sobota, 7 września 2013

Rozdział 2: Drgnięcie

Dźwięk przychodzącej wiadomości oderwał mnie od papierów. Od dobrych kilku godzin przeglądałem zlecenia, które przygotował dla mnie szef. Prawda, był kawałem skurwysyna i czasami miałem go dość, jednak jeśli chodziło o pracę dla mnie, zawsze wybierał perfekcyjnie. Teraz tylko głowiłem się co mam wybrać. A to było cholernie trudne. Westchnąłem ciężko i położyłem się na plecach. To ponad moje siły.
- Co jest? - Antoine usiadł koło mnie.
- Mam dylemat. - Zacząłem marudzić. - Dwa świetne zlecenia, które chciałbym zrealizować i nie wiem które wybrać, bo oba są na swój sposób ciekawe.
- Może mógłbym ci jakoś pomóc? - An usiadł wygodniej na łóżku. Obserwowałem jak przekręca komórkę w dłoniach.
- Dobra, powiedz mi które brzmi lepiej. - Podniosłem się do pozycji siedzącej, żeby patrzeć mu w oczy. - Mogę zaprojektować pewnemu bankowi nową siedzibę w centrum miasta, albo mogę zająć się domem pewnego faceta... - Antoine zmarszczył brwi.
- Serio się zastanawiasz? Przecież to zlecenie dla tego banku to niemalże twoja życiowa okazja!
- Ale czekaj. Nie skończyłem jeszcze. - Przerwałem mu. - Gdyby chodziło o zwykły dom, to pewnie bym sobie odpuścił. Ale gościu w zleceniu mówił o tym że dysponuje działką o powierzchni 100 hektarów i chce co najmniej dwa czteropiętrowe budynki z rozległymi piwnicami i dwoma basenami w każdym domu. - Mój chłopak wytrzeszczył oczy. - Rozumiesz czemu się waham?
- Facet musi być niemiłosiernie bogaty.. Mógłbyś zgarnąć za to niezłą kasę. - Podłapał pomysł. - Nie zostawił ci może namiarów na siebie?
- No zostawił...
- No to dzwoń do niego i umów się na "rozmowę wstępną". - Odgłos sms-a. - Powiedz że jeszcze nie możesz się zdecydować na zlecenie i chcesz się dowiedzieć więcej. Jeśli się okaże że facet jest świrem, to przyjmiesz zlecenie tej firmy. A jeśli nie... To może być opłacalna robota. - Wzruszył ramionami, a potem sprawdził komórkę. Skrzywił się, a następnie przez chwilę wysilał się z odpowiedzią.
- Coś się stało? - Moja ciekawość nie miała granic.
- Mamy czas za tydzień w piątek?
- Zależy dla kogo.
- Danny urządza imprezę i..
- Nie.
- Ale Elix...
- Nie! - Warknąłem. Mało było ludzi, których nie znosiłem niemal tak bardzo jak Dannego. Pierwszy raz spotkaliśmy się trzy lata temu. Antoine przedstawił go jako swojego "przyjaciela", jednak bardzo szybko dowiedziałem się jaka była między nimi relacja. Otóż był on przez ponad rok "panem" mojego Antoine'a, gdy ten był jeszcze młody. Tacy jak on mają od cholery pieniędzy, więc "wynajmują" paru młodych chłopaków głównie dla seksu. Czasami bardzo wyuzdanego i wręcz niebezpiecznego seksu. Pamiętam Ana z tamtego okresu. Wiecznie smutny, chudy jak szczapa, poobijany. Nie. Nie chciałem żeby ten człowiek zbliżał się do niego. Zwłaszcza ze Danny cały czas miał ochotę na Antoine'a.
- Eliix. - An złapał mnie za rękę. - Nie zrobiłbym nic głupiego. Nie ufasz mi?
- To nie tak że nie ufam tobie. Nie ufam jemu. Dobiera się do ciebie, nawet jak ja jestem w pobliżu. Jeszcze nie dostał w mordę, ale to tylko kwestia czasu. - Warknąłem, całując jego palce. - To zboczeniec i seksoholik, do tego niezwykle urokliwy. Do tego pamiętam jak cię skrzywdził. Nie dziw mi się.
- Przecież nie musimy z nim nawet gadać. Elix, będzie tam Chris, Adam, Tim... Tyle osób których od dawna widzieliśmy. A jeśli Dan będzie próbował coś mi zrobić, będziesz cały czas obok mnie. A przy tobie jestem asertywny. Proooooszęęę! - Pochylił się w moją stronę, trzepocząc rzęsami. Co za paskudny, perfekcyjny manipulator.
- Zobaczymy. - Mruknąłem. An roześmiał się głośno i pocałował mnie w nos.
- Jesteś taaaki słodki. Posiedzimy parę godziny i wrócimy, zanim zdążysz się znudzić. A teraz łap za komórkę i dzwoń do tego faceta. - Uśmiechnął się szczęśliwy.
- Nie jest za późno? - Spojrzałem na zegarek. Dochodziła dwudziesta. To nieprofesjonalne dzwonić o tej porze.
- Najlepsi dzwonią kiedy chcą. - Podał mi telefon. - Dawaj, raz się żyje.
- Przez ciebie będę rozmawiał z klientem poirytowany. - Przyłożyłem telefon do ucha.
- Słucham? - Miękki głos należący do starszego mężczyzny rozległ się w słuchawce.
- Dzień dobry panu. - Niepewnie mruknąłem do słuchawki. - Nazywam się Elix Frencer, dzwonię z firmy architektonicznej Marleya. Dzwonię..
- W sprawie zlecenia? - Mężczyzna dokończył za mnie. - Zaraz połączę pana z pańskim zleceniodawcą. Proszę chwilę zaczekać. - W słuchawce na chwilę zapanowała cisza. Spojrzałem na Ana. który bezgłośnie wypytywał "no i co?". Wzruszyłem ramionami.
- Witam. - W słuchawce usłyszałem głos, który odbił się echem w mojej głowie i przepłynął przez całe ciało, powodując dreszcze. Głęboki, lekko zachrypnięty i niesamowicie seksowny. - Dzwoni pan z firmy pana Marleya, prawda?
- Taak. - Nie mogłem się skupić. - Jestem...
- Elix Frencer. - Dokończył. - Ten Elix Frencer, który przebudował ratusz, prawda? Oglądam właśnie pańskie dzieła i muszę przyznać że Marc zawsze wie kogo do mnie przysłać. - Zaśmiał się do słuchawki, a mnie zjeżyły się włosy na karku. - Nie będę owijał w bawełnę - podoba mi się pan. Znaczy to co pan robi i chciałbym pana zatrudnić. Ale ostrzegam - zadowolenie mnie to baardzo trudna sztuka, więc czeka pana sporo pracy.
- Dam z siebie wszystko. - Wtrąciłem nieśmiało.
- Wspaniale. W takim razie proszę czekać na kogoś z moich pracowników, żeby przywiózł panu resztę dokumentów. Byłby pan w stanie odebrać je jutro w biurze?
- Oczywiście, panie.. - Próbowałem zmusić go do przedstawienia się.
- Panie Q. - Facet odpowiedział po paru sekundach. W moim umyśle zamigotała czerwona lampka. Świr?
- Oczywiście panie Q.
- To jak najszybciej jutro proszę się spodziewać moich ludzi. - Zarządził. - Życzę miłego wieczoru. - Odłożył słuchawkę, zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć. To było... dziwne?
- No i? - Antoine wpatrywał się we mnie jak sroka w gnat.
- Myślę że gość albo jest nieźle popieprzony, albo to jakiś znany aktor czy coś. Kazał mi mówić do siebie per "pan Q". Ale chyba przyjął mnie do pracy, bo jutro przywozi mi resztę papierów. An, ale jaki on ma głos. Może nim hipnotyzować ludzi. Nawet nie pomyślałem o tym żeby mu powiedzieć o wstępnej rozmowie.
- To jest wskazówka! Może to jakiś znany aktor, który nie chce zdradzać swojej tożsamości?
- Mogę się założyć o to że ma po prostu coś nie tak z głową. - Zauważyłem błysk w oczach Ana.
- Założyć? O co?
- O co chcesz. - Wyciągnąłem do niego rękę.
- Okej.. - Zamyślił się. - Jeśli wygram, wytatuujesz sobie literkę "A" na biodrze. Tak żeby każdy wiedział że jesteś mój.
- Nie uważasz że taki tatuaż jest pedalski?
- Jesteś gejem, więc nie widzę w tym problemu. - Zaśmiał się złośliwie.
- No dobra.. Za to jeśli ja wygram, to... kupisz mi motor.
- Motor? No dobra. - Uścisnęliśmy sobie dłonie. - Chcesz herbaty?
- Czemu nie.
- A potem seks?
- Po tym jaki byłeś złośliwy po południu? Zapomnij!

Antoine

- An, stolik dwunasty! Dwa razy łosoś i talerz owoców morza! Migiem! To nasi ostatni klienci dzisiaj! - Szef krzyknął na mnie z końca pomieszczenia. Za dwie godziny chciałem być w domu.
- Robi się! - Odkrzyknąłem. - Fabian, zajmiesz się łososiem? - Mój najlepszy kumpel kiwnął głową i bez słowa zajął się potrawami. Znamy się od małego. Razem chodziliśmy do szkoły gastronomicznej, a potem obaj staraliśmy się o pracę w tym miejscu.
- Cytryna do niego? - Spytał lakonicznie.
- Będzie najlepsza. - wrzuciłem małże do wody. Fabian jest jedną z dwóch bliskich mi osób, które nie odwróciły się ode mnie, gdy dowiedziały się że jestem gejem. Co więcej, zakumplował się z Elixem i stanowiliśmy swojego dziwnego rodzaju paczkę.
Elix jest jedyny w moim życiu. Żadnemu człowiekowi nie zawdzięczam tyle co jemu i z żadnym nie mam aż tylu wspomnień  - może niekoniecznie tylko tych dobrych, ale faktem jest że to on zmienił moje życie. Oraz to że go kocham.
- Lili, przygotuj dodatki do owoców morza! - Krzyknąłem do pomocników, zabierając się za krewetki i kalmary. Ostatnie danie na dziś, potem do domu. Wytrzymaj.
- Antoine. - Fabian stanął naprzeciw mnie. - Dzięki za wczoraj. Dzięki że mnie zastąpiłeś.
- Nie ma sprawy. Ty też nie raz ratowałeś mi tyłek. - Uśmiechnąłem się do niego.
- Wiesz, ale ty miałeś zawsze poważne powody. A ja byłem na randce. - Wywrócił oczami.
- Życie uczuciowe to bardzo poważny powód. - Uśmiechnąłem się do niego.
- Taaaaa... Jeśli orgazm to uczucie, to wczoraj byłem uczuciowy jak nigdy. - Zaśmiał się głucho.
W milczeniu dokończyliśmy swoje dania i pół godziny później każdy z nas sprzątał swoje stanowisko. Kocham swoją pracę, ale jest cholernie męcząca. Jak wrócę, to chyba nawet już się nie będę mył, tylko od razu walnę się do łóżka. Ciekawe czy Elix będzie spał...
- Do zobaczenia An! - Fabian uścisnął mi rękę.
- Trzymaj się. - Zdjąłem fartuch i wsadziłem do szafki. Zgarnąłem klucze i pięć minut później wyszedłem z restauracji. Przy moim samochodzie ktoś stał. Zaniepokoiłem się.
- Nie bój się mnie tak Antoine. - Mężczyzna odezwał się do mnie miękko. O Boże..
- Danny? - Zapytałem, podchodząc bliżej. Jego rude włosy odbiły światło latarni. Wszyscy, tylko nie on!
- Tak kotku. Odpisałeś mi przedwczoraj tak niemiło.. - Zbliżył się do mnie. Poczułem mocny zapach piżmowych perfum. - Chciałem się upewnić że wszystko w porządku. - Jego szare oczy spojrzały na mnie z troską. An, pamiętaj co on ci zrobił.
- Jest ok. Przyjdziemy do ciebie z Elixem. - Niemalże warknąłem i spróbowałem go wyminąć. Danny złapał mnie za ramię.
- Kotku, czemu jesteś taki spięty? - Jego twarz niebezpiecznie zbliżyła się do mojej. - Czyżby jakieś kłopoty pomiędzy tobą, a twoim szczęściem? Pamiętaj, że zawsze możesz wrócić. Było nam tak dobrze...
- Chyba tobie. - Wypaliłem. - Ja jestem szczęśliwy teraz i nie chcę wracać do ciebie.
Danny zaśmiał się gardłowo. W jednej chwili przycisnął mnie do  samochodu, a jego ręka spoczęła na moim kroczu.
- Nie pamiętasz jak jęczałeś z rozkoszy, gdy cię związywałem? - Szepnął mi do ucha, masując mój rozporek. - Albo gdy wyciągałem bat? Albo..
- Dosyć! - Odepchnąłem go od siebie. - To było kiedyś. Miałem 16 lat. Imponował mi starszy o 15 lat facet, ale teraz to się zmieniło. Nie chcę z tobą walczyć, ale nie chcę też z tobą sypiać. W końcu ułożyłem sobie życie.  Może wtedy sprawiało mi to przyjemność, ale pamiętam też rany jakie mi zadawałeś.
Danny westchnął. Muszę przyznać że z wiekiem jest przystojniejszy. Ale jest też coraz większym zbokiem.
- Widzę że dzisiaj cię nie przekonam. Ale spróbuję kiedy indziej. - Podszedł i delikatnie mnie pocałował. - Nadal mi na tobie zależy kotku. Pamiętaj o tym. - Uśmiechnął się przeciągle. Zacisnąłem pięści i przeczekałem aż pójdzie. Co za palant!
Z hukiem zamknąłem drzwi od samochodu. Chciało mi się płakać. Z jednej strony go nie znosiłem. Skrzywdził mnie i chciał sprowadzić na złą drogę. Ale z drugiej strony pamiętam jaką nagrodę dostawałem za te wszelkie cierpienia. Zacisnąłem zęby. Danny już mnie nie pociągał, ale dziś udało mu się mnie podniecić. Wściekły jak nigdy pędziłem do domu.

W domu było bardzo cicho, a Elix spał jak zabity. Złość nadal ze mnie nie zeszła, więc nie obchodziło mnie czy go obudzę. Włączyłem światło w pokoju.
- An, wróciłeś? - Elix przeciągnął się w łóżku.
- Zamknij się. - Warknąłem, a następnie zdjąłem z siebie ciuchy. Mój ukochany spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Co ty... - Próbował ze mną porozmawiać, ale mu przerwałem.
- Ściągnij spodnie. - Rozkazałem. Zauważył że nie warto dziś ze mną dyskutować. Chwilę później leżał na łóżku całkowicie nagi. - Pięknie. Teraz wyjmij lubrykant i się przygotuj. Zerżnę cię dziś jak nigdy. - Parę sekund później przewaliłem go na brzuch i uniosłem biodra. Tak, chciałem się na nim wyładować. Gdy wbiłem się w niego po raz pierwszy, usłyszałem jak syczy. Zrobiło mi się żal że to on musi cierpieć za mój zły humor, ale pożądanie zrobiło swoje. Położyłem rękę na jego głowie i wcisnąłem w poduszkę. Potem zacząłem się w nim poruszać. Bardzo szybko i bardzo agresywnie, wbijałem penisa w jego ciało. Było mi tak dobrze. Słyszałem jak Elix pojękuje, jednak nie były to jęki rozkoszy. Jego to bolało.
Oderwałem dłoń od jego głowy i przyłożyłem tors do jego pleców.
- Jest dobrze. - Szepnął gdy zbliżyłem głowę. Zacząłem się posuwać jeszcze szybciej i jeszcze agresywniej. Zacząłem oddychać szybciej, czując że za chwilę skończę katorgę zarówno swoją jak i Elixa. Wykonałem parę głębszych ruchów i wbiłem paznokcie w ramiona mojego chłopaka. Usłyszałem jak z ulgą wypuszcza z siebie powietrze.
- Dzięki. - Cmoknąłem go w głowę i walnąłem się obok niego.
- Chcesz pogadać? - Zapytał po paru minutach ciszy.
- Nie dzisiaj. Jutro wszystko ci powiem. - Tylko najpierw przemyślę parę rzeczy.
- Jak chcesz. - Przytulił się do mnie. - Kocham cię, wiesz?
- I tylko to trzyma mnie przy życiu. Śpij dobrze, ja muszę zapalić. - Wyszedłem na balkon, zapalając papierosa. To będzie długa noc.

4 komentarze:

  1. Znawu świetne i znowu bez uczucia. Elix i pan Q? Czekam na kolejną część. Ta bardzo mi się spodobała. Duuuuużo wenki i pozdrawiam. Jej! Twoja fanka

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak na razie mi się podoba. Jestem ciekawa dalszej części oraz tego, jak się rozwinie akcja.;)
    Czekam na dalsze części. Pozdrawiam i życzę weny.;D

    OdpowiedzUsuń
  3. łuhuhu. Ciekawie, ciekawie...
    Czekam na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam! No i weny oczywiście. ;p

    OdpowiedzUsuń
  4. japierdole. tak to skomentuję. myślałam, że Danny coś mu zrobi, a tutaj Antoine musiał sie wyładować... no i do tego Elix nic nie mówił, tylko... no.
    jestem ciekawa który z nich wpadnie w większe kłopoty... znowu rozdział napisany ślicznie, aż nie chce mi się odrywać od tego opowiadania ~.

    OdpowiedzUsuń