sobota, 14 czerwca 2014

Rozdział 20 - Zdrowa miłość

Jesteście najlepsi <3
Starałam się ze wszystkich sił, żeby stworzyć dobrą i długą notkę. Mam nadzieję, że będzie Wam się podobać i że wybaczycie mi te dziwne, nieregularne przerwy. Niestety mam teraz sporo problemów rodzinnych, a dodatkowo podjęłam pracę i zaczęłam kurs prawa jazdy, co niedługo odbije się na moim zdrowiu psychicznym. Ale myślę o Was w dzień i w nocy (ostatnio mi się nawet śniło, że dodałam notkę na blogu) i mam wyrzuty sumienia. 
Kochająca Ashtray, która ledwo jeździ, a zmuszana jest do śmigania po Warszawie (damn you, instruktorze!) :*

***
- O czym ty mówisz? - Starałem się być spokojny, chociaż ręce zaczęły niebezpiecznie drżeć.
- Elix, nie oszukujmy się.. - Głos Jacobiego brzmiał bardzo poważnie. - Nie zatrudniłem cię ze względu na twoje umiejętności..
- Jacoby.. Przerabialiśmy to już. - Starałem się być grzeczny, aczkolwiek stanowczy. - Jestem szczęśliwy z Anem, ty masz żonę i dzieci, poza tym nie chcę z tobą być... Od dłuższego czasu. Nie obchodzi mnie że teraz może się zmieniłeś, miałeś swoją szansę, ale ją spieprzyłeś. Dlatego nie, muszę ci odmówić. Jeśli z tego powodu stracę u ciebie pracę, w porządku. Jednak nie mam zamiaru ryzykować...
Głośny śmiech przerwał moje wywody. Zbaraniałem.
- O matko.. Nie wierzę, że dałeś się na to nabrać. - Jacoby jeszcze przez chwile podśmiewał się ze mnie. - Jasne, że chodziło mi o powrót do pracy. Robi się coraz cieplej, a ja chcę mieć ukończony budynek do września.
- Skurwysyn.. - Syknąłem, jednocześnie wypuszczając z impetem powietrze. Ta menda mnie wystraszyła.
- Wybacz, wiesz jaki ze mnie dowcipniś. - Zachichotał jak nastolatka.
- Kiedy chcesz wznowić budowę? - Zmieniłem temat, by trochę ochłonąć.
- Najpóźniej w przyszłym tygodniu. Pasuje ci?
- Może być. To do zobaczenia.
- Cześć. Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie wściekły.
- Jestem. A przeprosiny chcę widzieć w postaci porządnej premii.
Roześmiał się i cicho odłożył słuchawkę. Przeczesałem włosy palcami. Co za palant..

- Cholera jasna! - Syknąłem, zrywając się z łóżka. Omiotłem wzrokiem pokój, żeby znaleźć jakieś niepoplamione sosem spodnie. Na moje nieszczęście chyba żadnych nie miałem.
Odczuwałem brak Ana coraz mocniej. Nie tylko w sferze seksualnej czy duchowej, ale brakowało mi go już pod względem czysto praktycznym. Tak, miałem dość śmieciowego jedzenia i nie umiałem sam sobie zrobić prania. Mea culpa. Typowy samiec ze mnie.
Telefon zawibrował tak głośno, że sam się go przestraszyłem.
- Halo?
- Elix mam nadzieję, że o mnie nie zapomniałeś. - Delikatny głos Poli trochę mnie uspokoił.
- Nie zapomniałem, tylko troszeczkę się spóźnię. Nie obrazisz się?
- Nie, skąd. I tak jestem dopiero w drodze. Tylko jest jeden problem...
- Jaki?
- Nie mam pomysłu na tę sesję. Myślałam nad nią cały dzień, ale jakoś nic sensownego nie przychodziło mi do głowy...
- Spokojnie, usiądziemy i pomyślimy. Poza tym jesteś tak ładna, że nie potrzebujesz rekwizytów.
Zachichotała cicho. Od momentu kupna aparatu, spotkałem się z Polą już dwa razy. Okazała się fajną, sympatyczną dziewczyną, z którą potrafiłem rozmawiać godzinami. Dzisiaj w końcu miałem zrobić jej parę zdjęć. I... zaspałem..
- Dziękuję. To.. do zobaczenia?
- Widzimy się za pół godziny. - Rozłączyłem się, wciąż szukając czegoś czystego do założenia. Spojrzałem na szafę ukochanego – nie powinienem, ale to wyjątkowe okoliczności.
Wygrzebałem ciemne, przetarte dżinsy i ledwo wcisnąłem je na tyłek – albo tak mi dupa urosła, albo były zabójczo obcisłe. Dobrałem do kompletu dłuższą, niebieską podkoszulkę i ray-bany. Po kiego się tak stroję? Zgarnąłem aparat, klucze oraz potrzebny sprzęt i chwilę później byłem już w drodze.

- Wybacz, że musiałaś czekać. - Pola spojrzała się na mnie lekko wystraszona. - Nie mogłem znaleźć czystych ciuchów.
- Nie szkodzi. Przynajmniej zdążyłam sobie zamówić kawę. - Dziwnie wydęła idealnie wyszminkowane usta. - Chcesz coś?
- Nie, dzięki. Swoją drogą bardzo ładnie wyglądasz. - Widać, że się starała. Miała na sobie zabójczo krótkie spodenki, luźną koszulę w kratę i obcasy. Na głowę założyła kapelusz z piórkiem.
- Ach, włożyłam byle co. - Machnęła ręką. - Słuchaj, może dzisiaj zrobisz mi po prostu parę portretów, co?
- Jak sobie życzysz. - Uśmiechnąłem się. - Tylko nie wiem na kiedy ci je dostarczę. Mam trochę swojej pracy w tym tygodniu.
- Jesteś taki zapracowany. - Przyjrzała mi się uważnie. - Nie wiem jak ty sobie dajesz radę z tym wszystkim.
- Ledwo się wyrabiam. - Zaśmiałem się. - Mówię ci, w domu mam taki burdel, że cywilizacja, która rozwinęła się w moim koszu na pranie, wynalazła już koło.
Parsknęła głośnym, zarażającym śmiechem. Trochę mnie nim przestraszyła, zwłaszcza że żart był dość żenujący.
- Potrzebujesz może pomocy? Moja współlokatorka to niezła brudaska, więc nie będzie to żaden kłopot.
- Niee, przestań. Umiem zmywać, tylko strasznie mi się nie chce. Jestem starym, leniwym prykiem.
- Nie jesteś taki stary. Ile masz lat?
- A na ile wyglądam?
Przypatrzyła mi się uważnie.
- Dałabym ci maksymalnie 24.
- Piękne, młodzieńcze lata... - Rozmarzyłem się.
- Ej no, nie mów! Jesteś starszy?!
- W tym roku stuknie mi 29. - Puściłem jej oczko. Pola otworzyła usta ze zdziwienia.
- Niemożliwe! W życiu bym ci tyle nie dała! To przez to, że jesteś taki wysportowany...
- Eee... - Zamotałem się. - Dzięki.. Trochę ćwiczę.
- Pewnie dziewczyny nie odstępują cię na krok, co?
- Szczerze mówiąc, to nie za bardzo...
- Czekasz na tę jedyną? - Zatrzepotała rzęsami. Dopiero wtedy uświadomiłem sobie, co ona kombinuje.
- Tak jakby. - Uśmiechnąłem się. Nie wiedziałem, czy warto jej wspominać o mojej orientacji.
- Czyżbyś już znalazł?
- Znalazłem.
- Jak ma na imię?
- Antoine.
Jej twarz w parę sekund zrobiła się niemalże przezroczysta. Spojrzała na mnie, jak na ufoludka i odsunęła się od stolika.
- Jesteś.. gejem?! - Zapytała cichutko.
- Tak. Jestem gejem. - Przytaknąłem.
Uszczypnęła się w ramię.
- Boże... Nie oszukujesz mnie? - W jej oczach pojawiły się łzy. - Dlaczego więc się ze mną spotkałeś?
- Bo chciałaś zrobić sobie parę zdjęć...
- W DUPIE MAM ZDJĘCIA! - Wrzasnęła. Ludzie wokół spojrzeli się na nas z przerażeniem. - CHODZIŁO MI O SPOTKANIE Z TOBĄ, CHCIAŁAM UMÓWIĆ SIĘ NA RANDKĘ, A TY WYSKAKUJESZ Z CZYMŚ TAKIM?! TO ŻAŁOSNE ELIX, WIESZ?! NIE CHCĘ CIĘ JUŻ WIĘCEJ WIDZIEĆ! - Złapała torebkę i wyszła szybkim krokiem. Ludzie nadal patrzyli na mnie, jak na zbrodniarza.
- I właśnie dlatego wolę facetów... - Mruknąłem pod nosem.

- No co ty gadasz? - Lykke prawie dławił się ze śmiechu. - Myślała, że na nią lecisz?
- Najwyraźniej. Tak się na mnie wydarła, że aż zrobiło mi się przykro, wiesz?
- Nie dziwię się. Baby, to jednak są popieprzone, nie? Aż mnie czasem zastanawia, jak ci biedni faceci z nimi żyją...
- A wiesz, że czasem przypominasz mi kobietę? - Spojrzałem na przyjaciela pobłażliwie.
- Pierdol się. Niby czemu?
- Jesteś taki malutki i nieporadny, często płaczesz i nie wiesz czego chcesz. I ta bluzeczka w kwiatki zdecydowanie nie działa na twoją korzyść.
- To nie kwiaty, tylko esy-floresy. - Oburzył się. - Poza tym, to jest teraz modne!
Moje złośliwe potaknięcie tylko go zirytowało.
- A co ja ci się będę tłumaczył! I tak nie znasz się na modzie!
- Jeśli tak wygląda męska moda, to ja dziękuję. Już wolałbym chodzić w piżamie. - Co niedługo może nastąpić, zwłaszcza, że zacząłem już nosić rzeczy Ana.
- Jesteś strasznie czepliwy, odkąd nie ma twojego ukochanego. Kiedy on w ogóle wraca?
- Za trzy tygodnie. Nie mogę się już doczekać.
- Swędzi cię, co? - Lykke znacząco podniósł brwi.
- Nie, po prostu za nim tęsknię.
- Tak, tak... A pierwsze, co zrobicie po powrocie z lotniska to dziki seks w przedpokoju. Wiem co mówię. Oczywiście nic w tym złego. Jesteście ze sobą blisko, to normalne, że brakuje ci fizycznego kontaktu. I mam dla ciebie radę – przy następnej rozmowie z nim, powiedz jak głośno będzie krzyczał z rozkoszy, jak go tylko zobaczysz. I najlepiej powiedz mu, co z nim zrobisz. Działa za każdym razem. - Spojrzałem trochę przerażony.
- Ale tu nawet nie chodzi o seks. Nawet nie wiesz jak mi ciężko żyć bez niego. Chce mi się ryczeć, gdy wracam do pustego mieszkania czy kładę się sam spać.
- Przecież An jest kucharzem, pracuje do późno. Rzadko kiedy kładziecie się razem. - Zauważył.
- Ale wiem, że on wróci w nocy. Może to zabrzmi wyjątkowo żałośnie, ale zawsze na niego czekam. Zasypiam dopiero, gdy położy się obok mnie i pocałuje mnie w szyje. Bo zawsze to robi. - Rozmarzyłem się. Przyjaciel spojrzał na mnie z dziwnym uśmiechem.
- Nawet po tylu latach jesteś w nim tak szczeniacko zakochany. Niesamowite.
- Nic wielkiego. Gdybyś sam nie był w związku, na pewno byś się w nim zakochał.
- Ktoś mi ostatnio powiedział, że w was obu można się zakochać bez opamiętania. I miał trochę racji.
Głośny dźwięk telefonu przerwał tę dziwną wymianę zdań. Dzwonił mój szef.
- Halo?
- Frencer? Jak tam robota u Jacobiego?
- Wznawia budowę. A co?
- Masz trochę czasu na nowy projekt?
- Po godzinach... Ale to jeszcze zależy od projektu.
- Centrum handlowe X zmienia swój budynek. Potrzebują nowego, świeżego wyglądu. Zainteresowany?
Serce zabiło mi mocniej. Miałbym zaprojektować jeden z większych budynków w mieście? Ja?!
- Kto by nie był? Ale... Dlaczego ja? Przecież w firmie jest wielu doświadczonych, starszych ode mnie architektów.
- Szefostwo chce nowoczesności i świeżości. Powiedzieli że potrzebują młodego i zdolnego człowieka do tej roboty. A jak wiemy, jesteś najmłodszy w biurze. To jak? Chcesz?
Przez chwilę zastanawiałem się, jak pogodzę to z obecnym zleceniem i czy w ogóle powinienem się tego podejmować. Ale z drugiej strony... Taki projekt zagwarantuje mi nowe możliwości. I na pewno dostałbym awans i różnorodniejsze projekty.
- Chcę. - Potaknąłem po chwili namysłu. Mam nadzieję, że nie będę tego żałował.
- Doskonale. Jutro o 11 mamy spotkanie z klientami. Ubierz się ładnie, umyj i ogól. Masz zrobić dobre wrażenie. O, nie zapomnij też o portfolio!
- Oczywiście, szefie. Jak sobie życzysz.
- Jeśli ten projekt wypali, nie będziesz żałował. Przez parę miesięcy będzie niezły zapierdol, ale wszystko ci się wynagrodzi już przy pierwszej wypłacie. Do jutra!
- Do jutra! - Rozłączyłem się.
Lykke przyglądał mi się z ciekawością.
- Co jest?
- Kojarzysz centrum handlowe X?
- No, mało kto nie zna. Podobno mają go remontować, czy coś. A czemu pytasz?
- Bo naprzeciw ciebie siedzi człowiek, który zajmie się jego ODBUDOWĄ. - Uśmiechnąłem się dumnie.
- Wolololo, stary! Gratulacje! No to co... trzeba jeszcze obalić po piwku, nie? - Ruszył się do lodówki. Nie wrócę do domu trzeźwy...

Siedziałem niczym kopciuszek, składając brudne ciuchy. W garnku gotowała się moja pierwsza w życiu zupa, a wszystkie podłogi lśniły niczym lustro. Czas dorosnąć i zadbać o swój dom.
Na oku miałem cały czas ekran Skype'a. Antoine miał niedługo wejść.
Dźwięk przychodzącego połączenia wyrwał mnie z letargu.
- Heeeej! - Krzyknął mój ledwie widoczny ukochany.
- Hej An! - Przywitałem się. - Zabrakło prądu, że tak siedzisz po ciemku?
- Nieee, tak jakoś wyszło. Co słychać?
- Zapal światło. Chcę cię widzieć. - Poprosiłem.
- Elix, nie chce mi się iść. - Zachowywał się dość dziwnie. - Nie mamy dużo czasu, bo lecę zaraz do pracy, ale mam fenomenalne wieści.
- Słucham cię uważnie.
- Za tydzień wracam do domu. Wyciągnęliśmy wszystko co możliwe z kursów, więc chcą się nas już pozbyć.
- Jakim cudem zrobiliście to tak szybko?! Przecież miałeś wrócić dopiero za trzy tygodnie.
- Tak, ale poświęciłem cały wolny czas na zapieprz w kuchni i nagle się okazało, że to ja uczę ich jak się robi schabowe. Dlatego program wymiany się dla mnie skończył. Cieszysz się?
- No a nie?! Stęskniłem się potwornie za tobą.
- Nie mogę się doczekać, aż się z tobą zobaczę. Wtedy przekażę ci jeszcze więcej dobrych nowin. - Coś mnie tknęło. - A co u ciebie? Jak praca?
- Po staremu. Nic ciekawego. - Uśmiechnąłem się.
- Kłamiesz.
- Co?
- Łżesz jak pies. Widzę to po twoich oczach. Co się stało?
Zaskoczył mnie. Opowiedziałem mu więc w skrócie o projekcie i spotkaniu, na którym byłem rano. O zachwyceniu dyrektorki nad moim portfolio i chęci współpracy. Oraz moich obawach, że nie będę w stanie wymyślić nic oryginalnego.
- Mój zdolniacha. - Cmoknął An. - Nie bój się, inspiracja sama do ciebie przyjdzie. Jak zawsze. Nie masz pomysłu, chodzisz jęczysz i jęczysz, a tu nagle – bach! W środku nocy lecisz coś rysować. To powinno być twoim najmniejszym zmartwieniem.
- Może i masz rację... - Zamyśliłem się.
- Jesteś najlepszy, pamiętaj o tym. Wiesz co, zaraz będę się zbierał...
- Czekaj! - Przerwałem mu. - Chcę ci coś powiedzieć.
- Tak?
- Jak tylko cię zobaczę, będę uprawiać z tobą seks tak długo, aż nie padniesz z wycieńczenia. - Coś kazało mi iść za poradą kumpla. An otworzył szeroko usta.
- C..c...ccc...co? - Wydusił po kilku chwilach.
- Będziesz krzyczał tak głośno, że usłyszą cię wszyscy sąsiedzi. A ja dam ci spokój, dopiero aż będziesz błagał o przerwę. Rozumiesz?
- Ch..chy...chyba... ttt...taak.. - Wiedziałem, że się czerwieni, oraz że troszeczkę go rozpaliłem. - Daj mi ochłonąć... - Poprosił i ukrył twarz w dłoniach. Po paru sekundach kaszlnął. - Wybacz, wyobraziłem sobie to i trochę się podnieciłem. I przez ciebie nie będę w stanie myśleć o niczym innym przez najbliższy tydzień. Ale żeby nie być dłużnym. - Wstał i zapalił światło. - Będziesz musiał jeszcze trochę na mnie poczekać. - Zdjął koszulkę i rozpiął spodnie. Zrobiło mi się gorąco na jego widok.
- Poczekam. Cierpliwie poczekam. - Obserwowałem go uważnie. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę jak bardzo tęsknię za prawdziwym seksem.
- Idę do pracy, Elix. Myśl o mnie. - Zrobił dzióbek do kamerki.
- Jakbym robił cokolwiek innego.
- Nieustannie kocham. - Rozłączył się.
- Ja też... - Mruknąłem do pustego ekranu. Tydzień... Wytrzymam.

W środku nocy zadzwonił do mnie telefon. Byłem wściekły jak jeszcze nigdy.
- Halo?! - Burknąłem do słuchawki.
- E... Elix? - Płaczliwy głos siostry Ana przywołał mnie do porządku.
- Ada? Co się stało?
- Przepraszam, że cię niepokoję... Ale potrzebuję twojej pomocy! I to szybko! - Rozpłakała się na dobre.
- Jasne! Co mogę dla ciebie zrobić?
- Przyjechałbyś po mnie pod klub nocny?
- Boże, co ty robisz pod nocnym klubem? Dobra, już się ubieram i jadę. Uważaj na siebie! - Odłożyłem słuchawkę i szybko wciągnąłem na siebie dresy. Ród Clay'ów ma talent do pakowania się w kłopoty. Wolałem nie zgadywać co stało się tym razem...

Stała samotnie, w kusej sukience i zbyt mocnym makijażu. Gdy wsiadła do samochodu, zobaczyłem rozmazany makijaż i sińce na nadgarstkach. Przestraszyłem się.
- Kto ci to zrobił? - Wskazałem na jej rękę.
- Nikt. - Próbowała ukryć rany.
- Proszę cię, powiedz co się stało. Czemu jesteś w mieście i nie dałaś znaku życia?
- Bo.. - Zacięła się. - Uciekłam z domu.
- Co?! Czemu?
- Bo poznałam chłopaka, który nie spodobał się mojej mamie... - Zaczęła. Historia wydawała się dziwnie znajoma.
- Zakochałaś się i postanowiłaś z nim wyjechać, a on okazał się palantem? - Dokończyłem.
- Taaaaa. - Spojrzała zdziwiona. - Skąd wiedziałeś?
- Jesteś taka sama jak braciszek. Mam coś zrobić temu draniowi? - Spojrzałem na nią znacząco.
- Nie... Nie możesz rozwiązywać moich błędów. - Stwierdziła wyjątkowo poważnie. - Jeśli mogłabym prosić.. Mogę się u was przespać na jedną noc?
- Zostań, ile chcesz.. Ale musimy powiedzieć twoim rodzicom. Ile nie było cię w domu?
- 3 tygodnie.
- 3 TYGODNIE?! - Przeraziłem się. - Musisz im powiedzieć!
- Nie. Nie chcę. Obrazili mnie, a ja nie będę się przed nimi płaszczyć.
- Ada, powinnaś.. Oni się o ciebie martwią.
- Przeżyli Ana, to i przeżyją mnie. Nie takie numery odwalało im moje rodzeństwo.
- Dobrze... Ale powiesz mi co się stało? Ktoś próbował cię wykorzystać?
- Nie.. Tylko... Mój chłopak chciał, żebym mu obciągnęła przy tych wszystkich ludziach. A jak powiedziałam, że nie chcę, uderzył mnie w twarz.
Gwałtownie zahamowałem.
- Pozwól mi obić mu mordę. Nie pozwolę, żeby jakaś spierdolina cię poniżała.
- Elix, nie musisz. To mój problem..
- Ale jesteśmy rodziną, prawda? A ja nie pozwolę, żeby ktoś tak traktował moją siostrę.
Spojrzała na mnie zaskoczona.
- Porozmawiajmy o tym jutro, dobrze?
- Dobrze. - Uśmiechnąłem się do niej i oboje pojechaliśmy do domu. Przez następny tydzień stała się naszym nowym lokatorem.



Antoine

Ostatni raz spojrzałem na Singapur już z okna samolotu. Nie żałuję, że tu przyjechałem. Nawet, jeśli początkowo było cholernie ciężko, pracowałem po 12 godzin dziennie i traciłem czucie w kończynach. Doświadczenie, jakie tu zdobyłem rekompensuje wszystko.
Martwiła mnie tylko jedna rzecz. Pięć dodatkowych kilogramów. I tak ostatnio zrobiłem się troszeczkę większy, ale teraz przeszedłem samego siebie. Wyglądałem jak pączek.
- Hej, o czym myślisz? - Paula szturchnęła mnie w ramię.
- Wyglądam obrzydliwie.
- O czym ty mówisz? - Spojrzała na mnie, jak na idiotę.
- Jestem gruby i obleśny. Elix jak mnie zobaczy, rzuci mnie zdegustowany.
- Naćpałeś się czegoś? Kiedy niby przytyłeś?
- Ważyłem się wczoraj. Przybyło mi pięć kilo. PIĘĆ KILO!
- Stary, masz ponad 1,90 wzrostu. Pięć kilo na tobie to pikuś. Poza tym, to pewnie mięśnie od pracy ci się wyrobiły.
- Nie. Większość ubrań jest na mnie za ciasna. - Narzekałem.
- Rozmiarówka singapurska jest dostosowana do małych i chuderlawych Azjatów, nie do ciebie.
- Nie próbuj mnie pocieszać, wiem swoje. - Odburknąłem.
- Jesteś gorszy, niż większość bab, wiesz? - Prychnęła i wróciła do czytania książki.
Przecież Elix wyśmieje mój wygląd. Sam dba o formę, więc obrzydzi go widok takiego spaślaka jak ja. To żałosne. Jak on może mnie w ogóle kochać?
Zaraz jednak opieprzyłem samego siebie. Co ja w ogóle odwalam? Przecież to tylko pieprzona waga! W każdej chwili mogę zacząć biegać, ćwiczyć czy częściej uprawiać seks. Kwestia kilku tygodni. Jestem w końcu facetem, a nie jakąś nastolatką z niskim poczuciem własnej wartości!
Ale i tak czuję się źle. W ogóle nie jestem atrakcyjny. Nie chcę się nawet pokazywać Elixowi nago.
Rozłożyłem się wygodniej na fotelu i założyłem słuchawki. Nic już chyba mnie bardziej nie zasmuci...

Na lotnisku już na mnie czekał. Boże, wyglądał fantastycznie. Jak człowiek może być aż tak piękny?
- Antoine! - Rozchmurzył się na mój widok i niemalże do mnie podbiegł. Dostałem krótkiego, aczkolwiek namiętnego całusa. Jęknąłem w duchu. - Tak się cieszę! - Uszczypnął mnie w policzek.
- Ja też. Trochę się stęskniłem.
- Jedziemy do domu, co?
- Możemy. Tylko pożegnam się z ludźmi i odbiorę bagaż. - Uśmiechnąłem się nieśmiało.
Wycmokałem się z dziewczynami i chwilę później siedzieliśmy już w samochodzie. Elix złapał moją rękę i ją pocałował. Wkurzało mnie to, że tak udawał.
- Możesz już przestać. - Warknąłem.
- O co ci chodzi? - Zapytał nieco zdezorientowany.
- Nie udawaj, że nadal ci się podobam. Musiałeś to zauważyć.
- Antoine, proszę cię... Dlaczego miałbyś mi się przestać podobać?
- Bo przytyłem. Widzę, jaki jestem gruby i straszny! - Wybuchnąłem. Przyjrzał mi się uważnie.
- Niby gdzie przytyłeś? - Zapytał zupełnie szczerze.
- Wszędzie.
- Nie zachowuj się jak dziewczyna. Jesteś piękny. - Cmoknął mnie w usta. - I po przyjściu do domu, zerżnę cię od razu w przedpokoju.
Chciałem zaprotestować, ale nie miałem najmniejszej ochoty. Wizja seksu była zbyt podniecająca.
- Nie kłam...
- Po co miałbym ci kłamać? - Zapytał, trzymając usta zaledwie parę milimetrów dalej. Pragnąłem ich. Były słodkie i odurzające, niczym dobry alkohol. Spróbowałem go pocałować, ale się odsunął. - Dojedziemy najpierw do domu, dobrze? Potem będziesz mógł ze mną robić co tylko zechcesz.
Niechętnie się od niego odsunąłem.
- Dobrze...
- Opowiesz mi, jak było w Singapurze? - Włączył radio i ruszyliśmy do domu. Przez prawie pół godziny nie zamykały mi się usta.

Elix

Nie mam pojęcia, o co mu chodzi. Pieprzy tylko, że jest gruby i brzydki. I że na pewno już mnie nie kręci. Powiedział to, gdy byliśmy sami w windzie, a ja byłem już twardy i podjarany jak nigdy. Bawi się w jakąś gierkę, czy po prostu zwariował?
Po powrocie do domu od razu sprawdził czystość w mieszkaniu. Widok jego siostry kompletnie go zaszokował.
- A ty co tu robisz? - Spojrzał na mnie z wyrzutem. - Czemu nic nie mówiłeś?
- Prosiła mnie.. - Miałem wyrzuty sumienia, że obiecywałem mu seks, a potem pokazałem Adę. Ale odrobimy wieczorem.
- Antoine, wszystko ci wytłumaczę. - Spojrzała na niego błagalnie. Mój ukochany pokręcił głową.
- Masz piętnaście minut. Elix, zrobisz mi herbaty?
- Pewnie. - Jak najszybciej zniknąłem im z pola widzenia. Mają sobie wiele do powiedzenia. Zabawne, że historia Ady jest tak podobna do historii Ana. Ale to w końcu rodzina.
Rozmawiali ponad godzinę. Potem mój ukochany stwierdził, że muszą zadzwonić do rodziców, co było najlepszym pomysłem. Oczywiście wyszło na to, że jestem bohaterem i wyrwałem ich drugie dziecko ze szpon złego gwałciciela, ale cieszył mnie fakt, że wszystko jakoś skończyło się dobrze.
Podobnego zdania był chyba An, który walnął się na łóżko dopiero około północy.
- Zasnęła? - Zapytałem, odkładając książkę. Ku najwyższemu przerażeniu moje słońce ubrane było w spodnie dresowe i t-shirt.
- Tak. Płakała, aż padła ze zmęczenia. - Wyglądał na równie wykończonego.
- Problemy sercowe w waszej rodzinie to chyba jakaś tradycja... - Rzuciłem od niechcenia. An posłał mi dziwne spojrzenie.
- Nieee... To tylko my z Adą sprawiamy im tyle kłopotów. Chociaż ona to jeszcze pikuś, przy homoseksualnym bracie, który wyprowadził się, żeby być bitym przez podstarzałego playboya. - Zaśmiał się smutno. - Nawet nie wyobrażasz sobie, przez co przechodzili moi rodzice.
Rozumiałem. Aż nadto.
- Każdy popełniał błędy, prawda? Najważniejsze, że wyciągnąłeś z tego jakieś wnioski i nie będziesz się pchał w dziwne relacje.
- Nie mam zamiaru pchać się już w żadne inne relacje, Elix. - Spojrzał mi w oczy. - Jesteś wszystkim, czego potrzebuję. Choć nadal nie mogę zrozumieć, co ty we mnie widzisz.
Odgarnąłem mu grzywkę z czoła.
- Tyle razy w życiu mówiłem ci, kim dla mnie jesteś. Tyle razy mówiłem ci, jaki jesteś piękny. A ty nadal, uparcie bawisz się w jakieś głupie gierki.
Westchnął.
- Kochasz mnie nawet takiego grubego?
- Daj sobie spokój. Nie przytyłeś. Wyglądasz tak samo pociągająco, jak przed wyjazdem.
- Nieprawda. - Przewrócił oczami.
- Prawda. - Podciągnąłem mu koszulkę do góry. Zaprotestował od razu.
- Nie, proszę cię...
- Wiem, że za tym tęskniłeś... - Próbowałem go całować, ale cały czas odwracał głowę. - Antoine, o co naprawdę chodzi?
- Nie czuję się dobrze ze swoim obecnym wyglądem... - Przyznał. - Nie czuję się atrakcyjny, ani seksowny. Nie mam idealnie wyrzeźbionego ciała, tak jak ty i sądzę, że ci to przeszkadza.
- Co ty gadasz? Czy jeśli uważałbym cię za brzydkiego, dobierałbym się do ciebie tak zawzięcie? Człowieku, kiedy zrozumiesz, że ja za tobą szaleję i pociągasz mnie bardziej, niż ktokolwiek na tym świecie? Powiem ci coś – tylko ty sprawiasz, że naprawdę się podniecam. Wiesz jak cierpię, gdy teraz zamiast słuchać twoich jęków, słucham narzekań na jakieś twoje dziwne wywody?
- Jesteś wredny. - Stwierdził, ale ściągnął koszulkę. - Nie mów, że nie widzisz zmian.
Przez chwilę bacznie przyglądałem się jego klatce piersiowej, żeby chwilę później delikatnie przejechać palcem po jego sutku. Wzdrygnął się słodko.
- Boli?
- Bardziej łaskocze. Elix! Proszę, przestań! - Zaśmiał się cicho. - Nie możemy być głośno, moja siostra śpi w pokoju obok!
- I dlatego to będzie takie podniecające. - Mruknąłem mu do ucha.
- No proszę cię... - Cmoknął mnie w policzek i oparł swoją skroń o moją. - Twoje oczy są jak ocean, wiesz? - Przyjrzał mi się uważnie.
- Więc spróbuj w nich utonąć. - Poprosiłem, skradając pocałunek. Usta miał cudownie słodkie i wilgotne. Nie opierał się, więc przyciągnąłem go bliżej siebie.
Znowu byliśmy jednością – nasze ciała znały się na pamięć. Antoine doskonale wiedział gdzie mnie dotknąć, a ja znałem najczulsze punkty, które rozgrzewały go do czerwoności.
- Mogę zrobić ci malinkę? - Szepnąłem, z trudem odrywając się od jego szyi.
- Tylko nie za mocną, dobrze? - Pokierował mnie w miejsce, gdzie łatwo by było ją zasłonić. Nieco zbyt gwałtownie i agresywnie wessałem się w jego skórę. Moje szczęście wygięło plecy w łuk.
- Aaaah! Boli! - Krzyknął nieco zbyt głośno.
- Wybacz.. - Liznąłem zaczerwienione miejsce. - Zejdę niżej... - Rozkoszowałem się smakiem i dotykiem jego skóry, wycałowując każde możliwe miejsce. An co chwila chichotał i wzdychał.
- Przez ten twój zarost na przemian mnie łaskoczesz i muskasz..
- To źle?
- Nie... - Delikatnie się wygiął. - To bardzo przyjemne..
Uśmiechnąłem się, powoli ściągając jego spodnie dresowe. Na bieliźnie odznaczało się widoczne wybrzuszenie.
- An, jak to dziś robimy?
- Mam ochotę na jeźdźca. Dawno tego tak nie robiliśmy. - Uśmiechnął się. - Możemy?
- Jasne. - Położyłem się wygodnie na plecach. - Działaj!
Wyjął z szafki lubrykant i wylał troszeczkę na dłoń. Ja w tym czasie pozbyłem się swojej bielizny.
Antoine przez chwilę pieścił mojego penisa, a ja próbowałem powstrzymać każdy jęk wydobywający się z mojego gardła.
- Jesteś gotowy. - Stwierdził po chwili i zdjął z siebie bokserki. Nachylił się nade mną. - Muszę ci o czymś przypomnieć...
- Słucham?
- Kocham cię. - Przez chwile całowaliśmy się tak namiętnie, że aż na chwilę straciłem oddech. Ten facet doprowadza mnie do szaleństwa!
- Ja ciebie też... - Nie zważając już na nic, wbiłem się w niego. Zaskoczony falą przyjemności, Antoine spojrzał w sufit, próbując złapać oddech. Gdy odzyskał kontrolę nad ciałem, położył rękę na mojej klatce piersiowej i sam zaczął się poruszać. Wykonywał subtelne i delikatne ruchy, lekko unosił się i niemal bezszelestnie opadał na mnie. Delektowałem się prywatnym pokazem, pozwalając, by to mój chłopak odebrał najwięcej przyjemności. Pojękiwał i wzdychał z każdym ruchem. Wyglądał, jakby był blisko finiszu.
Nagłe pukanie wytrąciło nas obu z rytmu. Antoine szybko schował się pod kołdrę, przykrywając przy okazji i mnie.
- Bądźcie ciszej! - Ada była bezlitosna. - Chce mi się spać!
Przez parę sekund patrzyliśmy się na siebie osłupiali. Potem obaj roześmieliśmy się tak głośno, że na pewno usłyszeli nas sąsiedzi.
- Jak ona mogła?! - An wyglądał na niezadowolonego. - A byłem już bardzo blisko!
- Będziesz cicho? - Postarałem się brzmieć najpoważniej jak tylko mogę.
- Tak. - Trochę się przeraził. - A co?
- To zaraz skończysz w moich ustach. - Zanurkowałem pod kołdrę.

Obudziły mnie cichutkie kroki w sypialni. Wczorajszej nocy obaj przekonaliśmy się, że jednak stara, dobra miłość francuska potrafi być najlepsza. Zasnęliśmy nadzy, zrelaksowani i wtuleni w siebie. Zarejestrowałem Adę, która biegła do łazienki.
- Bądź cicho, ok? - Poprosiłem. Spojrzała się znacząco na bieliznę leżącą na podłodze.
- Tak jak wy wczoraj?
- Po tym jak nas uciszyłaś, staraliśmy zredukować hałas do minimum.
- Ale nadal słyszałam piskliwy okrzyk „Och Elix, jesteś najlepszy!” o jakieś drugiej. - Przewróciła oczami.
- Twój brat ma spore potrzeby.
- Widziały gały, co brały. Dobra, dam wam spokój. Ale mogę iść do kibla?
- Jasne. Jesteś najlepsza! 

6 komentarzy:

  1. Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam zobaczywszy, że dodałaś nowy rozdział. Oczywiście jest świetny jak zawsze.
    Jak dobrze, że An już wrócił. Bez niego było jakoś smutniej.
    Ada według mnie jest niekwestionowanym mistrzem tego rozdziału. Jej kometarz po prostu genialny. Dziewczyna ma wyczucie :D
    Nie ma to również jak wkurzona dziewczyna dowiadująca się, że chłopak, którego ma na oku jest gejem. Następny boski moment ;D
    Ogólnie rozdział bardzo pozytywny.
    Oby było ich jak najwięcej.

    Pozdrawiam serdecznie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Mój komentarz zdziałał cuda :). Szczerzę się jak głupia do monitora. Wybaczymy, wybaczymy. Trzymam kciuki za Twoje prawko (znam ten ból) i mam nadzieję, ze Twoje problemy szybko się rozwiążą :).
    Pieprzony fiutek Jacoby. Serio, nie lubię tej postaci, jak on śmie.
    Pola, Pola... Szkoda mi się jej trochę zrobiło, jednak coś czuję, że jeszcze ją spotkamy.
    Elix ugotował zupę! Jestem z niego dumna.
    An zachowuje się jak kobieta przed okresem. Ale z drugiej strony to było urocze.
    Szkoda mi Ady. Mają oni szczęście do tej pierwszej miłości. A końcówka rozdziału sprawiła, że uśmiecham się do tej pory.
    No po prostu zakochałam się w Twoich opowiadaniach. Poważnie, chyba postawię Ci ołtarzyk.
    Nigdy nie byłam dobra w pisaniu długich i sensownych komentarzy, więc życzę mnóstwa weny :).
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooo no nareszcie! Już nie mogłam się doczekać :D
    Rozdział, jak zawsze, rewelacyjny. Ada po prostu mnie rozwaliła. To perfekcyjne wyczucie chwili. Takie osoby jak ona, wiedzą, kiedy należy się odezwać XDD
    Jak An tak nie chciał zgasić światła, to przez chwilę miałam wrażenie, że chowa w pokoju innego chłopaka. Dobrze, że moje przypuszczenia się nie sprawdziły ;p
    No a w ogóle to rozdział bardo uroczy i taki kochany, że same ochy i achy *-*

    Życzę dużo weny i wszystkiego dobrego :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Heh, no dzięki! Notka wspaniał, cudowna, genialna, najlepsza! Szkoda, że tak długo nie pisałaś (a może tak mi się tylko wydawało). Przez ciebie mam teraz ślady zębów na dłoni (moja rodzina i tak uważa, że jestem dziwna, więc uznałam, że piszczenie na cały dom, darcie się "o mój boże" i uszkadzanie słuchu wszystkim dookoła, mogę sobie darować). Ach... Chcę więcej, bo to było bezsprzecznie cudwne

    Weny, zdrowia i czego ty tam potrzebujesz.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ashtrayyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyy ;_;.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dlaczego nie piszesz, Ashtrayyyy??? TT3TT

    OdpowiedzUsuń