <br />
- Czyli według ciebie jestem pustą, bezuczuciową maszyną, która może tylko
uprawiać seks? Dzieki, An. Wcale mnie tym nie zraniłeś. <br />
- Jezu Elix… Nie o to mi chodzi….<br />
- Dobrze, jak chcesz. Tylko żebyś potem
nie przychodził do mnie z płaczem że Danny znowu cię skrzywdził. Tym razem nie
idziesz do niego z własnej niewiedzy, tylko z czystej głupoty. An, on jest
starszy o 13 lat. Serio, to nie jest miłość. To pedofilia. <br />
- Daj mi się przekonać Elix. Pozwól mi przeżyć życie tak jak chcę. <br />
- Pozwalam. Tylko nie chcę żebyś cierpiał. – I nie chcę sam cierpieć. <br />
- Jesteś moim prawdziwym przyjacielem. – Podszedł do mnie i przytulił mnie
mocno. Niechętnie zauważyłem że urósł jakieś 5 cm. Fizycznie nie był dzieckiem.
Jednak mentalnie…<br />
- Co z tego, jak nawet nie chcesz mnie słuchać? <br />
- Obiecuję że wszystko będzie w porządku. Uwierz mi. - Uśmiechnął się dość smutno. – To że będę w związku, nie znaczy że o tobie
zapomnę. Będziemy się nadal widywać, tak jak do tej pory. <br />
- Nie o to się martwię, An. Nadal tego nie rozumiesz. Tu nie chodzi o jakieś
moje lęki przed samotnością. Tu chodzi o moje obawy na temat twojego zdrowia i
życia. <br />
- Będzie dobrze. – Powiedział po raz ostatni. – Musi. </div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i>
<i>Grudzień 2007</i><br />
<!--[if !supportLineBreakNewLine]--><br />
<!--[endif]--></div>
<div class="MsoNormal">
Odkąd tamtego pamiętnego dnia Antoine wyszedł z mojego
mieszkania nie widziałem go ani razu.
Raz na dwa tygodnie dostawałem od niego szybkiego sms-a żebym przestał
się zamartwiać, bo z nim wszystko w porządku. Jednak coś nie pozwalało mi w to
wierzyć. <br />
Chodziłem smętnie po centrum handlowym szukając kurtki. Robiło się coraz zimniej
i musiałem znaleźć coś, w czym byłoby mi ciepło. <br />
- Przepraszam! – Ktoś walnął mnie plecakiem w kolano. Spojrzałem na tego
człowieka.<br />
- Antoine! – Ledwo poznałem przyjaciela, gdyż wyglądał jak siedem boleści. Schudł
tak bardzo, że zapadły się mu policzki, był blady jak ściana i wyglądał jakby
nie spał przez ostatni miesiąc. <br />
- Elix! – Spojrzał na mnie z taką wdzięcznością, jakby los rzucił mu milion
złotych pod nogi. – Jak żyjesz?<br />
- Lepiej ty mi powiedz. Chodź, idziemy na kawę. – Pociągnąłem go za sobą.
Poszliśmy do najbliższego Starbucks’a. –
Co się dzieje?<br />
- Mam dużo nauki i pracuję coraz więcej… - Antoine nie przypominał siebie.
Skulił się w fotelu i za wszelką cenę unikał kontaktu wzrokowego. <br />
- Mnie nie okłamiesz. Mój co się dzieje.<br />
- Nic, Elix… Jesteśmy razem szczęśliwi. Nie musisz się o mnie martwić. –
Wcisnął się jeszcze głębiej w fotel, jakby obawiając się że ktoś go zobaczy.<br />
- Jeśli miałbyś kłopoty, pamiętaj że możesz na mnie liczyć… - Chociaż tyle
mogłem zrobić. <br />
- Dziękuję ci. Jednak wszystko jest w porządku. – Mruknął bez przekonania. W
tej samej chwili zadzwonił do niego telefon. – Tak.. W centrum… Już wracam… Muszę iść. – Rozłączył się. - Przepraszam że tak rzadko się odzywam, ale
wiesz… mam sporo obowiązków. Trzymaj się Elix. – Odszedł, zanim zdążyłem
powiedzieć cokolwiek. Byłem pewny że pękło mi serce. Miałem wrażenie że to
nasze ostatnie spotkanie w życiu i już nigdy, ale już przenigdy go nie zobaczę.
</div>
<div class="MsoNormal">
<br />
Do lutego egzystowałem jak roślina. Tylko jadłem, spałem i
pracowałem. Przez te prawie trzy miesiące nie dostałem od niego żadnej
wiadomości. Ale to żadnej. Nie wiedziałem co się z nim działo, jak bardzo
krzywdził go Danny. Cały czas byłem cholernie zły na siebie. <br />
Moi przyjaciele próbowali na różne sposoby wyciągnąć mnie z depresji, jednak ja
nie chciałem ich pomocy. <br />
- Zrób coś z tym do jasnej cholery. – Lykke, mój najlepszy przyjaciel próbował
wyciągnąć mnie z łóżka. – Przez ciebie mam ochotę malować tylko obrazy
przedstawiające Śmierć, która próbuje się powiesić. Elix, skoro aż tak go
kochasz, to walcz o niego. <br />
- Nie kocham go. – Odpowiedziałem ostatkiem sił. <br />
- Nie pierdol debilu. Znam cię nie dzień, nie dwa. Jakimś randomowym pedałem
byś się nie przejmował. Zrób coś z tym, bo skończysz jak jakiś Werter. – Mój
kumpel wydawał się delikatnym i słodkim chłopcem, jednak to były tylko pozory.
Tak naprawdę o kawał sukinsyna. Ale miał rację, chyba musiałem coś z tym zrobić…</div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i>
<i>Antoine<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<br />
Nie mogłem sobie tego darować. Znowu nie posłuchałem się
mądrzejszych ode mnie, tylko jak osioł pognałem za moimi urojeniami. A teraz
znowu cierpiałem. I to jeszcze gorzej niż wcześniej. <br />
- Co jest, mały? – Danny uszczypnął mnie w policzek. – Czyżbyś znowu myślał o
swoim byłym kochanku? Jak mu było… Edix.. Lelax…<br />
- Elix. Nie był moim kochankiem. Jest moim przyjacielem. – Warknąłem.<br />
- Wiesz co myślę o takich przyjaźniach.
Między dwoma gejami nigdy nie będzie czystej przyjaźni bez podtekstów. Dlatego
musiałem ograniczyć ci kontakty z tym chłopcem. Tak bardzo cię kocham… - Złapał
moją rękę i przycisnął ją sobie do podbrzusza.
– Zapamiętaj sobie, jesteś mój.. <br />
- Nie wiem na jak długo... – Próbowałem się bronić. <br />
- Na zawsze, mały. Będziesz mi już służył na zawsze. – Położył mnie na łóżku. <br />
- Zostaw mnie Danny. – Odepchnąłem jego ręce. – Nie chcę tego. <br />
- Coooo? – Spojrzał na mnie zdezorientowany. <br />
- Nie chcę z tobą uprawiać seksu. – Powiedziałem wyraźnie. Przez chwilę przyglądał mi się w milczeniu. <br />
- Jakbyś miał jakikolwiek wybór… -
Zaśmiał mi się do ucha. Następnie usiadł na mnie okrakiem. – Myślisz że tak po
prostu możesz mi powiedzieć „nie”? Ty mała, podła suko! Niczego się nie
nauczyłeś, prawda? – Dostałem od niego w twarz. Prawy policzek piekł mnie jak
diabli. - To nie ty tu dyktujesz
warunki. – Ściągnął ze mnie spodnie. – To nie ty jesteś tutaj ważny. – Zaśmiał się,
patrząc na moje przerażenie. – I ty tu jesteś dla mnie, nie ja dla ciebie. –
Zdjął bieliznę i bez jakiegokolwiek ostrzeżenia wszedł we mnie. Zagryzłem
wargę, ponieważ nie byłem przygotowany i fala piekącego bólu przeszła przez
moje ciało. Danny nigdy nie respektował mojej gotowości do seksu, jednak tym
razem zaczął przesadzać. Wchodził we mnie tak szybko I tak głęboko, że chciało
mi się płakać. <br />
- Przestań… Proszę cię… <br />
- Chyba śnisz, mały! – Przyłożył dłoń do mojego gardła. – Przecież lubisz
bardzo ostry seks… Ciekawe czy to też ci się spodoba?<br />
Jego dłoń zacisnęła się na moim gardle. Gwałtowne odcięcie dopływu tlenu było
dla mnie wielkim szokiem. Zacząłem się motać po łóżku. Przed oczami migały mi
białe plamki.<br />
- Podoba ci się to… - Danny zaśmiał się przeraźliwie, jeszcze bardziej
zaciskając palce na moim gardle. Postanowiłem się nie ruszać, żeby nie stracić
resztek tlenu. Przestałem widzieć i czułem jak powoli tracę przytomność… Nagle moje
płuca ponownie mogły złapać oddech. Łapczywie nabierałem powietrza,
przygotowując się na ponowne podduszenie, które szczęśliwie nie nadeszło.
Zamknąłem oczy i próbowałem przeczekać ten koszmar, który zdawał się nigdy nie
skończyć…</div>
<div class="MsoNormal">
<br />
- Nie chcę już z tobą być. – Spojrzałem na Dannego, który
leniwie rozłożył się na kanapie. – Odchodzę.<br />
- Odejdź. – Spojrzał na mnie
podejrzliwie. – Tylko odejście ode mnie wiążę się z pewnymi konsekwencjami. <br />
- Chcesz znowu we mnie strzelić? To dziecinne. – Obserwowałem jak powoli
zbliżał się w moją stronę.<br />
- To było tylko ostrzeżenie, Antoine. – Zaciągnął się papierosem. – Teraz
naprawdę będzie bolało.<br />
- Nie obchodzi mnie to. Większy ból sprawia mi bycie w pseudo-związku z tobą.
- Spojrzałem na niego nienawistnie.<br />
- Co ci się nie podoba? <br />
- To że mnie nie szanujesz, traktujesz jak seksualną zabawkę, bijesz mnie,
bawisz się moim zdrowiem i życiem oraz przede wszystkim że cały czas mnie
kontrolujesz i poniżasz! To że do ciebie wróciłem było największym błędem
mojego życia! – W końcu udało mi się to powiedzieć. Zwlekałem tyle miesięcy… <br />
- Więc naprawdę chcesz odejść… - Danny zmrużył oczy. <br />
- Tak.<br />
- No dobrze… - Mocny cios pięścią w podbrzusze powalił mnie na kolana. Danny
parę razy kopnął mnie prosto w żebra. Przy trzecim kopnięciu usłyszałem cichy
trzask łamanej kości. – To cię nauczy szmato pokory. – Złapał mnie za włosy i
parę razy uderzył o swoje kolano. Z jękiem upadłem na podłogę. – Idź ode mnie,
proszę bardzo. I tak już przestałeś mi się podobać. – Zgarnął ze stolika
butelkę z jakimś alkoholem w środku i przyłożył mi w głowę. Szkło pękło,
pozostawiając liczne ślady i odłamki. Czułem że cała moja głowa jest czerwona i
lepka od krwi. – Wypierdalaj stąd i niech ci nie przyjdzie na myśl, żebyś
kiedykolwiek wrócił. – Ciężko dźwignąłem się z podłogi i czym prędzej opuściłem
dom Dannego. Resztkami sił usiadłem za kółkiem i odpaliłem silnik, uciekając z
tego piekła jak najdalej…<br />
<br />
<i>Elix<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<br />
Było mi o wiele
lepiej. Z każdym dniem ból był coraz mniejszy, powoli ukrywałem go w swoim
sercu. Rzuciłem się w wir pracy i nauki, żeby zając czymś głowę. Zdobywałem
kolejne zlecenia, zaliczałem sesje na najwyższe oceny i tak minął mi jakiś
okres czasu. Lykke i reszta moich przyjaciół odetchnęli z ulgą – ich wesoły
Elix wrócił do żywych. Ale wróciłem do żywych tylko połowicznie. Jakaś część
mnie była stracona. Czułem to wyraźnie. <br />
To był spokojny wieczór. Usiadłem przed telewizorem, żeby obejrzeć sobie <i>Szeregowca Ryan’a. </i>Reszta moich
przyjaciół była gdzieś na jakieś imprezie, ale mnie nie chciało się iść. Spędzałem
ten wieczór samotnie, jednak zbytnio nie narzekałem. <br />
Wrzuciłem popcorn do mikrofali i wyjąłem szklankę na picie. Wtedy zadzwonił
dzwonek do drzwi. <br />
- Idę! – Krzyknąłem, zakładając na siebie pierwszą, lepszą bluzkę. Gdy
otworzyłem drzwi, omal nie zemdlałem. Zakrwawiona, skulona postać stojąca w
progu mojego mieszkania spojrzała na mnie błagalnie. Antoine. Serce zaczęło mi
bić coraz szybciej. <br />
- Cześć Elix! Mogę wejść?</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
konwalia.19http://www.blogger.com/profile/15825632417649764011noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7226863431023399858.post-33548087291653837802013-11-02T12:45:00.001-07:002013-11-02T12:45:59.337-07:00Rozdział 8 - Dzień przeznaczenia<div class="MsoNormal">
- Chcesz ze mną pograć? – Antoine zamachał mi przed nosem
padem do konsoli. <br />
- Krótką chwilę. Potem pójdę pozmywać po obiedzie. – Ciężko walnąłem się na
kanapę.<br />
- Co się stało z moim dominującym samcem alfa, który krzyczał że moje miejsce
jest w kuchni? – Mój chłopak oparł się o moje przedramię. <br />
- Przeszedł na tryb partnerski. – Cmoknąłem go w czubek głowy. <br />
- Mała bójka w Naruto? Czy wolisz się ścigać? Ewentualnie jest jeszcze Just
Dance, ale to chyba nie na tę chwilę…<br />
- Naruto. Mam dość bojowy nastrój. – Chwilę później ekran rozbłysnął kolorami,
pokazując znane nawet mnie postacie z anime.
Wybraliśmy postacie, plansze i zaczęliśmy grę. Lubię grać na konsoli, tak
jak zdecydowana większość facetów. Jednak z nerdem takim jak An nie miałem
żadnych, ale to żadnych szans. Był niepokonany. Świadczyło o tym moje siedem
przegranych z rzędu walk. <br />
- Tracę swoją męską godność. Daj mi choć raz wygrać. – Mój chłopak zaśmiał się
na te słowa. <br />
- Przegrywasz bo nie ładujesz sobie mocy i wybierasz beznadziejne postacie.
Wybierz Kakashiego, Hinatę albo Sasuke to będziesz miał większe szanse. I
używaj combosów. Wtedy może mnie nawet draśniesz. – W tym samym momencie ktoś
zaczął dzwonić do drzwi. – Skarbie, idź otwórz. <br />
- Już, już… - Równie ciężko dźwignąłem się z kanapy i przemaszerowałem przez
hol. – Kto tam? <br />
- Ma pan czas porozmawiać o Bogu? – Znajomy głos został zduszony przez chichot.<br />
- Jeśli ma pan coś mocniejszego, to mam! – Otworzyłem drzwi i spojrzałem na
dwie roześmiane postacie po drugiej stronie. – No proszę co za niespodzianka!
Lykke i Tim we własnej osobie! Wchodźcie!<br />
- Mała rekompensata za to że dawno nas już nie było u was. Mamy trochę alko i
żarcia! – Nasi przyjaciele, również para z długim stażem czuli się u nas bardzo
swobodnie. Lykke bez pytania otworzył szafę w której trzymaliśmy kurtki i
powiesił swoją skórzaną ramoneskę na wieszaku. To samo zrobił z kurtką
ukochanego. – Gdzie jest An? Nie mów że się ubiera?! Nie byliście w trakcie
seksu prawda? <br />
- An, nie musisz zakładać tych spodni! Nakryli nas! – Zawołałem do swojego
chłopaka. <br />
- Niezręcznie mi będzie paradować z gołym tyłkiem przed nimi! Chyba się ubiorę!
– An przyszedł do nas z szerokim uśmiechem. – Myślałem że się obraziliście! Co
się stało? – Podał Timowi rękę. To samo chciał zrobić Lykkiemu, ale ten mocno
go przytulił. – Myślisz że mnie tym
przekupisz?<br />
- Nie. Ale kocham was prawie tak samo jak Tima. – Z Ana przerzucił się na mnie.
Klepnąłem najlepszego kumpla po plecach.
– I chcę wam wynagrodzić ten miesiąc beze mnie. I bez mojego ukochanego.
– Poprawił się szybko, spoglądając na niego zalotnie. Nigdy w życiu nie powiedziałbym że tak różne
osoby jak oni mogą się w sobie zakochać, ale prawda była bezlitosna. Tim był…
bardzo przeciętny. Aż za przeciętny.
Księgowy średniego wzrostu brunet o piwnych oczach i żadnych znaków
szczególnych zazwyczaj nie wiąże się z kimś takim jak Lykke. <br />
Znamy się od podstawówki. Los tak chciał że obaj przez cały czas naszej edukacji
lądowaliśmy w tych samych klasach, więc zawsze trzymaliśmy się razem. Od
początku wiedział że jest gejem i nigdy się z tym nie krył, co często
przysparzało mi kłopotów. I to ja byłem tym, który go z nich wyciągał. Jednak
dzięki temu nasza więź jest tak silna, że niemal nie do zniszczenia. <br />
Ly, jak go zwykłem nazywać jest najniższym facetem jakiego znam. Niewiele ponad
metr pięćdziesiąt pięć wzrostu, jest przeraźliwie chudy i bardzo drobny w
swojej budowie. Ma również niebieskie włosy na których widnieją pojedyncze
fioletowe pasemka i oczy, których kolor zmienia się codziennie. Dzisiaj były
różowe. Ekscentryczny styl jednak odzwierciedla jego kolorową i bogatą
osobowość i bardzo pomaga mu jako
malarzowi (tak przynajmniej twierdzi sam Lykke). <br />
- Gdzie byliście? Już się zamartwialiśmy z Elixem. – Antoine zaprosił chłopaków
do środka. – Rozsiądźcie się, a ja przyniosę jakieś miski i szklanki. –
Zniknął w kuchni.<br />
- Miałem wystawę swoich prac w Holandii. I zabawiłem tam trochę dłużej. A Tim
cały czas pracował i wstydził się odwiedzić was dwóch ot tak. – Lykke wygodnie
rozłożył się na kanapie. – A co u was? Dlaczego nie idziecie do Dannego na
imprezę? <br />
- Skąd wiesz że nie idziemy? – Spytałem, siadając naprzeciwko chłopaków. <br />
- Antoine odrzucił zaproszenie na Facebooku. – Odparł. Był śmiertelnie poważny.
Antoine, który wszedł właśnie do salonu spojrzał się na mnie wzrokiem pt. „A ty
się śmiałeś. Widzisz?!” . W odpowiedzi przewróciłem oczami. <br />
- Mamy już inne plany. – Mój chłopak uśmiechnął się sympatycznie. – Niestety
nie możemy tego odwołać. <br />
- A co się stało? – Tim zainteresował się sprawą. Nie wiedzieć czemu mieli z
Anem świetny kontakt. <br />
- Musimy jechać do domu. Mama ma urodziny. – Kłamał. Nie chciał się przyznać? <br />
- No to rzeczywiście nie możecie iść… Szkoda, bo my właściwie szliśmy tam tylko
dla was. – Tim wyraźnie się zmartwił. <br />
Chwilę później wszyscy czterej pogodnie rozmawialiśmy na różne tematy. Jak za
starych, dobrych czasów.<br />
<br />
- Słyszałem ostatnio o ciekawej sprawie…
- Lykke usiadł na blacie stołu. Tim i An
grali na konsoli, a ja poszedłem po picie do kuchni. <br />
- Co się stało?<br />
- Podobno Danny ma złamany nos. – Próbowałem być spokojny.<br />
- Taak? A co się stało?<br />
- Nie bawmy się w to Elix. Wiem że to ty. Chcę tylko wiedzieć co się stało. –
Zgarnął opadającą grzywkę z czoła. <br />
- Wszyscy wiedzą?<br />
- Nie, tylko ja. Znam dziewczynę, która pracuje razem z Anem i mi o tym
powiedziała. Tylko że była zbyt pijana i do końca nie pamięta co się stało.
Słyszałem tylko że na imprezę wpadł nieprawdopodobnie przystojny gość, poszedł
na górę, zrobiło się głośno i wyszedł z Anem. Opowiadaj. <br />
- Danny przystawiał się do mojego chłopaka, więc dałem mu po mordzie. Ot cała
historia. – Lykke przez chwile przyglądał mi się bez słowa.<br />
- Cud, że go nie zabiłeś. <br />
- Jeśli chodzi o Ana, nie umiem się kontrolować. <br />
- A on nie próbował się bronić przed Dannym?<br />
- Próbował, ale był pijany i czymś otumaniony.<br />
- Niech on uważa. Danny ma bardzo dobry dostęp do narkotyków i innych tego typu
substancji. Jego brat jest jakimś dilerem i mu to wszystko załatwia. <br />
- Skąd wiesz? <br />
- Tim mi powiedział. A skąd on wie – nie pytaj. Sam Danny podobno mówi o jakimś
wypadku, jednak wiesz… po kątach chodzą inne plotki. Ale spokojnie – nikt nie
wie że to ty. Poza tym nawet jakby się dowiedzieli, to większość byłaby po
twojej stronie. <br />
- Już zapomniałem jaki to mały świat…<br />
- Masz rację. To mały, trochę patologiczny światek. Ale nic na to nie
poradzisz. <br />
- Wiem. Nie żałuję tego co zrobiłem. Ta menda przystawiała się do mojego
chłopaka. Nie obchodzi mnie że kiedyś ze sobą sypiali. Od czterech lat jest mój
i nikt nie ma prawa kłaść na nim rąk. <br />
- Czyli następnym razem nie złamiesz mu tylko nosa? – Lykke zaśmiał się
radośnie.<br />
- Nie będzie następnego razu. Antoine
obiecał mi że to już koniec. Że odcina się od dawnego życia.<br />
- No coś ty? Myślisz że mu się uda? – Zagryzł dolną wargę. <br />
- Muszę mu zaufać. Mam inny wybór? -
Wzruszyłem ramionami.<br />
- Nie masz. Ale na twoim miejscu bym się nie martwił. Antoine szaleje za tobą i
myślę że nie była to pusta obietnica. Co prawda nie jest asertywny, ale myślę
że nigdy cię nie zdradzi i cię nie zdradził. <br />
- Mówisz mi rzeczy, które doskonale wiem. – Uśmiechnąłem się do przyjaciela. –
Ale dzięki za wsparcie.<br />
- Po to tu jestem. – Kąciki jego bladych
ust lekko uniosły się do góry. – A jak w pracy? Coś nowego?<br />
- Że zapomniałem ci o tym powiedzieć.. – Przywaliłem dłonią w czoło.<br />
- O czym? – Lykke wyraźnie zainteresował się tematem. <br />
- Wiesz kto jest moim nowym zleceniodawcą?<br />
- Hm?<br />
- Jacoby.<br />
- TEN JACOBY?! – Lykke niemal poderwał się z miejsca. – Nasz były nauczyciel
fizyki, facet, który pozbawił cię dziewictwa? – Dodał ciszej. – Antoine wie?<br />
- Tylko że nas uczył. Wiesz że Jacoby ma żonę i dzieci?<br />
- Pieprzysz. Żadna przykrywka? <br />
- Poznałem ją. Niesamowicie miła i normalna. <br />
- A dwa miesiące temu widziałem go z jakimś młodym chłopcem w klubie gejowskim.
– Zdziwił się. To maleńki świat. – I jakie są wasze stosunki?<br />
- Bardzo profesjonalne. Udajemy że między nami nic nie było. Czysta relacja
pracownik – szef. Choć nadal go nie znoszę. <br />
- Jezu pamiętam jaki byłeś załamany po tym wszystkim. Aż mi się serce krajało….<br />
- Chłopaki! – An wpadł do kuchni.<br />
- Co jest?<br />
- Co wy u robicie tak długo? <br />
- Narzekamy na was dwóch. – Lykke wypiął Anowi język. – Sprawiacie nam same kłopoty.
<br />
- Ohohoho, i kto to mówi? – An zawrócił
się do salonu. <br />
- Już do was wracamy. – Złapałem dwie butelki coli i dwie dodatkowe paczki nachos
i obaj dołączyliśmy do chłopaków. <br />
<br />
- Szkoda że już idziecie. – Spojrzałem na zegarek. Dochodziła pierwsza w nocy. <br />
- Jeszcze nie raz się spotkamy! Poza tym zarówno ty jak i ja musimy być od rana
w biurze. – Tim zakładał Lykkowi kurtkę. – Musisz też kiedyś spać, prawda? <br />
- Antoine, my byliśmy mądrzejsi i wybraliśmy sobie lepsze prace! – Lykke,
któremu zbyt duża ilość alkoholu uderzyła do głowy mamrotał coś bez większego
sensu. <br />
- Idziemy już skarbie. Taksóweczka na nas czeka. Następnym razem zapraszamy do
nas! <br />
- Na pewno wpadniemy! – Antoine zamknął
za nimi drzwi. – O stary, ale jestem zmęczony! <br />
- A co ja mam powiedzieć? - Spojrzałem
na niego pochmurnym wzrokiem. Trudno uwierzyć że nie minęła nawet doba od tego
wszystkiego. <br />
- Idziemy spać? – Wymamrotał mój chłopak, owijając dłonie wokół moich bioder.
Potem dał mi szybkiego całusa. <br />
- Taak. Tylko najpierw wezmę prysznic. <br />
- Ok. Spróbuję na ciebie poczekać, ale nie wiem czy mi się uda. Oczy strasznie
mi się kleją. <br />
- To pewnie przez te imprezy i ciągłe
picie mój drogi. – Pogładziłem go po policzku. <br />
- Jestem młody, muszę się wyszaleć. W moim wieku byłeś taki sam. <br />
- W twoim wieku byłem już od roku w
związku. – Roześmiałem się. <br />
- Nic się nie mogę z tobą droczyć. – Przewrócił oczami. – Idź się myć i wracaj
do mnie do łóżeczka. <br />
- Ty się nie myjesz? Idziesz jutro do pracy. <br />
- Wezmę prysznic rano, dziś już nie mam siły. <br />
- Jak chcesz. Tylko jak będziesz śmierdział, to cię w nocy wyniosę na balkon. <br />
- Nie jest chyba aż tak źle. – Powąchał rękaw swojej bluzy. – Ej, da się wytrzymać. Można uznać to za
męski zapach. <br />
Pokręciwszy głową z udawanym rozczarowaniem, poszedłem się umyć. Gdy wróciłem
do łóżka, An już smacznie spał. Rozłożyłem się wygodnie na łóżku. Powinienem
być wykończony, jednak w chwili gdy już się położyłem, zmęczenie odeszło.
Miałem chwilę czasu, by spokojnie wszystko przemyśleć. Lykke zapytał czy wierzę
że uda mu się z tym wszystkim skończyć raz na zawsze? Niczego w życiu nie można
być pewnym, jednak w tej sprawie jestem prawie przekonany że An da radę. W końcu parę lat temu odszedł od Dannego i
przez jakiś czas skutecznie go unikał. Uśmiechnąłem się na wspomnienie mojego
ukochanego sprzed kilku lat. Jak on się zmienił. Jak długą drogę i jak wiele
pracy włożył w ukształtowanie samego siebie. Był okropny. Był okropnym,
rozpieszczonym bachorem, który myślał że wszystko mu wolno. Ech… aż się łezka
kręci na to wspomnienie. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<i>23 kwietnia 2006<br />
<br />
</i>Pamiętam że byłem na jakieś imprezie. Niewiele pamiętam, pomimo iż była to
jedna z niewielu imprez na których byłem całkowicie trzeźwy. Chyba dlatego że
niedawno zmieniałem samochód i nie chciałem go od razu rozbić. Pamiętam jednak
że chciałem znaleźć sobie kogoś na noc. I prawie mi się udało. Gdyby nie stało
się to. <br />
Nie pamiętam jak miała na imię moja potencjalna zdobycz. Nie pamiętam nawet jak
wyglądał – nie było to raczej istotne. Na typowych, gejowskich imprezach takie
szczegóły nie miały żadnego znaczenia. Pamiętam że miałem go już prawie
pocałować, aż….<br />
- Jeśli chcesz się z nim przelizać, to wynajmij sobie pokój. – Z niechęcią
odwróciłem się w stronę głosu i popatrzyłem na osobę, która śmiała przerwać
wielkiemu Elixowi podryw. Co najdziwniejsze stał przede mną nastolatek. Młody
chłopiec, dopiero co wkraczający w dorosłość. Uroczy, mały blondynek o zielonych oczach patrzył na mnie jakbym był
największą kanalią na tym świecie.<br />
- Już dawno po dobranocce, więc idź zrobić siusiu, umyć ząbki i spać, bo jutro
szkoła. – Rzuciłem niedbale, chcąc go spławić. <br />
- Myślisz że jesteś lepszy, bo sypiasz sobie z kim popadnie?! – Naskoczył na
mnie. <br />
- Tak, tak właśnie myślę. Spieprzaj
stąd, bo działasz mi na nerwy gówniarzu. <br />
- Jakiś ty ważny. – Zaczął mnie przedrzeźniać. – Uważaj, bo kiedyś stanie ci na
drodze prawdziwa miłość, a ty będziesz zbyt nastawiony na seks, żeby zwracać
uwagę na uczucia.<br />
- Masz jakiś problem? –Spojrzałem na niego zdenerwowany. – Jeśli czegoś chcesz,
to powiedz, a nie stoisz i pierdolisz jakieś głupoty. Ciekawe co taki szczyl
jak ty, wie o prawdziwej miłości?<br />
- Na pewno więcej niż ty. – Oburzył się. – Ja przynajmniej od pół roku jestem w
prawdziwym związku. <br />
- Tylko nie zamęcz tego wibratora na śmierć. Spierdalaj i nie męcz mnie jakimiś
głupotami. – Machnąłem na niego ręką. <br />
- Kutas z ciebie, wiesz? Mam nadzieję, że nigdy nie spotkasz kogoś, kto cię
pokocha! – Młody krzyknął i wylał na mnie jakiegoś drinka, którego miał w ręce.
Następnie odwrócił się na pięcie i odszedł
w drugą stronę.<br />
- Co za popieprzony bachor. – Zauważył chłopak do którego zarywałem. – Sam się
zaczął pruć, a potem miał pretensję.
Chodź, zrobimy coś z tą koszulą… - Zaciągnął mnie do łazienki. Nie wiedzieć
czemu ten młodziutki blondynek jeszcze przez dwie godziny siedział w mojej
głowie… <br />
<!--[if !supportLineBreakNewLine]--><br />
<!--[endif]--></div>
<div class="MsoNormal">
Wyszedłem z imprezy wcześniej. Nie wiem czemu, ale strasznie
mi się tam nudziło. Było dość chłodno,
jednak ja uwielbiałem taką pogodę i powolutku zmierzałem do samochodu. Kiedy
już tam dotarłem usłyszałem straszne
krzyki. <br />
- To że ja to mogę robić, to nie znaczy że ty też mała kurwo! – Przystanąłem
nieco zaciekawiony. Co się stało? <br />
- Przepraszam. Danny, naprawdę cię przepraszam! – Rozpoznałem ten głos, pomimo
iż nie był aż tak zuchwały i pewny siebie. Mały blondasek się z kimś kłócił.
Albo raczej dostawał opieprz. – To już
się nie powtórzy!<br />
- Mam ci uwierzyć?! Jakiś kretyn obściskuje cie w kącie i myślisz że ja ci to
wybaczę?<br />
- Przecież w tym samym momencie byłeś w łóżku z jakimś chłopakiem! Danny, pomyśl
o tym co czuję… - Młody płakał. W tym momencie zrobiło mi się go nawet
szkoda. <br />
- Co ty czujesz?! – Głośna salwa szyderczego śmiechu przecięła powietrze. – Ty nie
masz czuć. Ty masz być moją seksualną zabawką. Zrozum, nie jesteśmy w związku.
Ja cię tylko posuwam. Jeśli ci to przeszkadza, to wypierdalaj. Ale
pamiętaj że do mnie nie ma już powrotu! –
Przez chwile byłem przekonany że młody wróci do niego na klęczkach. <br />
- Stary, obrzydliwy chuj z ciebie! – Młody krzyknął tak, że zaskoczyło to nawet
mnie. – Bawisz się ludźmi, jakby byli twoją własnością. Wstyd mi że pozwoliłem
się dotykać komuś tak żałosnemu jak ty! <br />
Grobowa cisza jaka nastała była nie tyle niezręczna, co przerażająca. Wtem
usłyszałem odgłos odbezpieczanej broni. <br />
- Masz dziesięć sekund na ucieczkę. Później zacznę do ciebie strzelać. Jeśli
przeżyjesz, nie masz prawa pokazać mi się już więcej na oczy! Rozumiesz?! –
Chłopak zaczął uciekać, a ja w myślach odliczałem sekundy. W ostatniej chwili
wybiegł za róg, cały zdyszany i przerażony. Spojrzał na mnie z lekkim
niedowierzaniem. <br />
- Wsiadaj! – Krzyknąłem do niego. Czemu? Nadal zadaję sobie to pytanie. Jednak
chłopak skorzystał z okazji. Szybko odpaliłem silnik i z piskiem ruszyłem z
miejsca. Chłopak wtulił się w siedzenie, spuszczając smutno głowę. <br />
- W porządku? – Było to najgłupsze pytanie jakie mogłem zadać. <br />
- Czuję się jak dziwka. – Wypalił, powstrzymując łzy. – Słyszałeś wszystko? <br />
- Nie chciałem, nie podsłuchiwałem… - Próbowałem się tłumaczyć.<br />
- Wszystko w porządku, rozumiem. – Kiwnął głową. – To przecież nie twoja wina. <br />
- Jestem Elix. – Wyciągnąłem do niego rękę.<br />
- Antoine. – Jego uścisk był delikatny, a dłonie bardzo zimne. – Dokąd mnie
wieziesz? <br />
- Mieszkałeś z nim, prawda?<br />
- Yhy. <br />
- Więc jedziesz do mnie. Spokojnie, nic ci się nie stanie. Zimno ci.<br />
- No. – Przystanęliśmy na czerwonym świetle. Zdjąłem kurtkę.<br />
- Trzymaj! Tylko ostrzegam – mam kanapę, która może nie jest za wielka, ale
całkiem wygodna. Więc nie będzie ci się
źle spało. – Próbowałem go zagadać, jednak Antoine odpowiadał tylko jakimiś
półsłówkami. W sumie nie dziwiłem mu się
ani trochę. </div>
<br />
<div class="MsoNormal">
- Jeśli chcesz, weź prysznic. Zaraz dam ci ręczniki. – Sięgnąłem
do szafy i wyjąłem z niego też czysty podkoszulek i spodnie od dresu. – Trzymaj też ciuchy, do spania będą
wygodniejsze.<br />
- Czemu? – Zapytał, patrząc się na mnie jak na kretyna. – Czemu jesteś dla mnie
taki miły, pomimo że wcześniej byłem dla ciebie taki wredny?<br />
- Eeee…. Więc… - Próbowałem znaleźć racjonalne wytłumaczenie. Właśnie, czemu ja to w ogóle zrobiłem? Ten
szczyl jest sam sobie winien. <br />
- Rozumiem. – Uśmiechnął się smutno. – Było tak od razu. – Rzucił ręczniki na
podłogę i uklęknął przede mną. – Nie ma obaw że nie lubisz facetów, więc baw
się dobrze. – Pociągnął za pasek. <br />
- NIEEEE! – Krzyknąłem i niemalże od niego odskoczyłem. – Nie chcę się z tobą
kochać! Po prostu… Zrobiło mi się ciebie szkoda, bo sam wiem jak to jest być
oszukanym przez osobę, którą myślisz że kochasz. – Przyznałem się, pomagając mu
wstać. – Nie oczekuję od ciebie nic w zamian. To tylko pomoc wynikając a z mojego dobrego serca. – Patrzył na mnie z
niedowierzaniem. <br />
- Nie chcesz nic w zamian? – Powtórzył głucho. – Bierzesz obcego chłopaka do
domu, dajesz ciuchy, miejsce do spania i nie chcesz nic w zamian?<br />
- Chciałem, żeby nic ci się nie stało… - Co ja gadam? Boże, brzmię jakbym był
bohaterką jakiegoś romansidła dla bab. Antoine jednak uśmiechnął się do mnie. <br />
- Dziękuję. – Jego drobne ciało przylgnęło do mojego. – Już od dawna nikt nie
był dla mnie aż tak dobry. Dziękuję ci
Elixie. – Zaczął płakać. Koszula na mojej piersi zrobiła się wilgotna.
Pogłaskałem go po głowie. <br />
- Nie płacz, Antoine. Nikt cię tu nie skrzywdzi. – Pozwoliłem mu uwolnić
wszelkie emocje. Dlaczego? Może chciałem, by ten biedny chłopak w chwili tak
wielkiego psychicznego załamania nie został zupełnie sam. Tak jak inny chłopiec,
którego znałem. <br />
<br />
Obudził mnie niesamowity zapach.
Dźwignąłem się z łóżka, sprawdzając godzinę. Była dziesiąta rano. Kroki w kuchni
obudziły mnie do reszty, jednak chwilę później przypomniałem sobie że ktoś u
mnie nocował. Ktoś, kogo nawet nie znałem.<br />
- Dzień dobry! – Wesoły głos powitał mnie, gdy tylko przekroczyłem próg mojej
salono-kuchni. To była typowa kawalerka przystosowana pod studenta. Ciasna, ale
własna. <br />
- Cześć. – Spojrzałem na Antoine’a, który był w o wiele lepszym nastroju.
Przyjrzałem się kuchni. Coś gotował. – Co ty robisz? <br />
- To mój mały gest wdzięczności. Nie
zdążyliśmy wczoraj porozmawiać, więc nie wiesz że uczę się w szkole
gastronomicznej i chcę zostać kucharzem. Robię ci wrapy z cienkich omletów, a w
piekarniku pieką się bułeczki z serem feta i suszonymi pomidorami. Przepraszam,
ale rano wziąłem 50 zł i poszedłem zrobić ci zakupy. Masz straszne braki w lodówce. Resztę położyłem
na blacie. W ogóle siadaj, bo zaraz będzie gotowe. – Patrzyłem na niego jak
zaczarowany. <br />
- Tak, już. – Co się działo? – Wyjąć talerze? <br />
- Jeśli byś mógł. – Zaśmiał się. – Dobrze spałeś?<br />
- Taaak. A ty? Przepraszam za tę kanapę, ale nie często nocują u mnie inni. <br />
- Jest bardzo wygodna, nie przesadzaj! – Na talerzu przede mną wylądowały bosko
wyglądające wrapy z ziołami w środku. Niepewnie spróbowałem jednego. Był
nieziemski. <br />
- Smakuje? – Antoine spojrzał na mnie z uśmiechem. W świetle porannego dnia wyglądał zupełnie
inaczej niż wczoraj – miał promienną, idealną cerę, błyszczące włosy i
intensywnie zielone oczy, które lśniły niczym szmaragdy. Można by powiedzieć że
był prześliczny. <br />
- Pyszne. Szkoda że nie mam ciebie codziennie. Robiłbyś mi jedzenie. –
Zaśmiałem się. – Słuchaj, masz gdzie mieszkać? – Pytanie zaskoczyło nie tylko
jego, ale i mnie.<br />
- Szczerze? Nie za bardzo. Dannego nie chcę widzieć, a moja rodzina mieszka sto
kilometrów stąd. Dodatkowo wszystko prócz komórki i portfela mam u niego. <br />
- Zostań u mnie. – Zaproponowałem. – Przyda mi się czyjeś towarzystwo, a potem
coś wykombinujemy. –Po raz drugi tego dnia mogłem zobaczyć idealnie białe zęby
Antoine’a. <br />
- Jesteś najlepszym co mnie do tej pory w życiu spotkało. Nie wiem czy
kiedykolwiek ci się odwdzięczę. <br />
Nie wiedziałem jeszcze że ten dzień był początkiem mojego nowego życia. Że
pomimo wszelkich starań i niechęci nie uda mi się uciec od przeznaczenia. </div>
konwalia.19http://www.blogger.com/profile/15825632417649764011noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7226863431023399858.post-40356378736006259722013-10-23T08:52:00.002-07:002013-10-23T08:52:30.221-07:00Rozdział 7 - Ważne pytania<div class="MsoNormal">
- Czy każda kryzysowa sytuacja pojawiająca się w naszym
związku musi być rozwiązywana w łóżku? – Zapytałem lekko podirytowany. <br />
- Nie. – Mruknął Antoine, wtulając się w mój obojczyk. Oddychał spokojnie i
miarowo. – To moja rekompensata za to co ci zrobiłem ostatnio. <br />
- A to nie powinno być na odwrót? Najpierw rozmowa, potem rekompensata? –
Spojrzałem na jego wpół przymknięte oczy. Uśmiechnął się leniwie. <br />
- Seks pod wpływem negatywnych emocji jest pikantniejszy, nie sądzisz? –
Przejechał palcem po mojej klatce
piersiowej. <br />
- Może… - Westchnąłem, wpatrując się w sufit. - Jak znalazł się tam Danny? <br />
- Był tam jeden chłopak z którym aktualnie sypia i to on po niego
zadzwonił. A że w haremie Dannego nie ma
miejsca na monogamię, chłopakowi nie przeszkadzał fakt, że Danny przystawiał
się do mnie. Co więcej zaproponował nam
trójkącik. – Wciągnąłem nosem powietrze.<br />
- Wkurzasz mnie, wiesz? Twój brak asertywności jest strasznie irytujący. Czemu
pozwoliłeś mu się zbliżyć do siebie choć na centymetr?<br />
- Bo byłem już nieźle pijany. Próbowałem, serio. Ale… <br />
- Ale co?<br />
- Ale wcześniej dostałem dziwnego drinka w którym na pewno coś było. Elix, nie
oszukałbym cię. Nie byłem w stanie się kontrolować. Czułem jak ciało pali mi się żywym ogniem. I
do tego miałem trudności z poruszaniem się. Widzę że mi nie wierzysz, ale tak
właśnie było… Możesz zapytać Carli. Ona widziała. – An położył się na mnie, tak
że patrzyliśmy sobie w oczy.<br />
- I ci nie pomogła? <br />
- Pomogła. Zadzwoniła po ciebie. Dałem jej twój numer, tłumacząc całą sytuację.
<br />
- Wiesz jak się poczułem, gdy zobaczyłem twojego byłego kochanka tulącego się do ciebie? Jakbym dostał po
twarzy. Nie wyobrażasz sobie nawet jak mnie to bolało. Miałem wrażenie że osoba
z którą jestem już od paru lat nie chce się pożegnać z przeszłością. <br />
- Przepraszam cię. Serio, nie myślałem wtedy racjonalnie. Chyba w ogóle nie
myślałem. Ale uwierz mi – jesteś dla mnie tym jedynym. Kocham i pragnę tylko
ciebie. <br />
- Nie zawsze potrafię to dostrzec. – Mój głos był cichy i łamiący się.
Spuściłem wzrok niczym skarcone dziecko. <br />
- Elix, o czym ty mówisz? – Antoine był przerażony.<br />
- Zobacz.. Siedem lat temu Danny mocno
cię skrzywdził. Powiedziałeś że nie chcesz mieć z nim nic wspólnego, jednak po
roku rozłąki znowu do siebie wróciliście i przez kolejny rok z nim „byłeś” .
Następnie on o mało cię nie zabił, a ty obiecałeś, że już nigdy się do niego nie odezwiesz. I
rzeczywiście w dniu swoich dziewiętnastych urodzin zmieniłeś numer i zacząłeś
uporządkowywać sobie życie, olewając zupełnie człowieka, którego powinieneś
olewać. Jednak rok temu przypadkowo spotkałeś go na imprezie i od tamtej pory
co jakiś czas Danny odwala dziwne akcje, które mają w założeniu zaciągnąć cię
do łóżka. A ty wydajesz się do tego bardzo chętny, bo ani jakoś specjalnie się
przed nim nie bronisz, co więcej często ucinacie sobie pogawędki. Antoine…. Ja
się boję. Ja się boję że w końcu mnie zostawisz i ponownie wrócisz do niego. To
był niszczący, ale jakże uzależniający związek, prawda? Rozumiem to że kiedyś
może coś do niego czułeś, ale An… Nie wiem czy zauważyłeś, ale od czterech lat
ja jestem przy tobie cały czas. Wiem że nigdy nie będę tak niesamowity,
charyzmatyczny czy seksowny jak Danny i
że nie będę praktykował z tobą tak ostrego seksu jak on, ale ja cię do cholery
kocham! – Czułem pod powiekami łzy. – I nie chcę cię skrzywdzić ani sprawić
żebyś cierpiał. Nie rozumiesz kim dla mnie jesteś.. – Zepchnąłem go z siebie i usiadłem na
krawędzi łóżka, resztami sił powstrzymując łzy. - Jak to jest gdy osoba, która
jest dla ciebie wszystkim, tak bardzo cię rani.
– Zacząłem płakać jak dziecko.<br />
- Elix… - Czułem jak mój chłopak siada
obok mnie i przyciąga mnie do siebie. Bezwładnie przykleiłem się do jego
piersi, wylewając ciepłe łzy. – Nie miałem pojęcia… - Głos Ana drżał. – Nie
miałem pojęcia że to wszystko tak wygląda… - Poczułem jak po moim uchu spływają
łzy… An płakał? –Jesteś w moim życiu jedyny. – Jego głos przebił się przez moje
ciche łkanie. To było żałosne. Prawie trzydziestoletni facet ryczał jak
nastolatka po pierwszym zawodzie miłosnym. Ogarnij się Frencer! – Jeśli tego
nie widać, to cię przepraszam. Wręcz błagam o wybaczenie! Jezu, nawet nie wiesz
jak mi z tym źle… - Położył rękę na moim sercu. – Odkąd cię poznałem moje życie
zmieniło się na lepsze. Pamiętasz jak zachowywałem się w dniu gdy cię poznałem?
– Zaśmiał się cicho. – To ty jesteś powodem dla którego potrafię i chcę się
uśmiechać. Nie chcę cię krzywdzić i obiecuję- podniósł mój podbródek – że od
tej chwili kończę z moim dawnym życiem. Usuwam numer Dannego, jego email i
wywalam go ze swojego życia. Nie będzie stał pomiędzy naszym szczęściem. Ty
jesteś moim priorytetem. Rozumiesz? – Nie czekając na odpowiedzi, delikatnie
mnie pocałował, tak jakbym był jego największym skarbem. W tym krótkim
zetknięciu ust czuć było pasję, poświęcenie i mnóstwo miłości, pomimo iż był on
bardzo lekki i niewinny. – Jesteś moim numerem jeden. – Powtórzył cicho,
wtulając się we mnie. Przez chwilę wdychałem znajomy zapach jego ciała. Kocham
tego faceta. Pomimo że czasem doprowadza mnie do płaczu. <br />
- Ty moim też. – Wyszeptałem drżącym głosem w którym jeszcze odbijały się moje
łzy. Mój chłopak pochylił się nad moją twarzą, delikatnie scałowując je z moich
mokrych policzków.<br />
- To ostatnie łzy w twoim życiu. Obiecuję. – Przytuliłem się do jego piersi,
nadal drżąc z nadmiaru emocji. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Wiesz cooo? – And spojrzał na mnie z łobuzerską miną. –
Żeby całkowicie wyrzucić Dannego z mojego życia, odrzuciłem na Facebooku jego
zaproszenie na imprezę. <br />
- No coooś ty? Ale mu pójdzie w pięty! – Nie chciałem być złośliwy. Żartuję,
chciałem. <br />
- Jestem draniem, prawda? – Uśmiechnął się głupkowato, żeby pięć sekund później
wybuchnąć śmiechem. Sam zacząłem się śmiać jak wariat i chwilę później nie
mogłem już złapać oddechu. <br />
Jego twarz wyglądała dziś niesamowicie młodo, jakby znowu miał 17 lat. Jakby
cała młodzieńcza energia do niego
powróciła. <br />
- Ostatnio troszkę odmłodniałeś. –
Podrzuciłem, gdy salwy śmiechu ucichły. <br />
- Bo mi włosy odrosły. Taką długość miałem, jak się poznaliśmy. Nie pamiętasz? –
Spojrzał z wyrzutem.<br />
- Oczywiście że pamiętam. Tak wyglądałeś najlepiej. <br />
- Też powinieneś zapuścić. – Przeczesał mi włosy palcami. – Mógłbym cię za nie
pociągać. – Warknął i ugryzł moją dolną wargę. <br />
- Żebym wyglądał jak czucher? – Przeraziłem się. – Zrozum, to co pasuje tobie,
niekoniecznie musi pasować mi. <br />
- Ta koszulka jest moja, a wygląda na tobie świetnie. – Spojrzał na mnie uważnie. – Czasem pożyczasz
ode mnie spodnie albo swetry i też wyglądasz w nich dobrze. – Oplótł dłonie
wokół mojej talii. – Chociaż uważam że i tak najlepiej wyglądasz nago. – Zaśmiał się do mojego ucha. <br />
- Przeestań! – Poczochrałem mu włosy. – Na dziś starczy tych emocji. <br />
- No dobrze. – Cmoknął mnie w szyję. –
Co robimy na obiad? Jako dominująca strona naszego związku muszę dbać żebyś miał co jeść. </div>
<br />
<div class="MsoNormal">
- Dominująca? Niby od kiedy?<br />
- Obejrzyj sobie jakiegokolwiek pornosa albo yaoi. Zawsze ten wyższy jest
stroną dominującą. – Klepnął mnie w pośladek. – Od dzisiaj to ty będziesz
klęczał przede mną. – Uśmiechnął się do mnie czarująco. – Może być paella? –
Odwrócił się i ruszył w stronę drzwi. Przez chwilę nie wiedziałem co i jak. <br />
W trzech krokach pokonałem dystans pomiędzy nami, złapałem Ana w pasie i
przerzuciłem z łatwością przez ramię. Z jego ust wydobył się okrzyk
zaskoczenia. <br />
- Co ty robisz? Elix! Elix do cholery postaw mnie na ziemię! - Ruszyłem w
stronę kuchni. <br />
- Możesz być wyższy te 4 centymetry. – Mruknąłem niedbale. – Jeśli zechcesz to
pozwolę ci nawet na więcej. Jednak… - Postawiłem go przy kuchence. – Prawo dżungli
mówi że to ta silniejsza strona jest tą dominującą. A wiesz bierz fartuszek i
biegnij do garów, bo prawdziwy facet jest głodny. A co do klęczenia… zapomnij.
To twoja fucha, skarbie. – Ze słodkim uśmiechem cmoknąłem go w usta. Antoine
patrzył na mnie przez chwilę z szeroko otwartą buzią. <br />
- Ty suko! – Zaśmiał się głośno. – Przecież żartowałem!<br />
- Ty może tak. Ja nie. Gotuj szybciej,
MAŁY! – Klepnąłem go żartobliwie. Mój chłopak zmrużył oczy. <br />
- Skaranie boskie z tobą, Frencer.
Oczekuję za to specjalnej zapłaty! – Krzyknął gdy wychodziłem z kuchni,
podśmiewając się sam z siebie. Nagle wszystko stało się lepsze. Tylko na jak
długo? </div>
konwalia.19http://www.blogger.com/profile/15825632417649764011noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7226863431023399858.post-67548461960604207872013-10-13T07:19:00.001-07:002013-10-13T07:19:38.484-07:00Rozdział 6 - Walka<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; margin-left: -14.2pt; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
Z impetem wypuściłem powietrze z
płuc. Przede mną, na desce kreślarskiej leżał skończony projekt dwóch domów dla
Jacobiego. 10 stron idealnych, nieskazitelnych szkiców, tydzień przed umawianym
deadlinem. Przez te ostatnie dni pracowałem dzień i noc, rezygnując ze snu,
posiłków, życia towarzyskiego i wszelkich pasji. Liczyło się tylko skończenie
tych rysunków. <br />
- Brawo, Frencer. – Mruknąłem sam do siebie. – To jest coś. <br />
Dwa piękne, monstrualne budynki w staro angielskim stylu, dopracowane w
najdrobniejszych szczegółach były… po prostu wspaniałe. Tak przynajmniej uważał
najwybredniejszy człowiek na tym świecie – ja. <br />
Wyjąłem z kieszeni telefon, żeby zadzwonić do mojego obecnego szefa. Przez
chwilę zastanawiałem się czy wypada mi dzwonić do niego grubo po 11 w nocy. Z
drugiej strony Jacoby nie należał do osób, które kładły się spać wcześnie.
Wybrałem jego numer. <br />
- Elix! – Odebrał po trzecim sygnale. – Czyżby dobre wieści? <br />
- Skończyłem. Jutro ci go dostarczę. – Nie chciałem rozmawiać z nim dłużej niż
to konieczne. <br />
- Od kiedy to ty dyktujesz MI warunki? – Mruknął do słuchawki. <br />
- Od momentu, gdy powiedziałeś mi że dostanę więcej kasy, jeśli skończę
wcześniej. – Salwa szczerego, głośnego
śmiechu odrzuciła mnie od telefonu.<br />
- Jutro o 7.30. – Zmienił ton. – Masz mój adres, prawda? <br />
- Mam jechać do ciebie do domu? – Zdziwiłem się. – Przecież to jakieś dwie
godziny drogi ode mnie. <br />
- Myślałem że chcesz tych pieniędzy. Poza tym godzinę później mam klienta.
Zabiorę ci czas rano albo dopiero o 23.30. Wybieraj.<br />
Przez chwilę zastanawiałem się co zrobić. Musiałbym wstać przed piątą.. ale
miałbym wszystko z głowy. Na dłuższy czas. A wieczorem… czy chciałoby mi się
jechać? Niekoniecznie. Pojutrze muszę być w biurze…<br />
- Przyjadę rano. – Zadecydowałem. – Czekaj na mnie. <br />
- Nie mogę się doczekać. – Dałbym głowę że uśmiecha się do słuchawki. Dwie
sekundy później odłożył słuchawkę, nie mówiąc nawet „dobrej nocy”. Świr.<br />
Ponownie przeszukałem listę kontaktów i znalazłem odpowiedni numer. <br />
- Halo! – W tle słyszałem tylko podenerwowane rozmowy i brzęk talerzy. Antoine
wydawał się być wytrącony z równowagi. – Wiesz że cię kocham, ale masz minutę.
Mów co się dzieje.<br />
- Jadę jutro oddać projekty do Jacobiego i musze wstać o 5, żeby do niego
dojechać. Błagam cię, nie rób hałasu jak wrócisz. – An wracając z pracy zawsze
zachowywał się tak głośno, że skutecznie mnie budził. - I proszę cię nie dzwoń
do mnie w środku nocy i nie budź mnie na seks czy na co innego. Jutro muszę być
w formie.<br />
- Dobra… - Mruknął zdezorientowany. – Co prawda miałem plany na dzisiejszy
wieczór, ale ok.. No cóż.. Śpij dobrze.
Mam rano wstać razem z tobą? Zrobię ci śniadanie albo coś..<br />
- Przestań. Nie musisz tego robić. – Zaśmiałem się. – Nie wiem czy w ogóle będę
miał czas na jedzenie. – Nagle w słuchawce coś bardzo głośno brzdęknęło.
Antoine zaklął. <br />
- Kończę. – Warknął. – Powodzenia jutro! <br />
- Nie dziękuję, ale tobie również życzę powodzenia. – Cmoknąłem do słuchawki i
rozłączyłem się. Następnie umyłem się i
położyłem do łóżka. Niemalże natychmiast
zasnąłem.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; margin-left: -14.2pt; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; margin-left: -14.2pt; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
Ktoś dzwonił. W środku nocy. Nieźle
wkurzony zerwałem się z łóżka i spojrzałem na wyświetlacz. Nieznany numer. <br />
- Halo! – Nie brzmiałem zbyt przyjemnie. W końcu ktoś dzwonił do mnie o drugiej
w nocy. <br />
- Elix? – Dźwięczny, kobiecy głos wydawał się nie zauważyć mojej wściekłości. <br />
- Tak. Czego pani chce? – Nie wiem co bardziej mnie wkurzyło – to że mnie
obudziła, czy to że była w aż tak dobrym humorze. <br />
- Posłuchaj mnie. Znasz Antoine’a, prawda? – Coś ukłuło mnie w sercu. <br />
- Tak… Coś mu się stało? <br />
- I tak.. I nie. – Zaczęła. – Po
pierwsze nie denerwuj się na niego, on był przeciwny dzwonieniu do ciebie, bo
wiedział że jutro musisz rano wstać. Jednak…<br />
- Jednak… - Powtórzyłem głucho. <br />
- Musisz po niego przyjechać. –
Wkurzyłem się na żarty.<br />
- Czemu? <br />
- Ponieważ nie ma pieniędzy na taksówkę, nikt z nas nie może prowadzić bo
jesteśmy troszeczkę pijani. - zaśmiała się – No i nasza impreza wymknęła się
troszkę spod kontroli. <br />
- Co się stało? – Impreza? Pierwsze słyszę…<br />
- No po pracy postanowiliśmy sobie spędzić trochę czasu razem… - Dziewczyna zaczęła opowiadać. – Przyszliśmy
do mnie do domu, żeby napić się czegoś, pogadać, pograć itp… Jednak godzinę
później niewiadomo skąd znalazła się tu kupa ludzi, w tym niejaki Danny. Znasz
go? – Krew zagotowała mi się w żyłach. – No i on strasznie przyczepił się do
Antoine’a, który nie wydaje się być tym zachwycony i nie wie co zrobić. <br />
- Podaj mi adres. – Warknąłem głucho, ignorując
jej dalsze słowa. Skąd ten rudy skurwiel tam się wziął. <br />
- Już.. – Chyba nie na żarty przestraszyła się mojego tonu. – To niedaleko od
waszego domu, tak ze dwadzieścia minut… - Zapisałem sobie jej adres, ubrałem
się i niemal wybiegłem z domu. Czułem że dwanaście lat trenowania Kick-boxingu
dziś na coś mi się przyda. <br />
<br />
Jechałem ponad 150 km/h , ale nadal było to dla mnie zbyt wolno. Danny… Skąd
wziął tam się Danny? Wzdrygnąłem się na myśl, co może teraz robić mojemu
chłopakowi. Ale chwilę później coś zaświtało mi w głowie.<br />
Od kilku dni An bez przerwy z kimś pisał. Non stop. Zaczynał już rano, a
kończył dopiero parę chwil przed pójściem spać. Gdy pytałem go z kim rozmawia,
odpowiadał zdawkowo: „z nikim ważnym”. Czyżby… Czyżby cały czas kontaktował się
ze swoim byłym, a dziś zadzwonił, żeby wpadł na imprezę? Na samą myśl
zacisnąłem zęby. <br />
Chwila, spokojnie! Żadnych pochopnych wniosków. Przecież ta dziewczyna sama
mówiła że An „nie wydaje się być tym zachwycony’’. Czyli jak zawsze Danny
przyczepił się do Ana, a ta uległa sierota, nie umie mu powiedzieć nie. Już ja
się tym zajmę…</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; margin-left: -14.2pt; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
Dwadzieścia minut później stałem
przed domem tej dziewczyny. Słychać było dudniącą w środku muzykę. Parę osób
leżało na werandzie przed domem, zupełnie nie ogarniając co się dzieje.
Wkurzony pokonałem parę schodków i wszedłem do środka. Było tłoczno, głośno i
cuchnęło papierosami, marychą i alkoholem.
Rozejrzałem się dokładnie po otoczeniu. Ana nigdzie nie było. <br />
- Elix?! – Niska brunetka uczepiła się mojego ramienia. Skinąłem głową. – Danny
zaciągnął Ana na górę. Chodź za mną! – Ruszyłem po schodach, spodziewając się
najgorszego. Jeśli nie daj Boże przespali się ze sobą… nie ręczę za siebie. <br />
- An! – Krzyknęła brunetka, ciągnąc mnie za rękaw. - Ostatnie drzwi po lewej..
– Wskazała. <br />
Zacisnąłem pięści, żeby w razie czego ktoś mógł dostać po twarzy i złapałem za
klamkę. To co zobaczyłem, wytrąciło mnie
z równowagi. <br />
An stał przyparty do ściany, niezdarnie próbując odepchnąć od siebie tę małą,
rudą gnidę, która obmacywała go w najlepsze. <br />
- Zostaw mnie… - Mój chłopak miał zachrypnięty głos. Coś było nie tak.. – Danny, mówiłem ci że nie chce ciebie… - On
nie był po prostu pijany, on był… na prochach? <br />
- Daj mi siebie ten jeden raz. Masz ochotę na seks, prawda? – A to szmata… <br />
- Ale nie z tobą… - Mruknął mój chłopak resztkami sił. <br />
- Wolisz to robić ze swoim chłoptasiem? – Zaśmiał się Danny. – Ale popatrz,
jego tu nie ma.. <br />
- Ale gdyby był.. Nie wyszedłbyś stąd cały… <br />
- Och, dostałbym od niego z liścia tak jak od ciebie. Skarbie, obaj wiemy co
robiliśmy parę lat temu. Było to o wiele bardziej bolesne niż twoja marna
podróbka prawdziwego ciosu.. <br />
- Bo on nie ma odwagi krzywdzić ludzi. – Wtrąciłem się do rozmowy. – W
przeciwieństwie do mnie. <br />
Danny wzdrygnął się i natychmiastowo odsunął się od Ana. <br />
- Elix.. – Mój chłopak ciężko osunął się
na podłogę.<br />
- Co mu zrobiłeś? – Podwinąłem rękawy kurtki, szykując się do walki. <br />
- To on sam.. Wypił za dużo… - Tłumaczył się niezręcznie, tracąc wątek. – Sam
się na mnie rzucił.. Praktycznie…<br />
Prosty, idealnie wyważony cios w szczękę odrzucił go na ścianę. Odbił się od
niej z hukiem. <br />
- Jeszcze raz.. – Złapałem Dannego za włosy. – Jeszcze raz zbliżysz się choć do
mojego chłopaka, a oderwę ci jaja, rozumiesz? – Spojrzałem na jego zakrwawioną
twarz. – Tolerowałem to że do niego dzwoniłeś, pisałeś i próbowałeś poderwać.
Ale upijanie i narkotyzowanie go to przesada. – Rzuciłem nim o ścianę i zająłem
się moim chłopakiem. – Możesz wstać? <br />
- Tak… - Złapał się mojego ramienia. – Jest mi zimno… - Czułem jak drży. <br />
- Zaraz będzie ci lepiej. – Objąłem go w pasie i zaprowadziłem do samochodu.
Ułożył się wygodnie w fotelu, cały czas ciężko oddychając i drżąc z zimna.
Chyba miał gorączkę.<br />
- Przepraszam.. – Wymamrotał, gdy odpaliłem silnik. – Miało być inaczej… <br />
- Skąd on się tam wziął? <br />
- Nie wiem… Nagle się pojawił i zaczął mnie zaczepiać… Elix… <br />
- Hm? <br />
- On mi chyba coś dał… - Powiedział prawie szeptem. – Musiał mi coś wrzucić do
picia. <br />
- A co się stało? <br />
- Moje ciało… Czuję jakbym się palił… - Syknął z przejęciem. <br />
- Było od niego nie brać żadnych drinków. An, czemu się nadal z nim zadajesz? <br />
- Sam się przyczepił…<br />
- A ty nie umiałeś powiedzieć mu nie. No super! – Warknąłem.<br />
- Jesteś zły? – Spojrzał na mnie nieprzytomnym wzrokiem. Nie wiedziałem co mam
powiedzieć. No pewnie że byłem zły. Byłem wściekły że pozwolił się zbliżyć temu
sukinsynowi choć na milimetr. <br />
- Jestem. – Przyznałem szczerze. – Wkurza mnie twoja nieodpowiedzialność. To że
mówisz że nie znosisz Dannego i nie chcesz mieć z nim nic wspólnego, a i tak
przy każdej możliwej okazji do niego lecisz i nie umiesz się mu postawić. Ja
dla ciebie zrezygnowałem z kontaktów z moimi byłymi, bo nie byłeś zadowolony,
gdy którykolwiek z nich chciał ze mną porozmawiać. Więc dlaczego ty nie jesteś
w stanie się poświęcić? <br />
Przez chwilę w samochodzie było irytująco cicho. Żaden z nas nie miał odwagi
powiedzieć już czegokolwiek, więc zrezygnowany włączyłem radio. Nowa piosenka
Miley Cyrus irytująco wdzierała się do mojego umysłu. Tekst również. Zirytowany
zmieniłem stację. One Republic już bardziej mi pasowało. Przez całą drogę powrotną
nie zamieniliśmy ze sobą ani słowa. <br />
<br />
Pomogłem mojemu chłopakowi wejść do mieszkania i pozbyć się butów i kurtki.
Widać było że na dziś ma już dość. <br />
- Elix.. – Zaczął, gdy starałem się go położyć do łóżka. <br />
- Co jest? <br />
- Tylko jedno… - Pocałował mnie delikatnie, jakbym był jakimś kruchym
materiałem. – Przepraszam cię. Naprawdę cię przepraszam. <br />
Nie odpowiedziałem mu, tylko delikatnie przejechałem dłonią po policzku. <br />
- Porozmawiamy jak wrócę. Śpij. <br />
- Nie położysz się obok mnie? - Spojrzał
zdezorientowany. – Elix, powiedziałem ci że cię potrzebuję… TERAZ! – Prawie
krzyczał.<br />
- Wiem. Ale złamałeś też obietnicę że nie będziesz mi przeszkadzał oraz nieźle
mnie wkurzyłeś. To jest twoja kara kochanie. – Zostawiłem go samego w pokoju.
Niech cierpi, należy mu się. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał na prawie
czwartą nad ranem. Cholera. Zeszło się dłużej niż się spodziewałem. Nie opłaca
mi się kłaść, więc postanowiłem zrobić sobie duże śniadanie….</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: -1.0cm;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; margin-left: -14.2pt; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
- Jest pan fenomenalny! – Żona
Jacobiego, Ellie przyglądała się szkicom z szeroko otwartą buzią. Była
zachwycona.<br />
- Podoba ci się skarbie? – Mój szef pogłaskał ją po głowie.<br />
- Jeszcze się pytasz! – Spojrzała na mnie z szerokim uśmiechem. – Panie Elixie,
zrobił pan coś niesamowitego! Oba domy są przepiękne! <br />
- Cieszę się że trafiłem w pani gust. – Uśmiechnąłem się szczerze. W porównaniu
do małżonka, Ellie była przeuroczą kobietą. Średniego wzrostu, o bardzo
kobiecej sylwetce, rudowłosa, naturalna dziewczyna. Aż dziw brał co ona robi z
takim bucem jak Jacoby. <br />
- Kochanie, muszę cię przeprosić. Chcę pomówić z Elixem o pieniądzach. <br />
- Mam iść? Ale pan Elix jest taki sympatyczny… - Westchnęła.<br />
- Na pewno w przyszłości będziemy mieli okazję jeszcze porozmawiać. – Ukłoniłem
się jej z szerokim uśmiechem. Trudno było jej nie lubić. <br />
- Skoro tak… Do widzenia panu!<br />
- Do zobaczenia pani Quercy! – Chwilę później ja i Jacoby zostaliśmy sami. Spojrzał
na mnie uważnie, poprawiając okulary.<br />
- Miałeś ciężką noc, czy jesteś taki zniechęcony, bo widzisz mnie? – Spytał bez
ogródek. <br />
- Dzisiaj akurat bardzo ciężka noc.<br />
- Nadal masz do mnie żal, prawda? – To pytanie mnie zaskoczyło. Jednak
postanowiłem być szczery.<br />
- Tak. Zabawiłeś się uczuciami młodego, niedoświadczonego chłopca. Nawet nie
wiesz jak bardzo cierpiałem. – W jego oczach przez chwilę widziałem coś w
rodzaju troski. Jednak po kilku sekundach zaczął się śmiać. <br />
- Dałem ci lekcję życia, Elixie. Nie mów że ci się nie przydała? – Patrzyłem z
nienawiścią na jego parszywy, prześmiewczy wzrok. – Ale skoro tak cię to boli…
- Złapał mnie za podbródek. – Przepraszam za to że cię zraniłem. Obiecuję że
więcej tego nie zrobię.<br />
Dystans między nami drastycznie zmalał. Patrzyłem na jego twarz. Twarz, która
mnie odrzucała, ale jednocześnie cholernie pociągała. <br />
- To tego nie rób. – Odepchnąłem jego rękę. – Bądźmy profesjonalistami i
zachowujmy się tak jak powinniśmy zachowywać się względem siebie. – Starałem
się opanować drżący głos. <br />
Patrzył na mnie w skupieniu. <br />
- Masz rację.. Powinniśmy być profesjonalni. – Uśmiechnął się nieco chłodno. –
Profesjonalni… - Powtórzył głucho. – No dobrze. A więc uwinąłeś się z pracą
tydzień przed terminem. Ile obiecałem ci za każdy dzień przed? Pięć tysięcy?<br />
- Tak. <br />
- Za ten projekt mogę zapłacić ci… 60 tysięcy. – Przez chwilę słyszałem tylko
głośne bicie swojego serca. – Są doskonałe. Idealnie trafiłeś w mój gust. I w
gust mojej żony. Zasługujesz na to plus oczywiście na premię. – Uśmiechnął się
sympatycznie, a ja nie mogłem uwierzyć własnym uszom. Pierwszy raz w życiu
słyszałem o takich pieniądzach za prywatne zlecenie. <br />
- Dziękuję… - Wydukałem nieśmiało. <br />
- Duże pieniądze, prawda? Jeśli regularnie będziesz pojawiać się na placu
budowy, zobaczysz ich znacznie więcej, a te marne 60 tyś to będzie pikuś. Plus
nie zapominajmy o premiach. – Jacoby przeczesał włosy palcami. – Niestety muszę
cię już pożegnać. Mam zaraz klienta. Zostawiam ci dwa tygodnie na wypoczęcie i
zapraszam na budowę. – Podał mi dłoń.<br />
- Oczywiście. – Starałem się być miły. – Do zobaczenia.<br />
- Do zobaczenia. – Uśmiechnął się. <br />
<br />
Gdy wróciłem do domu, było prawie południe. Pomimo że prawie nie spałem i
jechałem dziś ponad cztery godziny nie czułem zmęczenia. Usłyszałem brzdęk garnków.<br />
- Jesteś? – Antoine wyjrzał z kuchni. – Jak było? Chcesz kawy?<br />
- Chętnie. Lepiej niż się spodziewałem.. – Zamiast do kuchni, powędrowałem
prosto do pokoju. – Powiem ci wszystko jak się przebiorę. <br />
- Mów. – Usłyszałem głos tuż za sobą – Nie chcę czekać. <br />
Zacząłem opowiadać o przebiegu spotkania, żonie Jacobiego i o samym Jacobym.
Wspomniałem mu o horrendalnych pieniądzach, które dostałem za zlecenie i o tym
jak wracając jakiś pajac prawie nie wpadł mi pod koła. An przez cały czas
milczał, bacznie mnie obserwując. Poczułem się trochę niezręcznie.<br />
- Słuchasz mnie, Antoine? Czy może cię zanudzam? – Spojrzałem na niego podenerwowany.<br />
- Skąd. Mów dalej… - Podszedł do mnie bliżej i objął mnie w pasie. – Nie zabiłeś
tego chłopaka czy nie? <br />
- Co ty robisz? – Próbowałem się odsunąć, jednak An przyciągnął mnie bliżej,
tak że nasze twarze były naprzeciw siebie. <br />
- Czy nie mogę cię nawet przytulić? Zwłaszcza po tym jak tragicznie zachowałem
się dziś w nocy? – Patrzył mi prosto w oczy. Pomimo że An był ode mnie wyższy
tylko o cztery centymetry, w tej chwili zdawało mi się że jest gigantem. Nie
lubiłem gdy ktoś mnie obserwował. Nawet jeśli to był on. – Elix, spójrz na
mnie. <br />
Delikatnie uniosłem powieki. Wpatrywał się we mnie, a jego piękne, zielone oczy
błyszczały niczym szmaragd. <br />
- Denerwuje mnie, gdy ktoś się na mnie patrzy. – Krew w żyłach płynęła mi coraz
szybciej. <br />
- Dlaczego się tak denerwujesz? – Jego usta dotknęły moich. – Przecież to tylko
ja na ciebie patrzę. <br />
- Chodzi o to że TO WŁAŚNIE TY na mnie patrzysz. – Antoine spojrzał na mnie
zaszokowany. – Zawstydzasz mnie tym. <br />
- Intymnością? – Zdziwił się jeszcze bardziej. – Czyli gdy się kochamy… To
wariujesz ze wstydu? – Zaśmiał się głośno. <br />
- Śmiej się dalej. – Burknąłem, odchylając głowę. <br />
- No cóż Elixie… Więc zrobię coś jeszcze bardziej zawstydzającego. – Jego ręce
zjechały na moje pośladki, ściskając je lekko, a jego usta wtopiły się
desperacko w moje. – Uwielbiam gdy się przy mnie czerwienisz. – Wyszeptał. – I gdy
czuję że robisz się coraz twardszy. – Obrócił mnie i delikatnie położył na
łóżku. To co robił przez następne pół godziny na dłuższy czas zapadnie mi w
pamięć. <br />
<!--[if !supportLineBreakNewLine]--><br />
<!--[endif]--></div>
konwalia.19http://www.blogger.com/profile/15825632417649764011noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7226863431023399858.post-60385673952167730812013-09-28T09:54:00.000-07:002013-09-28T09:54:18.693-07:00Rozdział 5: WyjaśnienieZ racji że was mocno kocham napisałam dziś 5 stron, które wrzucę za jednym zamachem, żeby zrekompensować wam wszystko. Mam nadzieję że taka długość notki będzie wam odpowiadała, a i że treść przypadnie wam do gustu. Enjoy! :D Kocham was!<br /><br /><div class="MsoNormal">
W pierwszej chwili myślałem ze stoi przede mną jakiś wezyr.
Miał na sobie czerwone spodnie, zwane przez Ana „haremkami”, biały, obcisły
podkoszulek i pasującą do spodni kamizelkę obszytą złotą nicią z hinduskimi
wzorami. Na jego dłoniach widniały
liczne pierścienie, a w uszach udało mi się dostrzec złote kolczyki. Spojrzałem
na jego twarz. Szczupła, pociągła z
widocznie wklęsłymi policzkami o pięknym, ciemnym kolorze. Kształtne, zgrabne usta o lekko jaśniejszym
odcieniu, idealny nos i oczy… te oczy. Czarne, błyszczące, pasujące idealnie do
krótkich, czarnych włosów. To nie pierwszy raz, gdy zrobił na mnie aż takie
wrażenie. Bo to nie pierwszy raz gdy go widzę. <br />
- Jacoby Frederic Quercy.. – Uśmiechnąłem się bardzo profesjonalnie. Bo widok
tego człowieka w moim przedpokoju to ostatni widok jakiego pragnąłem.<br />
- Elix Frencer! – Szeroki uśmiech nie schodził z jego twarzy. – Nic się nie
zmieniłeś! – Podał mi rękę. <br />
- A ty owszem. Ledwo cię poznałem. –
Skłamałem.<br />
- Znacie się? – Stojący tuż za moimi plecami Antoine był chyba oczarowany
naszym niezwykłym gościem, bo patrzył na niego tak jak dziecko patrzy na
fajerwerki. <br />
- Stara znajomość. – Mruknąłem niedbale.
– Jacoby, to jest Antoine. Mój chłopak. – Położyłem wyraźny nacisk na ostatnie
słowo. Jacoby łakomie spojrzał się na Ana i uścisnął jego rękę. – An, to jest
Jacoby. Poznaliśmy się, gdy jeszcze chodziłem do liceum. Był stażystą u mojej szkole i uczył mnie
fizyki. – Wytłumaczyłem.<br />
- Miło mi cię poznać. – An, odetchnął. Czemu?<br />
- Mnie również. Długo jesteście razem? - Jacoby próbował zagadać mojego
ukochanego.<br />
- Od czterech lat. – Ręka Ana objęła mnie w pasie. – Ale znamy się już siedem.<br />
- Ładnie. – Skwitował. – Ale to nie była
miłość od pierwszego wejrzenia, co?<br />
- Myślę że po prostu obaj musieliśmy dojrzeć do związku. – An roześmiał się
beztrosko. – Gdybyśmy zostali parą te
siedem lat temu, myślę że nic by z tego nie wyszło. <br />
- Jacoby, co cię tu sprowadza? – Przerwałem miłą pogawędkę. Spojrzał na mnie z
lekkim zdziwieniem.<br />
- Skoro pytasz… Chciałem sprawdzić czy Elix Frencer przygotowujący mi moje dwa
nowe domy, to ten fizyczny geniusz, którego uczyłem parę lat temu. Plus Marco
mówił że bardzo chciałeś mnie poznać. – Uśmiechnął się. – Przepraszam że obudziłem was tak wcześnie,
jednak chciałem to załatwić jak najwcześniej, żeby mieć pewność że praca będzie
fantastyczna. <br />
- O to się nie martw, Elix już ma wspaniały szkic. – An położył głowę na moim
ramieniu.<br />
- Już? Widać nie próżnujesz. – Jacoby spojrzał na mnie z podziwem. – Ale co ja
się dziwię, zawsze był pracowity. Dlatego był moim ulubionym uczniem. <br />
- Dlaczego chcesz żebym codziennie był obecny na placu budowy? <br />
- Ponieważ to ty stworzysz te budynki i ty będziesz mógł nadzorować pracę.
Przeszkadza ci to? Przecież dostaniesz za to wynagrodzenie. <br />
- Zastanawiam się tylko czy to konieczne. W końcu ci szkice. Możesz sobie
pozwolić na lepszą firmę, która zrobi to dokładnie, bez mojego udziału.<br />
- Przepraszam, jednak moja żona się uparła, że to artysta musi pilnować swojego
dzieła. – Przepraszająco spuścił oczy.<br />
- Twoja żona? Czyżby miała coś wspólnego ze sztuką? – Zdziwiłem się lekko na
wzmiankę o żonie.<br />
- Nie, ona nie, ale jeden z moich synów już tak. Co prawda ma tylko pięć lat,
ale już widać jego skłonności. Moja żona jest po prostu perfekcjonistką. –
Spojrzał na Ana wzrokiem pt. „ach te kobiety”. Mój ukochany wybuchnął
śmiechem. – Elixie, wiem że to dość
dziwna praca, jednak czy zgodzisz się ją wykonywać? Zrób to dla starego
przyjaciela. <br />
- Jeśli spełnisz wszystkie warunki, o których była mowa w umowie, to tak. <br />
- Czyżbyś mi nie ufał? – Czarne oczy zalśniły niczym słońce. <br />
- To nie tak. Po prostu kalkuluję czy mi się to opłaca. – Zdobyłem się na
uśmiech.<br />
- Zobaczysz że opłaci. Wybaczcie mi panowie, ale będę musiał was opuścić. Dwie godziny temu opuściłem samolot i chcę
zrobić rodzinie niespodziankę. Stąd ten strój. <br />
- Byłeś w Indiach? – An nagle się rozpromienił. – Zawsze chciałem tam pojechać!
Warto?<br />
- Pomijając wszelkie nieprzyjemne widoki slumsów, śmieci i ten okropny smród, to
powiem ci szczerze że warto. Bogactwo kolorów, aromatów i smaków to niemalże
bajka. Poza tym dla dwojga będzie to bardzo romantyczna podróż, uwierzcie mi. –
Uśmiechnął się znacząco. – Więc Elixie, jeśli się zgodzisz w poniedziałek
podpiszemy umowę i zaczniemy współpracę. W razie czego, dostępny jestem cały
czas pod telefonem, nie bój się do mnie dzwonić. – Odwrócił się do drzwi. – Do
zobaczenia panowie, przepraszam za najście. – Uśmiechnął się. – Bardzo do
siebie pasujecie. – Rzucił na odchodnym i zamknął drzwi.<br />
- Myślałem że to jego codzienny styl. – Mruknął niezadowolony An. – Misiu,
reflektujesz na jakieś śniadanie? – Cmoknął mnie w policzek.<br />
- Szczerze? Pospałbym jeszcze trochę, ale jeśli ty jesteś głodny…<br />
- Nie, skąd! I tak idę dziś na szóstą do pracy, więc możemy jeszcze trochę
poleżeć. – Pociągnął mnie za sobą. <br />
<br />
Gdy tylko położyliśmy się z powrotem, An przylgnął do mnie i usnął. Ja
natomiast analizowałem to co się stało. Na świecie jest ponad siedem miliardów
ludzi. Dlaczego musiało paść akurat na tego skurwiela? Dlaczego szef pokazał to
zlecenie właśnie mnie? <br />
Przymknąłem oczy i wróciłem myślami do starych czasów…<br />
<br />
<i>18 marca 2003 <br />
<!--[if !supportLineBreakNewLine]--><br />
<!--[endif]--></i></div>
<div class="MsoNormal">
- Proszę państwa, mamy dla państwa smutną wiadomość. –
Wychowawczyni próbowała przekrzyczeć prawie trzydzieści osób. – Pani profesor Tifer miała wczoraj wypadek i
złamała sobie biodro. Więc od dziś fizykę będzie prowadził stażysta. <br />
- Ten słodki chłopak, który nigdy nie był u nas na lekcji? – Krzyknęła Krista,
wyraźnie podekscytowana.<br />
- Ten dobrze wychowany młody człowiek Kristo. – Poprawiła ją wychowawczyni. –
To student, więc nie zniechęćcie go od razu do zawodu. – Pogroziła nam palcem,
a żeńska część klasy pisnęła z zachwytu.<br />
- Czym się tu podniecać. – Mój kumpel z ławki Timo wykrzywił się z odrazą. –
Ten gość wygląda jak pedał, nic w nim męskiego, nie Frencer?<br />
- I tak przyciąga więcej lasek niż ty. – Rzuciłem w odpowiedzi, a dwóch
chłopaków przed nami zaczęło się niesamowicie śmiać. <br />
- Ty frajerze. – Zaśmiał się. Wtem gwar w klasie ucichł. I do
klasy wszedł on. <br />
- Witam państwa. Mam na imię Jacoby Quercy i od dzisiaj będę was uczył fizyki.
Pani profesor przekazała mi wszystkie informacje na temat waszego programu
nauczania, wiec nie będę tracił czasu na lekcje zapoznawcze. Czy ktoś z was
jest zainteresowany maturą rozszerzoną z fizyki? – Mówił bardzo pewnie, jakby
ktoś już powiedział mu to i owo na temat naszej klasy. Nikt nie odważył się mu
przerwać.<br />
- Ja. – Podniosłem rękę. <br />
- Świetnie. W takim razie podejdź do mnie po lekcji, to o tym pogadamy. –
Spojrzał na mnie z uśmiechem. – Proszę państwa, przechodzimy do lekcji. Proszę
zapisać temat: optyka…<br />
<br />
- Miałem się do pana zgłosić. – Podszedłem do biurka. Nauczyciel wypełniał coś
w dzienniku. <br />
- Och tak, ty jesteś do matury. Jak się nazywasz? – Spojrzał na mnie spod
swoich okularów z czerwonymi oprawkami. Wiele dziewczyn się nim interesowało.
Nic dziwnego. Nawet dla mnie jako faceta, był on atrakcyjny. Szczupły, wysoki
brunet. Do tego musiał być inteligentny. Świetna partia.<br />
- Elix Frencer. <br />
- Do czego potrzebna ci fizyka rozszerzona? W ogóle siadaj. – Pokazał mi
krzesło.<br />
- Wiem że do matury mam jeszcze rok, ale chcę iść na architekturę. I dlatego
muszę zdać fizykę rozszerzoną. – Przyznałem szczerze.<br />
- Piękny kierunek. Sam miałem ambicje, ale po tym jak zobaczyłem swoje rysunki..
– Zaśmiał się. – Słuchaj, wiem jak ciężko jest zdać to cholerstwo, dlatego
udostępnię ci wszystko co mam, wszelkie notatki, arkusze żebyś mógł tylko zdać
to jak najlepiej. Dam ci namiary do siebie, mój numer itp., żebyś w każdej
chwili mógł się o coś zapytać czy coś. Zgoda?<br />
- Pewnie. – Odetchnąłem z ulgą. – Dziękuję panu. Poprzednia nauczycielka
zbytnio nie przejmowała się tym czy zdaję maturę czy nie. <br />
- Z wiekiem przywiązanie do pracy maleje i nie na wszystkim aż tak ci zależy. –
Zauważył trzeźwo. – Jesteś pierwszą osobą, którą przygotowuję do matury
rozszerzonej, więc dam z siebie wszystko żebyś mógł to zrobić. Ale czy za
dziesięć lat będzie tak samo? Nie wiem.<br />
- Studiuje pan fizykę i chce pan zostać nauczycielem? Opłaca się panu? –
Zapytałem zdziwiony.<br />
- Niekoniecznie chcę uczyć w szkole, ale mógłbym uczyć np. prywatnie,
udzielając korków. Mam trochę inne plany, to że tu jestem to czysty przypadek.
– Uśmiechnął się, opowiadając o planach na przyszłość. <br />
<br />
Zaprzyjaźniliśmy się. Mieliśmy ze sobą bardzo dużo wspólnego – obaj
trenowaliśmy Kick-boxing, lubiliśmy snowboard, starego rocka i filmy
gangsterskie. Dodatkowo obaj pochodziliśmy z małych wsi i wynajmowaliśmy w
mieście mieszkanie. Nawet się nie obejrzałem, a Jacoby stawał się częstym
gościem w moim domu. Jednak dziś było na odwrót. <br />
- Ładnie tu u ciebie. – Pochwaliłem jego skromną kawalerkę, urządzoną w bardzo
prostym stylu. Wróciliśmy właśnie z koncertu AC/DC i Jacoby zaproponował żebym
nocował u niego. <br />
- Dzięki. Ale niestety nie mam drugiego łóżka i będziesz musiał spać na
kanapie. Nie przeszkadza ci to? – Spytał z troską.<br />
- No coś ty. Nie powinienem ci w ogóle robić kłopotu. – Machnąłem ręką,
rozwalając się na kanapie. <br />
- Jaki ty robisz kłopot? – Wyjął butelkę wody z lodówki. – I tak mieszkam sam. –
Zaśmiał się i usiadł tuż obok.<br />
Przez krótką chwilę rozmawialiśmy o koncercie. Podekscytowany gestykulowałem i
wspominałem każdy niesamowity moment. Jacoby przyglądał mi się z uśmiechem,
potakując co chwila.<br />
- Och, oni są jak wino. – Powiedziałem. – Im starsi tym lepsi.<br />
- Serio? Według mnie byli o wiele przystojniejsi jak byli młodsi. – Zamarłem.<br />
- Nie o to mi chodziłoo! - Zacząłem się
tłumaczyć. – Chodziło mi o ich muzykę, ruchy na scenie i w ogóle..<br />
- Nie uważasz żeby którykolwiek z nich był przystojny? – Jacoby spojrzał na
mnie uważnie. <br />
- Nie zastanawiałem się nad tym. Poza tym jestem facetem, a facet nie robi
takich rzeczy.<br />
- Jakich? Nie ocenia atrakcyjności innych facetów? – Uśmiechnął się półgębkiem.
– Ja cały czas to robię. Uważam na przykład że ty jesteś cholernie seksowny. –
Przejechał palcem po linii mojej żuchwy. <br />
- Dz… dzięki… - Wydukałem, nie wiedząc co mam robić. Jacoby delikatnie
przejechał palcem po mojej szyi i zaczął głaskać mój obojczyk. <br />
- A co ze mną? – Szepnął, przyciągając mnie lekko do siebie. – Czy ja jestem
atrakcyjny?<br />
- Nooo… - Powoli traciłem panowanie nad
sobą. – Tak, jesteś niesamowicie atrakcyjny. <br />
Zaśmiał się seksownie. Poczułem jego oddech na szyi. Jasna cholera. <br />
- Elix, Elix, Elix… Czekałem na to. – Wyszeptał i jego usta objęły moje. Nie
wiedziałem co się dzieje, jednak odwzajemniłem pocałunek. Język Jacobiego wił
się w moich ustach. Musiałem przyznać, że całował lepiej niż którakolwiek
dziewczyna z którą do tej pory to robiłem. <br />
Położył mnie na kanapie, liżąc moją szyję. Co za niesamowicie przyjemne
uczucie. Jego ręka zawędrowała pod moją koszulkę, gładząc i pieszcząc mój
brzuch i klatkę piersiową. Wydobyłem z siebie cichy jęk. <br />
- Nie zostawię po sobie żadnych śladów. – Jacoby ściągnął ze mnie koszulkę, a
potem pozbył się swojej. - Twoja skóra
jest tak idealnie miękka. – Wyszeptał, a następnie zaczął bawić się moimi
sutkami. Zacisnąłem dłoń. <br />
- Przecież jesteśmy facetami… - Wyszeptałem po kilku chwilach. – Nie możemy…<br />
- Nie robimy nic złego, prawda? – Powiedział głośno w międzyczasie całując dół
mojego brzucha. – Sprawianie sobie przyjemności nie zależy od płci. – Rozpiął moje
spodnie i ściągnął je razem z bokserkami. – Poza tym nieźle już się
podnieciłeś. Nie mam serca zostawić cię w tym stanie. – Mój penis znalazł się w
jego ustach. Krzyknąłem z rozkoszy, bo było to najprzyjemniejsze uczucie świata. Przez parę chwil nie myślałem
o niczym. Miał rację, nie robimy nic złego. <br />
- Jest ci dobrze. Zaprzeczysz? – Jacoby znalazł się tuż nade mną i pocałował
mnie namiętnie. Odwzajemniłem pocałunek. – Poza tym jeśli kogoś kochasz, chcesz
dla niego jak najlepiej. – Oniemiałem.
Pierwszy raz w życiu usłyszałem od kogoś to słowo. On mnie kochał. I właśnie mi
to udowadnia. Serce zaczęło mi bić jeszcze mocniej. <br />
- Jestem twój. – Szepnąłem. – Zrób ze mną co chcesz. <br />
- Dobrze. – Jacoby uśmiechnął się słodko. Jego ręka przejechała po mojej
męskości, jednak nie zatrzymała się na niej, tylko wsunęła się między moje uda.
Wzdrygnąłem się, gdy poczułem jak dwa palce wbijają mi się tam. – Widać że
jesteś już gotowy. – Jacoby pozbył się ubrań i położył sobie moje nogi na
ramionach. – Pamiętaj że cię kocham. – Powiedział, patrząc mi prosto w oczy.
Wierzyłem każdemu jego słowu. Potem we mnie wszedł. Ból, który oplótł moje
ciało był nie do zniesienia. Jacoby bawił się świetnie, bo cały czas wzdychał i
powtarzał jak bardzo jestem wspaniały, jednak ja miałem łzy w oczach.
Pocieszałem się tylko tym, że Jacoby mnie kochał. Naprawdę kochał. A ja chciałem
mu pokazać, że odwzajemniam jego uczucia. Znosiłem więc cierpliwie każde ostre
i niemiłe pchnięcia, co więcej nawet pieściłem szyję i sutki ukochanego, żeby
tylko było mu dobrze. Aż do samego finału.<br />
<br />
Obudziłem się obolały. Przez chwilę leżałem w łóżku, zastanawiając się co się
stało. A potem sobie przypomniałem. Rozejrzałem się po pokoju, jednak nigdzie
nie widziałem Jacobiego. W końcu wyszedł z łazienki. Pachniał wodą kolońską. <br />
- Dzień dobry. – Przywitałem się.<br />
- Cześć. Jak się czujesz? – Spytał z drwiącym uśmieszkiem. <br />
- Trochę obolały. Ale nie jest źle. <br />
- To dobrze. Nie powinieneś już wracać? – Jego pytanie mnie zamurowało. <br />
- Co? Dlaczego? <br />
- No.. Jest ranek. Nie powiedziałem ci że w pakiecie „nocowanie u Jacobiego’
jest też śniadanie. – Zaśmiał się. – No co się tak na mnie patrzysz? <br />
- Wczoraj byłeś taki słodki… - Mruknąłem. – Powiedziałeś nawet że mnie kochasz…
- Wybuch śmiechu zbił mnie z tropu.<br />
- I ty w to uwierzyłeś? – Spojrzał na mnie jak na kompletnego kretyna. –
Malutki, powiedziałem tak, bo inaczej twój słodki tyłek nie byłby mój. A tak
był. Ciesz się że trafiłeś na mnie, a nie na jakiegoś zarażonego, starego
oblecha. Uwierz mi mały, uczucia to bagno. A teraz spadaj. <br />
<br />
Gdy wyszedłem na ulicę, kręciło mi się w głowie. Usiadłem na krawężniku, czując
pieczenie pod powiekami. Jak on mógł? Czułem się jak dziwka. Jak ja mogłem być
takim idiotą? Przez parę chwil płakałem jak bóbr, jednak potem dźwignąłem się
ciężko z ziemi. Ludzie patrzyli podejrzanie na bladego, potarganego chłopca ze
spuchniętymi od płaczu oczami, ale ja byłem pewien że mnie osądzają. Że oni
wszyscy wiedzą i drwią ze mnie. Nigdy w życiu nie czułem takiego wstydu. Ten
okrutny, zabójczy śmiech, który rozdarł moje serce na miliardy kawałków…<br />
<br />
<i>Teraźniejszość. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Tamtego dnia obiecałem sobie że już nigdy nie powiem komuś
że go kocham. Używałem życia, robiąc to samo ludziom, co Jacoby zrobił mnie.
Dopóki trzy lata później nie poznałem Ana. Dopóki to całe gówno nie zmieniło
się na lepsze. Spojrzałem na mojego ukochanego. Dlaczego właśnie teraz Jacoby
wraca z powrotem do mojego życia? Dlaczego?<br />
- Wyspałeś się? – An delikatnie otworzył oczy.<br />
- Tak. – Skłamałem. – A ty? <br />
- Również… - Przejechał dłonią po moim brzuchu. – Elix… Chyba śniło ci się coś
przyjemnego. – Zaśmiał się, gładząc wybrzuszenie w moich bokserkach. Cholera. Chcąc, nie chcąc się
podnieciłem. Ja pierdzielę. <br />
- Bo śniłeś mi się ty. – Uśmiechnąłem się, nie dając po sobie żadnych oznak
zdenerwowania. <br />
- Więc muszę ci to jakoś wynagrodzić. – Odkrył mnie i dorwał się do mojej
bielizny. Przez chwilę całował moją męskość przez materiał. <br />
- An… - Wyszeptałem. <br />
- Taaak? – Mruknął przeciągle, obciągając materiał.<br />
- Jesteś najlepszy! – Niemalże krzyknąłem, gdy zaczął go ssać. Nie delikatnie,
lecz mocno i agresywnie, tak jak lubiłem.
An jak nikt na świecie potrafił mnie rozgrzać do czerwoności. Tak było i
tym razem. Wystarczyła krótka chwila, a wygiąłem się, dając upust rozkoszy. An
jeszcze chwilę trzymał męskość w swoich ustach. Pogładziłem go po głowie. Uśmiechnął się, oblizując usta. <br />
- Masz ochotę na jakieś śniadanie? – Pocałował mnie delikatnie. Ugryzłem go w
szyję. – Aaau, Elix! Jesteś dziś bardzo agresywny. <br />
- Nie agresywny, tylko nienasycony. – Warknąłem. <br />
- To już twój problem. Chodź do kuchni, głodny jestem. – An ubrał się i wyszedł
z pokoju. Gdy usłyszałem szczęk garnków, zwlokłem się leniwie i poszedłem do
niego. <br />
<br />
- Zastanawiałem się… - Zaczął An. – Dlaczego byłeś taki niemiły dla Jacobiego?
To taki sympatyczny facet.<br />
Prawie nie zadławiłem się omletem.<br />
- Booo…. – Chyba nie powiem mu prawdy. Nie teraz. – Parę lat temu się
pokłóciliśmy. Rozbił mi samochód i strasznie go nawyzywałem. – Skłamałem.<br />
- To dobrze. – Uśmiechnął się. – Znaczy niedobrze, ale dobrze. Bo myślałem że
to jakiś twój były kochanek albo coś. – Kawałek szynki stanął mi w gardle. –
Ale on ma żonę, dzieci, więc wszystko ok. Bo na początku patrzył na ciebie jak
na łakomy kąsek.<br />
- Tak jak ty patrzysz teraz na te ciastka na parapecie? – Mruknąłem złośliwie,
zmieniając temat.<br />
- Dokładnie. Wiesz co, Elix. Mam ochotę na sernik. – Zamyślił się. – Tak,
zrobimy dziś sernik!<br />
- My? – Zdziwiłem się.<br />
- My. Pójdziesz do sklepu, kupisz wszystko i mi pomożesz. Dobrze, skarbie? –
Zamrugał swoimi idealnie zielonymi oczami. <br />
- No dobrze.. Tylko wiesz że w kuchni jestem pierdołą. – Zaśmiałem się. <br />
- No to najwyższy czas to zmienić. – Z uśmiechem dopił kawę. </div>
konwalia.19http://www.blogger.com/profile/15825632417649764011noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7226863431023399858.post-24811185720224483312013-09-21T08:15:00.003-07:002013-09-21T08:15:43.066-07:00Rozdział 4: Niespodzianka<div class="MsoNormal">
- An, musimy w końcu o tym pogadać. – Próbowałem zmusić
swojego chłopaka do zwierzeń już jakieś dwie godziny.<br />
- Elix, nie dziś. Jesteś zmęczony i możesz to wszystko źle zrozumieć. – An
odwrócił się od ekranu laptopa z wyraźnie zdenerwowaną miną. – A nie chcę mieć
na głowie jeszcze kłótni z tobą. <br />
- Wspaniale. – Syknąłem zdenerwowany. –
Jak zawsze, zamiast znaleźć rozwiązanie jakiegoś problemu i się wygadać, ty
wolisz trzymać to w sobie. Myślałem że przez te siedem lat zmądrzejesz. – Antoine wstał z fotela. Chyba go wkurzyłem.
<br />
- I kto to mówi? – Stanęliśmy twarzą w twarz. – Ty natomiast musisz wiedzieć
wszystko, nieważne czy ciebie to dotyczy czy nie. <br />
- Nie chcę wiedzieć wszystkiego. – Wkurzał mnie swoimi słowami. – Tylko w
momencie gdy mój chłopak wraca do domu wkurzony na cały świat i mnie gwałci,
chyba nie dziwne że chcę wiedzieć co się dzieje. Zrozum, nigdy tak się nie
zachowywałeś. Powiedz mi o co chodzi, wiesz że ci pomogę. – Postanowiłem zmienić taktykę. Muszę być dla
niego miły i obiecać mu nagrodę. Wtedy mi powie. – An, wiesz że możesz mi
zaufać. – Moje usta zetknęły się z jego ustami. Opierał się przez chwilę, ale w
końcu jego wargi wtopiły się w moje. Całowałem go przez chwilę, aż w końcu An
odsunął głowę. <br />
- Nie powinienem.. Nie jesteś dziś w nastroju… - Mruknął.<br />
- Tutaj chodzi o ciebie. Chcę ci pomóc. – Pogładziłem go po policzku. Przez
chwilę obserwowałem jak bije się z myślami. <br />
- Dobrze, ale nie bądź na mnie zły. – Złapał mnie za rękę i pociągnął na
kanapę. – Elix, nie wiem jak to się
stało, ale przedwczoraj w pracy
przyszedł do mnie Danny. – Krew zaczęła mi wrzeć w żyłach. – I zaproponował mi
spotkanie, jeśli wiesz o czym mówię. –
Ścisnąłem pięść. <br />
- Dlaczego przylazł do ciebie właśnie teraz?
<br />
- Nie wiem, może usłyszał… - An przerwał w pół zdania. – Jezu, ktoś mu
powiedział. <br />
- Powiedział co? <br />
- Elix, błagam nie denerwuj się… - Antoine spojrzał mi w oczy. Były pełne łez.
– Ostatnio spotkałem Tima, a jak wiesz on nadal sypia z Dannym. No i po
dłuższej rozmowie trochę mu naopowiadałem. <br />
- Co mu powiedziałeś? - Coś w sercu
podpowiadało mi że to nie będzie przyjemne. <br />
- Że od jakiegoś czasu nasz seks nie jest taki jak kiedyś i chciałbym coś w nim
zmienić. – Wypowiedział to zdanie bardzo szybko, bojąc się mojej reakcji.
Poczułem jakbym dostał w twarz. <br />
- Rozmawiasz na takie tematy z innymi, zamiast ze mną? – Odwróciłem wzrok. <br />
- To nie tak.. Ja chciałem.. Może Tim by mi coś doradził.. Bo sam zauważyłeś
chyba że nie kochamy się tak często…<br />
- Ale nie rozpowiadam tego każdej osobie, którą spotykam! – Wrzasnąłem, wstając
z kanapy. – Sam przecież wiesz jak to
działa. W tym środowisku nikt nie ma prywatności. A zwłaszcza w środowisku
byłych czy obecnych kochanków Dannego. Nie wierze jak mogłeś to zrobić. –
Prychnąłem. <br />
- Przepraszam! – Mój chłopak niemalże
rzucił się na mnie. – Wiem że zrobiłem źle, ale nie miałem się komu wygadać. A
Tima zawsze lubiłem, nie wiedziałem że może zrobić coś takiego. Ale
powiedziałem Dannemu że go nie chcę, bo mam ciebie. Wybacz mi, proszę cię. – Jego dłonie
zacisnęły się w mojej talii. – On już nic dla mnie nie znaczy. <br />
- Tak? To dlaczego aż tak bardzo się wkurzyłeś? – Spojrzałem na niego spode łba.
– Może zdenerwował cię fakt, że Danny
zaproponował ci seks, a ty zwyczajnie nie mogłeś? - Wiem, jestem potworem. <br />
- Nie.. Tylko.. Boże. – An położył głowę na moim ramieniu. – Chciałbym żeby
między nami było czasem tak, jak było kiedyś. Nie tylko między mną, a nim, ale
między nami. Gdy okazywanie uczuć nie było wymuszone lub przeczekane przez parę
tygodni, tylko naturalne, dzikie i niesamowicie gorące i ekscytujące. Nie mów
że za tym nie tęsknisz. – Spojrzał mi w oczy. <br />
- Ale to nie zmienia faktu, że powinieneś rozmawiać o tym ze mną, a nie z
innymi facetami. Bo to tylko i wyłącznie nasza sprawa, An. I nie próbuj się
przede mną tłumaczyć. – Uciszyłem go, zanim zdążył otworzyć usta. – Jeszcze do tego wrócimy, ale nie razie nie
mam ochoty nawet na ciebie patrzeć. – Syknąłem i niemalże odepchnąłem go od
siebie. Co mi odwaliło? Nie wiem. Ale byłem na niego wściekły. Ale za co? Za to
że chciał jakoś naprawić to co spieprzyłem? Bo to głównie moja wina. Ja nagle
poświęciłem się pracy, przestałem mieć dla niego czas. To on inicjował
wszystko, a ja tylko korzystałem. Dupek z ciebie, Frencer. </div>
<div class="MsoNormal">
<br />
Poszedłem pod prysznic. Powinienem się uspokoić i przemyśleć to wszystko. Jakby
nie patrzeć An nie zrobił niczego złego. Zawsze mieli z Timem dobry kontakt i
pomagali sobie w trudnych chwilach. Tak było i tym razem. Chciał dobrze. I dostał za to opieprz. Ze
złością przywaliłem w półkę z szamponem i żelem pod prysznic. Wszystko spadło z
hukiem na ziemię. <br />
- Wszystko w porządku? – Antoine zapukał w drzwi . Nie odezwałem się. Chciało
mi się płakać. Jestem najgorszym facetem świata. – Elix! – Drzwi się otworzyły.
– Nic ci nie jest? – Odsunął drzwi od prysznica. Spojrzał na mnie uważnie i
zaczął się rozbierać. – Co ja się z tobą mam… - Dołączył do mnie. <br />
- Jestem najgorszym facetem świata. – Przytuliłem się do niego. – Co ty jeszcze
ze mną robisz? <br />
- Nie jesteś najgorszy. Tylko czasem się tak zachowujesz. – Cmoknął mnie w
głowę. – Rozchmurz się. <br />
- Ale przed chwilą opieprzyłem cię za to że chciałeś dobrze. Jak możesz mnie
pocieszać? <br />
- Obaj popełniliśmy błąd i powinniśmy go naprawić. Ale to jak opadną emocje.
Wyjdziemy z tego. – Podniósł mi brodę i cmoknął mnie w usta. – Wychodziliśmy z
gorszych sytuacji. – Poczułem niesamowite ciepło w sercu. Mój An, mój kochany,
słodki An, który sprawia że czuję że żyję.
Moje usta zetknęły się z jego ustami. Pocałowałem go bardzo namiętnie.
Przejechałem dłońmi po jego plecach, zatrzymując się na pośladkach. Delikatnie je
ścisnąłem, a An jęknął głośno. <br />
- Chodźmy stąd. – Zarządziłem. – Prosto do sypialni. <br />
Przemieściliśmy się z prędkością światła. Od razu rzuciłem mojego chłopaka na
łóżko. Przez chwilę obściskiwaliśmy się
na łóżku jak para nastolatków. Powróciły wspomnienia naszych pierwszych
wspólnych nocy. Tyle się zmieniło.. Moje
usta przejechały po jego szyi. Prócz jednego. Nadal kochałem go jak szalony. I on chyba kochał mnie. Palce Antoine’a wplotły się w moje włosy.
Wygiął plecy w łuk. Nie przerywałem pieszczoty, bo poczułem że robi się twardy.
<br />
- Elix, co ty ze mną robisz? – An zamruczał w przerwach pomiędzy jękami.<br />
- Naprawiam to co zepsułem. – Nagle jego nogi znalazły się na moich
ramionach i chwilę później wszedłem w niego. Rozkoszowałem się każdą sekundą
spędzoną w środku i nie mogłem opanować pomruków rozkoszy. <br />
- Elix, poczekaj. – Antoine przerwał mi w środku akcji. Spojrzałem na niego
zdezorientowany. <br />
- O co chodzi? <br />
- Spróbujmy inaczej. – Złapał mnie w pasie i przekręcił tak że to ja leżałem na
dole. Antoine spojrzał na mnie z góry z niekrywaną satysfakcją. – Nigdy nie kochaliśmy się na kowbojkę. –
Przegryzł wargę i przejął kontrolę nad wszystkim. Obserwowałem go w akcji. Był po prostu
piękny. Obserwowałem jego wyrzeźbioną
klatkę piersiową, brzuch z wytatuowanym z boku feniksem , jego błyszczące blond
włosy, które czasem zdawały się złote. Och Antoine, co ty ze mną robisz? <br />
- Dobrze ci? – Spytał po dłuższej chwili.<br />
- Jak w niebie. – Wyjęczałem. – Nie wiem jak ci się za to odwdzięczę. –
Pochylił się nade mną.<br />
- Znajdę sposób. – Mruknął. – Dokończ. – Ugryzł moją wargę, a ja wypchnąłem
biodra do przodu i przez chwilę pracowałem na najwyższych obrotach. <br />
Orgazm przyszedł nagle, szarpnął mną tak że nie mogłem leżeć spokojnie. Prawie
krzyknąłem i przycisnąłem mojego chłopaka do siebie. Oddychałem ciężko,
zmęczony całą akcją, jednak wiedziałem że to jeszcze nie koniec. <br />
- Wyglądasz słodko. – Mój chłopak pocałował mnie w czubek nosa. – Teraz ja! –
Podniósł mnie i przerzucił na brzuch. Lekko skrzywiłem się gdy we mnie wszedł,
ale parę minut później dyskomfort zamienił się w dość przyjemne uczucie. An w
przeciwieństwie do mnie lubił powolny, delikatny seks. Jego palce pieściły moje
sutki, a jego klatka piersiowa przytuliła się do moich pleców. Słyszałem tylko długie,
głębokie westchnienia. Nagle zaczął podgryzać mój kark. <br />
- To łaskocze! – Zawołałem, próbując się nie roześmiać. – Nie rób tak, bo zaraz
wybuchnę śmiechem! Aaan! – Krzyknąłem, prawie zanosząc się ze śmiechu. <br />
- Przepraszam. – Szepnął, wchodząc we mnie jeszcze głębiej. Po dłuższej chwili wypełnionej westchnieniami
Antoine wbił paznokcie w moją klatkę piersiową i skończył. Obaj padliśmy
wyczerpani na łóżko, sapiąc ciężko.<br />
- Wiesz że cię kocham? – Słowa Ana przerwały słodką ciszę pomiędzy nami. <br />
- Ja ciebie też. – Przytuliłem się do niego.
To będzie dobra noc.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
Ktoś dobijał się do drzwi. W sobotę o 8 rano.<br />
- Idź otworzyć. – Klepnąłem Ana w plecy. – I opieprz ktokolwiek by to nie był. <br />
- Chyba cię pogrzało, ja jeszcze śpię. –
Warknął, przykrywając się kołdrą. – To pewnie ktoś do ciebie. <br />
- Wtedy powiesz że mnie nie ma. No idź! – An ciężko zwlókł się z łóżka. <br />
- Nienawidzę cię. – Przetransportował się przez mieszkanie. Usłyszałem dźwięk otwieranych
drzwi. <br />
- Dzień dobry! – Usłyszałem TEN głos. Doskonale wiedziałem do kogo on należał. –
Czy zastałem pana Elixa Frencera? <br />
- Taaaak, jest… - Antoine jakby stracił zdolność mówienia. – U siebie.. Zaraz
go zawołam… Proszę wejść no i ten.. zaczekać chwilę. Zaraz wracam. – Chwila ciszy.
– Elix! – An skoczył na łóżko. – Wstawaj, ubieraj się! Musisz to zobaczyć!
Chyba ten twój pracodawca! Jezusie, człowieku rusz się! <br />
Natychmiast wyskoczyłem z prześcieradła i zgarnąłem ciuchy z podłogi. Były
Antoine’a, ale nie zawracałem sobie tym głowy. Mój chłopak w tym czasie też
zdążył się ubrać.<br />
- Jak wyglądam? – Spytałem poprawiając włosy.<br />
- Całkiem nieźle. W tym swetrze wyglądasz lepiej niż ja. – Mruknął. <br />
- Dobra, idę do niego… - Przeszedłem przez salon, kierując się do przedpokoju.
Tam był człowiek, który niewątpliwie był dziwny. I dla którego pracowałem. <br />
- Dzień dobry, jestem… - Przywitałem się radośnie, nie kończąc zdania. To co zobaczyłem, niemiłosiernie mnie
zaskoczyło…</div>
konwalia.19http://www.blogger.com/profile/15825632417649764011noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7226863431023399858.post-44385616550514092982013-09-14T13:55:00.001-07:002013-09-14T13:55:36.855-07:00Rozdział 3: MętlikOcknąłem się dwadzieścia minut przed budzikiem. Po głowie błąkało mi się jedno pytanie: co do cholery się wczoraj stało? An leżał na drugim końcu łóżka zwinięty w kłębek. Co go wczoraj napadło? Miał zły dzień? Nie chciało mi się ponownie kłaść, więc ciężko powlokłem się do łazienki, żeby wziąć prysznic. Spojrzałem w lustro. Wszystko wskazywało na to że to była ciężka noc - miałem podkrążone oczy, moje czarne włosy były tak rozczochrane że przypominały ptasie gniazdo, a moja twarz była dziesięć razy bledsza niż zwykle, co było swojego rodzaju ewenementem, bo i tak jestem niemalże biały. Umyłem szybko zęby i wskoczyłem pod prysznic. Przez paręnaście minut rozkoszowałem się przyjemnym ciepłem wody, jednak przez cały czas nie mogłem przestać myśleć o tej nocy. Nie to żeby nie było w jakiś sposób przyjemne... Ale An zazwyczaj nie inicjował tak ostrego seksu. Musiało się coś stać. Po prostu musiało.<br />
Po wyjściu z łazienki włączyłem ekspres do kawy. Elix, ogarnij się. Masz dzisiaj spotkanie z klientem. I to dość ważnym klientem. Musisz być w formie. Opanowany, względnie ogarnięty, żeby tylko cię przyjął. Potem będzie już co będzie.<br />
- Dasz radę. Jak zawsze. - Uspokoiłem się. Następnie w spokoju wypiłem kawę, zjadłem śniadanie i ubrałem się w najlepszy garnitur jaki miałem w szafie. Gdy wychodziłem, ostatni raz spojrzałem na Ana. Chyba stało się coś poważnego, bo nawet podczas snu miał markotną minę.<br />
- Nie martw się. Będzie dobrze. - Pocałowałem go w czoło i wyszedłem do pracy. Tak, będzie dobrze!<br />
<br />
- Panie Frencer! - Sekretarka ostrożnie zapukała do mojego gabinetu. - Klient do pana.<br />
- Proszę go wpuścić. - Uśmiechnąłem się sympatycznie, wstając z fotela. Zastanawiałem się jak on wygląda, zważając na jego niesamowicie uwodzicielski głos. Może nie powinienem tego mówić, ale miałem nadzieję że będzie seksowny. Tak żeby choć popatrzeć.<br />
- Dzień dobry. - Drzwi od gabinetu lekko się uchyliły i do środka wszedł bardzo młody chłopak. Na moje oko zbyt młody. - Pan Frencer? - Nie miał głosu pana Q, więc chyba nie żartował z przysyłaniem "swoich ludzi".<br />
- Tak, to ja. - Odrzuciłem swoje rozczarowanie, wyciągając rękę do chłopaka. - Miło mi pana poznać, panie..<br />
- Proszę nie mówić do mnie pan. Jestem Marco. - Chłopak nieśmiało uścisnął moją dłoń. Wyglądał bardzo młodo, obstawiam że ledwo skończył osiemnaście lat. Niski, bardzo szczupły z pociągłą twarzą i burzą loków na głowie. Brązowe oczy miał zasłonięte okularami "nerdami". Ubrany w jasne, dość obcisłe spodnie i beżowy sweter w dziwne szlaczki. Dość osobliwy, nie powiem.<br />
- Jak sobie życzysz. W takim razie mów mi Elix. Jesteś od pana Q? - Wskazałem na fotel po drugiej stronie. Chłopak swobodnie usiadł na krześle.<br />
- Tak kazał do siebie mówić? - Spytał z rozbawieniem. - Tak, miałem przynieść ci papiery. Nie wiem co mu strzeliło do głowy z tymi dwoma domami. W sumie mógłby zrobić jeden, wszyscy i tak by się zmieścili, ale nie on musi zrobić swoje.- Nawijał jak najęty, a ja nie miałem śmiałości mu przerwać. To co usłyszałem wcale mnie nie uspokajało. Wręcz przeciwnie. Słowa chłopaka były.. dość dziwne. - Ale to jego pieniądze, on więcej zapłaci, a ty więcej zarobisz. Otóż F.. znaczy Q ma do ciebie parę zastrzeżeń. Oba domy mają być zrobione na wzór brytyjskiej szkoły z internatem. Wiesz - duże, rozległe budynki, itp... - Zaczął grzebać w torbie, z której parę minut później wyjął teczkę. - Najlepiej żeby budynek był bardzo ciemny. Wtedy będzie mu pasował do ogrodu. - Wypowiedział te słowa z lekką ironią. - Tutaj masz wszystkie instrukcje, pewnie dasz radę. Wyglądasz na elokwentnego. A i najważniejsza rzecz - czas pracy. Q powiedział że masz na sam szkic dwa tygodnie. Za każdy dzień opóźnienia obcina ci 5 tysięcy z wynagrodzenia, a za każdy dzień przed deadlinem dokłada ci 5 tysięcy. Prócz oczekuje że będziesz obecny na placu budowy plus dostępny o każdej porze dnia i nocy. No może nocy nie. Ale żebyś był na każde jego zawołanie. Ja wiem, jak się to słyszy, to ma się wrażenie że to freak, ale uwierz - opłaca się. Dostaniesz za to zlecenie naprawdę sporą kasę. O ile spodoba mu się projekt i nie wkurzysz go podczas budowy.<br />
- Czekaj, czekaj... - W końcu przerwałem. - On myśli że przez kilka miesięcy będę dostępny na każde jego skinienie? Zazwyczaj oddaję projekt i dwa, maksymalnie trzy razy pojawiam się na placu.<br />
- Tutaj będzie inaczej. Poza tym będziesz dostawał za to odpowiednią kasę. - Chłopak uśmiechnął się uroczo. Na jego zębach błysnął aparat. - Wiem że jestem gadatliwy, ale mam nadzieję że wszystko rozumiesz.. Jakieś pytania?<br />
- Jedno.. - Nie mogłem się powstrzymać. - Po co panu Q aż dwa domy? Ma taką dużą rodzinę?<br />
Marco roześmiał się szczerze.<br />
- Coś w ten deseń.. Jak ma się tyle hajsu co on, to można i trzy domy sobie machnąć. Poza tym jeden z nich ma być mieszkalny, a drugi taki raczej dla gości. Q często ich przyjmuje. - Przegryzł wargę.<br />
- Rozumiem. Czy będę miał możliwość spotkać się z moim zleceniodawcą?<br />
- Taaak, oczywiście. Dzisiaj miał parę biznesowych spraw, dlatego ja jestem w zastępstwie, ale przy oddawaniu projektu ugości cię osobiście. Tylko zadzwoń dzień przed, najlepiej w porach wieczornych. - Poprawił okulary. - No to będę się zbierał. Bierz się do pracy i nie zniechęcaj się od razu - myślę że z czasem ci się spodoba współpraca z takim człowiekiem jak on. - Wstał z fotela, więc zrobiłem to samo. - Jeszcze się zobaczymy, więc się nie żegnam. Owocnej pracy! - Pomachał i zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć wyszedł z gabinetu. Opadłem ciężko na krzesło.<br />
- Najdziwniejsze spotkanie świata. Najdziwniejszy facet na świecie i prawdopodobnie najbardziej popierdolone zlecenie mojego życia. - Mruknąłem sam do siebie.<br />
- Panie Frencer... - Po paru minutach ciszy do gabinetu weszła sekretarka. - Wszystko w porządku?<br />
- Taak, dziękuję że pytasz. - Otrząsnąłem się. - Coś się stało?<br />
- Szef chce pana widzieć, żeby dowiedzieć się czegoś o tym spotkaniu. Troszeczkę się tym ekscytuję, więc jakby pan mógł...<br />
- Już idę. - Uśmiechnąłem się do niej. Początek dnia, a ja już chcę jego końca...<br />
<br />
Ciężko wtoczyłem się do domu. Co za paskudny, niszczący psychicznie dzień. Najpierw sprawa z Anem, potem ten gościu i jeszcze półgodzinna paplanina od szefa, żebym "nie spieprzył tego zadania, bo to najlepsza rzecz jaka mi się w życiu trafi". Bla, bla, blaaaaaaaaa. Rzuciłem swoje rzeczy na podłogę. W domu było bardzo cicho i spokojnie. I nie pachniał niczym. An nie gotował? Jasna cholera.<br />
Przeszedłem się po mieszkaniu. Wszystko wyglądało tak jak zostawiłem to rano. Filiżanka po kawie na stole, rzucona na parapet ścierka.. co jest? Poszedłem do salonu i zastałem mojego chłopaka okrytego kocem, drzemiącego na kanapie. Obok na stoliku leżał telefon. Czyli jednak się obudził. Bardzo chciałem wiedzieć co się stało, ale rozmowa z nim teraz byłaby dla mnie wykańczająca. Chyba powinienem popracować. Choć trochę. Nie przebierając się, zasiadłem do deski kreślarskiej. Założyłem słuchawki i włączyłem sobie Mindless Self Indulgence, zatracając się pracy. Skoro już i tak to robię, to powinienem trochę zarobić...<br />
<br />
<i>Antoine</i><br />
<i><br /></i>
Irytujący dźwięk telefonu nie dawał mi spokoju. Tak bardzo nie chciało mi się wstawać. Ale gdy zaczął dzwonić po raz piąty, uznałem że to coś ważnego. Owinąłem się w koc i poszedłem do salonu.<br />
- Halo... - Mruknąłem zachrypnięty. Niech ten ktoś wie, że dzwoni nie w porę.<br />
- Pan Clay? - Chłodny i nieprzyjemny głos niemalże wypluł moje imię. Wiedziałem kto dzwoni.<br />
- Pani Frencer! Dzień dobry! - Starałem się być miły dla mojej niby-teściowej. Chociaż nie znosiła mnie jak zarazy.<br />
- Czy mój syn jest w domu? - Olała moje przywitanie.<br />
- Elix jest aktualnie w pracy, wróci... - Spojrzałem na zegarek. - Za jakieś pięć godzin. Przekazać coś?<br />
- Tylko że dzwoniłam. To pilna sprawa. Po tej obrzydliwości jakiej się dopuścił, nie chcę z nim rozmawiać, ale tym razem muszę. - "Obrzydliwość" oznaczała nasz związek. - Nie dość że mój inteligentny, wykształcony syn obcuje z mężczyzną, to jeszcze z kimś, kto nie ma pracy. - Prychnęła. A to paskudne babsko.<br />
- To życie Elixa, nie pani. Ma prawo obcować z kim tylko chce.<br />
- Homoseksualizm to choroba. Osoby z patologicznych rodzin zostają homoseksualistami. A mój syn jest normalny. To twoja wina, że jest jaki jest. - Syknęła. Krew mi zawrzała.<br />
- Proszę sobie wyobrazić, że w momencie gdy zacząłem sypiać z Elixem, on już dawno był rozdziewiczony przez innych mężczyzn. - Warknąłem do słuchawki. Słyszałem jak wciąga powietrze. Za ostro?<br />
- Do widzenia. - Syknęła i odłożyła słuchawkę. Ta rozmowa rozbudziła mnie na parę chwil, ale potem przypomniałem sobie o wczorajszym wieczorze. Jak bardzo byłem wściekły na samego siebie. Dlaczego? Bo przypomniałem sobie gdy jeszcze byłem z Dannym. Pamiętam jego pejcze, maski, kajdanki, bicze, kneble.. Pamiętam siniaki, jakie po nich miałem, czasem rany i godziny bólu, gdy uprawiał ze mną seks. A raczej gdy mnie gwałcił. Bo to były częściej gwałty.<br />
Ale pamiętam też jak czasami było mi z nim dobrze. Jak wysoko potrafiłem wzlecieć. Nasz seks był zawsze emocjonujący, lekko niebezpieczny i drapieżny. Dlatego się podnieciłem po tym spotkaniu. Bo od jakiegoś czasu seks z Elixem przestał być emocjonujący. Był dobry, fakt - nauczyliśmy się swoich ciał, co lubimy, ale.. coś przestało iskrzyć. Nie to żebym go nie kochał - kocham go, ale chciałbym tego dreszczyku, który był między nami kiedyś, gdy mogliśmy kochać się parę razy dziennie, a nie raz, dwa razy na tydzień.. Tęsknie za tym wszystkim. Chyba muszę z nim o tym pogadać.<br />
Ale to jak wróci. Teraz chyba jeszcze się prześpię.<br />
<br />
Gdy się ocknąłem, słońce już zachodziło. Przespałem cały dzień? Chyba tak. Rozejrzałem się po pokoju - mój chłopak siedział przy desce kreślarskiej, szkicując coś namiętnie. Pracował nad nowym projektem? Przeciągnąłem się i wstałem z łóżka.<br />
- Co robisz? - Zapytałem, ale Elix milczał. Dopiero po chwili odkryłem że ma słuchawki w uszach. Spojrzałem mu przez ramię - szkicował piękny dom w staroangielskim stylu. Przez chwilę podziwiałem jego pracę - nie dziwne że był najlepszy. Miał skurczybyk talent. Wielki talent.<br />
- Co robisz? - Pociągnąłem za słuchawki. Zaskoczony odwrócił się w moją stronę. Wyglądał koszmarnie.<br />
- Pracuję? - Uśmiechnął się słabo. Jego niebieskie oczy były przekrwione.<br />
- Biedaku, wyglądasz jakby cię coś przejechało. - Szczypnąłem go w policzek. - Ciężki dzień? - Kiwnął głową. - Choć się przytul.<br />
Owinął ręce wokół mojej talii, a ja przyciągnąłem go do siebie. Czysty, świeży zapach jego wody po goleniu wdarł się w moje nozdrza. Westchnął ciężko.<br />
- To był najgorszy dzień świata. - Mruknął, a ja pocałowałem go w czubek głowy.<br />
- Chcesz się wygadać?<br />
- Tak. Najlepiej przy kawie.<br />
- I naleśnikach?<br />
- Czytasz mi w myślach. - Cmoknął mnie w usta. Dzisiaj zajmę się tylko nim. Rozmowa o Dannym może poczekać...konwalia.19http://www.blogger.com/profile/15825632417649764011noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7226863431023399858.post-22619457088150969662013-09-07T11:35:00.000-07:002013-09-07T11:35:13.525-07:00Rozdział 2: DrgnięcieDźwięk przychodzącej wiadomości oderwał mnie od papierów. Od dobrych kilku godzin przeglądałem zlecenia, które przygotował dla mnie szef. Prawda, był kawałem skurwysyna i czasami miałem go dość, jednak jeśli chodziło o pracę dla mnie, zawsze wybierał perfekcyjnie. Teraz tylko głowiłem się co mam wybrać. A to było cholernie trudne. Westchnąłem ciężko i położyłem się na plecach. To ponad moje siły.<br />
- Co jest? - Antoine usiadł koło mnie.<br />
- Mam dylemat. - Zacząłem marudzić. - Dwa świetne zlecenia, które chciałbym zrealizować i nie wiem które wybrać, bo oba są na swój sposób ciekawe.<br />
- Może mógłbym ci jakoś pomóc? - An usiadł wygodniej na łóżku. Obserwowałem jak przekręca komórkę w dłoniach.<br />
- Dobra, powiedz mi które brzmi lepiej. - Podniosłem się do pozycji siedzącej, żeby patrzeć mu w oczy. - Mogę zaprojektować pewnemu bankowi nową siedzibę w centrum miasta, albo mogę zająć się domem pewnego faceta... - Antoine zmarszczył brwi.<br />
- Serio się zastanawiasz? Przecież to zlecenie dla tego banku to niemalże twoja życiowa okazja!<br />
- Ale czekaj. Nie skończyłem jeszcze. - Przerwałem mu. - Gdyby chodziło o zwykły dom, to pewnie bym sobie odpuścił. Ale gościu w zleceniu mówił o tym że dysponuje działką o powierzchni 100 hektarów i chce co najmniej dwa czteropiętrowe budynki z rozległymi piwnicami i dwoma basenami w każdym domu. - Mój chłopak wytrzeszczył oczy. - Rozumiesz czemu się waham?<br />
- Facet musi być niemiłosiernie bogaty.. Mógłbyś zgarnąć za to niezłą kasę. - Podłapał pomysł. - Nie zostawił ci może namiarów na siebie?<br />
- No zostawił...<br />
- No to dzwoń do niego i umów się na "rozmowę wstępną". - Odgłos sms-a. - Powiedz że jeszcze nie możesz się zdecydować na zlecenie i chcesz się dowiedzieć więcej. Jeśli się okaże że facet jest świrem, to przyjmiesz zlecenie tej firmy. A jeśli nie... To może być opłacalna robota. - Wzruszył ramionami, a potem sprawdził komórkę. Skrzywił się, a następnie przez chwilę wysilał się z odpowiedzią.<br />
- Coś się stało? - Moja ciekawość nie miała granic.<br />
- Mamy czas za tydzień w piątek?<br />
- Zależy dla kogo.<br />
- Danny urządza imprezę i..<br />
- Nie.<br />
- Ale Elix...<br />
- Nie! - Warknąłem. Mało było ludzi, których nie znosiłem niemal tak bardzo jak Dannego. Pierwszy raz spotkaliśmy się trzy lata temu. Antoine przedstawił go jako swojego "przyjaciela", jednak bardzo szybko dowiedziałem się jaka była między nimi relacja. Otóż był on przez ponad rok "panem" mojego Antoine'a, gdy ten był jeszcze młody. Tacy jak on mają od cholery pieniędzy, więc "wynajmują" paru młodych chłopaków głównie dla seksu. Czasami bardzo wyuzdanego i wręcz niebezpiecznego seksu. Pamiętam Ana z tamtego okresu. Wiecznie smutny, chudy jak szczapa, poobijany. Nie. Nie chciałem żeby ten człowiek zbliżał się do niego. Zwłaszcza ze Danny cały czas miał ochotę na Antoine'a.<br />
- Eliix. - An złapał mnie za rękę. - Nie zrobiłbym nic głupiego. Nie ufasz mi?<br />
- To nie tak że nie ufam tobie. Nie ufam jemu. Dobiera się do ciebie, nawet jak ja jestem w pobliżu. Jeszcze nie dostał w mordę, ale to tylko kwestia czasu. - Warknąłem, całując jego palce. - To zboczeniec i seksoholik, do tego niezwykle urokliwy. Do tego pamiętam jak cię skrzywdził. Nie dziw mi się.<br />
- Przecież nie musimy z nim nawet gadać. Elix, będzie tam Chris, Adam, Tim... Tyle osób których od dawna widzieliśmy. A jeśli Dan będzie próbował coś mi zrobić, będziesz cały czas obok mnie. A przy tobie jestem asertywny. Proooooszęęę! - Pochylił się w moją stronę, trzepocząc rzęsami. Co za paskudny, perfekcyjny manipulator.<br />
- Zobaczymy. - Mruknąłem. An roześmiał się głośno i pocałował mnie w nos.<br />
- Jesteś taaaki słodki. Posiedzimy parę godziny i wrócimy, zanim zdążysz się znudzić. A teraz łap za komórkę i dzwoń do tego faceta. - Uśmiechnął się szczęśliwy.<br />
- Nie jest za późno? - Spojrzałem na zegarek. Dochodziła dwudziesta. To nieprofesjonalne dzwonić o tej porze.<br />
- Najlepsi dzwonią kiedy chcą. - Podał mi telefon. - Dawaj, raz się żyje.<br />
- Przez ciebie będę rozmawiał z klientem poirytowany. - Przyłożyłem telefon do ucha.<br />
- Słucham? - Miękki głos należący do starszego mężczyzny rozległ się w słuchawce.<br />
- Dzień dobry panu. - Niepewnie mruknąłem do słuchawki. - Nazywam się Elix Frencer, dzwonię z firmy architektonicznej Marleya. Dzwonię..<br />
- W sprawie zlecenia? - Mężczyzna dokończył za mnie. - Zaraz połączę pana z pańskim zleceniodawcą. Proszę chwilę zaczekać. - W słuchawce na chwilę zapanowała cisza. Spojrzałem na Ana. który bezgłośnie wypytywał "no i co?". Wzruszyłem ramionami.<br />
- Witam. - W słuchawce usłyszałem głos, który odbił się echem w mojej głowie i przepłynął przez całe ciało, powodując dreszcze. Głęboki, lekko zachrypnięty i niesamowicie seksowny. - Dzwoni pan z firmy pana Marleya, prawda?<br />
- Taak. - Nie mogłem się skupić. - Jestem...<br />
- Elix Frencer. - Dokończył. - Ten Elix Frencer, który przebudował ratusz, prawda? Oglądam właśnie pańskie dzieła i muszę przyznać że Marc zawsze wie kogo do mnie przysłać. - Zaśmiał się do słuchawki, a mnie zjeżyły się włosy na karku. - Nie będę owijał w bawełnę - podoba mi się pan. Znaczy to co pan robi i chciałbym pana zatrudnić. Ale ostrzegam - zadowolenie mnie to baardzo trudna sztuka, więc czeka pana sporo pracy.<br />
- Dam z siebie wszystko. - Wtrąciłem nieśmiało.<br />
- Wspaniale. W takim razie proszę czekać na kogoś z moich pracowników, żeby przywiózł panu resztę dokumentów. Byłby pan w stanie odebrać je jutro w biurze?<br />
- Oczywiście, panie.. - Próbowałem zmusić go do przedstawienia się.<br />
- Panie Q. - Facet odpowiedział po paru sekundach. W moim umyśle zamigotała czerwona lampka. Świr?<br />
- Oczywiście panie Q.<br />
- To jak najszybciej jutro proszę się spodziewać moich ludzi. - Zarządził. - Życzę miłego wieczoru. - Odłożył słuchawkę, zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć. To było... dziwne?<br />
- No i? - Antoine wpatrywał się we mnie jak sroka w gnat.<br />
- Myślę że gość albo jest nieźle popieprzony, albo to jakiś znany aktor czy coś. Kazał mi mówić do siebie per "pan Q". Ale chyba przyjął mnie do pracy, bo jutro przywozi mi resztę papierów. An, ale jaki on ma głos. Może nim hipnotyzować ludzi. Nawet nie pomyślałem o tym żeby mu powiedzieć o wstępnej rozmowie.<br />
- To jest wskazówka! Może to jakiś znany aktor, który nie chce zdradzać swojej tożsamości?<br />
- Mogę się założyć o to że ma po prostu coś nie tak z głową. - Zauważyłem błysk w oczach Ana.<br />
- Założyć? O co?<br />
- O co chcesz. - Wyciągnąłem do niego rękę.<br />
- Okej.. - Zamyślił się. - Jeśli wygram, wytatuujesz sobie literkę "A" na biodrze. Tak żeby każdy wiedział że jesteś mój.<br />
- Nie uważasz że taki tatuaż jest pedalski?<br />
- Jesteś gejem, więc nie widzę w tym problemu. - Zaśmiał się złośliwie.<br />
- No dobra.. Za to jeśli ja wygram, to... kupisz mi motor.<br />
- Motor? No dobra. - Uścisnęliśmy sobie dłonie. - Chcesz herbaty?<br />
- Czemu nie.<br />
- A potem seks?<br />
- Po tym jaki byłeś złośliwy po południu? Zapomnij!<br />
<br />
<i>Antoine</i><br />
<i><br /></i>
- An, stolik dwunasty! Dwa razy łosoś i talerz owoców morza! Migiem! To nasi ostatni klienci dzisiaj! - Szef krzyknął na mnie z końca pomieszczenia. Za dwie godziny chciałem być w domu.<br />
- Robi się! - Odkrzyknąłem. - Fabian, zajmiesz się łososiem? - Mój najlepszy kumpel kiwnął głową i bez słowa zajął się potrawami. Znamy się od małego. Razem chodziliśmy do szkoły gastronomicznej, a potem obaj staraliśmy się o pracę w tym miejscu.<br />
- Cytryna do niego? - Spytał lakonicznie.<br />
- Będzie najlepsza. - wrzuciłem małże do wody. Fabian jest jedną z dwóch bliskich mi osób, które nie odwróciły się ode mnie, gdy dowiedziały się że jestem gejem. Co więcej, zakumplował się z Elixem i stanowiliśmy swojego dziwnego rodzaju paczkę.<br />
Elix jest jedyny w moim życiu. Żadnemu człowiekowi nie zawdzięczam tyle co jemu i z żadnym nie mam aż tylu wspomnień - może niekoniecznie tylko tych dobrych, ale faktem jest że to on zmienił moje życie. Oraz to że go kocham.<br />
- Lili, przygotuj dodatki do owoców morza! - Krzyknąłem do pomocników, zabierając się za krewetki i kalmary. Ostatnie danie na dziś, potem do domu. Wytrzymaj.<br />
- Antoine. - Fabian stanął naprzeciw mnie. - Dzięki za wczoraj. Dzięki że mnie zastąpiłeś.<br />
- Nie ma sprawy. Ty też nie raz ratowałeś mi tyłek. - Uśmiechnąłem się do niego.<br />
- Wiesz, ale ty miałeś zawsze poważne powody. A ja byłem na randce. - Wywrócił oczami.<br />
- Życie uczuciowe to bardzo poważny powód. - Uśmiechnąłem się do niego.<br />
- Taaaaa... Jeśli orgazm to uczucie, to wczoraj byłem uczuciowy jak nigdy. - Zaśmiał się głucho.<br />
W milczeniu dokończyliśmy swoje dania i pół godziny później każdy z nas sprzątał swoje stanowisko. Kocham swoją pracę, ale jest cholernie męcząca. Jak wrócę, to chyba nawet już się nie będę mył, tylko od razu walnę się do łóżka. Ciekawe czy Elix będzie spał...<br />
- Do zobaczenia An! - Fabian uścisnął mi rękę.<br />
- Trzymaj się. - Zdjąłem fartuch i wsadziłem do szafki. Zgarnąłem klucze i pięć minut później wyszedłem z restauracji. Przy moim samochodzie ktoś stał. Zaniepokoiłem się.<br />
- Nie bój się mnie tak Antoine. - Mężczyzna odezwał się do mnie miękko. O Boże..<br />
- Danny? - Zapytałem, podchodząc bliżej. Jego rude włosy odbiły światło latarni. Wszyscy, tylko nie on!<br />
- Tak kotku. Odpisałeś mi przedwczoraj tak niemiło.. - Zbliżył się do mnie. Poczułem mocny zapach piżmowych perfum. - Chciałem się upewnić że wszystko w porządku. - Jego szare oczy spojrzały na mnie z troską. An, pamiętaj co on ci zrobił.<br />
- Jest ok. Przyjdziemy do ciebie z Elixem. - Niemalże warknąłem i spróbowałem go wyminąć. Danny złapał mnie za ramię.<br />
- Kotku, czemu jesteś taki spięty? - Jego twarz niebezpiecznie zbliżyła się do mojej. - Czyżby jakieś kłopoty pomiędzy tobą, a twoim szczęściem? Pamiętaj, że zawsze możesz wrócić. Było nam tak dobrze...<br />
- Chyba tobie. - Wypaliłem. - Ja jestem szczęśliwy teraz i nie chcę wracać do ciebie.<br />
Danny zaśmiał się gardłowo. W jednej chwili przycisnął mnie do samochodu, a jego ręka spoczęła na moim kroczu.<br />
- Nie pamiętasz jak jęczałeś z rozkoszy, gdy cię związywałem? - Szepnął mi do ucha, masując mój rozporek. - Albo gdy wyciągałem bat? Albo..<br />
- Dosyć! - Odepchnąłem go od siebie. - To było kiedyś. Miałem 16 lat. Imponował mi starszy o 15 lat facet, ale teraz to się zmieniło. Nie chcę z tobą walczyć, ale nie chcę też z tobą sypiać. W końcu ułożyłem sobie życie. Może wtedy sprawiało mi to przyjemność, ale pamiętam też rany jakie mi zadawałeś.<br />
Danny westchnął. Muszę przyznać że z wiekiem jest przystojniejszy. Ale jest też coraz większym zbokiem.<br />
- Widzę że dzisiaj cię nie przekonam. Ale spróbuję kiedy indziej. - Podszedł i delikatnie mnie pocałował. - Nadal mi na tobie zależy kotku. Pamiętaj o tym. - Uśmiechnął się przeciągle. Zacisnąłem pięści i przeczekałem aż pójdzie. Co za palant!<br />
Z hukiem zamknąłem drzwi od samochodu. Chciało mi się płakać. Z jednej strony go nie znosiłem. Skrzywdził mnie i chciał sprowadzić na złą drogę. Ale z drugiej strony pamiętam jaką nagrodę dostawałem za te wszelkie cierpienia. Zacisnąłem zęby. Danny już mnie nie pociągał, ale dziś udało mu się mnie podniecić. Wściekły jak nigdy pędziłem do domu.<br />
<br />
W domu było bardzo cicho, a Elix spał jak zabity. Złość nadal ze mnie nie zeszła, więc nie obchodziło mnie czy go obudzę. Włączyłem światło w pokoju.<br />
- An, wróciłeś? - Elix przeciągnął się w łóżku.<br />
- Zamknij się. - Warknąłem, a następnie zdjąłem z siebie ciuchy. Mój ukochany spojrzał na mnie podejrzliwie.<br />
- Co ty... - Próbował ze mną porozmawiać, ale mu przerwałem.<br />
- Ściągnij spodnie. - Rozkazałem. Zauważył że nie warto dziś ze mną dyskutować. Chwilę później leżał na łóżku całkowicie nagi. - Pięknie. Teraz wyjmij lubrykant i się przygotuj. Zerżnę cię dziś jak nigdy. - Parę sekund później przewaliłem go na brzuch i uniosłem biodra. Tak, chciałem się na nim wyładować. Gdy wbiłem się w niego po raz pierwszy, usłyszałem jak syczy. Zrobiło mi się żal że to on musi cierpieć za mój zły humor, ale pożądanie zrobiło swoje. Położyłem rękę na jego głowie i wcisnąłem w poduszkę. Potem zacząłem się w nim poruszać. Bardzo szybko i bardzo agresywnie, wbijałem penisa w jego ciało. Było mi tak dobrze. Słyszałem jak Elix pojękuje, jednak nie były to jęki rozkoszy. Jego to bolało.<br />
Oderwałem dłoń od jego głowy i przyłożyłem tors do jego pleców.<br />
- Jest dobrze. - Szepnął gdy zbliżyłem głowę. Zacząłem się posuwać jeszcze szybciej i jeszcze agresywniej. Zacząłem oddychać szybciej, czując że za chwilę skończę katorgę zarówno swoją jak i Elixa. Wykonałem parę głębszych ruchów i wbiłem paznokcie w ramiona mojego chłopaka. Usłyszałem jak z ulgą wypuszcza z siebie powietrze.<br />
- Dzięki. - Cmoknąłem go w głowę i walnąłem się obok niego.<br />
- Chcesz pogadać? - Zapytał po paru minutach ciszy.<br />
- Nie dzisiaj. Jutro wszystko ci powiem. - Tylko najpierw przemyślę parę rzeczy.<br />
- Jak chcesz. - Przytulił się do mnie. - Kocham cię, wiesz?<br />
- I tylko to trzyma mnie przy życiu. Śpij dobrze, ja muszę zapalić. - Wyszedłem na balkon, zapalając papierosa. To będzie długa noc.konwalia.19http://www.blogger.com/profile/15825632417649764011noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7226863431023399858.post-10579241464111244952013-08-31T12:06:00.000-07:002013-08-31T12:09:06.671-07:00Rozdział 1: Wprowadzenie. - Elix! - Szef odciągnął mnie od biurka tak gwałtownie, że musiałem złapać się brzegu mebla, żeby nie spaść. - Na kiedy do jasnej cholery będzie gotowy ten projekt? Klient wydzwania od dwóch dni, rozumiesz?<br />
- Właśnie go kończę. - Mruknąłem zirytowany. - Jeszcze dziś go dostaniesz.<br />
- Zaspokojenie dziewczyny też ci tak długo zajmuje? - Próbował mi dopiec. - Jesteś dobry, ale jeszcze nie najlepszy. Miałem dla ciebie dwa następne zlecenia, ale wkurza mnie to twoje lenistwo. Bierz się do roboty.<br />
- Ale moje projekty jeszcze nigdy nie zostały zwrócone lub poprawiane. Wysoka jakość oznacza dłuższy czas pracy. - Coraz bardziej się denerwowałem. Czy ten pajac nie widzi że zapierdalam jak głupi, żeby tylko jego firma miała jak najlepsze noty?<br />
Szef spojrzał na mnie podejrzliwie.<br />
- Przyjdź do mnie później. Przejrzysz te zlecenia i w razie czego wybierzesz sobie te lepsze. A teraz wracaj do pracy. - Wycofał się powoli z mojego biura. Chyba zauważył że ze mną nie ma żartów.<br />
- Jeśli wytrzymam tu jeszcze miesiąc, obiecuję że kupię sobie motor. - Westchnąłem, chowając twarz w dłoniach.<br />
Nazywam się Elix Frencer. Mam 27 lat i pracuję jako architekt (tak między nami, to jako całkiem niezły architekt). Pracuję w dość dużej firmie architektonicznej, a moim szefem jest świr i neurotyk. Ale za pieniądze jakie zarabiam, muszą być jakieś niedogodności. Moją drugą pasją jest kick-boxing, żeglarstwo i dobre kino. Jestem całkiem miłym, aktywnym, towarzyskim i - o czym świadczy liczba dziewczyn, które do mnie wzdychają - całkiem niebrzydki (choć co ja się tam znam). Jednak posiadam małą wadę, która nie powinna być aż taką wielką przeszkodą, jednak z niewiadomych powodów ludzie reagują na nią bardzo... skrajnie.<br />
W kieszeni zawibrował mi telefon. Odłożyłem ołówek i odczytałem wiadomość.<br />
<br />
Od: Kotek<br />
Treść: O której wracasz? Nie wiem na którą zrobić obiad.<br />
<br />
Uśmiechnąłem się do siebie. Wizja obiadu z moją drugą połówką uszczęśliwiła mnie na moment.<br />
<br />
Do: Kotek<br />
Treść: Wyjdę wcześniej, mam dość tego pajaca. Około 15 będę w domu. Uważaj, bo mam dziś spory apetyt ;)<br />
<br />
Po kilku sekundach przyszła odpowiedź.<br />
<br />
Od: Kotek<br />
Treść: Myślę że jakoś uda mi się go zaspokoić ;) Wracaj szybko!<br />
<br />
Odłożyłem telefon i spokojnie wróciłem do pracy. Skoro mam się zerwać wcześniej...<br />
<br />
<br />
- Dobra robota. - Skwitował szef. - Jednak warto na ciebie czekać, Frencer. W nagrodę trzymaj to. - Podał mi dwie teczki. - Nowe zlecenia. Przejrzyj je i jutro powiedz Lilianie które przyjmujesz.<br />
- Mogę oba?<br />
- Jak się wyrobisz... Terminy są dość krótkie..<br />
- Dam radę. - Wcisnąłem teczki pod pachę. - Więc.. nie jestem już wam dziś potrzebny.<br />
- Jesteś nawet zbędny. - Szef zaczął mnie olewać. - Jak chcesz to idź do domu.<br />
- Dzięki wielkie! - Mruknąłem zaskoczony. - Do widzenia!<br />
- Do jutra! - Jak szalony wyleciałem z gabinetu. Im szybciej będę w domu, tym lepiej.<br />
- Elix! Idziesz już? - Mój kumpel Marco klepnął mnie w ramię. - Myślałem że polecimy z chłopakami na piwo lub coś.<br />
- Sorry stary, nie dziś. Już jestem umówiony. - Zaszedłem do mojego biura, złapałem marynarkę, teczkę z rysunkami i niemalże pobiegłem do samochodu.<br />
<br />
Jechałem, wybijając na kierownicy rytm piosenki Placebo. Śpiewałem razem z wokalistą "Ashtray Heart", fałszując niemiłosiernie i ściągając na siebie pojedyncze spojrzenia zdziwionych kierowców. Ale miałem ich wszystkich gdzieś. Wracałem do domu. Do swojej świątyni, oazy i do kogoś, kogo kochałem.<br />
<br />
- Jestem! - W domu roznosił się niesamowity zapach chilli. Rzuciłem papiery i marynarkę w kąt i popędziłem do kuchni. Coś bulgotało w garnkach. Zajrzałem do jednego z nich i zanurzyłem łyżkę w gęstym, aromatycznym sosie. Był pyszny.<br />
- Nie podjadaj! - Poczułem uszczypnięcie w pośladek i całusa na policzku. Uśmiechnąłem się słodko.<br />
- Antoine, wiesz że zarówno tobie, jak i twojej kuchni trudno się oprzeć. - Pocałowałem mojego chłopaka.<br />
Tak, to jest to co zazwyczaj przekreśla mnie jako człowieka. Moja orientacja. Jestem geje. Ale jakim szczęśliwym!<br />
<br />
Mój chłopak nazywa się Antoine Clay. Jest ode mnie młodszy o trzy lata, a poznaliśmy się ponad siedem lat temu. Parę stanowimy od czterech lat. Jest kucharzem w jednej z lepszych restauracji w mieście. Zresztą zasłużenie, bo nie ma lepszego niż on.<br />
- Wiem że mówisz to tylko dlatego że jesteś głodny i chcesz żebym cię szybciej nakarmił. - Wystawił mi język. - Odsuń się, muszę to jeszcze doprawić.<br />
Usiadłem przy stole i przyglądałem mu się uważnie. Był nieprzyzwoicie piękny: wycieniowane włosy w kolorze złotego blondu, intensywnie zielone oczy, lekko opalona skóra, pięknie wykrojone usta z charakterystyczną grubszą dolną wargą i kształtny nos. Wysoki, bardzo dobrze zbudowany - wyglądał jakby ktoś go wyrzeźbił. Ideał. Obserwowanie go przy pracy również było niesamowite - sam czułem miłość i pasję do gotowania, choć jedyne co potrafiłem zrobić w kuchni to naleśniki. Przypominał szamana, który przygotowywał magiczną miksturę.<br />
- Przebierz się. - Rzucił do mnie. - Jeśli poplamisz tę koszulę, to będzie się nadawała tylko jako szmata do podłogi. - Posłusznie poszedłem do sypialni, gdzie wciągnąłem na siebie stary t-shirt i dżinsy. Gdy wróciłem do kuchni Antoine skrzywił się na mój widok.<br />
- Dlaczego nie chodzisz w spodniach, które ci kupiłem? Są o wiele wygodniejsze..<br />
- Antoine, zrozum mnie wreszcie. Nikt prócz ciebie nie wygląda dobrze w tych... no jak one... haremkach?<br />
- Ale miałbyś większą swobodę ruchów i mógłbyś zrobić tak. - Usiadł po turecku na krześle. - Widzisz?<br />
- Oczywiście że mogę tak zrobić. Tylko mi się nie chce. - Zbyłem go, mając pełne usta.<br />
- Mama nie mówiła że nie mówi się z pełną buzią? - Skarcił mnie.<br />
- Mówiła. Ale mówiła też że geje są śmieciami w pięknym świecie stworzonym przez Boga, więc nie wiem czy warto jej słuchać. - Antoine odłożył sztućce i zaśmiał się głośno. Obaj pogodziliśmy się z faktem że moja rodzina nie zaakceptowała ani mojej orientacji, ani mojego partnera. Dwa dni temu matka przypomniała mi o tym jak bardzo mnie nie znosi przez telefon.<br />
- Ale z jedzenia się nie żartuje. Jak było w pracy? Nie słyszałem jak wychodziłeś.<br />
- Bo spałeś jak kamień. Coś ty robił w nocy?<br />
- Oglądałem "Hellsinga" i skończyłem koło... trzeciej? - Antoine jest maniakiem mangi, anime i kultury japońskiej. Namiętnie kupował nowe mangi, a jego laptop zawalony był nowymi seriami. Starał się też czasem mówić do mnie po japońsku.<br />
- Wracając do pracy.. To może być. Skończyłem w końcu projekt tego dworku. Wiesz że to ma być dom starców? - Antoine podniósł brew ze zdziwienia. - I mam dwa nowe zlecenia. Muszę je przejrzeć dzisiaj. A co u ciebie?<br />
- Jutro zastępuję Fabiana, więc pewnie będę tak po północy w domu.. Zostawić ci jakiś obiad?<br />
- Przestań, sam sobie coś zrobię.<br />
- Kanapki to nie jest jedzenie, kochany. Zrobię ci rano coś na szybko, żebyś zjadł jak wrócisz po treningu. Pozmywasz po obiedzie?<br />
- Później. Teraz chcę odpocząć. Jestem zmęczony i strasznie śpiący. - Rozłożyłem się na kanapie, włączając telewizor. Akurat leciało jakieś durne reality show. Po chwili przyszedł Antoine i wcisnął się w wolną szczelinę za mną, kładąc sobie głowę na moim obojczyku. Przytuliłem się do niego i przez chwilę leżeliśmy w ciszy. Nagle poczułem jak palce Ana gładzą mnie po brzuchu.<br />
- Jesteś taki umięśniony... - Westchnął. - Gdy cię zobaczyłem po raz pierwszy byłem przekonany że jesteś zawodowym sportowcem. - Jego dłoń niebezpiecznie zbliżała się do guzika moich spodni. - Wiesz że nie kochaliśmy się od tygodnia?<br />
- Serio? - Mruknąłem zaskoczony. - Nie wiedziałem że aż tyle.. Czemu nic nie mówiłeś?<br />
- Wiesz.. miałeś problemy z matką, szefem... jeszcze ten stres... - Odwróciłem głowę, tak by spojrzeć mu w oczy. - Nie chciałem cię denerwować i... - Nie skończył, bo moje usta połączyły się z jego ustami. Chciałem odpokutować to zaniedbanie jego potrzeb. Bawiłem się jego językiem, aż w końcu złapałem go w pasie i położyłem na kanapie. Jęknął zaskoczony.<br />
- Co ty... aaach! - Jęknął głośniej, gdy zacząłem całować jego szyję. Chwilę później poczułem jak robi się twardy. Oderwałem głowę od jego szyi, by pieścić jego sutki. An wplótł palce w moje włosy. Delikatnie podszczypywałem wolny sutek, sprawiając że mój chłopak wił się pode mną jak wąż.<br />
- Elix przestań mnie tak torturować. - Mruknął. - Zejdź niżej, błagam cię.<br />
Powoli całowałem jego brzuch, schodząc coraz niżej. Antoine był rozpalony do czerwoności. Pragnąłem go tak bardzo. Ściągnąłem mu spodnie wraz z bielizną i po chwili leżał przede mną niezwykle bezbronny, nagi i taki piękny. Szybko ściągnąłem t-shirt przez głowę i przez parę sekund obserwowałem jego idealne ciało.<br />
- Długo będziesz się jeszcze tak ociągał? - Syknął mój chłopak. Roześmiałem się i nachyliłem, by móc go pocałować. An przestał mnie całować. - Dupek z ciebie, wiesz? Dlaczego zawsze mnie tak męczysz?<br />
Nic nie mówiłem. Uśmiechnąłem się i wycałowałem całą dróżkę do jego męskości, centymetr po centymetrze. Gdy dotarłem do końca, uśmiechnąłem się jeszcze raz. Jest taki niecierpliwy. Wsadziłem delikatnie główkę jego penisa do ust. An krzyknął.<br />
Zacząłem go pieścić. Delikatnie ssałem i lizałem gruby organ wypełniający moje usta. Szybko poruszałem się w górę i w dół, a Antoine trzymał ręce na mojej głowie, by od czasu do czasu regulować tempo. Cały czas słyszałem jego jęki i wzdychania, co sprawiało że pieściłem go z większą przyjemnością. Po kilku minutach wbił paznokcie w moje skronie. Zawsze tak robił, gdy znajdował się blisko finishu. Wsadziłem sobie całą jego męskość do ust, ssąc coraz intensywniej. Długi jęk Ana zachęcił mnie do kontynuowania pieszczoty. W końcu poczułem słony smak jego nasienia w ustach. Wyjąłem go z ust, a on niespodziewanie wystrzelił jeszcze raz. Poczułem jak sperma ścieka mi po twarzy.<br />
- O matko! Chusteczki, gdzie są chusteczki?! - Antoine spanikował i złapał paczkę jednorazowych chusteczek. Po chwili byłem względnie czysty. Podsadził mi jeszcze jedną pod usta, bym wypluł to co mam w środku, ale pokręciłem głową i połknąłem wszystko. Spojrzał na mnie ze zdziwieniem.<br />
- A więc jestem dupkiem? - Pocałowałem go w czoło.<br />
- Ale kochanym dupkiem. - Znowu położył się na kanapie i wyciągnął ramiona. - Przytul mnie.<br />
- Chwila. - Wstałem z kanapy i poszedłem do łazienki, skąd wziąłem lubrykant. To jeszcze nie koniec.<br />
- Co ty.. - Antoine spojrzał na buteleczkę, a potem na mnie. Ściągnąłem spodnie i bokserki. An chciał się podnieść, ale zatrzymałem go ruchem dłoni.<br />
- Leż. - Wycisnąłem sobie lubrykant na dłoń, a następnie nawilżyłem zarówno jego jak i siebie. - Chcę cię widzieć. - Mruknąłem, wchodząc w niego. Jęknąłem głośno, gdyż było to niesamowicie przyjemne. Zacząłem poruszać się coraz szybciej.<br />
- Chodź do mnie. - An przyciągnął mnie do siebie . - Wiesz że cię kocham? - Mruknął, kładąc mi dłonie na barkach.<br />
- Ja ciebie też. - Spojrzałem na niego. Tak bardzo go kochałem. Tak bardzo go pragnąłem. An wbił mi paznokcie w skórę. Zbliżyłem się do niego jeszcze bardziej. Przez chwile pokój wypełniały tylko nasze jęki i wzdychania.<br />
- Możesz dojść we mnie. - An całował mój obojczyk, a ja poczułem że rzeczywiście zbliżam się do końca. Spojrzałem mu w oczy. Kusząco przegryzł wargę. - Nie krępuj się.<br />
Wykonałem parę głębszych ruchów, czując jak przez moje ciało przechodzi dreszcz rozkoszy. Rozkoszowałem się tym momentem przyjemności, po czym opadłem na mojego ukochanego. Przez parę chwil oddychaliśmy głośno.<br />
- Jesteś niesamowity. - Pocałowałem Antoine'a.<br />
- Ty też. - Złapał mnie w pasie i okręcił tak że to on był teraz na górze. - Rozbudziłeś się już? - Przejechał ustami po mojej szyi.<br />
- No pewnie. - Mruknąłem zadowolony, licząc na drugą rundę.<br />
- No to idź pozmywać. - Antoine pocałował mnie w nos, zeskoczył ze mnie i roześmiany pobiegł do łazienki. Przez sekundę miałem nadzieję że tylko żartował, ale niestety - nie żartował. Ciężko podniosłem się z kanapy, ubrałem i poczłapałem w kierunku kuchni.<br />
<br />
<br />
Uffff.... trochę długie, ale mam nadzieję że fajne. Dajcie znać co i jak ;)konwalia.19http://www.blogger.com/profile/15825632417649764011noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-7226863431023399858.post-18970167848715086222013-08-31T10:11:00.000-07:002013-08-31T10:11:03.482-07:00Trochę na sam początek. Jestem Ashtray, na tym blogu chcę podzielić się z wami historią miłosną, mojego autorstwa. Może nie każdemu z was przypadnie ona do gustu, jednak wierzę że znajdą się miłośnicy takich historii :) Dla wielu osób może to być lekko kontrowersyjna opowieść, jednak jak wiemy kontrowersja jest teraz w modzie. Wszystko co tu znajdziecie wymyślałam sama i nikt mi w tym nie pomagał, a co za tym idzie nie czerpałam inspiracji z blogów, filmów itp. Tylko moja chora wyobraźnia. No to by było na tyle. W razie czego jestem otwarta na pytania :)konwalia.19http://www.blogger.com/profile/15825632417649764011noreply@blogger.com0